Żeby dać sobie radę we wszystkich wymienionych obowiązkach,
trzeba było w sposób dostateczny władać językiem polskim, nie tylko niemieckim.
Przyjeżdżając kilka lat wcześniej Schenzel nie znał słówka w nieznanym mu
języka. Niezaprzeczalny talent spowodował, że w krótkim czasie zdobył w
wystarczającym stopniu znajomość języka polskiego. Nie tylko on sam uczył się
tego języka, również swoją wiedzę przekazywał swojemu synkowi, Johannowi który
urodził się Klein Engstingen w 1809 roku. W nauce obu panów pomagała sąsiadka
polka. Od samego początku w tej rodzinie postanowiono, że ich syn będzie się
uczył dalej, aby osiągać w przyszłości odpowiednie stanowiska. Młody Johann
objął stanowisko urzędnicze w
Pabianicach, równocześnie podjął naukę w
piotrkowskim gimnazjum, po którego skończeniu zdał egzamin na stanowisko nauczyciela
szkoły powszechnej. Można sobie wyobrazić z jaką radością przyjął tę wiadomość
ojciec utalentowanego Johanna. Tym bardziej, że już w 1830 roku w wieku 21 lat,
objął on stanowisko nauczyciela w Bukowcu. Wychowując się wśród mieszkańców
zyskał ich zaufanie, cieszył się olbrzymim ich zaufaniem, co w takich małych
środowiska nie zdarzało się często. Dlatego pasuje jak ulał stare biblijne
przysłowie „Prorok nie jest nic wart we własnej ojczyźnie”. Nie tylko
uczniowie, także ich rodzice miele jak najlepsze zdanie o dobrze wykonywanej
funkcji nauczyciela. Także wizytatorzy w swoich sprawozdaniach w samych
superlatywach oceniali jego prace. Niestety, przypadkowe zapalenie płuc
zakończyło żywot tego dobrego i uczynnego człowieka w wieku 46 lat… Było to wielką
tragedią dla jego ojca, który dla dwójki innych swoich synów zabezpieczył dobre
stanowiska w rolnictwie na miejscu w Bukowcu i Wiączyniu.
Następcą
przedwcześnie zmarłego nauczyciela został 18 czerwca 1856 roku Adolf Schwab.
Zupełne przeciwieństwo tak kochanego belfra, nie potrafił znaleźć wspólnego
języka i po zaledwie trzech latach przeniósł się do innej miejscowości pełniąc
funkcję kantora.
Druga połowa XIX
wieku nie była szczęśliwa dla uczniów w Bukowcu, gdyż po niezbyt lubianym
Schwabie, przez następne 15 lat swoje surowe rządy sprawował Karl Job
(1859-74). Z radością przyjęto wiadomość, że na stanowisko nauczyciela w
Bukowcu przyjęto urodzonego w nim Adama Kainatha. Zanim się to wydarzyło, młody
Adam, syn miejscowego instruktora przygotowywał się do swojego przyszłego
zawodu uczęszczając do rosyjskiego gimnazjum w Łodzi, gdzie zdobył znajomość
języka rosyjskiego (przydało się to w przyszłości). Dzięki finansowej pomocy
ojca mógł uzupełniać swoją wiedzę na prywatnych lekcjach, zdając egzaminy przed
samym dyrektorem szkoły, który został powołany z polecenia samorządu rejonowego
w Warszawie. W wieku 23 lat objął
upragnione stanowisko nauczyciela i kantora w szkole w Bukowcu, ku olbrzymiej
radości rodziców. Na jego barki spadło bardzo dużo obowiązków, być może więcej
niż na opisywanego wcześniej Johanna Schenzela. Rodziło się coraz więcej
dzieci, liczba uczniów wzrosła do 112, jednak nie było mowy o zwiększeniu
liczby nauczyciela, główną przeszkodą był brak funduszy. Znany i lubiany w
miejscowym środowisku Adam, nie chciał zawieść pokładanego w nim zaufania.
Pomagał jak mógł, był doradcą dla o wiele starszych od niego rolników w
rozwiązywaniu ich codziennych problemów. Był „złotą rączką”, potrafił naprawiać
zegary, przywracać książki, biblie do stanu używalności, był miejscowych
znachorem znając się na ziołach. Jego wielkim hobby było pszczelarstwo. Był
także miejscowym „sędzią”- „był kimś w rodzaju arbitra, którego autorytet był
również wykorzystywany w sporach małżeńskich i którego decyzje były szanowane”.
Jego praca jako
kantora została doceniona, gdyż objął również funkcję proboszcza
ewangelickiego. Drugim z powodów było także to, że właściwy proboszcz z
Pabianic przyjeżdżając do Bukowca raz w miesiącu, nie potrafił lub nie miał
możliwości wypracowania bliższych kontaktów z parafianami.
Adam Kainath
przepracował 25 lat w służbie Bukowca, przeniósł się do Łodzi, gdzie objął
funkcję kościelnego w Zborze św. Jana w Łodzi, zmarł w wieku 75 lat w 1926
roku. Tak obszerne informacje przekazał w swojej książce Otto Heike, gdyż Adam
był wujkiem jego mamy i często odwiedzał ich rodzinny dom w Bukowcu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz