piątek, 15 stycznia 2021

Republika - SAMOSĄD WE WSI CZARNOCIN POD ŁODZIĄ - WYPALIŁA OCZY KOCHANKOWI - 1933

 

REPUBLIKA - 12 Marca 1933


                        TŁUM PRZECIW ZBRODNIARCE


                SAMOSĄD WE WSI CZARNOCIN POD ŁODZIĄ


    Wczoraj pod Łodzią we wsi Czarnocin, doszło do ponurej sceny samosądu, która gdyby nie interwencja policji, skończyłaby się niechybnie tragicznie. Wieśniacy zebrali się pod domem akuszerki. Byliby spalili dom i ukamieniowali M. i jej córkę gdyby nie pomoc.

    Janina Morawska- córka akuszerki – nawiązała znajomość z miejscowym nauczycielem Józefem Buczkowskim przez krótki przeciąg czasu stołował się w domu Morawskiej, gdy jednak doszedł do przekonania, że matka i córka starają się zdobyć go na zięcia – przestał u nich bywać i przestał się stołować.

    Młoda Morawska. nie cieszyła się specjalnie dobrą opinią – musiało jej za to bardzo zależeć na małżeństwie z Buczkowskim, gdyż gdy nauczyciel się od niej usunął zemściła się na nim z okrucieństwem niesłychanym.

    Dwudziestego pierwszego lutego znaleziono Buczkowskiego na pół żywego. Leżał w rowie z twarzą poparzoną jakimś kwasem: miał wypalone oko i zżarte przez kwas policzki i szyję.

    Dochodzenie potwierdziło zeznania Morawskiego: napadła go młoda Morawska. Niedoszła małżonka nauczyciela wyznała z całą bezczelnością, że jest nie tylko sprawczynią zamachu na nauczyciela, ale, że rozprawi się także z jego rodzicom, którzy odwiedli od dalszego spotykania się z nią.

    Morawską aresztowano. Wczoraj została wypuszczona za kaucją na wolność i wczoraj zjawiła się w Czarnocinie. Chłopi zebrali się przed jej chałupą – zebrała się ich liczna ciżba. Tłum przybrał tak groźną postawę, że policjanci musieli siłą rozpędzać wieśniaków, którzy szykowali się do podłożenia ognia pod dom akuszerki.

    Tłum uspokojono. Rada gminy uchwaliła wysiedlenia Morawskich z gminy.


REPUBLIKA, sobota 30 grudnia 1933.

                                                  WYPALIŁA OCZY KOCHANKOWI


               za to, ze chciał ją porzucić – Wstrząsająca rozprawa przed sądem okręgowym.


                       MORAWSKA SKAZANA ZOSTAŁA NA 2 LATA WIĘZIENIA


    Oskarżona nazywa się Wanda Morawska. Ukończyła 6 klas gimnazjum. Poszkodowanym jest Józef Marian Buczkowski. Język sądowy nazywa Bukowskiego poszkodowanym. Ten termin jest szeroki w ustach prawnika. Tym razem jest on nieomal śmieszny w swej słabości.

                                          BUCZKOWSKI POSTRADAŁ WZROK.

    Nie ma obu gałek ocznych. A jest młodym, zdrowym inteligentnym człowiekiem. Trzyma się pochyło, z głową wysuniętą naprzód jak wszyscy ślepcy; jakby chciał wyczuć powonieniem mrok, w który wchodzi. Buczkowskiego prowadzi za rękę przyjaciel. I o Buczkowskim mówią wszyscy w tym procesie, jako o poszkodowanym. Tak samo mówi się o człowieku, który stracił palec, sto złotych, albo zgubił protestowany weksel…

    Buczkowski był nauczycielem w Czarnocinie. Matka oskarżonej miała kilku stołowników. Buczkowski stołował się również u Morawskiej. Rozpoczął pracę w Czarnocinie 15 sierpnia 1931 r. Po roku już wszystko było wiadome, że Murawska i Buczkowski stanowią parę.

    Pod koniec roku 1932 Morawska zaszła w ciążę. Prawie równocześnie zaczęły się psuć stosunki pomiędzy obojgiem. Murawska już raz miała dziecko, które umarło. Buczkowski dowiedział się, ze poza jego plecami Morawska miała jakoby utrzymywać stosunki z innymi mężczyznami, zajął się sam zresztą – może przelotnie – jedną ze swych koleżanek i coraz wyraźniej dawał Morawskiej do zrozumienia, że ma jej dość.

    Morawska próbowała prośbami – nic nie pomagało. Próbowała groźbami – skutek był również nikły. Pisywała do niego listy, że się otruje, że mu nie wybaczy nigdy, pokazywała mu nawet straszak, mówiąc, że jest to rewolwer i, ze wystrzałem z niego odbierze sobie życie. Morawska nawet prosiła o rozmowę ową przyjaciółkę Buczkowskiego, w której widziała rywalkę. Wyjaśniła jej całą sprawę, prosiła, by się odsunęła Buczkowskiego. Obie kobiety porozumiały się: Morawska wyszła nieco spokojniejsza – Buczkowski nie miał wobec tamtej poważnych zamiarów.

    Dwudziestego lutego Morawska zaprosiła do siebie Buczkowskiego. Gdy tylko młody człowiek przekroczył domu jej matki – wylała mu w twarz całą zawartość garnka, w którym sąsiad – blacharz przechowywał kwas solny.

    Nazajutrz Morawska zgłosiła się do policji i złożyła zeznania.

    Buczkowski miał wtedy przy sobie ów straszak, który odebrał Morawskiej. Wystrzelił z niego w tej samej chwili, gdy piekący płyn, wżerał mu się w żywe jeszcze oczy.

    Leczył się w szpitalu do kwietnia br. - przez dwa dni tylko widział. Dziś w jednym oku ma jeszcze pewne wyczucie światła…

    Morawska przyznaje się do winy. Na pytanie przewodniczącego sędziego - oświadcza, że nie ma nic do wyjaśnienia sądowi.

    Jest winna i prosi sąd, by ją ukarał.

    Dopiero na dalsze przepytywanie przewodniczącego Morawska oświadcza:

- zrobiła to z rozpaczy. Nie przygotowywałam niczego.

Wchodzą świadkowie. Jest Buczkowski. Ślepiec zupełny.

Przewodniczący: jaki jest zawód świadka?

Świadek: nauczyciel.

Przewodniczący: czy świadek jest teraz zwolniony z pracy?

Świadek: no tak, niewidomy jestem.

    Niewidomy Buczkowski staje przed pulpitem i składa pierwsze zeznania. Zaczyna drżącym głosem – ma nisko popuszczoną głowę.

- Chciałem podać sądowi kilka szczegółów z mojego poprzedniego życia gdy miałem oczy… Byłem uczniem, było nam bardzo ciężko, chodziłem czasami bez chleba do szkoły, ale uczyłem się pilnie i nigdy nie przestawałem z kobietami… Świadek przerywa swe zeznania – jest długa pauza, w której słychać jak tykają zegarki w kieszeniach wyraźnie wzruszonych sędziów.

Ciszę przerywa przewodniczący:

Przewodniczący: Może świadek źle się czuje i chce usiąść?

Świadek: nie dziękuję, opieram się. Postoję. Żaden kolega nie widział mnie nigdy z kobietami. Byłem chowany w twardych zasadach chrześcijańskich przez matkę. Zacząłem stołować się u matki oskarżonej. Muszę powiedzieć, że to nie była moja sprawa w tem, co zaszło między mną a oskarżoną. Już na samym początku zauważyłem z jej strony… - Tutaj znów na chwilę Buczkowski przerywa zeznania, by potem zwrócić się do przewodniczącego:

- czy ja bym nie mógł opowiedzieć nie tak przy wszystkich? To są ważne szczegóły.

Pan sędzia Olszewski zarządza niejawność rozprawy na czas zeznań Buczkowskiego.

    Z przemówień jednak prokuratora i obrońcy dowiedzieliśmy się potem, iż Buczkowski opisał sądowi dokładnie w jakich warunkach nawiązał stosunki z oskarżoną i, że z jego zeznań nie był on stroną agresywną, a ona.

    Skolei składa zeznania lekarz sądowy. Buczkowski stracił wzrok przez oblanie oczu kwasem. Nie widzi nic – ma w jednym oku wrażliwość na światło.

    Matka Buczkowskiego, zagadnięta o to, czy oskarżona groziła synowi, jeśli się nie ożeni z Morawską – nie można na to pytanie udzielić konkretnej odpowiedzi. Na to z miejsca dla świadków zrywa się sam Buczkowski.

- czy mogę coś powiedzieć?

Przewodniczący wzywa Buczkowskiego przed sąd

Świadek: miałem listy oskarżonej, z których jasno wynikało, że mi groziła śmiercią. Ale, te listy oskarżona mi ukradła. Tak jest. Mówię to zupełnie oficjalnie, ukradła mi je.

Nauczycielka, rzekoma rywalka Morawskiej, nie wnosi nic nowego do sprawy. Odbijała na hektografie elementarz i Buczkowski jej w tym pomagał. Przy tej pracy się spotykali. Lista świadków jest wyczerpana.

Prokurator p. Skąpski, opiera się na zeznaniach Buczkowskiego. To nie była tragedia uwiedzionej, bo przecież miała już przed tym dziecko, które umarło podobnie, jak dziecko Buczkowskiego. To ona wprowadziła w błąd Buczkowskiego, a nie on ją.

Obrońca ujmuje sprawę oczywista z drugiej strony. W ostatnim słowie Morawska – znać, że bez namysłu i przygotowania oświadcza:

- Gdyby on mógł odzyskać wzrok, to proszę mnie trzy razy ukarać. Jestem winna i mój żal, niestety, nic nie pomoże.

Morawska została skazana na dwa lata więzienia.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz