Działo się w Będkowie - Czarnocinie - Republika - 10.11.1925
Mord rabunkowy na przystanku Wolbórka
P. prokurator Mandecki domaga się kary śmierci. Sąd skazał obu oskarżonych na 12 lat ciężkiego więzienia z pozbawieniem praw.
Na linii kolejowej Koluszki — Piotrków jest przystanek Wolbórka. Na przystanku tym pełnili naprzemian służbę dróżników i równocześnie biłeterów Marcin Chrustowskl i Michał Szymor. W dniu 17 kwietnia 1925 roku przypadła służba na Marcina Chrustowsklego. — Tejże nocy około godziny czwartej do mieszkania drugiego dróżnika, Michała Szymora, zapukał ktoś wzywając go, by wstał z łóżka. Szymor ubrał się i wyszedł na podwórze, gdzie oczekiwał nań niejaki Franciszek Łukasik. — Słuchajcie — rzekł doń Łukasik — budka kolejowa jest zamknięta, widocznie z Chrustowskim coś się stało, albo też poszedł dokądś. Udali się natychmiast do budki kolejowej. Przez okno już ujrzeli Chrustowskiego, leżącego bez ruchu na ławce. — Panie Chrustowski, co się z panem stało? — zawołał doń Szymor. Nikt mu jednak nie odpowiedział. Chrustowskl nie zareagował również na pukanie do drzwi. Wówczas Szymor i Łukasik siekierą rozwalili drzwi budki kolejowej. Wewnątrz na ławce spoczywał Chrustowski przykryty kożuchem. Po zdjęciu zeń kożucha oczom ich przedstawił się widok, ścinający krew w żyłach. Chrustowskl miał roztrzaskaną czaszkę, z której sączyła się krew. Twarz miał wykrzywioną straszliwym grymasem. Obok trupa leżał zakrwawiony duży młot kolejowy, na stole zaś brak było kasetki z pieniędzmi pochodzącemi z utargu za sprzedane bilety. Dwie szafki z biletami również były otwarte. Nie ulegało wątpliwości, że Chrustowski padł ofiara mordu rabunkowego Wszczęte przez policję śledztwo nit dało na razie konkretnych rezultatów. Już jednak w maju rb. posterunkowy Tomasz Witkowski, pełniąc służbę w rejonie posterunku p. p. w Rudzie Pabianickiej dowiedział się w drodze poufnej, iż osobnik podejrzany o zabójstwo na stacji Wolbórka ma się ukrywać na Chachule, w mieszkaniu niejakiego Jarzębskiego.
Witkowski udał się tam natychmiast i rzeczywiście zastał w mieszkaniu Jarzębskiego nieznanego mu osobnika, którego odprowadził na posterunek policyjny w Rudzie Pabjanickiej. Po wylegitymowaniu go okazało się iż jest to niejaki Stanisław Koper, który już przy wstępnem badaniu policyjnem przyznał się dobrowolnie do zarzucanego mu czynu, nadmieniając, że dokonał zabójstwa tego z chęci zysku po uprzedniem porozumieniu się i za namową Leona Grzybczyńsklego. Obaj przybyli w nocy na stację kolejową w Wolbórce, wstąpili do budki kolejowej i czekali tam, aż do odejścia ostatniego pociągu. Gdy wszystkie pociągi już przeszły, a Chrustowski położył się na ławę wówczas Grzybczyński chwycił młot leżący na podłodze uderzył w głowę dróżnika. Chustowski z jękiem stoczył się na podłogę. I wówczas on, t. j. Koper, tym samym młotem uderzył go również w głowę, chcąc go w ten sposób dobić. Gdy Chrustowski już się nie ruszał, porwali obaj kasetkę z pieniędzmi i zabrali z niej pieniądze, dzieląc się niemi. Pociągnięty do odpowiedzialści na zasadzie zeznań Kopera Leon Grzybczyński nie przyznał się do winy oświadczając, iż niema z zabójstwem tym nic wspólnego. Wczoraj sprawę powyższą rozważał sąd okręgowy pod przewodnictwem sędziego Arnolda w asyście sędziów Zienkiewicza i Wyżnikiewicza. Sprawa ta wywołała wielkie zainteresowanie i na sali pełno było publiczności. Przeważają urzędnicy kolejowi. Przez salę sądową przesuwa się szereg świadków, którzy stwierdzają udział oskarżonych w napadzie. Prokurator Mandecki żąda kary śmierci dla obu oskarżonych, oświadczając, że nie widzi żadnych okoliczności łagodzących. Obaj oskarżeni są osobnikami, których społeczeństwo nic może tolerować w swoim gronie. Po przemówieniach adwokatów sąd udaje się na naradę, wynosząc wyrok, na zasadzie którego obaj oskarżeni Stanisław Koper i Leon Grzybczyński skazani zostali na 12 lat ciężkiego więzienia z pozbawieniem praw.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz