czwartek, 1 stycznia 2015

Artykuły dotyczące bitwy łódzkiej - część 9

Dziewiąta część moich materiałów na temat bitwy łódzkiej z czasopism: Nowy Kurjer Łódzki i Nowa Gazeta Łódzka z okresu 18.08 – 31.12.1914.  
Słownictwo i stylistykę zachowałem w oryginalnej pisowni. 

Nowy Kurjer Łódzki – Sobota, 29 sierpnia 1914 roku.

Tomaszów Rawski – nasz korespondent specjalny, będący naocznym świadkiem poniższych wypadków, donosi co następuje: W czwartek, piątek, sobotę i niedzielę ubiegłego tygodnia, stale między godz. 7 a 8 rano ukazywał się nad Tomaszowem jednopłatowiec niemiecki, który po dwugodzinnych wywiadach znikał na zachodzie.
Ostatni raz widziano go w niedzielę, gdy kierował się w stronę Łodzi. Tego samego dnia, około godz. 1 po południu pojawiły się w Tomaszowie pierwsze oddziały wojsk niemieckich. W poniedziałek zaś wkroczyła piechota w liczbie siedmiu tysięcy, oraz kawaleria w sile 300 koni, wraz z 22 armatami. Natychmiast po przybyciu, wojska niemieckie przystąpiły do robienia okopów wokół całego miasta i rozciągnienia drutu kolczastego na wszystkich przejściach do Tomaszowa. Okopy zwrócone były w kierunku ku szosie wiodącej do Skierniewic, Piotrkowa, Rawy i Spały. 





Po czem niemcy zajęli stację kolejową, osaczając ją silnym oddziałem złożonym z dwóch bataljonów 46-go regimentu infanterji landwery, oraz bataljonu 87 pułku landwery. Wszystkie przyległe do stacji kolejowej budynki zamieniono w formalne fortece. Poczyniono otwory dla karabinów, wewnątrz wykładano ściany szynami i różnego rodzaju żelastwem, które się na stacji znajdowało. Przestrzeń między ścianą drewnianą i żelastwem, zasypywano piaskiem i wykładano białym flisem. Niezależnie od tego zrywano wszystkie druty i sypano szańce.
Trwało to wszystko przez cały dzień wtorkowy. Widocznem jednak było, że Niemcy spodziewali się przybycia wojsk rosyjskich lada chwila, bowiem we wtorek, o godz. 3 po południu wydano rozporządzenie ludności m. Tomaszowa i jego przedmieść, aby miała się na baczności i nie wychodziła na ulicę, ponieważ spodziewać się należy ataku i strzelaniny.
Do godz. 11 wiecz. panował względny spokój, robota przy niszczeniu mostów, parkanów i ścinaniu drzew trwała w dalszym ciągu. Pierwsze trąbki alarmujące usłyszane na stacji kolejowej po godz. 11, a wilka chwil później komendę majora von Langenthal, nawołującą do formowania szeregów. Jednocześnie ukazała się łuna mad podpalonym mostem i domem Ronthalera w Wilanowie, położonym w pobliżu stacji. Z drugiej strony ujrzano płonące mosty w Starzycach, na Wolbórce, w Zawadach, w Spale i na Bocianie oraz większy most kolejowy na Pilicy. Po kolei paliły się przez całą noc, aż do środy wieczór mosty w Inowłodzu, Nieborowie, Wolborzu(trzy), Smardzewicach, Brzostówce i Gustku.
Jako opowiada naszemu korespondentowi naoczny świadek p. Wolski z Tomaszowa, który był zakładnikiem wojsk niemieckich, o czem mowa poniżej, alarm był zgoła fałszywy. Oficerowie niemieccy popili się aż do utraty przytomności i bez żadnego powodu, rozkazali strzelać ze stacji w stronę lasu spalskiego, gdyż przypuszczali, iż atakuje ich wojsko rosyjskie.
Skutkiem tej strzelaniny we wsiach okolicznych powstał szalony popłoch. Poczęto wypędzać bydło na pola i zakopywać cenniejszy dobytek w ziemię, zabezpieczając go od pożaru, który zwiększał się z każdą chwilą. Na szczęście z braku wiatru, pożar nie rozszerzył się. Obeszło się też bez ofiar w ludziach. Natomiast szkody wyrządzone przez zniszczenie sadów, budynków, płotów etc., są wielkie. Panika trwała aż do świtu. Stopniowo hałas ucichał, a dochodzące echo wskazywało, że oddalające się wojsko niemieckie znajduje się już na przyzwoitej odległości. Po trochu ludność zaczęła wychodzić z dołów i kryjówek. Zobaczywszy, że na stacji nie ma nikogo, zaczęła schodzić się z różnych stron i przekonano się, że cała armia niemiecka, zbierając armaty, uciekła w popłochu w kierunku Opoczna, znaną drogą piaszczystą. Ostatnie oddziały wojsk nieprzyjacielskich przeszły Pilicę w środę około godz. 10 rano. Mieszkańcy wsi okolicznych opowiadają o strasznem znęcaniu się nad nimi żołdactwa niemieckiego.
Wyciągano ich z łóżek i zaprzęgano ich do ciężkich wozów, których konie nie mogły wyciągnąć z piasków.
Charakterystycznem podczas pobytu Niemców w Tomaszowie jest postępek oficera, który wobec żądania żyda-sklepikarza wydania mu za wziętą naftę, przynajmniej asygnacji, zepchnął go z mostu do rzeki. W ciągu dnia wtorkowego oficerowie niemieccy wzięli w różnych sklepach towarów na sumę tysiąca rubli, nie dając za nic nie tylko pieniędzy, ale nawet żadnych pokwitowań.
Opowiadano z wiarygodnego źródła, że pewien oficer niemiecki, kwaterujący u państwa Zylber, prawdopodobnie przez roztargnienie, przyswoił sobie jedwabną kołdrę i poduszkę. Z ludnością miejscową Niemcy obchodzili się brutalnie, bijąc ją niemiłosiernie.
Nadmienić trzeba, że liczni żołnierze Polacy otwarcie głosili, że przy nadejściu Rosjan, rzucą broń, co tez kilku uczyniło. Nie wierzą oni swym dowódcom, którzy nagle stali się bardzo względni dla nich, pozwalają żołnierzom mówić po polsku i t.d. Ze słów p. Wolskiego, którego wojska niemieckie ze sobą prowadziły, popłoch armji niemieckiej, z powodu niepokojenia jej tylnej straży przez kozaków, był nie do opisania. Aby ulżyć sobie, piechota zrzucała z siebie co mogła, nawet ciężkie obuwie, porzucając żywność i naboje. Herbatniki i konserwy podnosili później wieśniacy.

Pierwszego dnia, zaraz po przybyciu do Tomaszowa, wzięto jako zakładnika, znanego w okolicy obywatela p. Wolskiego oraz 5 robotników kolejowych: Jana Krawulca, Piotra Wybrańca, Andrzeja Boruckiego, Jakóba Iwanickiego i Marcina Radomskiego, żądając od nich wydania dynamitu i znęcając się nad nimi w ciągu pięciu dni. Ludzi tych po kilka razy dziennie wyprowadzano pod silną eskortą na pole, i grożąc rozstrzelaniem, żądano wskazania miejsc, gdzie rosjanie podłożyli miny. Szczególnie pastwiono się nad p.Wolskim. Nikt w mieście jednak nie może pojąć, dlaczego zorganizowana wzorowo milicja tomaszowska, w osobie jej komendanta p. Seweryna, ani jednym słowem nie wstawiła się i nie ujęła za p. W., który jako członek milicji, w dalszym ciągu po wypuszczeniu z niewoli, z męstwem i godnością pełni swe obowiązki i wszystkimi siłami broni oddaną mu pod opiekę stację kolejową i przylegające ogrody od rozmaitych szkodników. P. Wolski oprócz cierpień moralnych doznał szkód materialnych, zabrano mu bowiem 5 koni, poniszczono zboże, zabrano słomę i siano, nie dając na to żadnych pokwitowań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz