wtorek, 20 grudnia 2022

Andrzejów - Orkiestra Dęta - Kościół ewangelicki - Wiśniowa Góra - Heimatbote - 5/1969 - cz.2

 


Uroczystość poświęcenia

    Poświęcenie sztandaru na płaskim terenie było bez precedensu, a to coś znaczyło. 10 maja 1936 roku zebrał się więc ogromny tłum. Oprócz miejscowego proboszcza w uroczystości wzięli udział pastorzy Doberstein i Lipski oraz około 500 gości. Wśród nich było 14 orkiestr i pięć sztandarów oraz liczne delegacje i deputaty.

   Kościół był przepełniony; wielu członków wiary musiało stać na zewnątrz. Poświęcenia sztandaru dokonał ks. O s t e r m a n n, a asystowali proboszczowie D o b e r s t e i n  i  L i p s k i. Po nabożeństwie uformowała się kilometrowa procesja. Z wartką muzyką marszową udał się do sali ldm. Janicka w K i r s c h be r g u (Wiśniowa Góra). Policja starała się, aby droga była wolna od innego ruchu. Jasne słońce i głęboki błękit nieba zwiększyły uroczystość tego dnia, po tym jak dzień wcześniej padał deszcz. Hala w Kirschbergu oferowała miejsce dla tysiąca osób, mogli oni zjeść obiad i po przerwie o 16.00 dalej świętować. Kluby i delegacje przekazały piny do sztandaru tak, że górna połowa trzonu sztandaru była nimi całkowicie pokryta. Flaga została umieszczona w szafie, której front składał się z jednej szyby. Gdy członek odchodził do wieczności, sztandar zawsze szedł z nim. Gabinet mieścił się we własnym "lokalu" klubowym, gdzie znajdowała się 300-tomowa biblioteka.

Zawsze lojalni

    Oczywistą sprawą dla Stowarzyszenia Chóru Puzon był udział w publicznych pochodach w polskie święta narodowe, czy to 3 maja, czy 11 listopada. Niemcy zapewnili muzykę i flagę oraz umożliwili procesję. Stowarzyszenie było niepolityczne i nigdy nie dało się wciągnąć w wielkie walki narodowe. Zależało jej jedynie na propagowaniu protestanckiego chorału i muzyki kościelnej, ale także na kultywowaniu niemieckiej pieśni ludowej i towarzyskości. 

    Do 1938 roku stowarzyszenie organizowało coroczne przyjęcie ogrodowe. Festiwale te cieszyły się ogromną popularnością i dobrą frekwencją. Odbywały się one najczęściej w domu kościelnego Adolfa Werka w Andrzejowie. Ponieważ puzoniści nie dmuchali do tańca, zawsze wzywano kilku muzyków, którzy grali dla par. Chór mógł z łatwością zagrać wszystkie nowe przeboje i tańce, ale uznano za niestosowne chwalić i wysławiać Boga w kościele rano, a po południu przy pomocy tych samych instrumentów podgrzewać przyjemności tego świata. Na festiwalach chóralnych, oprócz strzelania do tarczy i loterii na zastawy, popularne było strzelanie do gwiazd. Często trzeba było ustawić dwie gwiazdy, jedną dla partii, drugą dla warstw. Zawsze było to ekscytujące, gdy z gwiazdy zwisały tylko trzy promienie: "Marszałek", "Wicekról" i "Król". Tradycyjnie były to dwie gęsi dla wicekróla i baran dla króla. Często ciemność zapadała zanim gwiazda była pusta. W takim przypadku ostatnie nagrody zostały następnie zlicytowane. Gdy zaczęło się ściemniać, przez plac targowy przeszła parada dzieci z kolorowymi lampionami.

     Ponieważ wolno było podawać napoje alkoholowe, był bufet ze sznapsem i piwem i mówiono: Raz możesz się przyłączyć do cesarza! Ale ludzie pili umiarkowanie; nasi Niemcy wiedzieli, jak daleko mogą się posunąć. Na ogół nie było trupów sznapsów czy piwa. Cały teren festiwalu był oświetlony elektrycznie do godziny 23. Potem zgasły światła i ostatni uczestnicy spieszyli do domu podekscytowani. Od tego czasu minęło ponad 30 lat. My starsi ludzie jeszcze dobrze pamiętamy wydarzenia w domu, młodzi nic o nich nie wiedzą. I już zaczyna się nad nimi rozpościerać zasłona zapomnienia. Jak długo jeszcze - i wszystko zostanie zapomniane? Cóż, mówi się: Co ma się narodzić w miłości, musi zginąć w życiu - ale czy to prawda? Zresztą wiele rzeczy już zginęło w życiu, które nie zostały przekazane ani na piśmie, ani ustnie.

Edmund Kries


Widzimy ołtarz i ambonę z kościoła w Andrzejowie koło Łodzi. Na środku ołtarza: błogosławiący Chrystus.(Zdjęcie z 1936 roku; nadesłane przez Ldm. Edmund Kriese).

Wir sehen Altar und Kanzel der Kirche zu Andrzejow bei Lodz. In der Mitte des Altars: der segnende Christus. (Aufnahme 1936; übersandt von Ldm. Edmund Kriese).


Das Fest der Weihe

    Eine Fahnenweihe auf dem flachen Lande war noch nie dagewesen und wollte etwas heißen. So strömte denn am 10. Mai 1936 eine riesige Menschenmenge zusammen. Außer dem Ortspastor nahmen die Pastoren Doberstein und Lipski an der Feier teil sowie ca. 500 Gäste. Darunter waren 14 Orchester und fünf Fahnen sowie zahlreiche Delegationen und Abordnungen.

    Die Kirche war überbesetzt; viele Glaubengenossen mußten draußen stehen. Die Weihe der Fahne vollzog P. O s t e r m a n n, während die Pastoren D o b e r s t e i n und Li p s k i assistierten. Nach dem Gottesdienst bildete sich ein kilometerlanger Zug. Unter flotter Marschmusik ging es zu dem 2 Kilometer entfernten Saal des ldm. Janick in K i r s c h b e r g (Wisniowa Gora). Die Polizei war bemüht, die Straße von sonstigem Verkehr freizuhalten. Strahlender· Sonnenschein und tiefblauer Himmel erhöhten die Feierlichkeit des Tages, nachdem es am Vortage noch in Strömen geregnet hatte. Der Saal in Kirschberg bot tausend Personen Platz, man konnte sein Mittagessei'l einnehmen und nach einer Pause um 16 Uhr weiter feiern. Da wurde der offizielle Teil fortgesetzt und die neue Fahne reich beschenkt.Vereine und Delegationen stifteten Fahnennägel, so daß die obere Hälfte des Fahnenschaftes von diesen ganz bedeckt war. Die Fahne kam in einen Schrank, dessen Vorderseite aus einer einzigen Glasscheibe bestand. Wenn nun ein Mitglied in die Ewigkeit ging, ging auch die Fahne immer mit. Der Schrank befand sich in dem vereinseigenen lokal" in dem es eine 300 Bände zählende Bücherei gab.

Immer in loyaler Haltung

   Dem Posaunistenchorverein war es eine Selbstverständlichkeit, daß er sich an den öffentlichen Umzügen der polnischen Staatsfeiertage beteiligte, ob das nun am 3. Mai war oder am 11. November. Die Deutschen stellten Musik und Fahne und ermöglichten erst den Umzug. Der Verein war unpolitisch und hat sich nie in die großen völkischen Kämpfe hineinziehen lassen. Er wollte nur den evangelischen Choral und die Kirchenmusik heben, daneben auch das deutsche Volkslied und die Geselligkeit pflegen 

    Bis zum Jahre 1938 hat der Verein alljährlich ein Gartenfest veranstaltet. Diese Feste waren außerordentlich beliebt und gut besucht. Gewöhnlich fanden sie bei Kirchenvorsteher Adolf Werk in Andrzejow statt. Weil die Posaunisten grundsatzlich nicht zum Tanze bliesen, waren immer ein paar Musiker bestellt nach deren Klängen sich die Paare drehten. Der Chorverein hätte ohne weiteres all die neuen Schlager und Tänze spielen können, aber man fand es unpassend, vormittags. in der Kirche Gott zu loben und zu preisen und nachmittags mit denselben Instrumenten die Lüste dieser Welt anzuheizen. Auf den Chorfesten wurde neben Scheibenschießen und Pfandlotterie gern das Sternschießen praktiziert. Häufig mußten zwei Sterne aufgestellt werden, der eine für die Lose, der andere für die Lagen. Spannend wurde es Immer wenn an einem Stern nur drei Strahlen hingen: der "Marschall, der "Vizekönig , der "König". Traditionsgemäß gab es für den Vize. zwei Gänse und für den König einen Schafbock. Oft brach die Dunkelheit herein, ehe der Stern leer war. In einem solchen Falle sind dann die letzten Preise verlost worden. Wenn es zu dunkeln begann, fand ein Kinderumzug über die Festwiese mit bunten Lampions statt.

     Da alkoholische Getränke ausgeschenkt werden durften, gab es ein Büffett mit Schnaps und Bier und es hieß:Einmal kannst du mit dem Kaiser mittun! Doch trank man mäßig; unsere Deutschen wußten, wie weit się gehen konnten. Schnaps- und Bierleichen gab es im allgemeinen nicht. Die ganze Festwiese war bis 23 Uhr elektrisch beleuchtet. Dann wurde das Licht gelöscht und die letzten Teilnehmer eilten beschwingt heimwärts. Seitdem sind über 30 Jahre vergangen. Wir Alten gedenken der Begebenheiten bei uns zu Hause noch gut, die Jugend weiß nichts mehr davon. Und schon beginnt sich der Schleier des Vergessens darüber zu breiten. Wie lange noch – und alles wird vergessen sein? Wohl heißt es: Was in liebe soll erstehen, muß im Leben untergehen - aber ob das stimmt? Jedenfalls ist im Leben schon vieles untergegangen, das weder schriftlich noch mündlich überliefert wurde.

Edmund Kries

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz