Po zamieszczeniu materiału poświęconego religii, dokładniej kościołowi ewangelickiemu w Bukowcu' autorstwa Otto Heike w jego książce 150 JAHRE SCHWABENSIEDLUNGEN IN POLEN 1795-1945 , czas na następny rozdział poświęcony szkolnictwu w tej wsi. Szkoła i kościół były bardzo mocno powiązane ze sobą, szkoła znajdowała się na terenie przykościelnym, nauczycielami byli także pastorzy jak i kantorzy. Materiał znajduje się w tej książce na stronach 254-261.
SZKOŁA
Oprócz
codziennych trudności dla osadników w pierwszych miesiącach po przybycia do
Bukowca, na równi stawiano budowę domów mieszkalnych, budynków gospodarczych
jak domu modlitwy i budynku który będzie mieścił dzieci, aby mogły pobierać
nauki. Każdy miesiąc bez nauki był czasem straconym. Minęły dwa lata jak
podjęto decyzję o budowie szkoły,
wyznaczono do tego działkę leżącą za obecnym cmentarzem ewangelickim w
kierunku Kurowic. Był to budynek z tradycyjnego w Niemczech muru pruskiego,
dach był pokryty słomą. Mieszkańcy sami się opodatkowali, mimo, że pierwsze
lata nie przynosiły dochodów z uprawy ziemi, raczej przynosiły straty, koszty
budowy wyniosły 50 Reichstalarów. Był to wielki wysiłek, te koszty to nie
wszystko, trzeba było zatrudnić nauczyciela, któremu trzeba było płacić pensję.
Skontaktowano się z odpowiednimi władzami w temacie nauczyciela. Wszystko było przygotowane
do uroczystego otwarcia szkoły, kiedy przypadkowa iskra z komina, zniweczyła
plany i nadzieje na naukę ich dzieci, budynek spłonął doszczętnie. Bardzo
ciężko przeżyto ten tragiczny w skutkach pożar, ponownie składano pieniądze na
budowę nowej szkoły. Trwało to następne dwa lata, Postanowiono, że nowa szkoła
będzie zbudowana w nowym miejscu, tzn. na zakręcie łączącym obecne ulice Dolną
i Górną. Działka pod przyszłą szkołę i kościół należała do wdowy Renner,
zaproponowano jej działkę na której znajdowała się poprzednia szkoła, przystała
na tę propozycję i tak zaczął się następny etap szkolnictwa w Bukowcu.
Nowy budynek znów
został zbudowany również z muru pruskiego, był on zdecydowanie większy od
poprzedniej szkoły. W jego murach znalazła miejsce sala lekcyjna która mogła
pomieścić 80-ro uczniów i uczennic, także trzypokojowe lokum dla nauczyciela. W
drugiej części znajdowała się sala modlitwy z miejscem dla chóru i dwoma
bocznymi krużgankami. Lekcje odbywały się dwuzmianowo, tzn. podzielono 70-ro
dzieci na dwa oddziały. Ławki były troszeczkę inne niż obecnie, były dłuższe, w
jednej mieściło się od 6 do 8-ro uczniów. Miejsce dla nauczyciela było na
podwyższeniu, aby miał wgląd na ponad 30-kę dzieci, dziewczynki i chłopcy
siedzieli oddzielnie… Jak wspomniałem, w szkole nauczał tylko jeden nauczyciel
(z pewnością na względzie były oszczędności), jego zadaniem była nauka
niemieckiego (pisanie, ortografia), religia, matematyka i pozostałych
przedmiotów. Niestety, nie zachowały się żadne dokumenty w aktach parafialnych
dotyczące osoby pierwszego nauczyciela. Otto Heike wspomina, że: „Najwyraźniej
pierwszym zajęciem na stanowisku nauczyciela było rozwiązanie awaryjne,
ponieważ „porządnego” nauczyciela w Bukowcu można było zdobyć dopiero w 1811 r.
w osobie Johanna Schenzela.” Schenzel przybył do Bukowca z z Kleinengstingen (Jura Szwabska), był w
związku małżeńskim, którego owocem był dwuletni syn, także o imieniu Johann,
który w przyszłości będzie bardzo ważną postacią w historii tej wsi.
Jak wszędzie,
musiał być zewnętrzny nadzór nad szkołami, w przypadku Bukowca od 1820 roku,
taką funkcję sprawował katolicki kaznodzieja z Mileszek. Zdecydowanie nie
zgadzali się z taką sytuacją mieszkańcy wsi, w której to zaledwie 1%
mieszkańców było wyznania katolickiego. Taki stan rzeczy trwał długo, bo
dopiero w 1844 roku nastąpiła zmiana, kiedy to stanowisko wizytatora otrzymał
pastor ewangelicki Daniel Biedermann z Pabianic. Jego zadaniem było nie tylko
bieżące śledzenie poczynań w szkole, także składanie do wyższych instancji
corocznego sprawozdania w językach polskim i niemieckim. Jeszcze w latach
trzydziestych XX wieku kopie takich raportów znajdowały się w aktach parafii
ewangelickiej w Pabianicach.
Jedyny, zatrudniony nauczyciel w szkole w Bukowcu pełnił również funkcję kantora. Wprost nie do wiary ile dodatkowych obowiązków spadło na barki Schenzela, do jego zadań należało: czytanie kazań (dlaczego, napisze w rozdziale o kościele) i gry na organach podczas niedzielnych mszy, brania udziału w obrządku chrzczenia dzieci, nauk przed przyjęciem bierzmowania, także odczytywania modlitw podczas pogrzebów. To nie był koniec jego obowiązków. Spełniał po części także funkcję sołtysa, w szczególności w kontaktach z zewnętrznymi władzami, a odpowiedzialność była wielka, kiedy to walczono o sprawiedliwe ustalenie odsetek dziedzicznych, roszczeń odszkodowawczych dla osadników, jak i dbanie o interesy mieszkańców przed Domeną w Pabianicach, czy też przed sądami.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
DIE SCHULE
Es muß den Siedlern in Königsbach hoch angerechnet werden,
daß sie als eine ersten Gemeinschaftsaufgaben den Bau einer Schule und eines
Bethauses in Angriff nahmen. Vom alten Heimatgebiet her waren sie es gewohnt,
ihre Kinder zur Schule zu schicken, und diese Bildungschance wollten sie ihnen
auch am neuen Wohnort schaffen.
Bereits im Sommer 1804 bauten die Königsbacher an der Stelle,
wo sich die Dorfstraße der Oberdorfes mit dem befestigten Weg von Kraszew nach
Kurowice kreutz, ein Schulhaus in Fachwerk und mit Stroh gedeckt. Außer der
Eingenarbeit hatten die Siedler für diesen bau auch Bargeld in Höhe von 50
Reichstalaren aufzubringen. Obwohl sie laut Erbverschreibung verpflichtet
waren, Beiträge an barem geld und Naruralien zum Unterhalt des Schulmeisters
aufzubringen, war der Schulbau bei den kargen Einkünften der Einhüfner und
Häusler eine großartige Leistung. Schließlich hatten die meisten noch mit dem
bau von Notunterkünften für Menschen und Vieh sowie mit Rodungs- und
Entwässerungsarbeiten vollauf zu tun. Sie waren auch bereits, aug eigene Kosten
einen Schulmeister einzustellen und hatten in dieser Angelegenheit auch schon
Kontakte mit den zuständigen Stellen ihres Herkunftslandes aufgenommen. Aber da
geschah das Unglück. Wahrscheinlich war von einem Rodungsfeuer ein Funke auf
das strohgedeckte Schulhaus getrieben worden; den Neubau fing Feuer und wurde
vernichtet, ehe er überhaupt seinem Zweck übergeben werden konnte. Ähnlich war
es den Kolonisten im benachbarten Grömbach ergangen, wo ebenfalls ein
Rodungsfeuer das Schulhaus in Brand gesetzt hatte.
Die schule wurde anfangs von etwa 70 Kindern besucht, die in
zwei Abteilungen vor- und nachmittags Unterricht erhielten. Auf langen
Holzbänken saßen je 6 bis 8 Kinder, die Mädchen von den Jungen getrennt, und
schauten auf den erhöht sitzenden Lehrer, der sie im Buchstabieren und Lesen,
in der religion, später auch im Schreiben und Rechnen zu unterweisen hatte.
Über die person das ersten Lehrers befanden sich in den Akten des Kirchspiels
von Pabianice, zu dem Königsbach gehörte, keine Aufzeichnungen. Anscheinend war
die erste Besetzung der Schulmeisterstelle eine Notlösung, denn ein
"ordenlicher" Lehrer für Königsbach konnte erst 1811 in der Person des Johann Schenzel gewonnen
werden. Dieser Schulmeister kam aus
Kleinengstingen auf der Schwäbischen Alb, er war verheiratet und hatte einen
zweijähringen Sohn, ebenfalls Johann, der 1830 die Nachgolge auf der
Lehrerstelle antrat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz