niedziela, 22 lutego 2015

Będków - Rodziny Pachniewicz - Wasilewski - Florczyk - Braun - cz.2

Mój dziadek, Wojciech Pachniewicz wywodził się ze zubożałej szlachty. Był osoba dystyngowaną, budzącą respekt. Jak wspominał mój tata, nigdy nie było między nimi bliskich kontaktów. Musiał na niego mówić panie-tato. Ja bałem się go, nie widziałem w nim ukochanego dziadka, tylko starszego pana, z dużym dystansem. Podobno nie byłem jego pupilem, większą estymą cieszyły się miejscowe wnuki. Byłem 6 wnukiem z kolei, kontakt miałem tylko w okresie letnim, kiedy przyjeżdżałem z mamą od maja do sierpnia.
Dziadek kochał książki, pamiętam jak chodziłem każdego tygodnia do biblioteki( znajdowała się kiedyś w budynku, razem z posterunkiem Milicji.), aby wymieniać dla niego książki. Oddawałem zawsze 3 książki, bez słowa otrzymywałem nowe i tak do następnego tygodnia. Pod koniec rozchorował się (rak prostaty), mieszkał przez prawie rok z nami w jednym pokoiku w Łodzi na ul. Kilińskiego 216. Był to bardzo ciężki czas dla nas wszystkich. Zmarł, trumna była wystawiona w Będkowie na Klinach( ten budynek jeszcze stoi).
Wracając do czasu okupacji, bardzo pomagał żydowskim rodzinom. U niego mieszkało średnio 6-7 rodzin żydowskich. Zajmowali wszystkie wolne pomieszczenia, piwnice, pomieszczenia gospodarcze. Cała społeczność żydowska bardzo go szanowała, pieniędzy z mieszkanie nie zawsze otrzymywał ze względu na złą sytuację materialną tych rodzin. Żydów wywieziono w 1940 roku do Getta w Brzezinach. Nikt z nich nie pozostał...


 Urodził się i zmarł w Będkowie, pochowany współnie z żoną na cmentarzu w Będkowie.
                                        Stanisława Pachniewicz, zmarła w Będkowie w 1934 roku.






Posiadał sporo ziemi, zawsze coś rozbudowywał. Dzieląc swój majątek, każdemu z dzieci zapisał połowę domu. Chodzi o dwa budynki mieszkalne na ul. Krakowskiej. Także rozpisał ziemię, pozostał testament,



który ręcznie napisał  1.07.1958 roku. Okazały piętrowy budynek z czerwonej cegły wybudowany w 1914 roku, przekazał w dwóch częściach Jadwidze i Janinie.
     Janina Pachniewicz-Florczyk, urodzona i zmarła w Będkowie. Wspólny grób z rodzicami.
Rodzina Florczyk zajmowała, prawą stronę domu. Zajmowali się rolnictwem, pomagała czwórka dzieci: Adam, Kazik, Urszula i Jadzia. Stanisław Florczyk był z zawodu fryzjerem. Dla mnie i mojego brata Zbyszka, dzień w którym wujek Stasiek obcinał nasze włosy na "fajerkę", był pełen łez i złorzeczenia na
niesprawiedliwy świat. Zawsze ciekaw byłem i zaglądałem do obory, gdzie były małe warchlaki. Podobno ciotka miała "dobrą rękę" i chętni po nie stali w kolejce. Pamiętam jak któregoś dnia, razem z Adamem, gnaliśmy maciorę do knura w Kalinowie. Nie bardzo wiedziałem o co w tym wszystkim chodzi, świnia nie bardzo chciała piechotą przebyć ponad 1,5 km. Ciocia Janka była dobrą gospodynią i mamą, nigdy w tym domu się nie przelewało, potrafiła jednak zadbać o swoich najbliższych. Los jednak nie obszedł się łaskawie. Z tej sześcioosobowej rodziny pozostała Jadzia. Wszyscy leżą na cmentarzu w Będkowie, tylko Urszula leży na cmentarzu W Łodzi na Starym Zarzewie. Obecnie w tym domu mieszka Irena Florczyk, żona tragicznie zmarłego Adama.


Jadwiga Pachniewicz-Braun, urodzona w Będkowie, zmarła w Bełchatowie i jest tam pochowana.


 Budynek parterowy stojący z lewej strony, już na rynku, przekazał Leokadii i Wacławowi.

Leokadia Pachniewicz - Wasilewska, urodzona w Będkowie, zmarła w Łodzi, pochowana w Będkowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz