poniedziałek, 30 listopada 2015

Janina "Jasia" Sadowska - Nie żyje - Kotliny - 11.11.2015.

Jak życie bywa przewrotne.... Dzień 11 listopada, dzień Niepodległości Polski, dzień w którym czynnie brałem udział przy organizacji Marszu w Bukowcu. Byłem dumny, szczęśliwy, nie zdając sobie sprawy, że umiera moja dobra znajoma Janina Sadowska.
Panią Janinę poznałem w tym roku, napisałem kilka odcinków z jej przeżyć, szykowałem się do następnego spotkania, chciałem napisać dalsze odcinki jej wspomnień, niestety.....
Rankiem 11 listopada poczuła się źle, syn Jacek zadzwonił po pomoc, pogotowie ratunkowe zawiozło ją do szpitala w Brzezinach, niestety, po kilku godzinach zmarła.


                            Jasia Sadowska - z prawej strony - Kotliny.

                               Jasia Sadowska - na swoim podwórzu - Kotliny
Niestety nie mogłem pożegnać "Jasi", osoby niezwykle ciepłej, pomocnej innych przez całe swoje niełatwe życie. Postaram się przygotować ostatnią część wywiadu dotyczącą wywozu dzieci żydowskich łódzkiego Getta przez jej ojca i Jasię. Brakuje mi bardzo pani Janiny, współczuję jej synowi Jackowi. Niech spoczywa w spokoju !!!

Kurowice - Cmentarz - Grobowiec Rodziny Sadowskich - Mnóstwo kwiatów i wieńców na jej grobie.


czwartek, 26 listopada 2015

Czarnocin - Odpust - 1934

Wybrałem z mojego zbioru dwa zdjęcia dotyczące Gminy Czarnocin. Jest to gmina granicząca z naszą brójecką. Być może znajdzie się ktoś, kto może rozpozna osoby na zdjęciach, dopisze historię.

Map of czarnocin łódzkie
Czarnocin
Gmina w województwie łódzkim
Czarnocin – gmina wiejska w województwie łódzkim, w powiecie piotrkowskim. W latach 1975-1998 gmina położona była w województwie piotrkowskim. Siedziba władz gminy to Czarnocin. Według danych z 31 grudnia 2007 gminę zamieszkiwało 4051 osób. Wikipedia
Powierzchnia: 72,74 km²
Liczba ludności: 4 073 (2006)

niedziela, 22 listopada 2015

Łódź - Park Ludowy - Park na Zdrowiu - Budowa - 1928 !

Następne zdjęcie z mojego zbioru, tym razem żywe" - opisane pięknie i dokładnie !
Piękny Park, przez cztery lata mojej nauki w Technikum Przemysły Spożywczego (ul.Praussa), widziałem go, ileż to razy wagarowałem, on był moim azylem. Także czynnie uprawiałem biegi w Klubie Sportowym Społem, przebiegałem setki razy wszystkie ścieżki tego pięknego parku.

Spacerując po tym pięknym Parku na dawnym Polesiu Konstantynowskim, pomyślmy chociaż chwilkę o tych którzy go budowali, sadzili te piękne drzewa, budowali, mostki, stawiki, alejki.., to byli m.in.: Bracia Rosół i Stanisław Cieplucha. Czy zwróciliście uwagę, że nikt z nich nie miał butów ???!!



Park im. Józefa Piłsudskiego (potocznie Park na Zdrowiu, dawniej Park Ludowy) — zabytkowy, największy (rozciągający się na powierzchni 188,21ha) park w Łodzi. Znajduje się w rejonie alei Unii i ulic Srebrzyńskiej, Krakowskiej, Krzemienieckiej i Konstantynowskiej.
Powstał na terenach należących niegdyś do lasów miejskich. W okresie I wojny światowej powierzchnię lasu zredukowano z ok. 400 ha do 115 ha. Pierwsza koncepcja zagospodarowania tego terenu jako parku pochodziła z 1904 roku i należała do Teodora Chrząńskiego (twórcy parku Poniatowskiego i parku Sienkiewicza), nie została ona jednak nigdy zrealizowana. Plany zagospodarowania parku były wielokrotnie zmieniane przez kolejnych twórców. Do bardziej znaczących projektantów można zaliczyć: Edwarda Ciszkiewicza, braci Zajkowskich, E. Templina lecz dopiero Stefan Rogowicz ustalił ostateczną wersję planu. We wszystkich koncepcjach starano się zachować resztki pozostałego lasu i wyznaczyć tereny przeznaczone pod sport i rekreację. Park zachował taki charakter do dzisiaj.
Wstępne prace nad zagospodarowaniem parku rozpoczęto w latach 20. XX wieku. Do 1928 roku dosadzono na tym terenie prawie 300 000 sztuk drzew, wykopano stawy i rozpoczęto prace na terenach sportowych (stadion, korty tenisowe). W latach 30. XX wieku urządzono ogród zoologiczny, zakończono budowę stadionu, ogródka jordanowskiego, strzelnicy, wieży spadochronowej. W tym czasie założono również pierwszy w Łodzi ogród działkowy ciągnący się wąskim pasem wzdłuż wschodniej granicy parku, tuż przy torach kolejowych. Kilka lat przed wybuchem II wojny światowej tempo prac spowolniło się znacznie ze względu na brak funduszy tak, że koncepcja Rogowicza nie została do końca zrealizowana (m.in. tereny wystawowe). W skład parku miał wchodzić także Ogród Botaniczny – zrealizowany dopiero w latach sześćdziesiątych XX wieku, który obecnie stanowi odrębny obiekt. Park został zaprojektowany w postaci półkola od wschodu przylegającego do al. Unii Lubelskiej. Zachodnią część wyznaczają ulice Krakowska i Krzemieniecka. Bryła parku przecięta jest ulicą Konstantynowską. Po obu jej stronach rosną dwa rzędy lip krymskich. Stojąc u zbiegu ulic Konstantynowskiej z al. Unii Lubelskiej widzimy kolejne dwie aleje rozchodzące się promieniście ze skrzyżowania w kierunkach pn.-zach. i pd.-zach. Obie aleje przebiegają przez cały park i posiadają po dwa ciągi spacerowe obsadzone jesionem pensylwańskim.
Na terenie parku po północnej stronie ulicy Konstantynowskiej znajduje się Pomnik Czynu Rewolucyjnego (odsłonięty w 1975 r. w miejscu zniszczonej przez hitlerowców Kolumny Rewolucjonistów z 1923 r.) upamiętniający straconych rewolucjonistów z 19051907 r., którzy zostali w tym miejscu pochowani.

PRZYRODA:
Zasadnicza, leśna część parku składa się z pospolitych gatunków drzew: sosny zwyczajnej, brzozy brodawkowatej, dębu szypułkowego, grabu oraz olchy czarnej rosnącej na terenach podmokłych. Ogród dendrologiczny natomiast zawiera w swojej kolekcji rzadko spotykane odmiany pospolitych drzew jak na przykład świerk pospolity w odmianie wężowej, czy olszę czarną odmiany strzępolistnej. Ponadto możemy tam spotkać zupełnie egzotyczne gatunki drzew nie występujące naturalnie w naszej strefie klimatycznej jak tulipanowiec czy platan klonolistny.
Obecnie park oraz przylegające do niego tereny określa się mianem kompleksu leśno-rekreacyjnego na Zdrowiu. W jego skład oprócz parku wchodzą: ogród botaniczny, ogród zoologiczny, ogródek dendrologiczny, lunapark, tereny sportowe (m.in. kąpielisko Fala) oraz rezerwat przyrody Polesie Konstantynowskie. W parku znajduje się 18 pojedynczych drzew – pomników przyrody: brzoza brodawkowata (220 cm), 3 buki pospolite (115, 230, 300 cm), dąb czerwony (265 cm), 2 dęby szypułkowe (250 i 310 cm), kasztanowiec biały (255 cm), 2 klony srebrzyste (235, 260 cm), 2 lipy drobnolistne (305 i 320 cm), 2 skrzydłorzechy kaukaskie (225 i 285 cm), wierzba biała odm. zwisła (245 cm) oraz dwie grupy klonów srebrzystych (37 egz. o obw. pni 65 – 270 cm, oraz 14 egz. o obw. 205 – 300 cm) uznanych za pomniki przyrody. *


* Park na Zdrowiu – Wikipedia, wolna encyklopedia

https://pl.wikipedia.org/wiki/Park_na_Zdrowiu

ZMW - Związek Młodzieży Wiejskiej - Łódź ?? - Sztandar - Orzeł - ok.1925

Jedno z tajemniczych zdjęć w moich zbiorach. Zdjęcie formatu pocztówkowego, z tyłu stempel:
COPYRIGHT BY Aleksander Mayer FOTOGRAF PRASOWY PIOTRKOWSKA 182.
Prawdopodobnie przedstawia grupę mieszkańców podłódzkiej miejscowości, ciekawy sztandar, piękne stroje ludowe, rzadki orzeł. Być może ktoś z czytelników rozwiąże zagadkę tamtych lat ??



Łódź - Marsze propagandowe - ZMP - PZPR - ok.1948-55 - cz.4

Zamieszczam ostatnie zdjęcia z marszów propagandowych robotniczej Łodzi. Było metodą spędzanie mieszkańców i robotników Łodzi i okolic. Po zakończeniu starano się w parkach organizować zabawy taneczne, także na wylotach głównych ulic stały samochody ciężarowe i spod ich plandek sprzedawano kiełbasę parówkową, niekiedy deficytowe pomarańcze. Pamiętam dokładnie takie sytuacje w latach 60-70...
Niestety, obecnie organizowane są także marsze "poparcia ", przywozi się autokarami ludzi z innych miast. Ze sztandarami, niekiedy obraźliwymi hasłami maszerują ludzie jednej lub dwóch opcji politycznych... Te marsze mają podteksty zarówno polityczne jak i religijne... Może za 50-60 lat moje prawnuki wstawią zdjęcia z tych demonstracji jako ciekawostki minionych czasów, aby tak było....




sobota, 21 listopada 2015

Łódź - Marsze propagandowe - Harcerze - ZMP - ok.1948-55 - cz.3

Marsze propagandowe nie ominęły łódzkiego harcerstwa. działaczami i druhami byli ustawieni w większości działacze ZMP i partyjnej ośmiornicy... To nie było harcerstwo lat międzywojennych.


Od roku 1957 po rozwiązaniu ZMP, utworzono następną organizację propagandową: Związek Młodzieży Socjalistycznej. Ja także byłem jej członkiem... Uczestnictwo było OBOWIĄZKOWE !!!

Od grudnia 1957 r. ZMS był ideowo, politycznie i organizacyjnie podporządkowany PZPR.
Patron ZMS na tablicy pamiątkowej.
Głównym celem działalności ZMS było przygotowywanie członków do wstępowania w szeregi PZPR. Podobnie jak uprzednio istniejąca stalinowska organizacja Związek Młodzieży Polskiej, ZMS dążył do liczebnego wzrostu organizacji, stosując masowe formy naboru nowych członków na granicy przymusu. W 1976 r. ZMS zainicjował utworzenie ZSMP, którego powstanie zakończyło działalność ZMS.
ZMS w 1957 r. miał 70 tys. członków, 1960 r. - 370 tys., 1964 r. - 800 tys., 1975 r. - 1,2 mln.*

*https://pl.wikipedia.org/wiki/Związek_Młodzieży_Socjalistycznej

Łódź - Marsze propagandowe - ZMP - ok.1948-55 - cz.2

W wielu domach można jeszcze znaleźć wśród innych zdjęć, podobne do tych.
Sztandary, szalone hasła, portrety Marksa i Engelsa, obowiązkowo udział w tych marszach brali studenci łódzcy. Takie były czasy, wszechwładna bezpieka kontrolowała organizacje, uczelnie, zakłady pracy, szkoły. Udział w marszach był obowiązkowy, wielu mieszkańców Łodzi doświadczyło represji za unikanie poparcia komunistycznego reżimu...














Łódź - Marsze propagandowe - ZMP - ok.1948-55 - cz.1

Przypadkiem "zahaczyłem" dzisiaj w ten deszczowy dzień, na Pchli Targ na Bałuckim Rynku. Nie spodziewałem się znaleźć żadnych rewelacji. Na jednym ze stoisk zobaczyłem 20 zdjęć małego formatu przedstawiających Łódź z przełomu lat 40-50 XX wieku. Z opowieści moich rodziców słyszałem o tych " patriotycznych spędach" mieszkańców.
Czasy stalinowskie, bierutowskie, gomułkowskie... Spędzano na ulice robotnice i robotników zakładów przemysłowych, aby protestowali przeciwko kapitalizmowi, imperializmowi i wszystkiemu co zachodnie !. Dlatego te zdjęcia kupiłem natychmiast i to za niewielką kwotę pieniędzy. Zamieszczę większość z nich na moim blogu. Z moich lat szkolnych pamiętam jak zapisywano nas na marsze pierwszomajowe. W dniu takiego święta ustawiano nas w bocznych uliczkach ze szturmówkami, flagami, czekaliśmy na włączenie do głównego pochodu. Nigdy nie dotrwałem do ostatniej fazy, uciekałem, raz czy dwa miałem obniżone stopnie z historii czy zachowania...

Na zdjęciu główna trybuna partyjniaków łódzkich, defilują przedstawiciele Związku Młodzieży Polskiej - ZMP.
Związek Młodzieży Polskiej (ZMP) – młodzieżowa organizacja ideowo-polityczna, działająca w Polsce w latach 1948-1957 i wzorowana na radzieckim Konsomole. Powołana została przez rządzących krajem komunistów do realizowania polityki ich partii wobec młodzieży, służyła indoktrynacji młodych, kształceniu nowych kadr dla władzy oraz pomocy w przebudowie społeczeństwa na modłę komunistyczną. Stanowiła jeden z symboli polskiego stalinizmu.*


środa, 18 listopada 2015

Partyzanci Grupy "Ośka" - Bataliony Chłopskie - Prof. J.Moll - Kazanów - Lekarz

Jan Witold Moll (ur. 24 października 1912 w Kowalewie Pomorskim, zm. 2 czerwca 1990 we Wrocławiu) – kardiochirurg, dokonał jako pierwszy próby operacji przeszczepu serca w Polsce, bez powodzenia.
Absolwent ówczesnego gimnazjum, dziś Liceum im. Jana Kasprowicza w Inowrocławiu. Studiował medycynę w Poznaniu, Nancy, dyplom lekarza uzyskał w 1939 w Warszawie. W czasie wojny pracował jako chirurg w Radomiu, z narażeniem życia ratując m.in. żołnierzy AK. Po wojnie związany początkowo ze Szpitalem im. J. Strusia w Poznaniu, gdzie stworzył Oddział Chirurgii Torakalnej, a następnie od 1 czerwca 1958 ze Szpitalem Klinicznym im. dr. S. Sterlinga w Łodzi. W 1977 został dyrektorem Instytutu Kardiologii i kierownikiem Kliniki Kardiochirurgii Akademii Medycznej w Łodzi.
Ojciec Jacka Molla – kardiochirurga dziecięcego.
Pochowany na Starym Cmentarzu w Łodzi.*



Posiadam ciekawy list adresowany do profesora Jana Molla przez byłego lekarza partyzanckiej grupy "Ośka" działającej w strukturach Batalionów Chłopskich w okolicach Kazanowa. List został wysłany 27.5.1956 roku. Lekarz Zygmunt Siedlecki zwraca się z prośbą do profesora o podpisanie oświadczenia o tym, że był lekarzem grupowym w tym oddziale w latach 1943-45. Dodatkowo o potwierdzenie, że jego choroba (miażdżyca tętnic kończyn dolnych) mogła być spowodowana przebywaniem w lesie.
Nie wiem czy profesor podpisał to oświadczenie, gdyż posiadam oryginał i kopię bez podpisu....

W liście jest napisane dosłownie:
"Jestem inwalidą pracy od prawie dziewięciu lat..."
"Obecnie chodzi mi o to, aby rentę inwalidy pracy przenieść na rentę inwalidy wojennego, co da mi wiele ułatwień życiowych.."
Myślę, że profesor nie zgodził się z tokiem myślenia doktora Siedleckiego.
Wydaje mi się, że jest to wyciąganie pieniędzy, bo tych ostatnich chyba doktor zarabiał sporo.



W liście pisze:
" pracuję nadal na stanowisku ordynatora oddziału w tutejszym szpitalu w pełnym wymiarze godzin i prowadzę poradnię chirurgiczną oraz prywatną praktykę"...
Pan profesor Moll, pierwszy Polski chirurg, który przeprowadził transplantację serca, był bardzo aktywnym lekarzem podziemia w czasie okupacji, pracując w szpitalu w Kazanowie.

Wiosną 1944 r. stan liczebny grupy „Ośki” przekroczył 440 osób. Wzrastał on systematycznie w wyniku masowego przypływu młodzieży rwącej się do walki z okupantem i zagrożonej aresztowaniami. Dowództwo jednostki stanęło wówczas przed alternatywą, co robić dalej z tak dużą ilością ochotników, garnących się do walki z wrogiem?
W związku z tym podjęto decyzję o przekształceniu oddziału w zgrupowanie składające się z trzech kompanii, którymi dowodzili „Boryna”, „Baca” / Tadeusz Wojtyniak / i „Hiszpan” / nazwisko nieustalone/. 

Więcej informacji pod linkiem w Wikipedii:
portalwiedzy.onet.pl/50545,,,,bataliony_chlopskie,haslo.html

* zdjęcie i życiorys:

Jan Moll – Wikipedia, wolna encyklopedia

https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Moll

poniedziałek, 16 listopada 2015

Janina Klimowska-Piotrowska - Szkoła - Józefów - Wspomnienia - 1925-72 - cz.3

Historia szkoły powszechnej w Józefowie, gmina Brójce..


    Tak wygląda szkoła w Józefowie, 90 lat po wybudowaniu..., widok od tyłu.


                                            Widok szkoły od frontu....
Szukając materiałów dotyczących byłej szkoły w Józefowie, w rozmowach z mieszkańcami słyszałem, że do roku 1945 właścicielami tego budynku była rodzina niemiecka. Dopiero dzisiaj usłyszałem od pani Janiny prawdę o powstaniu szkoły:
Słyszałem, że właścicielami budynku przed wojną byli Niemcy, ile jest w tym prawdy?:
- nie, to nie jest prawda. Działkę na której stoi ten cały kompleks budynków podarował Polak, mieszkaniec naszej gminy, niestety nazwiska nie pamiętam, mieszkał troszkę dalej w kierunku Brójec.
- w roku 1925 rozpoczęto budowę i tego samego roku ją zakończono, rozpoczęto zajęcia szkolne dla Polskich dzieci. Józefów, Wygoda i okoliczne wsie zamieszkiwali Polacy, z wyjątkiem Bukowca, który miał swoją niemiecką szkołę na ulicy Dolnej.
- w momencie rozpoczęcia II Wojny Światowej szkołę zamknięto i budynki zajęła żandarmeria niemiecka. Mieściła się w niej jednostka SS i żandarmerii. W budynkach gospodarczych mieściła się stajnia dla koni. Z koni korzystali żandarmi podczas interwencji i kontroli na terenie całej gminy Brójce. W raz z zakończeniem wojny budynek został opuszczony przez Niemców.
                  Stajnie w okresie 1939-45, później szkolne ubikacje.

Słyszałem, że woda w studni znajdującej się na terenie szkoły była bardzo smaczna:
- tak, bardzo smaczna woda, co ciekawsze, jako jedyna w okolicy nie wysychała nawet podczas największych suszy. Była bardzo głęboka, miała chyba z 50 drenów !!


- kiedy zaczęłam pracę w tej szkole, znudziło mi się spuszczanie łańcucha z wiadrem tak głęboko i kupiłam pompę wodną, co przyspieszało wydobycie wody. Ale to było zdecydowanie później (ok.1973-74), gdyż nie było prądu na terenie szkoły. Także pierwsze lata mojego nauczania odbywały się przy lampach naftowych, te uroczystości choinkowe o których wcześniej wspominałam, także organizowaliśmy bez prądu elektrycznego
- podłączenie elektryczności do budynku jak wcześniej wspomniałam, zmieniło życie naszej placówki. Podłączono także wodę i mogłam na piętrze zamontować centralne ogrzewanie, bojlery, o bardzo ułatwiało życie. Ogrzewanie było w jednym pokoju w którym mieszkałam, obok mnie mieszkał mój syn z rodziną.W salach szkolnych były piece kaflowe i paliło się drewnem i węglem.

niedziela, 15 listopada 2015

Janina Klimowska-Piotrowska - Szkoła - Bukowiec - Józefów - Wspomnienia - cz.2

- Była taka opinia, że szkoła w Józefowie była prowadzona najlepiej w całej gminie. Naprawdę dbałam o tę szkołę, miałam bardzo dobrą współpracę z rodzicami uczniów, teren był zawsze czysty, trawa wykoszona, krzaki wycięte, zbudowano piękne chodniki, to wszystko w ramach prac społecznych.

Uczniowie szkoły - rok 1970, z lewej strony pani Janina. Na zdjęciu data 1970, ale w ocenie Jagody Mirowskiej, są to późne lata 70-te.


- Każdego roku robiłam świąteczną choinkę wraz z przedstawieniami, rodzice robili mi scenę z kurtyną w największej z sal, dzieci tańczyły krakowiaka w strojach uszytych przez ich rodziców. To wszystko przekazałam do szkoły w Bukowcu, ale powyrzucali to wszystko. 
- Jeszcze w pierwszym roku mojej pracy w nowej szkole zrobiłam podobną choinkę, rodzice bardzo mi dziękowali, że było tak pięknie i uroczyście. To było ostatni raz, gdyż pani dyrektor chyba zazdrosna moimi pomysłami, już mi więcej nie pozwoliła na powtórną choinkę.. Nie mogła pogodzić się z tym, że ludzie gratulowali mi, a nie pani dyrektor...
- Szkoda mi było tych dzieci, nauczyłam ich tego wszystkiego, więc poszłam do remizji i tam zrobiłam świąteczny wieczór.Wymyśliłam także bilety, gdyż było tak dużo widzów, że wielu stało za oknami. Bilet za wejście kosztował 6 złoty, te pieniądze przeznaczałam później na zakup rzeczy potrzebnych uczniom na podobne imprezy.
Czy posiada pani pamiątkowe zdjęcia, dokumenty z czasu swojej pracy w szkole w Józefowie? 
- Prowadziłam skrupulatnie kronikę szkoły w Józefowie. Po zamknięciu szkoły, osobiście przekazałam ją do rąk dyrektora szkoły w Bukowcu, pana Drynkowskiego, ale co oni zrobili z nią dalej, to nie wiem. W niej, od momentu mojego przyjścia pisałam, jakie były przedstawienia, że rodzice zrobili przed szkołą ładny chodnik, wpisywałam wszystkie inne wydarzenia dotyczące życia szkoły. Były w niej także zdjęcia z różnych uroczystości, czy ona przetrwała, trudno mi powiedzieć..
       
                                    Szkoła w Bukowcu - zdjęcie klasowe - 1984 rok.






                     Nauczyciele: p.Bolesław Domiński i p.Janina Klimowska - klasa III



Czy pani pracowała w szkole w Bukowcu do samej emerytury, jeśli tak to do jakiego czasu?
- Tak, do samego końca uczyłam w tej szkole, ale do kiedy, to muszę zajrzeć do 
mojego notesu, tam mam wszystko zapisane. Nie wszystkie daty już pamiętam.Mam, w notesie jest wpisane, że na emeryturę przeszłam w 1987 roku.

Janina Klimowska-Piotrowska - Szkoła - Józefów - Bukowiec - Wspomnienia - cz.1

Od kiedy zacząłem interesować się historią starych szkół w Bukowcu i Józefowie, słyszałem, że najwięcej do powiedzenie będzie miała pani Klimowska. Mimo, że po powtórnym wyjściu za mąż zmieniła nazwisko na Piotrowską, dla wszystkich mieszkańców pozostała panią Klimowską. Owiana sławą i bardzo lubiana nauczycielka z naszej gminy od 28 lat jest na zasłużonej emeryturze. 








Mieszka samotnie w Bukowcu , jej drugi mąż także zmarł przed 15 laty. Dzięki Jagodzie Mirowskiej (była jej uczennicą), mogłem spotkać się z panią Janiną. Mimo swoich ponad 80 lat przekazała mi dużo ciekawych informacji dotyczących nieistniejących szkół w naszej gminie, także sporo innych wiadomości z życia mieszkańców Bukowca i okolicy.
Janina Klimowska – Piotrowska.
Czy pani urodziła się w naszej gminie ?:
- Nie, urodziłam się w Sobótce za Łęczycą.
- Uczyłam w szkole koło Poddębic, zostałam w niej kierownikiem. Był to stary drewniany budynek posiadający tylko jedną izbę, mimo, że uczyły się w niej dzieci dwóch roczników. A że to była siedmioklasowa szkoła, to musiałam sobie załatwiać klasy u chłopów. Jeśli znalazłam w chłopskiej chałupie jakieś zniszczone pomieszczenie, gmina robiła remont i otwierałam nową klasę dla uczniów. Dochodziło się do takich klas, szkoła funkcjonowała w kilku miejscach.
- Podobnie było w Józefowie, miałam szkołę 4-ro klasową. Klasy 3 i 4 uczyły się od rana w jednym pomieszczeniu, po skończeniu zajęć szkolnych, przychodziły na drugą zmianę dzieci z klas 1 i 2. Taki cykl nauczania trwał przez 6 lat, później ilość uczniów się zdecydowanie zmniejszyła (jak przychodziłam uczyć do Józefowa to było 30-40 dzieci).
- Duże zapotrzebowanie na pracowników w łódzkich fabrykach spowodowało, że
młodzi ludzie wyprowadzali się z naszej gminy. Były trudności z dojazdem do miasta. Kupowali działki na Wiśniowej, Bedoniu, Andrespolu, budowali się na nich, bo tam mieli blisko pociąg, którym dojeżdżali do pracy w Łodzi. Na miejscu pozostawali tylko starsi ludzie, i tak wyszło, że zostało ok. 15 uczniów... Nie dało się utrzymać takiej szkoły, bo opał i woźna to były duże koszty. W maju 1975 roku szkołę zamknięto i ja wraz z uczniami przeszłam do szkoły w Bukowcu.
- Za moją pracę w Józefowie zostałam odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi.