czwartek, 2 września 2021

Gałkówek -Tartak - Dwór - Dziedzic Różycki - Rozwój - 1907

 Interesujące, powiem więcej: bardzo interesujący materiał!

Ciekawi mnie, gdzie był ten dwór w Gałkówku, gdzie był tartak?

Czy coś więcej można przeczytać w sprawie p.p. Różyckich? 

Rozwój. 1907-03-20 No 65



Napady bandytów.

Korespondent "Kur.Warsz."z Brzezin. pisze co następuje: 
Od kilkunastu dni dochodziły nas ciągle wieści z przyległych .okolic, że jakaś banda, złożona z 20-tu czy więcej ludzi dopuszcza się rozbojów. Nie dawaliśmy temu wiary, gdy nagle z Brzezin wyruszyla policya z kozakamj, sędzią śledczym i naczelnikiem straży ziemskiej na śledztwo do Galkowka, gdzie dwór pp.  Różyckich stal się polem dzialań rozbójniczych.
Napad wykonano o godzinie 11-ej w nocy na d. 15-ty b. m. banda otoczyła dwór i polecila stróżowi obudzić pp. Różyckich.Wylękniony stróż stanął pod oknem sypialni i zaczął wołać 
- Panie dziedzieu! panie dziedzicu! 
Krzyk stróża był tak niezwykły, że p. Różycki od razu domyślił się o co chodzi. Otworzył jednak lufcik i spytał stróża o powód krzyku. Wówczas wysunął się herszt bandy i oświadczył, ze jeżeli "pan dziedzic" nie otworzy głównych drzwi do dworu, to będą zmuszeni całą siedzibę pańską zburzyć ze szczętem. Wobec tak jasno postawionej sprawy podwoje dworu otworzono.
Banda rozbiegła się po pokojach, poustawiała wszędzie placówki i rozpoczęła rabunek, który trwał 20 minut i wyrządził około rb. 1.000 szkody pp. Różyckich, a szczególnie samej pani, gdyż p.R., przeczuwając napad, pieniędzy w domu nie trzymał. Banda, zrabowawszy klejnoty i niewielką gotówkę, kazał się odwieźć do stacyi Andrzejów, wstąpiwszy po drodze na tartak p.Różyckiego, gdzie kasyerowi zrabowano całą gotowiznę.
W tartaku bandyci już raz przed tygodniem byli i zapowiedzieli wówczas, że dwór "zrewidują_", co też się stało.
P.p. Różyccy opuścili Gałkówek. Pani R. wyjechała do rodziców w Łomżyńskie, a p. R. będzie stale mieszkał w Brzezinach, skąd ma zamiar czuwać nad gospodarstwem w Gałkówku. Bandyci głośno oświadczyli, że wszystkie dwory okoliczne "zrewidują" i "wypaproszą" z gotówki. "Dworów"- mówili - niewiele, to się prędko uprawimy. Następnie weźmiemy sie do chłopów i będziemy im zabierali kartofle, a na ostatku muszą worki otworzyć koloniści pod Łodzią bo my nie będziemy zdychać z głodu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz