czwartek, 28 stycznia 2021

Renate Weiß - Wspomnienia - Bukowiec - Königsbach - cz.3

 

- Masz rację Sebastianie, kim ja właściwie jestem?

Na początku pojawia się wiele pytań:

- Czy jestem Niemką czy Polką, przesiedleńczynią, uchodźczynią, wysiedleńczynią? My, w naszej rodzinie, mówiliśmy o przesiedleńcach i uchodźcach. Myślę, że te określenia są najbliższe istocie sprawy.

    W Polsce traktowano mnie jako Niemkę. W 1945 r. należeliśmy do znienawidzonych faszystów, którzy w tym czasie w Polsce byli zwykle utożsamiani z Niemcami, którzy sprowadzili na Polskę, kraj i ludzi tyle nieszczęścia. Kiedy zaczęłam wspominać przeszłość, wspomnienia nie zawsze były przyjemne. Pamiętam, jak w Polsce po 1945 r. dzieci nazywały nas (na ogół dzieci mówią tylko to, co słyszą od rodziców) Szwabami, potocznym imieniem Niemców, Hitlerowcami, które było najgorszym imieniem, albo Szwabami. Zadziwiające jest również to, dlaczego wszyscy Niemcy, którzy przybyli do Polski jako koloniści w XVIII i XIX wieku z najrozmaitszych części Niemiec, byli po prosu Szwabami. Moi przodkowie są właściwie Szwabami.

    W lutym 1945 r. w Bukowcu, który do tej pory był prawie wyłącznie niemiecką wsią, osadą szwabską, pozostało tylko kilku Niemców. Do 1939 roku we wsi mieszkały tylko dwie polskie rodziny chłopskie. Mieli swoje gospodarstwa naprzeciwko majątku moich dziadków, w dolnej części wioski. Zostali oni wypędzeni z wioski w okresie faszyzmu. W styczniu 1945 roku większość "Königsbacher" uciekła z frontem, co najmniej trzy czwarte mieszkańców. W 1946 roku duża część osób powracających, w tym część mojej rodziny, przekroczyła granicę nielegalnie do Niemiec. My z ciotką (najstarszą siostrą mojego ojca, ciotką Martą) z synem zatrzymaliśmy się w Bukowcu lub w Łodzi.

   Kiedy my, Jan, Steffen i Frieda, przejeżdżaliśmy przez Bukowiec Trabantem w 1973 roku, mieszkała tutaj jeszcze jedna rodzina, Kühler (Kilerów), która wybrała Polskę. Matka, mniej więcej w wieku mojej matki, dwie córki i syn. Trójka dzieci wyszła za mąż za polskich partnerów. Wnuki pewnie już nie będą się czuły Niemcami.


- Dlaczego nie uciekłaś z innymi?

- Tak, dlaczego?

    Zima 1945 roku - Front zbliżał się do Łodzi. Moja mama nie uciekła na rozkaz strażników ulic w Litzmannstadt, Ostlandstrasse – Główna Nr.19 (od września 1939 roku, do połowy1945 roku) ponownie Łódź. Była to droga ze wschodu przez miasto na zachód, a więc Ostlandstraße. Obecnie nosi nazwę Al. Piłsudskiego. Opuszczenie miasta na Zachód w środku zimnego miesiąca stycznia 1945 roku z trójką małych dzieci było dużym ryzykiem. Rezygnacja z mieszkania w tym czasie i wyjazd w nieznane z trójką małych dzieci było czymś, czego matka nie chciała zrobić. Poza tym, jej starzy i chorzy rodzice byli w Bukowcu i nie wiedziała, co się z nimi stanie. Myślała też, że nikogo nie skrzywdziła i mogła zostać bez obaw. Ci, którzy wcześniej nie opuścili Łodzi, zrobili to w dniach 17-19 stycznia. Zdecydowana większość Niemców uciekła w panice. Została tylko niewielka część, matki z dziećmi, starsi i chorzy, i to całkiem świadomie, jak moja matka i inni krewni. Ze sprawozdania burmistrza Litzmannstadt, który informuje o ewakuacji miasta do "Herr Reichsstatthalter und Reichsverteidigungskommissar für den Reichsverteidigung Bezirk Wartheland "zt. un Potsadam" w dniu 13 marca 1945 r. z Weissenfels, powyższe daty i charakter ewakuacji są zgaszone, co pokazuje również, dlaczego moja matka nie chciała opuścić miasta.

    Pisze on: "Wyjazd ludzi z miasta był w zasadzie nieuregulowany i paniczny. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że wszystko to odbywało się w nocy, na ośnieżonych i oblodzonych ścieżkach i przy wielkim mrozie, a ponadto pod groźbą wroga z wieżyczek czołgów i z powietrza.... panika nie może być zaskoczeniem. W każdym razie, obrazy ucieczki, które były postrzegane na drogach, wszędzie zakazane podwórka, pozostaną niezapomniane dla wszystkich zaangażowanych w to przedsięwzięcie". (1)

    Administracja miasta Litzmannstadt stacjonowała za pośrednictwem kilku stacji, takich jak Kalisch (Kalisz), Meseritz (Międzyrzecz), a następnie w Weissenfels. Na początku 1945 roku miasto liczyło jeszcze 100.000 mieszkańców niemieckich, w porównaniu z 140.000 w pierwszej połowie 1944 roku, jak podaje burmistrz. Oznacza to, że wielu Niemców opuściło miasto już przed tą datą, jak np. siostra mojego ojca i jej dwóch młodych synów, którzy zostali początkowo ewakuowani do miejsca pod Poznaniem.

    W 1939 r. Łódź była prężnie rozwijającym się miastem przemysłowym, liczącym łącznie 680 tys. mieszkańców. W 1945 roku pozostało jedynie 240.000... Ludność żydowska, a także wielu Polaków zginęło w obozach koncentracyjnych, wielu Polaków zostało wywiezionych na roboty przymusowe do Niemiec.

(1)- Raport Trautwein o ewakuacji miasta Litzmannstadt, burmistrz Litzmannstadt. Biuro terenowe Weissenfels, 13 marca 1945 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz