sobota, 20 października 2018

Judaika - Kwestia żydowska w Polsce - Adwokat - Wspomnienia - Łódź - Niemcy - Manufaktura - cz.10



              Wreszcie zaległości urosły do tak horrendalnej wysokości, że rząd zdecydował się ustanowić przymusowego zarządcę państwowego nad fabryką, a że było to za dyktatury Piłsudskiego więc zarządcą został naturalnie wierny piłsudczyk - pułkownik, który chyba nie wiele się znał na prowadzeniu fabryki włókienniczej. W ciągu 3 lat mojego zastępowania adwokata Cygańskiego jako pełnomocnika Prokuratorii Generalnej  miałem do czynienia nieomal wyłącznie z ludnością żydowską w sprawach zaległości za podatki.
               Czy działo się tak dlatego, że mieszkający u nas Żydzi nienawidzili Polski, byli jej wrogami? Nic podobnego!
               Takie twierdzenie byłoby w stosunku do przeważającej większości nieprawdziwe i krzywdzące. Ta większość czuła nawet sentyment do ziemi na której się urodziła, a były i takie wyjątki, że ludzie pochodzenia żydowskiego byli lepszymi Polakami niż bardzo wielu urodzonych Polaków. Nie zmienia to jednak faktu, że w swej masie, Żydzi byli po prostu innym narodem, dlatego dbali przede wszystkim o swoje interesy, bowiem bliższa koszula ciału niż kożuch. Tej masie było zawsze obojętne, kto będzie tu rządził, czy Polacy, czy obcy, byleby dał im spokój, pozwolił żyć i bogacić się.
                Nauczeni wielowiekowymi , a jakże smutnymi doświadczeniami, że byle łobuz, nawet z tych co siedzą na tronie, może ich ciężko skrzywdzić, gromadzili usilnie majątki, pieniądze, złoto, gdyż w nich widzieli jedyną możność, możliwość wykupienia się prześladowcom, nie mówiąc o tym, że zamożność dawała wpływy w państwie, tak przydatne dla ochrony interesów ludności żydowskiej! Jako daleko zapobiegliwsi, przebieglejsi i oszczędniejsi od olbrzymiej większości Polaków, dorabiali się szybciej (nigdy np. nie widziałem pijanego Chasyda, mimo, że tzw. "pejschakówka" jest prawie czystym spirytusem).
                Zresztą wielowiekowe przekonania Polaków, że handel jest zajęciem niehonorowym, wręcz nieuczciwym, w połączeniu z polską lekkomyślnością powodowało to, że bogacili się i inni obcy przybysze. Nie da się przecież zaprzeczyć, ze cały przemysł aglomeracji łódzkiej stworzony został  przez Niemców, Czechów, Francuzów, a nie Polaków, którzy potrafili tylko przepijać swoje tygodniówki (zazdroszczono temu Polakowi, który zdołał dojść do czegoś. Ciekawe, że Polak nigdy nie zazdrościł dorobienia się poszczególnemu Niemcowi, Żydowi, czy innemu obcemu, uważając to widocznie za zupełnie naturalne.
                 Tkacze niemieccy przyjechali do nas dosłownie na psach, a jednak w ciągu kilkudziesięciu lat dorobili się fabryk z kilkoma, kilkunastoma tysiącami robotników. Czyja to była wina, ze nie my, a cudzoziemcy uprzemysławiali kraj i dorabiali się fortun i to nader często - naszym kosztem? Gdzie było nasze ziemiaństwo i arystokracja posiadająca przecież pieniądze? Antoni Tyzenhauz, Prot (Protazy), Potocki, Henryk Łubieński i trochę następnych to wyjątki i to nie tak bardzo, z różnych względów, chwalebne. Olbrzymia większość grzebała w ziemi według odwiecznych prawideł, albo lekkomyślnie traciła majątki. Wina, ze tak się działo, była oczywiście przede wszystkim nasz własna!

                                                                - ciąg dalszy nastąpi -


                          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz