Dnia 10 grudnia 1925 roku w malutkiej
wiosce wśród lasów i torfowisk urodził się mój Tata Jan Braun. Nikt nigdy nie
przypuszczał, że ta wioska będzie jedną z najbardziej znanych w Polsce i poza
nią. Rogowiec w gminie Kleszczów, to właśnie tam powstała i wzięła swoją nazwę jedna z największych w Europie elektrowni na węgiel brunatny "Elektrownia Rogowiec"!
Ale nie o tym chcę napisać, dzisiaj mija 100 rocznica urodzin mojego Taty. Ten
chłopak z zapomnianej wioski do której jeszcze pod koniec lat 60-tych nie było
utwardzonej drogi, nie było prądu, w wieku 15 lat został aresztowany przez
niemieckiego okupanta, osadzony w Kleszczowie i zesłany do Człuchowa
(Schlochau) jako niewolnik u niemieckiego bauera. Ciężko pracował aż do
wyzwolenia w 1945 roku, wrócił piechotą do swojej rodzinnej wsi, do swoich
rodziców. "Koleżanka", Ella Hammerschmidt, ze szkolnej ławy całowała
jego stopy prosząc o przebaczenie za wydanie go w ręce okupanta. Wielka
gospodarka jej rodziców miała być przekazana jako rekompensata za zmarnowane 5
lat młodego życia....
Mój Tata przebaczył rodzinie
Hammerschmidt, nie przyjął darowizny. Nie widział się na wsi, marzyła mu się
wielka Łódź! W Łodzi mieszkała najbliższa kuzynka Apolonia Braun - Przybyłek.
Tam też zawitał mój Tata. Tym miejscem była wielorodzinna kamienica przy ul.
Kilińskiego 216 nr.20. Na tym samym korytarzu poznał swoją przyszłą żonę, a
moją Mamę Jadwigę Pachniewicz, która również nie widziała się na roli w
Będkowie, wyemigrowała do swojej siostry Leokadii Pachniewicz -
Wasielewskiej zamieszkałej w tym samym korytarzu pod numerem 19.
Takim oto przypadkiem, zostałem
poczęty w 1953 roku, urodziłem się pod numerem mieszkania 22. W ciasnocie, niecałych 20 m2 mieszkaliśmy w czwórkę do początku lat 70-tych. W 1957 roku
urodził się mój brat Zbyszek. W "rewanżu" za wcześniejszą pomoc moim rodzicom,
mieszkali u nas długie miesiące dwaj bracia Taty: Jurek i Romek. Wspominam
swoje miejsce urodzenia i dzieciństwo jako cudowne lata, ciasno było ale
rodzinnie.
Nastąpiła przeprowadzka do bloków
na Dąbrowie (dawnej Wandy Wasilewskiej 3). Było to 4 piętro bez windy, lata
leciały. Mój brat podjął decyzję przeprowadzki Rodziców do Bełchatowa, gdyż
mieszkał niedaleko w pobliskim Kurnosie i mógł opiekować się coraz bardziej schorowanymi Rodzicami. Tam mieszkali aż do śmierci. Niestety, bez mała 20 lat zamieszkiwałem z moją rodziną poza granicami Polski, więc obowiązek opieki spadł na mojego Brata, za co jestem mu bardzo wdzięczny! Nasi
rodzice spoczywają na cmentarzu katolickim w Bełchatowie. Można jeszcze dużo
napisać, ale chcę, aby za dalszą treść posłużyły zdjęcia najbliższych. Dodam tylko, że dzięki ich korzeniom wywodzącym się ze wsi, mogliśmy spędzać z moim Bratem wspaniałe wakacje raz w Będkowie, raz w Rogowcu. Rodzice moi byli również wspaniałymi dziadkami, co do dnia dzisiejszego wspominają nasze dzieci Magdusia i Tomaszek! Nie każdy miał takie szczęście! Wszystko
przemija, pamięć nigdy!
============================================================
Am 10. Dezember 1925 wurde mein Vater Jan Braun in einem kleinen Dorf inmitten von Wäldern und Mooren geboren. Niemand hätte jemals gedacht, dass dieses Dorf einmal zu einem der bekanntesten in Polen und darüber hinaus werden würde. Rogowiec in der Gemeinde Kleszczów – genau dort entstand eines der größten Braunkohlekraftwerke Europas, das „Elektrownia Rogowiec” (Kraftwerk Rogowiec), und gab ihm seinen Namen!
Aber darüber möchte ich heute nicht schreiben, denn heute ist der 100. Geburtstag meines Vaters. Dieser Junge aus einem vergessenen Dorf, zu dem es noch Ende der 60er Jahre keine befestigte Straße und keinen Strom gab, wurde im Alter von 15 Jahren von den deutschen Besatzern verhaftet, in Kleszczów inhaftiert und nach Człuchów (Schlochau) als Sklave zu einem deutschen Bauern geschickt. Er arbeitete hart bis zur Befreiung 1945 und kehrte zu Fuß in sein Heimatdorf zu seinen Eltern zurück. Seine „Freundin” Ella Hammerschmidt aus der Schulbank küsste ihm die Füße und bat ihn um Vergebung, dass sie ihn an die Besatzer verraten hatte. Der große Hof ihrer Eltern sollte als Entschädigung für die verschwendeten fünf Jahre seines jungen Lebens übergeben werden...
Mein Vater vergab der Familie Hammerschmidt und lehnte die Spende ab. Er sah sich nicht in einem Dorf, er träumte vom großen Łódź! In Łódź lebte seine nächste Cousine Apolonia Braun-Przybyłek. Dort kam auch mein Vater hin. Dieser Ort war ein Mehrfamilienhaus in der Kilińskiego-Straße 216 Nr. 20. Im selben Flur lernte er seine zukünftige Frau und meine Mutter Jadwiga Pachniewicz kennen, die sich ebenfalls nicht auf dem Land in Będków sehen konnte und zu ihrer Schwester Leokadia Pachniewicz-Wasielewska gezogen war, die im selben Flur unter der Nummer 19 wohnte.
So wurde ich 1953 gezeugt und in der Wohnung Nr. 22 geboren. In dieser beengten Wohnung von knapp 20 m² lebten wir zu viert bis Anfang der 70er Jahre. 1957 wurde mein Bruder Zbyszek geboren. Als „Gegenleistung” für die frühere Hilfe meiner Eltern wohnten die beiden Brüder meines Vaters, Jurek und Romek, viele Monate lang bei uns. Ich erinnere mich an meinen Geburtsort und meine Kindheit als wundervolle Jahre, es war eng, aber familiär.
Dann zog die Familie in einen Wohnblock in Dąbrowa (ehemals Wandy Wasilewskiej 3). Es war der 4. Stock ohne Aufzug, die Jahre vergingen. Mein Bruder beschloss, meine Eltern nach Bełchatów umziehen zu lassen, da er in der Nähe, im nahe gelegenen Kurnos, wohnte und sich um meine zunehmend kranken Eltern kümmern konnte. Dort lebten sie bis zu ihrem Tod. Leider lebte ich fast 20 Jahre lang mit meiner Familie außerhalb Polens, sodass die Pflegepflicht meinem Bruder zufiel, wofür ich ihm sehr dankbar bin! Unsere Eltern ruhen auf dem katholischen Friedhof in Bełchatów. Es gäbe noch viel zu schreiben, aber ich möchte, dass die Fotos meiner Lieben für den weiteren Inhalt sprechen. Ich möchte nur hinzufügen, dass wir dank ihrer ländlichen Wurzeln mit meinem Bruder wunderschöne Ferien in Będków und Rogowiec verbringen konnten. Meine Eltern waren auch großartige Großeltern, an die sich unsere Kinder Magdusia und Tomaszek bis heute gerne erinnern! Nicht jeder hatte dieses Glück! Alles vergeht, die Erinnerung bleibt!
============================================================
On December 10, 1925, my father Jan Braun was born in a tiny village surrounded by forests and peat bogs. No one ever imagined that this village would become one of the most famous in Poland and beyond. Rogowiec, in the municipality of Kleszczów, is where one of Europe's largest lignite-fired power plants, the Rogowiec Power Plant, was built and took its name!
But that's not what I want to write about. Today is the 100th anniversary of my father's birth. This boy from a forgotten village, which even at the end of the 1960s had no paved roads or electricity, was arrested by the German occupiers at the age of 15, imprisoned in Kleszczów, and sent to Człuchów (Schlochau) as a slave to a German farmer. He worked hard until liberation in 1945, then walked back to his home village to his parents. His “friend” Ella Hammerschmidt, from his school days, kissed his feet, begging for forgiveness for handing him over to the occupiers. Her parents' large farm was to be transferred to him as compensation for the five wasted years of his young life....
My father forgave the Hammerschmidt family and did not accept the gift. He did not see himself in the countryside; he dreamed of the big city of Łódź! His closest cousin, Apolonia Braun-Przybyłek, lived in Łódź. That is where my father ended up. The place was a multi-family tenement house at 216 Kilińskiego Street, apartment 20. In the same hallway, he met his future wife, my mother Jadwiga Pachniewicz, who also did not see herself living in Będków, and had emigrated to her sister Leokadia Pachniewicz-Wasielewska, who lived in the same hallway at number 19.
By such a coincidence, I was conceived in 1953 and born in apartment no. 22. The four of us lived in cramped conditions, in less than 20 m2, until the early 1970s. In 1957, my brother Zbyszek was born. In “return” for their earlier help to my parents, my father's two brothers, Jurek and Romek, lived with us for many months. I remember my birthplace and childhood as wonderful years. It was cramped, but it was a family home.
We moved to an apartment building in Dąbrowa (formerly Wandy Wasilewskiej 3). It was on the fourth floor without an elevator, and the years flew by. My brother decided to move our parents to Bełchatów, as he lived nearby in Kurnos and could take care of our increasingly ill parents. They lived there until their deaths. Unfortunately, I lived with my family outside Poland for almost 20 years, so the responsibility of caring for them fell to my brother, for which I am very grateful! Our parents are buried in the Catholic cemetery in Bełchatów. There is much more I could write, but I would like to let the photos of my loved ones speak for themselves. I will only add that thanks to their rural roots, my brother and I were able to spend wonderful vacations in Będków and Rogowiec. My parents were also wonderful grandparents, whom our children Magdusia and Tomaszek still remember to this day! Not everyone was so lucky! Everything passes, but memories never do!













Piękne wspomnienia o dziadku i wspaniałe zdjęcia! Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńTomek