A kiedy ukochana matka spoczywała w łóżku chora - pamiętam jak przyszedł lekarz i stawiał cięte bańki, przy łóżku stała miednica z wodą, w której lekarz czyścił bańki z krwi - a ja z ciekawością przyglądałem się tej robocie - lekarz ujrzawszy chciał i mnie bańki postawić, ale ja nie czekając uciekłem z domu, dopiero powróciłem gdy lekarz odszedł. A mamie nie już i bańki nie pomagały, jak roślina nadłamana więdła
z każdym dniem, a kiedy czując, że już nadchodzi ostatnia chwila życia, kazała przywołać do siebie i siostry, braci i matkę ojca i swoją matkę. Prosiła ażeby się nami sierotami zaopiekowali, żeby byli niejako rodzicami dla nas i pożegnawszy się rzuciła ostatnie spojrzenie na nas przesycone boleścią i trwogą o nas. Jaki nas los spotka!. Bo już wiedziała przed sobą drogę wiodącą na tamten świat. Co sobie myślała w tej ostatnie chwili życia?. Może myślała i czuła swym sercem macierzyńskim przepojonem boleścią, że lepiej by było gdybyśmy też z nią razem poszli na tamten świat!. Bo trworzyła się o nas, o nasza przyszłość, gdyż widziała, że już nie będzie mogła prowadzić przez życie, nie będzie mogła wszczepić w nas zasad moralnych, nie będzie mogła być podporą tych młodych roślin. Gdy się znajdziemy na złej drodze nie będzie mogła nas zawrócić z niej. Przyrzekli przecież, ciocia i wujkowie, że poprowadzą nas przez życie jak własne dzieci- ale myśl błądziła przed oczyma matki, że jak dorośniemy nie będziemy tak słuchać rad i wskazówek swych najbliższych krewnych - jak rodziców własnych, że możemy stać się twardzi i zuchwali, pewni siebie nie słuchając nikogo bez względu na to, choć będziemy brudzić się w błocie życia. Więc gdy to wszystko stanęło mamie przed oczyma przyspieszyło jeszcze okrutną czającą u wezgłowia śmierć, tak, że tylko zdążyła wyszeptać " Boże, czuwaj na moimi dziećmi, to były ostatnie słowa błagalne mojej matki".
I dusza jej uleciała tam gdzie już nie ma cierpień i łez, gdzie już nie potrzebuje troszczyć się o nas, gdzie nie będzie już chodzić do lasu po drzewo, gdzie nie będzie słyszeć skarg i narzekań swych dzieci, a tylko będzie wiecznie chwalić wielkość stwórcy po wieki wieków!!!
O !!!. Wielki litościwy Boże !!. jeżeli istniejesz, czemu odbierasz rodziców dzieciom ci pozostawiasz ich sierotami, jeżeli zabierasz im rodziców zabierasz i ich dzieci, gdyż nikt już ich nie zrozumie, gdzie nie zastąpi im rodzicielskiego serca nikt na ziemi, a rodzicielskiego serca nikt na ziemi, a pozostaną jako te kwiaty, w cieplarniach wystawionych na zimno. Po śmierci matki pamiętam jak szedłem za trumną na cmentarz, towarzyszyłem mej rodzicielce w tej pielgrzymce ziemskiej ostatni raz- płakałem, gdyż widziałem jak inni płakali, a gdy wszedłem na cmentarz widziałem kwiaty niebiesko kwitnące, takie mi się smutne kwiaty, że stanęły w mej pamięci na zawsze. A potem spuszczono trumnę do grobu, znajomi i krewni rzucili grudki ziemi i mnie kazano też rzucić ziemię na trumnę - i zasypał grabarz ziemią grób. - powstał tylko kopiec, a spod nim ta co nam życie dała!. Po skończonym pogrzebie wzięła mnie moja babcia na rękę (mama mego ojca) i poprowadziła do kościoła- polecając mnie opiece Boskiej !!!
piątek, 27 lutego 2015
czwartek, 26 lutego 2015
Stróża - Mord - Ekshumacja - cz.3
Wspomnienia pani Anieli Kiler dotyczące
mordu na Polakach w Wiskitnie.
Wspomnienia są bardzo wyraźne i
dokładne mimo dziecięcego wieku pani Anieli w 1940 roku . W tym czasie miała osiem lat. Wie dokładnie, że za zabicie
miejscowego policjanta, przez miejscowych Polaków , rozstrzelano 14 mieszkańców Wiskitna. Przywieziono ich do Kraszewa, mieli związane ręce od
tyłu drutem kolczastym czy innym, dokładnie nie pamięta. Wykopano
duży dół w lesie i tak ich zakopano. Ziemię wyrównano, stratowano końmi, aby nie było śladu. Jak Niemcy odjechali ludzie
przyszli w to miejsce, jako dziecko była bardzo ciekawa i też
tam doszła w raz innymi z Bukowca. Tak jak wcześniej wspomniała, na wierzchu była tylko żółta ziemia, ludzie ze Stróży przytaszczyli duży polny
kamień, aby zaznaczyć to miejsce. Nie chcieli, by to miejsce zniknęło, zarosło lasem.
No i tak leżeli we wspólnej leśnej mogile, po wyzwoleniu Polacy podjęli decyzję o ekshumowaniu zabitych, zegnali wszystkich miejscowych Niemców. Musieli oni odkopać mogiłę i te wszystkie zwłoki powkładać do trumien, aby przewieźć do Kurowic na ostateczne miejsce spoczynku. Nasi zaczęli znęcać się nad nimi, zaczęli ich bić. Między nimi był pan Rauf, dobry spokojny człowiek. Miejscowy Niemiec, od pokoleń zamieszkałych w Bukowcu. Moi rodzice zamieszkali w ich domu zaraz po wyzwoleniu, zajmowali 2 izby, jego rodzina jedną. Tak strasznie bili tego gospodarza, że doczołgał się do skraju lasu w Bukowcu, i w tym miejscu zmarł z powodu odniesionych ran. Nikt nie kwapił się z jego pochówkiem. Żona i córka zmarłego, przyszły i powiedziały co się stało. Ojciec miał konia i wóz, pojechał i przywiózł zabitego. Kobiety bały się go zostawić w domu, podjęli decyzję aby leżał w stodole, ojciec umył go i ubrał. Sam zbudował trumnę z desek które były w gospodarstwie. Ojciec potrafił wszystko, zbił trumnę, to było także koniecznością, zawiózł go na cmentarz w Bukowcu i tam pochował, bez pastora. Nie było żadnej ceremonii pogrzebowej, tak to się skończyło. Te kobiety były jeszcze jakichś czas, później przy pomocy grupy która trudniła się przewożeniem miejscowych Niemców przez granicę, zniknęły którejś nocy. Nigdy więcej ich nie spotkały, ani nic o nich nie słyszeli.
No i tak leżeli we wspólnej leśnej mogile, po wyzwoleniu Polacy podjęli decyzję o ekshumowaniu zabitych, zegnali wszystkich miejscowych Niemców. Musieli oni odkopać mogiłę i te wszystkie zwłoki powkładać do trumien, aby przewieźć do Kurowic na ostateczne miejsce spoczynku. Nasi zaczęli znęcać się nad nimi, zaczęli ich bić. Między nimi był pan Rauf, dobry spokojny człowiek. Miejscowy Niemiec, od pokoleń zamieszkałych w Bukowcu. Moi rodzice zamieszkali w ich domu zaraz po wyzwoleniu, zajmowali 2 izby, jego rodzina jedną. Tak strasznie bili tego gospodarza, że doczołgał się do skraju lasu w Bukowcu, i w tym miejscu zmarł z powodu odniesionych ran. Nikt nie kwapił się z jego pochówkiem. Żona i córka zmarłego, przyszły i powiedziały co się stało. Ojciec miał konia i wóz, pojechał i przywiózł zabitego. Kobiety bały się go zostawić w domu, podjęli decyzję aby leżał w stodole, ojciec umył go i ubrał. Sam zbudował trumnę z desek które były w gospodarstwie. Ojciec potrafił wszystko, zbił trumnę, to było także koniecznością, zawiózł go na cmentarz w Bukowcu i tam pochował, bez pastora. Nie było żadnej ceremonii pogrzebowej, tak to się skończyło. Te kobiety były jeszcze jakichś czas, później przy pomocy grupy która trudniła się przewożeniem miejscowych Niemców przez granicę, zniknęły którejś nocy. Nigdy więcej ich nie spotkały, ani nic o nich nie słyszeli.
Bukowiec - Königsbach - Stare domy - ul.Dolna 73 - Studnia - cz.2
Część druga, mojego spaceru po ulicy Dolnej w Bukowcu. Pokazuję zdjęcia domu pod numerem 73, na tabliczce nazwisko Kubus, obecnie we władaniu miejscowych smakoszy piwa. Właścicielka mieszka w Niemczech, porządek lepszy niż w innych pustostanach, gdyż dba o to właścicielka sklepiku, bardzo miła i sympatyczna młoda pani. Bryła budynku coraz bardziej chwiejna, czas i brak zabezpieczenia robi swoje...
Szkoła Powszechna - 4-ro klasowa - Ruina - Brójce
Jadąc z Bukowca, poprzez Wygodę, kierunku Brójec, z lewej strony można zobaczyć stylowy budynek z lat 20 ubiegłego wieku. Obecny stan budynku jest katastrofalny. Ubytki w dachu, brak okien, obecnie nadaje się tylko do wyburzenia. Jest własnością Gminy Brójce. Na budynku, wywieszono informację, że budynek grozi zawaleniem, wstęp wzbroniony. Przed pięciu laty byłem w środku, grzyb na ścianach, śmieci, materace, prawdopodobnie lokum bezdomnych lokatorów.
Jest mi trudno zdobyć dokładniejsze informacje. Pytając osoby mieszkające naprzeciw tego budynku, dowiedziałem się, że do roku 1945 właścicielami budynku i działki była niemiecka rodzina.
Po wyzwoleniu otworzono 4 klasową szkołę powszechną, dalszą edukację dzieci zdobywały w nieistniejącej obecnie także szkole powszechnej o profilu 8-mio klasowym w Bukowcu na ul. Dolnej..
W tej szkole, na parterze znajdowały się izby szkolne, na piętrze mieszkali nauczyciele. Szkołę zamknięto i tak zaczął się upadek tej posesji. Z tego co słyszałem, Gmina ogłosiła kilka przetargów, nie przyniosły one żadnych efektów. Okazało się, że za ciężko było zabezpieczyć budynek w odpowiednim czasie, ruiny nikt nie kupi... Następne " kukułcze jajo" zostawiono przez stare władze gminny, podobnie jak cmentarz, o którym pisałem wcześniej.
Proszę czytelników o więcej informacji dotyczących tego tematu, zdjęć szkolnych świadectw itp..
Jest mi trudno zdobyć dokładniejsze informacje. Pytając osoby mieszkające naprzeciw tego budynku, dowiedziałem się, że do roku 1945 właścicielami budynku i działki była niemiecka rodzina.
Po wyzwoleniu otworzono 4 klasową szkołę powszechną, dalszą edukację dzieci zdobywały w nieistniejącej obecnie także szkole powszechnej o profilu 8-mio klasowym w Bukowcu na ul. Dolnej..
Żołnierze wyklęci - Sieradz - Sąd wojenny - 1948 - część 6
Dnia 1 lipca 1947 r. osk.Wyrwas w
towarzystwie Czarneckiego ps. „Biały” i innymi członkami bandy
brał udział w napadzie rabunkowym na spółdzielnię samopomocy
chłopskiej we wsi Chojny i tego samego dnia obrabowali sołtysa
gromady Chojny,Wojciechowskiego Jana zabierając pod groźbą broni
kwotę 40.000 zł. A pieniądze te były własnością Skarbu
Państwa.
Dnia 10 lipca 1947 r. oskarżony w
towarzystwie drugich ograbił spółdzielnię samopomocy chłopskiej
we wsi Dąbrówka, dnia 11 lipca 1947 r., spółdzielnię samopomocy
chłopskiej we wsi Męka, dnia 12 lipca 1947 r., spółdzielnię
samopomocy chłopskiej we wsi Poręba i dnia 17 października 1947
r.,spółdzielnię samopomocy chłopskiej we wsi Dąbrówka.
Dnia 24 października 1947 r., osk.
Wyrwas przybył do P... Stanisława we wsi Kłodzko, z którym miał
porachunki osobiste na tle majątkowym. Gdy P... Stanisław wpuścił
osk. Wyrwasa do mieszkania, oskarżony skierował w jego stronę
pistolet i pistoletem tym usiłował P.. zastrzelić mówiąc do
niego, że dzisiaj jego zabije, a jutro on zginie.W zamiarze zabicia
P.. pociągnął za język spustowy pistoletu, a wystrzał nie
nastąpił z powodu niewypału. W momencie, gdy osk. Wyrwas chciał
po raz drugi pociągnąć za język spustowy P.. chwycił za lufę
pistoletu i cegłą uderzył oskarżonego w głowę tak, że osk.
Wyrwas upadł nieprzytomny na ziemię.
Oskarżony nieprzytomny ujęty został
wówczas przez organa bezpieczeństwa zawiadomione przez brata P...
Stanisława i to właśnie przerwało dalszą przestępczą
działalność oskarżonego Wyrwasa, bowiem jego współtowarzysze z
wyjątkiem Ograbka, który został skazany przez Wojskowy Sąd
Rejonowy w Łodzi, na karę śmierci i co do którego wyrok został
wykonany są jeszcze na wolności i krwawo dają się we znaki
ludności.
Oskarżony Wyrwas przechowywał od maja
1947 r., do dnia 24 października 1947 r., pistolet typu „Nagan”
Nr.553 wraz z 7-ma sztukami amunicji. Sąd nie dał wiary oskarżonemu
Wyrwasowi, że nie usiłował zastrzelić P..., bowiem słuchany na
rozprawie P... Stanisław dokładnie opisał przebieg zajścia z
którego wynika, że zabójstwo nie nastąpiło tylko z powodu
niewypału i obrony ze strony P..., a tak samo z dowodów rzeczowych
tj. naboi wynika, że 2 naboje znalezione w pistolecie były
niewypałami.
Oskarżony Kwapisz Janina uczęszczała
do szkoły w Sieradzu.
W kwietniu 1947 r. zapoznała się z
członkami nielegalnej organizacji KWP Kwapiszem Janem ps.”Lis-kulą”
z którym nawiązała romans. Od kwietnia 1947 r. do dnia zatrzymania
tj. do 24 października 1947 r. oskarżona była w ścisłym
kontakcie z bandytą Janem Kwapiszem, dokładnie znała cele
organizacji do której należał Jan Kwapisz i pomimo tego udzielała
mu jako nażeczona kilkakrotnie kwatery, a także przenosiła
wiadomości od Jana Kwapisza do dowódcy bandy ps.”Zapory”.
W czerwcu 1947 r oskarżony
skontaktowała Jana Kwapisza z oskarżonym Wyrwasem i z członkiem
bandy Czarneckim dotychczas nieujętym.
Sąd stanął na stanowisku, że w
czynie zarzucanym osk. Kwapiszównie mieszczą się znamiona
przestępstwa z art. 88par.1 KKWP, a nie z art.16 par.1 Dekr z
13.6.1945r, bowiem banda do której należy Jan Kwapisz ps.”Lis-Kula”
jest bandą o wiadomych celach politycznych i zadaniem tej bandy jest
zmiana przemocą ustroju Państwa Polskiego.
Na terenie powiatu sieradzkiego grasuje
również banda pod dowództwem Chowańskiego Antoniego ps.”Kuba”,
znany ze swych krwawych wyczynów w stosunku do władz bezpieczeństwa
i przedstawicieli partii demokratycznych. Osk. Malicki jeszcze z
czasów okupacji znał Chowańskiego Antoniego. Od lipca 1946 do dnia
zatrzymania tj.24 października 1946 r. oskarżony Malicki
kilkakrotnie udzielał pomocy bandzie działającej pod dowództwem
ps.”Kuby” w ten sposób, że dawał kwaterę i utrzymanie. Osk.
Malicki z bandą ps.”Kuba” był w stałym kontakcie.
Sąd nie dał wiary osk. Malickiemu, że
nie wiedział o tym, iż Chowański zajmuje się grabieżą i
napadami, bowiem świadek Buchla Stanisław w sposób nie ulegający
wątpliwości stwierdził, że kilkakrotnie widział u osk.
Malickiego bandę Chowańskiego i że w czasie pobytu banda ta była
uzbrojona a oskarżony Malicki siedział w towarzystwie bandytów i
raczył się wódką.
środa, 25 lutego 2015
Bukowiec - Königsbach - Stare domy - ul. Dolna 52 - Studnia
wtorek, 24 lutego 2015
Artykuły dotyczące bitwy łódzkiej - część 32
Odcinek 32 moich
materiałów na temat bitwy łódzkiej z czasopism: Nowy Kurjer Łódzki,
Nowa Gazeta Łódzka i Rozwój z okresu 18.08 – 31.12.1914.
Słownictwo i stylistykę zachowałem w oryginalnej pisowni.
Słownictwo i stylistykę zachowałem w oryginalnej pisowni.
Nowy Kurjer Łódzki –
2 listopada 1914 roku.
Sieradz wolny ! - dziś
o godz. 6 z rana, pierwsze oddziały wojsk rosyjskich wkroczyły
zwycięsko do ewakuowanego od niemieckiego najazdu Sieradza. Przybyłych wojaków
ludność witała owacyjnie. W kilku miejscach ustawiono stoły z
poczęstunkiem. Raczono żołnierzy gorącą herbatą, częstowano
papierosami, rozdawano chleb. Jak nas dochodzą nie
sprawdzone jeszcze wieści, uciekające z Łodzi wojska niemieckie,
spotkała między Łaskiem i Sieradzem ogromna klęska. Nacierające
gwałtownie wojska rosyjskie ogromnym ruchem oskrzydlającym, odcięły
Niemcom odwrót i wzięły ich we dwa ognie. Zmuszeni przyjąć walkę
na dwa fronty, Niemcy po rozpaczliwej obronie poddali się. W ręce
zwycięzców wpadło ponad 70 dział, ogromny obóz i parki lotnicze
i telegraficzne. O ile sprawdzi się ta pogłoska, Łódź będzie
miała sposobność po raz trzeci oglądać armaty niemieckie, lecz
teraz jako zdobycz wojenną.
Łowicz – po
zajęciu Łowicza, Niemcy natychmiast spalili obydwa dworce kolejowe:
kaliski i wiedeński. Jak wszędzie, tak i tutaj, Niemcy pospiesznie
zajęli się rekwizycją bydła, podwód, węgla, siana, owsa, słomy
itp. Zarząd miasta spoczywał
w rękach Komitetu Obywatelskiego z p. L. Gołębiowskim na czele.
Wszelkie wieści o tym, jakoby miasto zostało zniszczone podczas
bombardowania, są fałszywe. Straty stosunkowo są niewielkie. Na
rynku końskim, od wybuchu szarpnela spłonął dom Polkowskiego.
Łódź – Nowa
Gazeta Łódzka, od dni kilku przestała wychodzić.
Rozwój Łódź – 2
listopada 1914
Łódź – stosunek
łodzian do Rosjan – przybyłe do Łodzi wojska rosyjskie
zachwycone są przyjęciem, jakie spotkało ich przyjęcie ze strony
łodzian. Żołnierze są po prostu
rozchwytywani przez mieszkańców. Każdy chce w jakikolwiek sposób
okazać swą sympatię, dla dzielnych wojaków. Nawet najbiedniejsi
sobie od ust odejmują, aby tylko obdarować żołnierza. Mamy do
zanotowania wypadek, gdy jakaś staruszka zdjęła z palca obrączkę
srebrną i dała ją żołnierzowi, przepraszając, że nie ma nic
więcej. Syn jej powołany został z innymi na pole walki, lecz nie
doczekała się go. Poległ w obronie ojczyzny, na polach mazurskich
pod Mławą.
Okradzenie
generała niemieckiego – dopiero teraz, po wyjściu Niemców z
Łodzi jesteśmy w możności podania do wiadomości ogółu o
sensacyjnej i nie w mniejszym stopniu zuchwałej kradzieży, której
ofiarą padł generał-leutnant von Liebert.
de.wikipedia.org/wiki/Eduard_von_Liebert
home.comcast.net/~jcviser/aka/liebert.htm
Z lokalu komendantury skradziono mu, w niewyjaśniony dotąd sposób 18 medali i orderów, stanowiących dziś rzadkie, po części okazy, jak n.p. niektóre ordery wielkowładców afrykańskich. Zabrano również generałowi 800 marek w banknotach i kilka fotografii. Zarządzone śledztwo wyjaśniło, iż skradzione przedmioty powędrowały do Zduńskiej Woli, skąd jeden ze znanych policji paserów przewiózł je z powrotem do Łodzi, w celu spieniężenia. Przedmioty te dostały się w ręce Milicji Obywatelskiej, która czyni starania u władz rosyjskich, by pozwolono by ordery i medale te ofiarować, łódzkiemu Muzeum Nauki i Sztuki.
Pocztówka zamieszczona powyżej, pokazuje teren wojny i zniszczenia w Prusach Wschodnich, jest warta pokazania.
de.wikipedia.org/wiki/Eduard_von_Liebert
home.comcast.net/~jcviser/aka/liebert.htm
Z lokalu komendantury skradziono mu, w niewyjaśniony dotąd sposób 18 medali i orderów, stanowiących dziś rzadkie, po części okazy, jak n.p. niektóre ordery wielkowładców afrykańskich. Zabrano również generałowi 800 marek w banknotach i kilka fotografii. Zarządzone śledztwo wyjaśniło, iż skradzione przedmioty powędrowały do Zduńskiej Woli, skąd jeden ze znanych policji paserów przewiózł je z powrotem do Łodzi, w celu spieniężenia. Przedmioty te dostały się w ręce Milicji Obywatelskiej, która czyni starania u władz rosyjskich, by pozwolono by ordery i medale te ofiarować, łódzkiemu Muzeum Nauki i Sztuki.
Pocztówka zamieszczona powyżej, pokazuje teren wojny i zniszczenia w Prusach Wschodnich, jest warta pokazania.
Pamiętnik znaleziony w... - Radomsko - 7 p.a.p.Częstochowa - cz.1
Tytuł: Pamiętnik znaleziony w.. nie Saragossie, lecz w kontenerze.
Szkoda, że jest tylko pierwszy tom, ale są w nim bardzo ciekawe zapiski, młodego człowieka urodzonego w Radomsku, jego tragiczne dzieje jako małego dziecka, I Wojna Światowa w Radomsku, wątek z Bełchatowa, służba wojskowa w artylerii polowej 7 p.a.p w Częstochowie, Wesołej , Kamiennej Polsce itp... Zachowałem oryginalną pisownię.Ten kto przeczyta te wspomnienia, uświadomi sobie, że obecnie żyjemy w przepychu, luksusach, jeszcze narzekamy...
Mój pamiętnik - Tom I - Stanisław Mastalerz Bieganowski.
Chwile pamiętne - z przeszłości i przyszłości.
Już temu parę lat, gdy miałem zamiar pisać pamiętnik, lecz tak zeszło. lecz gdy już ukończyłem służbę wojskową, później w rok potem, gdy kończyłem rok 25-ty życia, na pamiątkę 25 lat mego życia na ziemi piszę ten pamiętnik.
Rozdział 1-wszy.
Rozpoczynając ten pamiętnik cofam się myślą aż do dnia mojego dzieciństwa, do tych chwil, kiedy przeszedłem najsmutniejsze chwile życia, aczkolwiek wtedy nie rozumiałem tego wszystkiego, jak i myśli i zabawy dziecinne, wszystko dokąd tylko pamięć moja sięga.
Miałem dwa lata gdy mnie odumarł ojciec,- nie pamiętam śmierci ojca, ani nie pamiętam jak wyglądał, pamiętam tylko jak szedłem za trumną na cmentarz,- nie rozumiałem tego, że już nie mam ojca a żywiciela naszej rodziny, gdyż ojciec pracował w fabryce mebli giętych w Nowo-Radomsku, gdzie też ja na świat przyszedłem. Po śmierci ojca spadł cały ciężar utrzymania rodziny na matkę, a pozostało nas troje dziatek: siostra moja starsza Józia mająca 5 lat, ja 3, brat Stefan najmłodszy 1 rok. Biedna mamusia! - myśmy nie rozumieli co nas spotkało!. Płakaliśmy gdyśmy widzieli, że mama płacze, więc ocierała łzy płynące strumieniami z jej oczu i przybierała twarz weselszą, gdyż widząc nasze łzy, tem większość boleść jej sprawiało to, i choć na pozór zdawała się być uśmiechniętą, lecz w sercu kielich goryczy przepełniał się z każdym dniem. Pamiętam jedną chwilę kiedy mama weselsza była niż zwykle, a tą chwilą będę pamiętał do grobu. Gdyśmy byli wszyscy w mieszkaniu, a mama wzięła swą pierś w dłonie i poczęła na nas tryskać mlekiem, a myśmy się kryli po kątach- a ja to aż pod łóżko wszedłem- tylko w tą chwilę obraz matki wżył mi się głębiej w moją młodą wyobraźnię i dziś przypominam sobie mamę siedzącą na krześle, wysoką jej postać pełną wdzięków, twarz blada, smutna pociągła, pokryta cierpieniami, rysy twarzy szlachetne, rozummne, mające w sobie coś wyższego, klasycznego, oczy ciemne, włosy brunatne.
Więcej takich serdecznych obrazów rodzinnych nie pamiętam, gdyż była to scena weselsza rodzinna zdaje się ostatnia!. Biedna matka musiała się dla nas starać o wszystko,-musiała nas nakarmić, przyodziać, gdyż my upominali się o swoje prawa, a biedna matka zmuszona pracować ponad swoje siły, nie miała się przed kimś upomnieć o swoje prawa, nie miała skąd zaczerpnąć pomocy, gdyż bracia siostry matki tak samo musieli pracować na kawałek chleba, choć pomagali i raz i drugi, ale też nie zawsze. A w dodatku musiała chodzić do lasu po drzewo, odległego do dwóch kilometrów. Więc gdy już nigdzie nie mogła znależć nadzieji ratunku uciekała się myślą ku Bogu, tam widziała jedyną ucieczkę zbolałego serca, tam jedynie znajdowała nadzieję lepszego jutra, tam widziała deskę ocalenia dzieci i ... siebie.
I Bóg się zlitował nad naszą ukochaną matką, gdyż siły jej nie wytrzymały, nie mogły podołać wszystkiemu, a na dobitkę przyszła zima, a z nią mrozy, zawieje śniegowe, a matka musiała chodzić do lasu po drzewo, więc organizm nie wytrzymał- zaziębiła się i zachorowała na... śmierć!
Szkoda, że jest tylko pierwszy tom, ale są w nim bardzo ciekawe zapiski, młodego człowieka urodzonego w Radomsku, jego tragiczne dzieje jako małego dziecka, I Wojna Światowa w Radomsku, wątek z Bełchatowa, służba wojskowa w artylerii polowej 7 p.a.p w Częstochowie, Wesołej , Kamiennej Polsce itp... Zachowałem oryginalną pisownię.Ten kto przeczyta te wspomnienia, uświadomi sobie, że obecnie żyjemy w przepychu, luksusach, jeszcze narzekamy...
Mój pamiętnik - Tom I - Stanisław Mastalerz Bieganowski.
Chwile pamiętne - z przeszłości i przyszłości.
Już temu parę lat, gdy miałem zamiar pisać pamiętnik, lecz tak zeszło. lecz gdy już ukończyłem służbę wojskową, później w rok potem, gdy kończyłem rok 25-ty życia, na pamiątkę 25 lat mego życia na ziemi piszę ten pamiętnik.
Rozdział 1-wszy.
Rozpoczynając ten pamiętnik cofam się myślą aż do dnia mojego dzieciństwa, do tych chwil, kiedy przeszedłem najsmutniejsze chwile życia, aczkolwiek wtedy nie rozumiałem tego wszystkiego, jak i myśli i zabawy dziecinne, wszystko dokąd tylko pamięć moja sięga.
Miałem dwa lata gdy mnie odumarł ojciec,- nie pamiętam śmierci ojca, ani nie pamiętam jak wyglądał, pamiętam tylko jak szedłem za trumną na cmentarz,- nie rozumiałem tego, że już nie mam ojca a żywiciela naszej rodziny, gdyż ojciec pracował w fabryce mebli giętych w Nowo-Radomsku, gdzie też ja na świat przyszedłem. Po śmierci ojca spadł cały ciężar utrzymania rodziny na matkę, a pozostało nas troje dziatek: siostra moja starsza Józia mająca 5 lat, ja 3, brat Stefan najmłodszy 1 rok. Biedna mamusia! - myśmy nie rozumieli co nas spotkało!. Płakaliśmy gdyśmy widzieli, że mama płacze, więc ocierała łzy płynące strumieniami z jej oczu i przybierała twarz weselszą, gdyż widząc nasze łzy, tem większość boleść jej sprawiało to, i choć na pozór zdawała się być uśmiechniętą, lecz w sercu kielich goryczy przepełniał się z każdym dniem. Pamiętam jedną chwilę kiedy mama weselsza była niż zwykle, a tą chwilą będę pamiętał do grobu. Gdyśmy byli wszyscy w mieszkaniu, a mama wzięła swą pierś w dłonie i poczęła na nas tryskać mlekiem, a myśmy się kryli po kątach- a ja to aż pod łóżko wszedłem- tylko w tą chwilę obraz matki wżył mi się głębiej w moją młodą wyobraźnię i dziś przypominam sobie mamę siedzącą na krześle, wysoką jej postać pełną wdzięków, twarz blada, smutna pociągła, pokryta cierpieniami, rysy twarzy szlachetne, rozummne, mające w sobie coś wyższego, klasycznego, oczy ciemne, włosy brunatne.
Więcej takich serdecznych obrazów rodzinnych nie pamiętam, gdyż była to scena weselsza rodzinna zdaje się ostatnia!. Biedna matka musiała się dla nas starać o wszystko,-musiała nas nakarmić, przyodziać, gdyż my upominali się o swoje prawa, a biedna matka zmuszona pracować ponad swoje siły, nie miała się przed kimś upomnieć o swoje prawa, nie miała skąd zaczerpnąć pomocy, gdyż bracia siostry matki tak samo musieli pracować na kawałek chleba, choć pomagali i raz i drugi, ale też nie zawsze. A w dodatku musiała chodzić do lasu po drzewo, odległego do dwóch kilometrów. Więc gdy już nigdzie nie mogła znależć nadzieji ratunku uciekała się myślą ku Bogu, tam widziała jedyną ucieczkę zbolałego serca, tam jedynie znajdowała nadzieję lepszego jutra, tam widziała deskę ocalenia dzieci i ... siebie.
I Bóg się zlitował nad naszą ukochaną matką, gdyż siły jej nie wytrzymały, nie mogły podołać wszystkiemu, a na dobitkę przyszła zima, a z nią mrozy, zawieje śniegowe, a matka musiała chodzić do lasu po drzewo, więc organizm nie wytrzymał- zaziębiła się i zachorowała na... śmierć!
100 rocznica bitwy pod Łodzią i Brzezinami
Pozwoliłem sobie na zamieszczenie odpowiedzi na mój pierwszy artykuł dotyczący " Bitwy o Łódź"
“100 rocznica bitwy pod Łodzią i Brzezinami” który był zamieszczony na blogu: HISTORIE ŁÓDZKIE
“100 rocznica bitwy pod Łodzią i Brzezinami” który był zamieszczony na blogu: HISTORIE ŁÓDZKIE
niedziela, 22 lutego 2015
Będków - Rodziny Pachniewicz - Wasilewski - Florczyk - Braun - cz.2
Mój dziadek, Wojciech Pachniewicz wywodził się ze zubożałej szlachty. Był osoba dystyngowaną, budzącą respekt. Jak wspominał mój tata, nigdy nie było między nimi bliskich kontaktów. Musiał na niego mówić panie-tato. Ja bałem się go, nie widziałem w nim ukochanego dziadka, tylko starszego pana, z dużym dystansem. Podobno nie byłem jego pupilem, większą estymą cieszyły się miejscowe wnuki. Byłem 6 wnukiem z kolei, kontakt miałem tylko w okresie letnim, kiedy przyjeżdżałem z mamą od maja do sierpnia.
Dziadek kochał książki, pamiętam jak chodziłem każdego tygodnia do biblioteki( znajdowała się kiedyś w budynku, razem z posterunkiem Milicji.), aby wymieniać dla niego książki. Oddawałem zawsze 3 książki, bez słowa otrzymywałem nowe i tak do następnego tygodnia. Pod koniec rozchorował się (rak prostaty), mieszkał przez prawie rok z nami w jednym pokoiku w Łodzi na ul. Kilińskiego 216. Był to bardzo ciężki czas dla nas wszystkich. Zmarł, trumna była wystawiona w Będkowie na Klinach( ten budynek jeszcze stoi).
Wracając do czasu okupacji, bardzo pomagał żydowskim rodzinom. U niego mieszkało średnio 6-7 rodzin żydowskich. Zajmowali wszystkie wolne pomieszczenia, piwnice, pomieszczenia gospodarcze. Cała społeczność żydowska bardzo go szanowała, pieniędzy z mieszkanie nie zawsze otrzymywał ze względu na złą sytuację materialną tych rodzin. Żydów wywieziono w 1940 roku do Getta w Brzezinach. Nikt z nich nie pozostał...
Urodził się i zmarł w Będkowie, pochowany współnie z żoną na cmentarzu w Będkowie.
Stanisława Pachniewicz, zmarła w Będkowie w 1934 roku.
Posiadał sporo ziemi, zawsze coś rozbudowywał. Dzieląc swój majątek, każdemu z dzieci zapisał połowę domu. Chodzi o dwa budynki mieszkalne na ul. Krakowskiej. Także rozpisał ziemię, pozostał testament,
który ręcznie napisał 1.07.1958 roku. Okazały piętrowy budynek z czerwonej cegły wybudowany w 1914 roku, przekazał w dwóch częściach Jadwidze i Janinie.
Janina Pachniewicz-Florczyk, urodzona i zmarła w Będkowie. Wspólny grób z rodzicami.
Rodzina Florczyk zajmowała, prawą stronę domu. Zajmowali się rolnictwem, pomagała czwórka dzieci: Adam, Kazik, Urszula i Jadzia. Stanisław Florczyk był z zawodu fryzjerem. Dla mnie i mojego brata Zbyszka, dzień w którym wujek Stasiek obcinał nasze włosy na "fajerkę", był pełen łez i złorzeczenia na
niesprawiedliwy świat. Zawsze ciekaw byłem i zaglądałem do obory, gdzie były małe warchlaki. Podobno ciotka miała "dobrą rękę" i chętni po nie stali w kolejce. Pamiętam jak któregoś dnia, razem z Adamem, gnaliśmy maciorę do knura w Kalinowie. Nie bardzo wiedziałem o co w tym wszystkim chodzi, świnia nie bardzo chciała piechotą przebyć ponad 1,5 km. Ciocia Janka była dobrą gospodynią i mamą, nigdy w tym domu się nie przelewało, potrafiła jednak zadbać o swoich najbliższych. Los jednak nie obszedł się łaskawie. Z tej sześcioosobowej rodziny pozostała Jadzia. Wszyscy leżą na cmentarzu w Będkowie, tylko Urszula leży na cmentarzu W Łodzi na Starym Zarzewie. Obecnie w tym domu mieszka Irena Florczyk, żona tragicznie zmarłego Adama.
Jadwiga Pachniewicz-Braun, urodzona w Będkowie, zmarła w Bełchatowie i jest tam pochowana.
Budynek parterowy stojący z lewej strony, już na rynku, przekazał Leokadii i Wacławowi.
Leokadia Pachniewicz - Wasilewska, urodzona w Będkowie, zmarła w Łodzi, pochowana w Będkowie.
Dziadek kochał książki, pamiętam jak chodziłem każdego tygodnia do biblioteki( znajdowała się kiedyś w budynku, razem z posterunkiem Milicji.), aby wymieniać dla niego książki. Oddawałem zawsze 3 książki, bez słowa otrzymywałem nowe i tak do następnego tygodnia. Pod koniec rozchorował się (rak prostaty), mieszkał przez prawie rok z nami w jednym pokoiku w Łodzi na ul. Kilińskiego 216. Był to bardzo ciężki czas dla nas wszystkich. Zmarł, trumna była wystawiona w Będkowie na Klinach( ten budynek jeszcze stoi).
Wracając do czasu okupacji, bardzo pomagał żydowskim rodzinom. U niego mieszkało średnio 6-7 rodzin żydowskich. Zajmowali wszystkie wolne pomieszczenia, piwnice, pomieszczenia gospodarcze. Cała społeczność żydowska bardzo go szanowała, pieniędzy z mieszkanie nie zawsze otrzymywał ze względu na złą sytuację materialną tych rodzin. Żydów wywieziono w 1940 roku do Getta w Brzezinach. Nikt z nich nie pozostał...
Urodził się i zmarł w Będkowie, pochowany współnie z żoną na cmentarzu w Będkowie.
Stanisława Pachniewicz, zmarła w Będkowie w 1934 roku.
Posiadał sporo ziemi, zawsze coś rozbudowywał. Dzieląc swój majątek, każdemu z dzieci zapisał połowę domu. Chodzi o dwa budynki mieszkalne na ul. Krakowskiej. Także rozpisał ziemię, pozostał testament,
który ręcznie napisał 1.07.1958 roku. Okazały piętrowy budynek z czerwonej cegły wybudowany w 1914 roku, przekazał w dwóch częściach Jadwidze i Janinie.
Janina Pachniewicz-Florczyk, urodzona i zmarła w Będkowie. Wspólny grób z rodzicami.
Rodzina Florczyk zajmowała, prawą stronę domu. Zajmowali się rolnictwem, pomagała czwórka dzieci: Adam, Kazik, Urszula i Jadzia. Stanisław Florczyk był z zawodu fryzjerem. Dla mnie i mojego brata Zbyszka, dzień w którym wujek Stasiek obcinał nasze włosy na "fajerkę", był pełen łez i złorzeczenia na
niesprawiedliwy świat. Zawsze ciekaw byłem i zaglądałem do obory, gdzie były małe warchlaki. Podobno ciotka miała "dobrą rękę" i chętni po nie stali w kolejce. Pamiętam jak któregoś dnia, razem z Adamem, gnaliśmy maciorę do knura w Kalinowie. Nie bardzo wiedziałem o co w tym wszystkim chodzi, świnia nie bardzo chciała piechotą przebyć ponad 1,5 km. Ciocia Janka była dobrą gospodynią i mamą, nigdy w tym domu się nie przelewało, potrafiła jednak zadbać o swoich najbliższych. Los jednak nie obszedł się łaskawie. Z tej sześcioosobowej rodziny pozostała Jadzia. Wszyscy leżą na cmentarzu w Będkowie, tylko Urszula leży na cmentarzu W Łodzi na Starym Zarzewie. Obecnie w tym domu mieszka Irena Florczyk, żona tragicznie zmarłego Adama.
Jadwiga Pachniewicz-Braun, urodzona w Będkowie, zmarła w Bełchatowie i jest tam pochowana.
Budynek parterowy stojący z lewej strony, już na rynku, przekazał Leokadii i Wacławowi.
Leokadia Pachniewicz - Wasilewska, urodzona w Będkowie, zmarła w Łodzi, pochowana w Będkowie.
sobota, 21 lutego 2015
Będków - Miasto - Osada - Wieś...
Będków – wieś w Polsce położona w województwie łódzkim, w powiecie tomaszowskim, w gminie Będków.
W latach 1975-1998 miejscowość należała administracyjnie do województwa piotrkowskiego.
Miejscowość jest siedzibą gminy Będków.
Wg tablicy informacyjnej w kościele parafialnym, nazwa miejscowości pochodzi z XII w. od przydomka rycerza, zwanego Bandem (band – obręcz żelazna), toteż początkowo pisano ją "Bandków". Od pierwszych lat XV w. do 1652 Będków był w posiadaniu rodziny Wspinków (zob. Wittyg, Pieczęcie miast s.12). Dekretem z 1462 król Kazimierz Jagiellończyk podniósł wieś Będków do rangi miasta. Wówczas powstał również murowany kościół w stylu późnogotyckim, ufundowany przez Piotra Spinka, dziekana kieleckiego.
W 1759 miejscowość została nabyta przez Jana Dębowskiego, biskupa sufragana w Kamieńcu Podolskim, który miał w Będkowie prywatną rezydencję. Dostojnik ten położył znaczne zasługi dla unowocześnienia i gospodarczego rozwoju Będkowa. Wydany w okresie zaborów dekret z 4 lutego 1870 zamienił miasto Będków w osadę.*
Będków, moja ukochana Wolbórka, miejsca do których wracam,z rozrzewnieniem, ciepłem, nostalgią i zarazem smutkiem. Tutaj urodziła 27 marca 1926 roku, się moja mam Jadwiga Pachniewicz. Jej rodzice, Stanisława i Wojciech Pachniewicz, mieli jeszcze trójkę dzieci. Leokadie, Janine i Wacława. Trudno w kilku zdaniach opisać Będków, moją rodzinę na przestrzeni 60 lat ostatnich, od połowy lat 50 ubiegłego wieku do chwili obecnej.
Postaram się moje wspomnienia zamieszczać w następnych odcinkach.
* pl.wikipedia.org/wiki/Będków_(powiat_tomaszowski)
W latach 1975-1998 miejscowość należała administracyjnie do województwa piotrkowskiego.
Miejscowość jest siedzibą gminy Będków.
Wg tablicy informacyjnej w kościele parafialnym, nazwa miejscowości pochodzi z XII w. od przydomka rycerza, zwanego Bandem (band – obręcz żelazna), toteż początkowo pisano ją "Bandków". Od pierwszych lat XV w. do 1652 Będków był w posiadaniu rodziny Wspinków (zob. Wittyg, Pieczęcie miast s.12). Dekretem z 1462 król Kazimierz Jagiellończyk podniósł wieś Będków do rangi miasta. Wówczas powstał również murowany kościół w stylu późnogotyckim, ufundowany przez Piotra Spinka, dziekana kieleckiego.
W 1759 miejscowość została nabyta przez Jana Dębowskiego, biskupa sufragana w Kamieńcu Podolskim, który miał w Będkowie prywatną rezydencję. Dostojnik ten położył znaczne zasługi dla unowocześnienia i gospodarczego rozwoju Będkowa. Wydany w okresie zaborów dekret z 4 lutego 1870 zamienił miasto Będków w osadę.*
Pocztówka ze zbiorów kol. Grzegorza Węglarskiego z Krakowa. |
Będków, moja ukochana Wolbórka, miejsca do których wracam,z rozrzewnieniem, ciepłem, nostalgią i zarazem smutkiem. Tutaj urodziła 27 marca 1926 roku, się moja mam Jadwiga Pachniewicz. Jej rodzice, Stanisława i Wojciech Pachniewicz, mieli jeszcze trójkę dzieci. Leokadie, Janine i Wacława. Trudno w kilku zdaniach opisać Będków, moją rodzinę na przestrzeni 60 lat ostatnich, od połowy lat 50 ubiegłego wieku do chwili obecnej.
Postaram się moje wspomnienia zamieszczać w następnych odcinkach.
* pl.wikipedia.org/wiki/Będków_(powiat_tomaszowski)
czwartek, 19 lutego 2015
Wózek dziecięcy - Wiek XX - Zdjęcia - cz.2
Zamieszczam następne fotografie formatu pocztówkowego.
Niemcy, obieg pocztowy, Neukolln 7.2.1914
Polska, Radomsko , lipiec 1926
Niemcy, obieg pocztowy,Wernigsrode 13.10.1915
Niemcy, obieg pocztowy,Chemnitz 21.1.1912
Niemcy, obieg pocztowy, Neukolln 30.10.1918
Niemcy, obieg pocztowy, Neukolln 7.2.1914
Polska, Radomsko , lipiec 1926
Niemcy, obieg pocztowy,Wernigsrode 13.10.1915
Niemcy, obieg pocztowy,Chemnitz 21.1.1912
Niemcy, obieg pocztowy, Neukolln 30.10.1918
Łódzkie zdjęcia - Park 3 Maja - Półkolonie letnie - 1929 rok
Rozpoczynam publikację zdjęć związanych z Łodzią i okolicami. To pierwsze, jest dobrze opisane, więc nie ma problemu z jego rozszyfrowaniem. W następnych odcinkach znajdą się takie, które nie będą opisane, będą to zagadki dla czytelników.
Serdecznie zapraszam na wędrówkę w latach międzywojennych.
Dzieci łódzkich robotników na koloniach. Park 3 Maja, miejscem półkolonii w sierpniu 1929 roku.
Był to bardzo dobry pomysł na wspomożenie robotniczych rodzin. Wielodzietność, brak pracy, złe warunki mieszkaniowe. Dla dzieci wejście w inny świat. One nie miały szans na wyjazd w góry lub nad morze.
Obecnie, są podobne półkolonie w miastach, nie zapominajmy, że jest wśród nas wielu potrzebujących...
Serdecznie zapraszam na wędrówkę w latach międzywojennych.
Dzieci łódzkich robotników na koloniach. Park 3 Maja, miejscem półkolonii w sierpniu 1929 roku.
Był to bardzo dobry pomysł na wspomożenie robotniczych rodzin. Wielodzietność, brak pracy, złe warunki mieszkaniowe. Dla dzieci wejście w inny świat. One nie miały szans na wyjazd w góry lub nad morze.
Obecnie, są podobne półkolonie w miastach, nie zapominajmy, że jest wśród nas wielu potrzebujących...
Żakowice - Koluszki - Brzeziny - Policja - Majówka - Żołnierze - 1936
Żakowice – wieś w Polsce położona w województwie łódzkim, w powiecie łódzkim wschodnim, w gminie Koluszki.
W latach 1975–1998 miejscowość należała administracyjnie do województwa piotrkowskiego.
Żakowice leżą przy linii kolejowej Łódź-Koluszki. Znajdowała się tam zabytkowa stacja kolejowa wybudowana w XIX wieku (została zburzona podczas modernizacji linii kolejowej Łódź-Warszawa pod koniec maja 2008 roku). Miejscowość otaczają lasy Spalsko-Rogowskie (Nadleśnictwo Brzeziny). Znajduje się tu wiele willi letniskowych z 1. połowy XX wieku, a także cmentarz niemieckich obywateli zamieszkujących ten region pod koniec XIX wieku.*
Przedstawiam 4 zdjęcia wykonane w 1936 roku w Żakowicach. Myślę, ze znajdą się osoby które będą mogły coś dodać. Być może rozpoznają osoby ze zdjęć, także wojskowych z rozpoznaniem ich jednostek.
Tak jak przypuszczałem, w komentarzu otrzymałem bardzo dokładne informacje dotyczące bohaterów tych zdjęć, serdecznie dziękuję anonimowemu czytelnikowi, oto treść:
Zdjęcia przedstawiają rodzinę Smolarków w posiadłości Stefana Dworczyka i Heleny ze Smolarków w miejscowości Hipolitówka do 1930r. od 1931 miejscowość Kaletnik 35. Meżczyźni w mundurach to: Władysław Smolarek- policjant w Brzezinach do 1939r. i od 1945-1950 komendant posterunku MO w Brzezinach, w mundurze kolejowym Stefan Dworczyk dyżurny nastawni w Kaletniku- legionista, ranny podczas walk o Lwów, zginął 28.08.1942 w niemieckim obozie koncentracyjnym w Dachau. Następny mężczyzna to Antoni Smolarek- legionista i żołnierz wojny bolszewickiej, sierżant 2 przydziału 6 kompanii 7 płk piechoty. Kobiety na zdjęciach to ich żony.
Zdjęcie numer 1.
Zdjęcie numer 2.- tył dokładnie taki sam, jak na zdjęciu nr.1.
Zdjęcie numer 3.- tył dokładnie taki sam, jak na zdjęciu nr.1.
Zdjęcie numer 4. tył dokładnie taki sam, jak na zdjęciu nr.1.
* materiał tekstowy: pl.wikipedia.org/wiki/Żakowice_
W latach 1975–1998 miejscowość należała administracyjnie do województwa piotrkowskiego.
Żakowice leżą przy linii kolejowej Łódź-Koluszki. Znajdowała się tam zabytkowa stacja kolejowa wybudowana w XIX wieku (została zburzona podczas modernizacji linii kolejowej Łódź-Warszawa pod koniec maja 2008 roku). Miejscowość otaczają lasy Spalsko-Rogowskie (Nadleśnictwo Brzeziny). Znajduje się tu wiele willi letniskowych z 1. połowy XX wieku, a także cmentarz niemieckich obywateli zamieszkujących ten region pod koniec XIX wieku.*
Przedstawiam 4 zdjęcia wykonane w 1936 roku w Żakowicach. Myślę, ze znajdą się osoby które będą mogły coś dodać. Być może rozpoznają osoby ze zdjęć, także wojskowych z rozpoznaniem ich jednostek.
Tak jak przypuszczałem, w komentarzu otrzymałem bardzo dokładne informacje dotyczące bohaterów tych zdjęć, serdecznie dziękuję anonimowemu czytelnikowi, oto treść:
Zdjęcia przedstawiają rodzinę Smolarków w posiadłości Stefana Dworczyka i Heleny ze Smolarków w miejscowości Hipolitówka do 1930r. od 1931 miejscowość Kaletnik 35. Meżczyźni w mundurach to: Władysław Smolarek- policjant w Brzezinach do 1939r. i od 1945-1950 komendant posterunku MO w Brzezinach, w mundurze kolejowym Stefan Dworczyk dyżurny nastawni w Kaletniku- legionista, ranny podczas walk o Lwów, zginął 28.08.1942 w niemieckim obozie koncentracyjnym w Dachau. Następny mężczyzna to Antoni Smolarek- legionista i żołnierz wojny bolszewickiej, sierżant 2 przydziału 6 kompanii 7 płk piechoty. Kobiety na zdjęciach to ich żony.
Zdjęcie numer 1.
Zdjęcie numer 2.- tył dokładnie taki sam, jak na zdjęciu nr.1.
Zdjęcie numer 3.- tył dokładnie taki sam, jak na zdjęciu nr.1.
Zdjęcie numer 4. tył dokładnie taki sam, jak na zdjęciu nr.1.
* materiał tekstowy: pl.wikipedia.org/wiki/Żakowice_
środa, 18 lutego 2015
Łódź - Pułk Łączności ?? - Żołnierze - Święto - ok.1930
Bardzo ciekawe zdjęcie, łódzkiego fotografa prasowego Aleksandra Meyera. Nie mam najmniejszego pojęcia, co za jednostka wojskowa jest na tym zdjęciu. Być może:
3 Pułk Łączności - oddział łączności Wojska Polskiego II R.P. ?
Bardzo proszę wszystkich o odcyfrowanie tej fotografii i pochwaleniu się na moim blogu.
3 Pułk Łączności - oddział łączności Wojska Polskiego II R.P. ?
Bardzo proszę wszystkich o odcyfrowanie tej fotografii i pochwaleniu się na moim blogu.
Artykuły dotyczące bitwy łódzkiej - część 31
Odcinek 31 moich
materiałów na temat bitwy łódzkiej z czasopism: Nowy Kurjer Łódzki,
Nowa Gazeta Łódzka i Rozwój z okresu 18.08 – 31.12.1914.
Słownictwo i stylistykę zachowałem w oryginalnej pisowni.
Słownictwo i stylistykę zachowałem w oryginalnej pisowni.
Rozwój 31 października 1914
Łódź Kaliska –
wewnątrz stacji nieład i nieporządek: tu i ówdzie
walają się rozrzucone sprzęty zniszczone. Wszędzie znać
niszczycielską rękę najeźdźcy. Dojazd do stacji kompletnie
uniemożliwiony przez zerwanie obydwóch wiaduktów, pod którymi
idzie szosa Karolewska.
Zniszczono nawet przyczółki mostów. Tramwaje miejskie dochodzą tylko do końca ul. Milsza. Wielkie depo parowozowe wysadzono dynamitem, pozostały tylko rumowiska, na magazynach tu i ówdzie znać ślady wybuchów przez wybite okna, zniszczone dachy. Most przy ulicy Konstantynowskiej zerwany. Wszystkie zwrotnice zostały zniszczone, nie ocalała ani jedna. Charakterystyczny jest sposób zniszczenia krzyżownicy, która pociąga za sobą maksimum strat. Wobec tego pociągi do Łodzi, jak zapewniają specjaliści, w najlepszym razie, przed upływem miesiąca nie będą w Łodzi. Szał zniszczenia do tego stopnia ogarnął prusaków, że zniszczyli nawet semafory wyjazdowe, które są wysadzone i położone w poprzek toru. Biura telegrafu przedstawiają obraz zniszczenia. Trzy czwarte szyb w zabudowaniach stacyjnych zostały wybite. Magazyny częściowo zrabowane.
Zniszczono nawet przyczółki mostów. Tramwaje miejskie dochodzą tylko do końca ul. Milsza. Wielkie depo parowozowe wysadzono dynamitem, pozostały tylko rumowiska, na magazynach tu i ówdzie znać ślady wybuchów przez wybite okna, zniszczone dachy. Most przy ulicy Konstantynowskiej zerwany. Wszystkie zwrotnice zostały zniszczone, nie ocalała ani jedna. Charakterystyczny jest sposób zniszczenia krzyżownicy, która pociąga za sobą maksimum strat. Wobec tego pociągi do Łodzi, jak zapewniają specjaliści, w najlepszym razie, przed upływem miesiąca nie będą w Łodzi. Szał zniszczenia do tego stopnia ogarnął prusaków, że zniszczyli nawet semafory wyjazdowe, które są wysadzone i położone w poprzek toru. Biura telegrafu przedstawiają obraz zniszczenia. Trzy czwarte szyb w zabudowaniach stacyjnych zostały wybite. Magazyny częściowo zrabowane.
Zgierz – nie
będziemy powtarzać rzeczy znanych, gdyż cała linia do Zgierza
przedstawia jeden wielki obraz zniszczenia. W wielu miejscach nie ma
śladu szyn ani podkładów. Według opowiadania naocznych świadków,
żołnierze niemieccy pracowali partiami po 70 osób. Tor niszczono w
następujący sposób. Rozluźniano łubki i parę szyn łącznie z
podkładami zrzucano z nasypu. Szyny leżą przy nasypie, natomiast
podkłady rozkradli kupcy drzewni, część zaś poszła na opał dla
armii niemieckiej. Most na szosie Zgierskiej
zupełnie zrujnowany. Ze stacji Zgierskiej pozostały tylko
zgliszcza. Prócz tego na najbliższych budynkach znać
niszczycielską siłę pyrokseliny.
Kolej Fabryczno - Łódzka
– przedstawia smutny obraz zniszczenia. Widzimy
nadzwyczaj ciekawe zniszczenie wieży wodnej. Wybuch rozciął ją na
cztery części, z których trzy runęły,
zaś czwarta sterczy jak komin ku górze, cała popękana i grożąca
w każdej chwili zawaleniem.
Ogrzewalnia parowozowa y warsztaty zupełnie wysadzone, ze ścian szczytowych nie pozostało nawet śladu, a we frontowej widnieją szczeliny od wybuchów. Szczeliny są tak wielkie, że dach w wielu miejscach leży na ziemi. Na dworcu wypadły wszystkie szyby, zaś w okolicznych domach brak wielu szyb wybitych wybuchami, a do dziś dnia niewprawionych. Niszczycielska ręka nie oszczędziła nie tylko budynków i magazynów, ale nawet uległy zniszczeniu rampy podjazdowe, które przecież żadnego strategicznego znaczenia mieć nie mogą.
O nadzwyczajnej sile wybuchów świadczy to, że na szynach w miejscach wybuchu znać ślady stopienia. W czasie wybuchów na Dworcu Fabryczno – Łódzkim wyrwane kawałki szyn padały na ulicę Widzewską, Cegielnianą, Dzielną i inne.
Ogrzewalnia parowozowa y warsztaty zupełnie wysadzone, ze ścian szczytowych nie pozostało nawet śladu, a we frontowej widnieją szczeliny od wybuchów. Szczeliny są tak wielkie, że dach w wielu miejscach leży na ziemi. Na dworcu wypadły wszystkie szyby, zaś w okolicznych domach brak wielu szyb wybitych wybuchami, a do dziś dnia niewprawionych. Niszczycielska ręka nie oszczędziła nie tylko budynków i magazynów, ale nawet uległy zniszczeniu rampy podjazdowe, które przecież żadnego strategicznego znaczenia mieć nie mogą.
O nadzwyczajnej sile wybuchów świadczy to, że na szynach w miejscach wybuchu znać ślady stopienia. W czasie wybuchów na Dworcu Fabryczno – Łódzkim wyrwane kawałki szyn padały na ulicę Widzewską, Cegielnianą, Dzielną i inne.
Widzew – nie
będziemy nużyć czytelnika opisami zupełnie podobnych obrazów
zniszczenia na linii kolejowej. Na samym
Widzewie ogrzewalnia kolejowa, oraz warsztaty ślusarskie uległy
kompletnemu zniszczeniu. Czego nie zniszczył dynamit, tego dokonały
płomienie. Sterczą tylko nagie mury,
z których wyzierają stosy połamanego żelastwa. Cofamy się w
kierunku Szosy Rokicińskiej, nad którą całkowicie zniszczono
wiadukt kolei obwodowej. Ładny ten most, składający się z dwóch
otworów, przedstawia dzisiaj kupę żelastwa, które zapadło się
nad szosą, tamując komunikację. Nie oszczędzono nawet przyczółków
wiaduktu, które przedstawiają tylko rumowiska. O sile tych wybuchów
świadczą szyny, które robią wrażenie drucików skręconych i
poplątanych
ręką tyrana.
Szosa Pabianicka –
gwałtownie cofająca się armia niemiecka w celu
uniemożliwienia pościgów wojsk rosyjskich, usiłowała przerwać
na szosie Pabianickiej wszelką komunikację przez wysadzenie mostków
i ścinanie słupów kablowych
kol.podj.elektr., oraz telegraficznych.
W wielu miejscach zrobiono
barykady, z wozów dążących do miasta, wywracając je do góry
kołami. Nad to wiadukt kaliski nad szosą Pabianicką zerwany. Ostatni tramwaj, który
znalazł się w bliskości wiadukty, został podprowadzony pod
most przez saperów
niemieckich, ustawiony pod żelaznym rusztowaniem mostu, po czym
usunięto obsługę elektrowozu i nielicznych pasażerów, i na
stojący tramwaj wrzucono wybuchem dynamitu cały dźwigar mostowy.
Przejazd w tym miejscu zupełnie zatarasowany i
dziś nie wiadomo, kiedy da się przywrócić prawidłową
komunikację.
Łódź – jak
się dowiadujemy, rosyjskie wojska w chwili, gdy je ostrzeliwali
Niemcy z armat ustawionych we wsi Antoniew Stoki, znajdowały się we
wsi Natolin, gminy Nowosolna i stamtąd odpowiadały na ogień
niemiecki. Po stronie rosyjskiej zabity został jeden żołnierz. Po
stronie niemieckiej zabitych było 12 żołnierzy i 7 rannych.
Pocztówka zamieszczona powyżej, pokazuje teren wojny i zniszczenia w Prusach Wschodnich, jest warta pokazania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
15 lutego 2015 o godz. 11:36 Urodziłem się dwa lata po wojnie , gdzieś na ulicy Krzemienieckiej w Łodzi.Jako chłopak chłonąłem historie o wojnie.Często , aż do lat 60-tych XX wieku jeździłem z Mamą ,Siostrą i Babcią na wieś do pobliskich Pawlikowic(jazda tramwajem 8-ka do Pabianic i dalej pieszo lub okazją).
Ciotka mieszkała na trasie w kierunku Belchatowa w niewielkiej kolonii gdzie stały dwa gospodarstwa,Ciotki-Krowirandów i Nowaków.Dalej po lewej zaczynał się las sosnowy (obecnie ,w latach 90-tych XX wieku zrobiono w nim parking lesny).Jakieś sto metrów od miejsca parkingu stał wtedy(1963) niewielki pomniczek z kamienną tablicą , na której napisano po niemiecku,że tu w 1914 roku pochowano patrol rosyjski , siedmiu żołnierzy i podoficera.Pomnik stał jeszcze w 1972 roku ,kiedy przyjechałem tu na letnisko z dziećmi.W latach 90-tych(może 1994) nie było już śladu po pomniczku,ale kilkadziesiąt metrów w stronę Półtalarka znalazłem roztrzaskane resztki tej tablicy.Tyle zostało ze śladow tej Bitwy 1914.
Mogę co najwyżej dołączyć jeden z moich wierszy o tym
.218/24 września 2014 , Wrocław
Idziemy
Idziemy leśną drogą wśród jesieni i szumu poranka…
Sosny wysokie jak maszty do nieba się pna…
Osłonecznione borówki wśród mchów się złocą i kipi zapachem las…
Czarne lustra bezdenne bagien skrzą się
i złotem liści brzóz spadających z szelestem…
Oczko wodne jak wykrot tajemniczy po bombie
milczy jak bagienny staw, skrywający swe tajnie…
Ta droga prowadzi na Półtalarek , jeszcze senny…gdzie Babcia Frania miała
swoje miejsca tajemne na prawdziwki…
gdzie ja nigdy ich nie znalazłem co najwyżej gołąbki i czerwonki…
Naprzeciw wykrotu , krągłego jak uroczysko żmijowe ,
milczące , złowieszcze…
sterczy jak blizna w starym lesie sosnowym
kopczyk , usypany z kamieni polnych i kamienna płyta pionowa …
Taki leśny pomniczek zapomniany…
Na płycie kilka napisanych słów , wyrytych na kamieniu po niemiecku…
Zapamiętałem słowa Mamy albo Babci :
„Tu pochowano siedmiu żołnierzy i jednego podoficera
armii rosyjskiej-1914 „ …i tyle…
Bezimienna mogiła i okruchy pamięci z lat dziecięcych…
To było pod Pawlikowicami koło Pabianic…
Dziś już wiem,że jesienią 1914 roku starły się tu w pobliżu , pod Łodzią ,
dwie armie zaborców…
Kto wie czy wśród tych ośmiu poległych nie byli nasi krewni ,
Polacy,których zmuszono toczyć bratobójcza walkę , bitwę i wojnę….
Kiedy byłem na tej drodze leśnej w latach siedemdziesiątych
kopczyk jeszcze stał , pokryty patyną mchów…a młodsza córka miała może rok…
W połowie lat dziewięćdziesiątych XX wieku ta droga leśna trwała jak dawniej ,sosny dorodne jedynie urosły ,w pobliżu zrobiono parking leśny…
Ale śladu już nie było pomniczka.
Kilkadziesiąt metrów dalej znalazłem tylko fragment potrzaskanej płyty…
Ale lej po bombie tkwił jak oczko …zamulone ,zasypane liśćmi jesieni…
A może to był ślad po wybuchu działa i amunicji albo ślad patrolu konnego?
Kto wie ?