poniedziałek, 12 grudnia 2022

Borowa Wilhelmswalde - Oskar Koßmann - Neue Presse - cz.1

      Myślę, że nigdy za wiele materiałów poświęconych dawnym czasom. Od pewnego czasu wstawiam materiały przesłane przez Beate. W ubiegłym tygodniu tłumaczyłem tekst Wilhelma Friedrich, obecnie artykuł Oskara Kossmann* z Neue Presse. Myślę, że ten materiał wnosi sporo nowości w temacie wsi Borowa.

*Eugen Oskar Kossmann, także Oskar Kossmann (ur. 16 grudnia 1904 w Rudzie-Bugaj, zm. 20 lutego 1998 w Marburgu) – polsko-niemiecki historyk, geograf, naukowiec i dyplomata - Wikipedia.

                                                    WILHELMSWALDE

                                                           Dr. Koßmann

    W 1799 roku wiosenna burza zniszczyła dużą część lasu wzdłuż pól gałkowskich, pozostawiając wolną przestrzeń o powierzchni około 20 hektarów. Dla tego samotnego zalesionego terenu nastała nowa era.

    Pruska administracja leśna, która strzegła lasu jak oka w głowie, nie mogła już sprzeciwić się planom utworzenia kolonii w Gałkowskim Nadleśnictwie.

    Interwencja sił wyższych sprawiła więc, że również grupa Pomorzan błąkających się bezdomnie w polskich Prowincjach znalazła wreszcie miejsce, w którym powinna znaleźć swoje "miejsce na słońcu".  Jak już kilkakrotnie podkreślałem, Prusacy nie tolerowali imigracji Pomorzan i Ślązaków do Polski .... Wciąż słabo zaludnione prowincje Śląska i Pomorza mogły tylko ucierpieć na takim rozlewie krwi. Z drugiej strony Prusacy dążyli do przyciągnięcia "cudzoziemców" na nowo zdobyte ziemie polskie. Tymi "cudzoziemcami" byli Würtembergerowie, Baden-Germanie, poddani różnych hrabstw, wolni rycerze cesarscy, Sasi, Palatyni itp. Innymi słowy, byli to ludzie pochodzący z setek małych niemieckich państw, które w tamtym czasie składały się na zmotywowane Cesarstwo Niemieckie.

Jeśli w niektórych koloniach czyniono wyjątki i przyjmowano Pomorzan i Brandenburczyków oraz innych pruskich "tubylców", to dlatego, że ludzie ci znajdowali się już w nowych polskich prowincjach i dlatego nie można ich było już odsyłać. "Bo są tam teraz". Była wymówką podległych urzędów pruskich przed ministerstwem w Berlinie.

    Tym nieproszonym gościom odmówiono wówczas także wsparcia, które przyznano Szwabom i innym "cudzoziemcom i kolonistom imperialnym". Otrzymali jedynie darmowe lata i darmowe drewno. Lata i drewno były jednak w tym czasie dość tanimi towarami. Znamienne jest, że koloniści ci prosperowali lepiej i szybciej niż Szwabowie. Tym samym wystawili sobie zaszczytne świadectwo.

   Od lata 1800 roku rozpoczęło się osiedlanie kolonistów. Pnie wygięte przez burzę pokrywają teren. Wrzosy rosną lawinowo. Kolonia rozciąga się daleko na południe aż do Miazgi przez gęsty las wysokopienny. Rowy są przecinane przez torfowiska. Zapory mają być budowane tam, gdzie droga przecina bagna. Wykopanych zostanie 30 studni. Na kolonistów czeka ogromna ilość pracy.

    Tymczasem udało się rozwiązać kwestię nazwy dla kolonii. Koloniści proponują nazwę Wilhelmswalde, pamiętając, że ich las został im podarowany przez króla Fryderyka Wilhelma III. Władze uważają, że ta nazwa jest całkiem odpowiednia. Dziś Wilhelm został usunięty i pozostał tylko las, a kolonia nosi teraz oficjalną nazwę "Borowo" (bór leśny).


    Jeden z nielicznych śladów niemieckiego osadnictwa w Borowej - Wilhelmswalde. 
    Własność Beate -2005 rok.


Ich denke, man kann nie zu viel Material über eine bestimmte Zeit haben. Ich füge seit einiger Zeit Material ein, das mir Beate geschickt hat. Letzte Woche habe ich einen Text von Wilhelm Friedrich übersetzt, jetzt einen Artikel von Oskar Kossmann* in der Neuen Presse. Ich denke, dass dieses Material viel Neues zum Thema des Dorfes Borowa bringt.


*Eugen Oskar Kossmann, auch Oskar Kossmann (geboren am 16. Dezember 1904 in Ruda-Bugaj, gestorben am 20. Februar 1998 in Marburg) - polnisch-deutscher Historiker, Geograph, Wissenschaftler und Diplomat - Wikipedia.


Übersetzt mit www.DeepL.com/Translator (kostenlose Version)

WILHELMSWALDE

Dr.   Koßmann

    Ein Frühlingsturm hat im Jahre 1799 einen großen Teil des Waldes längs der Galkower Felder umgeworfern, so daß dadurch ein freier Raum von etwa 20 Hufen enstand. Eine neue Zeit für diese einsame  waldverolene Gegend brach an.

    Die preußische Forstverwaltung, die den Wald wie ihren Augapfel hütete, kann nun nichts mehr gegen den Plan einer Kolonieanlage in der Galkower Forst einwenden.

    Der Eingriff höherer Gewalten hat damit auch einer Gruppe heimatlos in den polnischen Prowinzen umherstreisender Pommern endlich eine Stelle gewiesen, an der się ihren „Platz an der Sonne” finden sollten.  Wie ich schon mehrfach betont habe, duldeten die Preußen die Einwanderung von Pommern und Schlesiern ins Polnische nicht …. Den die noch recht spärlich befiedelten Provinzen Schlesien und Pommern konnten unter solcher Blutabzapfung nur Schaden nehmen. Dafür aber suchten die Preußen  „Ausländer” nach den neuerwordenen polnischen Landesteilen zu ziehen. Diese „Ausländer” waren Würtemberger, Baden-Deutscher, Untertanen verschiedener  Graffschaften, freier Reichsritten, Sachsen, Pfälzer usw. Also Betreter der Hunderte deutscher Kleinstaaten, die damals das bunt zusammengewürstelte Deutsche Reich ausmachten.

Wenn mam nun in einigen Koloien Ausnahmen machte und pommern und Brandenburger und andere preußische „Einländer” anstzte, so hatte das sienen Grund darin, daß man diese Leute in den neuen polnischen Prtovinzen bereits antraf und się also nicht mehr zurückschicken konnte. „Weil się nun einmal da sind”. Lautete die Entschuldigung der untergeordneten preußischen Aemter vor dem Berliner Ministerium.

    Diesen ungebetenen Gästen wurden denn auch die Unterstützungen, die den Schwaben und anderen „Ausländern und Reichskolonisten” gewährt waren, versagt. Się erhielten nur Freijahre und Freiholz. Jahre und Holz aber waren zu jener Zeit recht billige Ware. Bemerkenswert ist es nun, daß gerade diese Kolonisten besser und schneller gediehen als die schwabischen. Się haben sich damit ein ehrenvolles Zeugnis ausgestellt.

   Seit dem Sommer 1800 beginnt die Ansetzung der Kolonisten. Die vom Sturm geknickten Stämme bedecken das Gelände. Heidekraut wuchert. Die Kolonie wird weit nach Süden bis an die Miazga durch dichten Hochwald hindurch verlängert. Durch die Moräste werden Gräben gezogen. Wo die Straße über Sümpfe führt, sollen Dämme kommen. 30 Brunnen werden gepalnt. Eine ungeheune Arbeitsleistung wartet der Kolonisten.

    Unterdes ist auch die Frage nach einem Namen für die Kolonie gelöst worden. Die Kolonisten schlagen den Namen Wilhelmswalde vor, wobei man daran denken muß, daß ihr Wald ihnen von König Friedrich Wilhem III. Gegeben worden ist. Die Behörden finden diesen Namen durchaus ensprechend. Heute hat man den Wilhelm gestriechen und nur der Wald ist geblieben, indem die Kolonie nun amtlich „Borowo” heißt (bór-Wald).



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz