czwartek, 29 września 2022

Andrzejów - Andreshof - Andrespol - Kościół - Szkoła - Osadnicy niemieccy - Heimatbote - 5/68 - cz.4

                                  CZAS PASTORA LIPSKIEGO   

     Pastor Otto Lipski zastąpił pastora Dobersteina. Ludność Andrzejowa również była z niego zadowolona, choć relacje między pastorem a zgromadzeniem nie osiągnęły poprzedniego wewnętrznego ciepła i serdeczności - takich rzeczy nie da się wymusić. P. Lipski założył w A. stowarzyszenie kobiet, a to wśród innych zadań postawiło sobie za cel ofiarowanie zegara wieżowego. Po kilku latach nadszedł czas i łódzka firma Arthur Kloetzel dostarczyła i zmontowała zegar.

    Tymczasem liczba studentów teologii w Warszawie rosła i biskup Bursche musiał starać się ich przyjąć. Zaproponowano więc oddziałowi Andrzejowa, by stał się samodzielną parafią. Andrzejów jednak był tylko mały i przy najlepszych chęciach na świecie nie mógł utrzymać pastora. W końcu znaleziono następujące rozwiązanie: Grömbach (Łaznowska Wola) została filią (stało się to w 1928 r.) i miał być wówczas administrowany z Andrzejowa. Andrzejowski proboszcz miał tam odprawiać nabożeństwa raz w miesiącu. Obiecano mu za to 100 złotych. Dodatkowo proboszcz andrzejowski miał uczyć religii w szkołach łódzkich, aby poprawić swoje dochody, tak że w sumie jako miesięczne wynagrodzenie przyszłego proboszcza andrzejowskiego miało być zebrane 600 złotych. Problem pastoratu pozostał jednak nierozwiązany. Proboszcz mógł zamieszkać w szkole, ale była ona własnością państwa polskiego, mimo że wybudowali ją Niemcy. Co teraz?

     Akurat tak się złożyło, że polski samorząd chciał sprzedać Niemcom dawną niemiecką szkołę i 1,5 ha ziemi! Liczba uczniów w całym powiecie wzrastała z roku na rok i zarząd gminy Nowosolna musiał wybudować większy budynek szkolny, czy tego chciał czy nie, ale nie miał wystarczających pieniędzy. Pojawił się więc pomysł sprzedaży szkoły i po burzliwej debacie przedstawiciele kościoła niemieckiego zgodzili się odkupić swoją dawną własność za sumę 25 000 zł. Oczywiście wielu członków zgromadzenia nie mogło zrozumieć, że powinni teraz płacić tyle pieniędzy za to, co należało do nich aż do nacjonalizacji w 1919 roku!

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

                                                      DIE ZEIT PASTOR LIPSKIS

     Nachvolger von P. Doberstein wurde P. Otto Lipski. Die Andrzejower waren auch mit ihn zufrieden, wenngleich das Verhältnis zwischen Pastor und Gemeinde die vorherige innere Wärme und Herzlichkeit nicht erreichte - so etwas läßt sich eben nicht erzwingen. P. Lipski gründete in A. den Frauenverein, und dieser setzte sich neben anderen Aufgaben zum Ziel, eine Turmuhr zu stiften. Nach mehreren Jahren war es soweit, und die Lodzer Firma Arthur Kloetzel hat die Uhr geliefert und montiert.

Mittlerweile wurde die Zahl der Theologie - Studenten in Warschau immer größer und Bischof Bursche mußte bemüht sein, sie unterzubringen. So wurde dem Filial A. nahegelegt, eine selbständige Gemeinde zu werden. Andrzejów war aber nur klein und konnte bei besten Willen keinen Pastor unterhalten. Schließlich fand man folgende Lösung: Grömbach (Łaznowska Wola) wurde Filial (das geschah im Jahre 1928) und sollte dann von Andrzejów aus administriert werden. Der Andrzejower Pastor sollte dort einmal im Monat Gottesdienst halten. Dafür wurden ihm 100 Złoty zugesagt. Außerdem sollte der Andrzejower Pastor in Lodzer Schulen Religionsunterricht erteilen, um seine Einkünfte zu verbessern, so daß alles in allem 600 Złoty als das Monatsgehalt des künftigen Andrzejower Pfarers zusammenkommen sollten. Ungelöst blieb aber noch das Problem eines Pastorats. Man hätte den Pfarrer in der Schule unetrbringen können, doch diese war Eigentum des polnischen Staates, obwohl sie von den Deutschen erbaut worden war. Was nun?

Da ergab sich rein zufällig, daß die polnische Gemeindeverwaltung die ehemalige deutsche Schule samt 1.5 ha Land den Deutschen verkaufen wollte! Die Zahl der Schulkinder in ganzen Bezirk war nämlich von Jahr zur Jahr gestiegen, und die Gemeindeverwaltung Nowosolna mußte, ob sie wollte oder nicht, ein größeres Schulgebäude errichten, wozu ihr aber die Mittel nicht reichten. So kam die Idee mit dem Schulverkauf, und die deutschen Kirchenvertreter stimmen nach einer hitzigen Debatte zu, ihr ehemaliges Eigentum für einen Betrag von 25 000 Złoty wieder zu erwerben. Natürlich konnten es viele Gemeindeglieder nicht begreifen, daß  sie für das, was ihnen bis zur Verstaatlichung im Jahre 1919 gehörte, nun so viel Geld aufbringen sollten!

Andrzejów - Andreshof - Andrespol - Kościół - Osadnicy niemieccy - Heimatbote - 5/68 - cz.3

SZKOŁA

    Mieszkańcy Andrzejowa na terenie starej szkoły wybudowali niemiecką szkołę. Wstąpili do Niemieckiego Towarzystwa Szkolnego. Ale gdy Polska powstała na nowo, w 1919 roku uchwalono ustawę, zgodnie z którą cały majątek Niemieckiego Towarzystwa Szkolnego stał się własnością państwa polskiego i został przekazany wspólnocie politycznej! Niemcy bezskutecznie nalegali, że to oni osobiście pokryli wysokie koszty budowy; szkoła i należące do niej grunty pozostały znacjonalizowane. 

    Mieli tylko jeden sukces; pomieszczenie szkolne, czyli dużą klasę, podzielono cienką ścianką z desek, a mniejszą salę oddano Niemcom. Było nieprzyjemnie; to, co było mówione w pokoju, było też słyszane obok i ludzie tylko sobie przeszkadzali! Wzrastała liczba polskich uczniów - przychodzili także z innych wsi - więc władze zdecydowały się w końcu wynająć odpowiednie pomieszczenia dla polskich dzieci w prywatnym domu, dzięki czemu Niemcy znów byli między sobą.

PRACA PASTORA DOBERSTEINA

     Mieszkańcy Andrzejowa nie byli zadowoleni ze swoich usług kościelnych; pastor z Neusulzfeld przyjeżdżał tylko co 6 tygodni i odprawiał nabożeństwa. W 1922 r. zwrócili się więc do konsystorza warszawskiego z prośbą o podniesienie duszpasterstwa w Andrzejowie do rangi filii. Żądanie zakończyło się sukcesem. Wsie wschodnie zostały odłączone od parafii Neusulzfeld i przydzielone do nowej filialnej parafii Andrzejów. Były to kantoraty Olechów i Justynów.

    Filialny Andrzejów liczył teraz 2000 dusz i 3000 polskich akrów. Parafia była obsługiwana przez St. Johannis w Łodzi, a pierwszym administratorem został mianowany pastor Adolf Doberstein.

    Stosunki z nowym pastorem były bardzo serdeczne; jego nabożeństwa cieszyły się dobrą frekwencją. Ksiądz Doberstein miał głosić kazania tylko w co drugą niedzielę w koJulius Dietrich i P. Gustav Schedler. Piszący te słowa nigdy nie zapomni księdza Benno Kraetera, którego cudowny głos sprawił, że służba liturgiczna była prawdziwą atrakcją!ściele w Andrzejowie, gdyż był także drugim proboszczem w St. Johannis w Łodzi. Jeśli jednak nie mógł uczestniczyć w spotkaniu, wysyłał innego brata, który w tym czasie był wolny. W ten sposób prawie wszyscy wikariusze, którzy w tym czasie służyli w St. Johannis, głosili kazania w kościele w Andrzejowie. Także ważni pastorzy jak Konsistorialrat Julius Dietrich i P. Gustav Schedler. Piszący te słowa nigdy nie zapomni księdza Benno Kraetera, którego cudowny głos sprawił, że służba liturgiczna była prawdziwą atrakcją!

                  Kościół ewangelicki w Andrzejowie po naprawie szkód wojennych - 1917 rok.

    Za kadencji ks. Dobersteina zakupiono również dzwon, który od tej pory dzwonił na każdym nabożeństwie. Położono fundament pod fundusz organowy; fundusz ten w 1934 roku osiągnął kwotę 10 000 złotych.

    Jednak zadania drugiego proboszcza w parafii św. Jana w Łodzi rosły, tak że ks. Doberstein musiał podjąć decyzję, choć z ciężkim sercem, o rezygnacji z funkcji administratora przy kościele w Andrzejowie. Podczas jego pożegnalnego kazania w 1927 roku łzy spływały mu po policzkach, a wielu parafian ukradkiem przecierało oczy. Było to gorzkie i bolesne pożegnanie dla pasterza i jego stada.

     W tym czasie w sąsiedniej wsi Andrespol powstał wolny kościół, w pewnym stopniu jako konkurencja, choć miał tylko kilku wyznawców. Ironią losu jest, że Johannes Krause, przemysłowiec, który tak gorąco wspierał budowę kościoła w Andrzejowie, stał się założycielem i propagatorem Wolnego Kościoła*.

Materiał który zamieściłem na swoim blogu z dnia 3 lipca 2021 roku:

Ewangelicko-Luterański Wolny Kościół.

    Początki Wolnego Kościoła Ewangelicko-Luterańskiego sięgają lat 1923/24. Dokładnie w dniu 11 maja 1924 roku został założony przez byłego społecznego kaznodzieję Malschnera-Maliszewskiego gorąco wspieranego przez amerykańskiego pastora Engela z Wiskonsin.
Jego faktycznym inicjatorem i promotorem był konfesyjny przemysłowiec Johann Krause w Andrespolu koło Łodzi. Rozgoryczony postawą generalnego superintendenta Burschego na Synodzie Konstytucyjnym w Warszawie w roku 1922/23, podał się do dymisji, zrezygnując z Kościoła Augsburskiego i zwrócił się do Wolnego Kościoła. Na własny koszt wybudował w Andrespolu mały kościółek i plebanię oraz podarował ziemię na cmentarz.

    Już w 1925 r. statut organizacji Wolnego Kościoła został przedłożony władzom centralnym w Warszawie, ale bez uzyskania legalizacji. Okoliczność ta, jak również brak rejestru, znacznie utrudniały jego rozwój. Był on powiązany i finansowo zależny od Generalnego Ewangelicko-Luterańskiego Synodu Wisconsin i St. Jego przedstawicielem był ks. W. Bodamer, dyrektor misji z siedzibą w Łodzi. Generalny kurator Bursche nie był, jak można tu zaznaczyć, w sposób zrozumiały przyjacielem Wolnego Kościoła, choć nie mówił tego otwarcie, ze względu na amerykański luteranizm.
Od 1924 roku do końca 1944 roku liczba zborów Wolnego Kościoła wzrosła do około 20 mając
w sumie 12.000 dusz, obsługiwanych przez jedenastu pastorów.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------DIE SCHULE

Auf dem alten Schulgrunstück erbauten die Andrzejower eine deutsche Schule. Się traten dem Deutschen Schulverband bei. Doch als Polen wiederestanden war, wurde schon i Jahre 1919 ein Gesetz erlassen, wonach dass gesamte Vermögen des Deutschen Schulverbandes in das Eigentum des polnischen Staates übergeth und der politischen Gemeinde untersttelt wird! Umsonst pochten die Deutschen darauf , daß się persönlich die hohen Baukosten aufgebracht hatten; die Schule mit dem dazu gehörigen Land blieb verstaatlich.

Lediglich einen Erfolg hatten sie; der Schulraum, also das große Klassenzimmer wurde durch eine dünne Bretterwand geteilt und der kleinere Raum den deutschen gegeben. Es war unangenehm; was in Raum gesprochen wurde, hörte man auch nebenan und man störte sich nur gegenseitig! Die Zahl der polnischen Schulkinder wurde immer größer - sie kamen auch aus Dörfern - und so entschloß sich die Behörde endlich für polnischen Kinder entsprechende Räumlichkeiten in einem Privathause zu mieten, so daß die Deutschen wieder unter sich waren.

 PASTOR DOBERSTEINS WIRKEN  

Mit ihren Gottesdiensten waren die  6 Wochen kam der Pfarrer  aus Neusulzfeld und hielt Gottesdienst. So wandten sie sich im jahre 1922 an das Warschauer Konsistorium mit der Bitte, das Pastorat Andrzejów zum Filial zu erheben. Das Gesuch hatte Erfolgt. Von der Gemeinde Neusulzfeld wurden die östlichen Dörfer abgetrennt und der neuen Filialgemeinde Andrzejów zugeteilt. Es waren die Kantoraten Olechów i Justynów.

Das Filial Andrzejów zählte nun 2000 Seelen und hatte 3000 polnische Morgen. Kirchlich betreut wurde die Gemeinde von St. Johannis in Lodz und zum ersten Administrator Pastor Adolf Doberstein ernannt.

Das Verhältnis zu dem neuen Seelsorger gestaltete sich sehr herzlich; seine Gottesdienste waren gut besucht. P. Doberstein sollte zwar nur jeden zweiten Sonntag in der Andrzejower Kirche predigen, denner war auch zweiter Pastor an St. Johannis in Lodz. Er schickte aber, wenn er verhindert war, einen anderen Amstbruder, der gerade Zeit hatte. Auf diese Weise predigten fast alles Vikare, die damals an St. Johannis Dienst taten, in der Andrzejower Kirche. Auch bedeutente Pastoren wie Konsistorialrat Julius Dietrich und P. Gustav Schedler. Unvergeßlich ist dem Schreiber dieser Zeilen P. Benno Kraeter, der durch seine wundersame Stimme den liturgischen Gottesdienst zu einem wahren Höhepunkt zu gestalten verstand!

Während dem Amtszeit von P. Doberstein wurde auch eine Glocke angeschafft, die von nun ab zu jedem Gottesdienst läutete. Der Grundstock zu einem Orgelfonds wurde gelegt; dieser Fonds erreichte im Jahre 1934 die Höhe von 10 000 Złoty.

Doch die Aufgaben der zweiten Pastor an der Lodzer St. Johannisgemeinde wuchsen,  so daß P. Doberastein, wenn auch schweren Herzens, sich entschließen mußte, das Amt eines Administrators an der Andrzejower Kirche niederzulegen. Bei der Abschiedspredigt im Jahre 1927 rannem ihm die Tränen über die Wangen und viele Gemeindeglieder putzten sich verstohlen die Augen. Es war ein herber und schmerzlicher Abschied für Hirten und Herde.

In jener Zeit entstand noch im Nachbardorf Andrespol eine Freikirche, gewissermaßen als Konkurrenz, auch wenn sie nur wenige Anhänger hatte. Man muß es als Ironie des Schicksals bezeichnen, daß gerade jener Industrieller Johannes Krause, der so warm für  den Kirchbau in Andrzejów eintrat, Gründer und Förderer der Freikirche wurde.



środa, 28 września 2022

Andrzejów - Andreshof - Kościół - Osadnicy niemieccy - Heimatbote - 5/68 - cz.2

 

                                                             BUDOWA KOŚCIOŁA

Niemcy z Andrzejowa po cichu pragnęli mieć kościół we własnym mieście. Ponieważ nie wydawało się to możliwe do zrealizowania, na spotkaniu w 1912 roku najpierw rozważano plan budowy większej sali modlitewnej, która zastąpiłaby dotychczasową małą salę szkolną. Na drodze do realizacji projektu stanęło jednak wiele trudności. W komitecie budowy utworzyły się dwie grupy: jedna dotyczyła sali modlitewnej, druga kościoła, choć małego. W Kantoracie nie mieszkali bogaci rolnicy, a gleba była piaszczysta i dawała tylko skromne plony.

W końcu przeważyła opinia, aby mimo wszystko wybudować kościół, w czym decydującą rolę odegrał przemysłowiec Johann Krause z Andrespola. Znaleziono działkę w sąsiedztwie szkoły i cmentarza. Aby zebrać fundusze, dobrowolnie opodatkowali się na 4 ruble od każdego polskiego akra. Gdy weźmie się pod uwagę, że jest to równowartość 30 DM dzisiaj, można podziwiać sens poświęcenia naszych ojców!

Latem 1913 roku położono kamień węgielny, a w 1914 roku ukończono budowę kościoła w stanie surowym.

1 sierpnia wybuchła I wojna światowa i wieś dwukrotnie stała się polem bitwy. W słynnej bitwie pod Brzezinami widoczna z daleka wieża służyła jako cel dla artylerii. Wieża otrzymała kilka trafień i została tak mocno uszkodzona, że groziło jej zawalenie. Od strony północnej wyrwano wieżę i nawę, podziurawiono dach i rozbito szyby okienne. Również ławki wewnątrz zostały uszkodzone przez odłamki pocisków, wiatr i deszcz mogły bez przeszkód przenikać i kontynuować swoje niszczycielskie dzieło.

Szczególnie ucierpiał stary budynek szkoły, którego pozostałe mury trzeba było rozebrać. Szkoła mieściła się w prywatnym domu, gdzie też odbywało się nabożeństwo czytań do czasu konsekracji kościoła.

Wojna odcisnęła swoje piętno również na wsiach należących do Kantoratsgemeinde. Spaleniu lub zniszczeniu uległy liczne budynki. Zanim można było naprawić kościół, trzeba było naprawić szkody.

W 1916 roku podjęto pierwszą próbę naprawy mocno zniszczonych murów kościoła. Cudem wieża nie zawaliła się. Zwołano zbiórkę pieniędzy, która zakończyła się wielkim sukcesem. Jak tylko pogoda pozwoliła, przystąpiono do prac murarskich. Na pamiątkę zniszczeń wojennych w wieży zamurowano 5 pocisków odłamkowych.

Zanim jednak kościół został ukończony, kantorat się wyczerpał; przy najlepszych chęciach świata koloniści nie mogli zebrać więcej funduszy. Mieli niespodziewane szczęście: do Nowosolnej przybył pastor Ludwik Eyth z Württenbergu. Natychmiast uczynił sprawę dokończenia budowy kościoła w Andrzejowie bliską swemu sercu! Gdy pogoda dopisywała, często sam pokonywał długą drogę z Nowosolnej i doglądał kościoła.

Dzięki pośrednictwu pastora Eytha kantorat otrzymał znaczną darowiznę od Stowarzyszenia Gustawa Adolfa. Zamówił również trzy ołtarze u malarza Adolfa Reile w Stuttgarcie. Największy obraz przedstawiał Chrystusa błogosławiącego idącego przez płonącą polską wieś, dwa mniejsze - apostołów Piotra i Pawła. Obrazy były jednak namalowane w stylu ekspresjonistycznym i dlatego nie cieszyły się popularnością wśród parafian.

Budynek kościoła powoli, ale systematycznie zbliżał się do ukończenia. 29 czerwca 1917 roku kościół został poświęcony, teraz już ponad 50 lat temu. Przy wspaniałej letniej pogodzie przybyły z daleka ogromne tłumy, a przy udziale licznego duchowieństwa, w tym urzędującego w Łodzi księdza wojskowego Lic. P. Pawła Althausa, kościół został poświęcony i przekazany zgodnie z jego przeznaczeniem.

Kościół był budynkiem murowanym i mógł pomieścić około 300 osób. Był prosty i nie posiadał gotyckich ornamentów na wieży czy kolorowych szybach okiennych. Po stronie wieży była tylko jedna galeria, dwóch pozostałych wzdłuż nawy jeszcze nie było. Kościół nie posiadał jeszcze organów. Mimo to mieszkańcy Andrzejowa byli dumni ze swojego kościoła i kochali swoje miejsce kultu.

                                                      - ciąg dalszy nastąpi - 




-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

DER BAU EINER KIRCHE

Im stillen hatten unsere Andrzejower Deutschen den Wunsch, am eigenen Ort eine Kirche zu haben. Da dies nicht realisierbar erschein, faßte man auf einer Besprechung im Jahre 1912 zunächst  den Plan eines Größeren Betsaales ins Auge; der den bisherigen kleinen Schulsaal ablösen sollte. Der Verwirklichung des Projektes stellte sich aber manch eine Schwiergkeit in den Weg. Im Baukomitee bildeten sich zwei Gruppen: die eine war für eine Betsaal, die andere für eine, wenn auch nur kleine, Kirche. Im Kantorat wohnten ja keine reiche Bauern, auch war der Boden sandich und lieferte nur karge Erträge.

Endlich setzte sich die Meinung durch, doch eine Kirche zu bauen, woran die Industrielle Johann Krause aus Andrespol maßgeblichen Anteil hatte. Ein Grundstück fand man in der Nachbarschaft der Schule und des Friedhofes. Um die Mittel zu beschaffen , besteuerte man sich freiwillig mit 4 Rubel vom polnischen Morgen. Wenn man bedenkt, daß dieses einem Gegenwert von heute 30 DM entspricht, kann man den Opfersinn unserer Väter bewundern!

Im Sommer des Jahres 1913 erfolgte die Grundsteinlegung und im Jahre 1914 war die Kirche in Rohbau fertig.

Da brach am 1 August der 1 Weltkrieg aus und der Ort wurde zweimal Kampfgebiet. In der bekannten Durchbruchschlacht von Brzeziny dienteder weithin sichtbare Turm als Zielscheibe für die Artillerie. Der Turm erhielt mehrere Treffer und wurde so schwer beschädigt, daß Einsturzgefahr drohte. Von der nördlichen Seite wurden Turm und Kirchenschiff augerissen, das Dach durchlöchert, die Fensterscheiben zertrümmert. Auch die Bänke im Innern wurden durch Granatsplitter beschädigt, Wind und regen konnten ungehindert eindringen und das  zestörerische Werk fortsetzen.

Das alte Schulgebäude wurde besonders schwer getroffen; seine noch stehengebliebenen Wände mußten abgebrochen werden. Die Schule wurde in einem Privathaus untergebracht, wo auch der  Lesegottendienst bis zur Einweihung der Kirche stattfand.

Auch in der Dörfern der Kantoratsgemeinde hinterließ der Krieg seine Spuren. Zahlreiche Gebäude wurden eingeäschert oder zerstört. Es mußten dann erst die Schäden besiedigt werden, ehe man an die Instandsetzung der Kirche herangehen konnte.

Im Jahre 1916 wurde der erste Versuch unternommen, die arg zestörten Kirchenmauern wieder zu reparieren. Der Turm war wie durch ein Wunder nicht eingestürzt. Man rief zu einer Spendenaktion auf, die großen Erfolg hatte. Sobald die Witterung es erlaubte, wurden die Mauerarbeiten in Angriff genommen. Zur erinnerung an die Kriegsschäden wurden im Turm 5 Schrapnellhülsen eingemauert.

Doch vor Vollendung des Kirchenbaues ging dem Kantorat der Atem aus; die Kolonisten konnten beim besten Willen nicht noch mehr Mittel aufbringen. Się hatten unverhofftes Glück: Nach Neusulzfeld kam pastor Ludwik Eyth aus dem Württenbergischen. Dieser machte die Vollendung der Andrzejower Kirche sofort zu sejner Herzenssache! Beim schönem Wetter kamm er oft selbst den weiten Weg von Neusulzfeld zu Fuß und schaute nach dem Rechten.

Durch Pastor Eyths Vermittlung erhielt das Kantorat eine namhafte Spewnde vom Gustav-Adolf-Verein. Auch besorgte er drei Altarbilder von dem Kunstsmaler Adolf Reile in Stuttgart. Das Größte Bild stellte den Segnenden Christus dar, der durch eine brennende polnische Ortschaft geht, die beiden kleineren die Apostel Petrus und Paulus. Allerdings waren die Bilder im expressionistischen Stil gemalt und fanden daher wenig Geschmack bei den Gemeindeglieder.

Der Kirchenbau ging nun langsam, aber stetig der vollendung entgegen. Am 29. Juni des Jahres 1917 war es soweit, daß die Kirche eingeweiht werden konnte, vor jetzt über 50 Jahren. Riesige Menschenmengen strömten bei herrlichen Sommerwetter von weit und breit zusammen, und unter zahlreichen Beteiligung der Geistlichkeit, u.a. des gerade in Lodz amtierenden Militärpfarrers Lic. P. Paul Althaus, wurde die Kirche eingewieht und ihrer Bestimmung übergeben.

Die Kirche war ein Backsteinbau und bot rund 300 Personen Platz. Się war einfach und hatte auch keinen gotischen Zierat am Turm, noch bunte Fensterscheiben. Es gab nur eine Empore an der Turmseite, die beiden andere entlang des Kirchenschiffes fehlten noch. Eine Orgel hatte die Kirche noch nicht gehabt. Trotzdem waren die Andrzejower stolz auf ihre Kirche, und liebten ihr Gotteshaus.


wtorek, 27 września 2022

Andrzejów - Andreshof - Kościół - Osadnicy niemieccy - Heimatbote - 5/68 - cz.1

 Wspaniały materiał dotyczący Andrzejowa w gminie Andrespol przesłany przez mieszkankę Niemiec.

Źródło: Der Heimatbote 5/68.

                         ANDRZEJÓW KOŁO ŁODZI - POWSTANIE I UPADEK.

Zaledwie 6 km na wschód od Łodzi, przy drodze do Tomaszowa, leży wieś Andrzejów, która ciągnie się wzdłuż tej drogi przez 3 kilometry. Jasne fasady i ładny, zadbany ogródek kwiatowy przed każdym domem sprawiły, że wędrowiec od razu zorientował się, że do 1945 roku była to niemiecka wieś.

Andrzejów został założony w 1807 roku przez osadników pochodzenia pomorskiego. Pomorzanie rozpoczęli karczowanie terenów na wschód od Łodzi, a także w rejonie Łęczycy i na północ od linii Pyzdry - Zagórów - Turek; założyli też na wschód od Łodzi wsie Doły, Antoniew Stoki, Augustów, Janów i Andrespol. Pod swój pług wzięli całe terytorium powiatów brzezińskiego, rawskiego i piotrkowskiego.

Dobre położenie komunikacyjne sprzyjało rozwojowi wsi Andrzejów, która jednak dzięki napływowi zyskała również niemiecką większość. W 1939 roku liczba mieszkańców wynosiła około tysiąca, z czego 40 procent stanowili Niemcy.

Do 1922 roku Andrzejów oraz wsie Andrespol, Kraszew, Wiśniowa Góra, Stróża i Sąsieczno tworzyły kantorat, który podlegał parafii w Nowosolnej. Nauczyciel szkoły podstawowej w Andrzejowie był jednocześnie kantorem, jak to było w zwyczaju w naszej ojczyźnie. W każdą niedzielę kantor prowadził nabożeństwo czytań w niemieckiej szkole, chrzcił dzieci i udzielał lekcji bierzmowania.

Nie miał prawa błogosławić konfirmantów; czyniono to w macierzystej parafii w Nowosolnej, podobnie jak śluby par małżeńskich. N. znajdowała się 6 km od Andrzejowa i można było do niej dojechać tylko furmanką lub pieszo. W tym czasie nie było innych środków transportu. Dojazd do N. przy złej pogodzie i po całkowicie rozjeżdżonych drogach nie był łatwy.

Ale ludzie kiedyś tak chętnie słuchali Słowa Bożego nie tylko w szkole, ale i w kościele, że nawet odbywali długą drogę do Nowosolnej pieszo, gdy było ładnie - aż do pierwszej wojny światowej - co wydaje się nam dzisiaj niezrozumiałe. Dzisiaj, kiedy jesteśmy tak obdarzeni, że nawet stosunkowo krótka droga do kościoła odstrasza nas od uczestnictwa w nabożeństwie i wolimy słuchać kazania w radiu! To były inne czasy....



-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

                        ANDRZEJÓW BEI LODZ – AUFSTIEG UND UNTERGANG.

Nur 6 km östlich von Lodz liegt an der Straße nach Tomaschów das Dorf Andrzejów, das sich an diese Straße 3 Kilometer weit hinzieht. Helle Fassaden und vor jedem Haus ein schmuckes, wolhlgepflegtes Blumengärtchen ließen den Wanderer bis 1945 gleich erkennen, daß es sich hier um ein deutsches Dorf handelt.

Andrzejów wurde 1807 von Siedlern pommerschen Stammes begründet. Die Pommern waren östlich von Lodz wie auch im Lentschützer raum und nördlich der Linie Paisern – Zagorow – Turek an die Rodungsarbeit gegangen; się gründeten im Osten von Lodz auch die Dörfer Doły, Antoniew Stoki, Augustów, Janów und Andrespol. Się nahmen das gesamte Gebiet der Kreise Brzeziny, Rawa und Petrikau unter ihren Pflug.

Die gute  Verkehrslage begünstigte das Wachstum des Dorfes Andrzejów, das durch den Zustrom jedoch auch eine nicht-deutsche Mehrheit bekam. 1939 betrug die Eiwohnenzahl etwa über tausend, davon nur noch 40 Prozent Deutsche waren.

Kirchlich bildete  Andrzejów bis 1922 mit den Dörfern Andrespol, Kraszew, Kirschberg, Stroza,und Somsieczno ein Kantorat, welches der Kirchengemeinde Neusulzfeld  unterstellt war. Der jeweiliche Volksschullehrer von Andrzejow war gleichzeitig auch Kantor, wie es in unserer Heimat üblich war. Allsonntäglich hielt der Kantor einen Lesegottesdienst in der deutschen Schule, taufte Kinder und erteilte Konfirmandenunterricht.

Er hatte nicht das Recht, die Konfirmanden einzusegnen; das geschah in der Muttergemeinde Neusulzfeld wie gleichfalls aud die Trauung der Brautpaare. N. lag 6 km von Andrzejów entfernt und konnte nur mit einem Gespann oder zu Fuß erreicht werden. Ein anderes Vekhersmittel gab es damals nicht. Beim schletem Wetter und völlig aufgewiechten Wegen war es gar nicht so einfach, nach N. zu gelangen.

Aber die Leute waren früher so begierig, Gottes Wort nich bloß in der Schule, sondern auch in der Kirche zu hören, daß się sich sontatgs, wenn es schön war, sogar zuFuß auf den weiten Weg nach Neusulzfeld machten – bis zum 1 Weltkrieg noch – was uns heute unverständlich erscheint. Heute, wo wir so beguem sind, daß uns schon ein relativ kurzer Kirchweg vom Besuch eines Gottesdienstes abschreckt und wirlieber die Predikt im Rundfunk hören! Damals waren eben andere Zeiten….


Andrespol - Justynów - Janówka - Lista osadników - cz.3

Kolonia Andrespol - Gmina Bedoń - 1807

Kolonie Andrespol ( Gemeinde Bedon ) 1807

 

Roth, Gottlob              

Roth, Johann

Kramp, Johann

Kämpi, Johann

Krause, Christian

Gross, Christine Ww.

Schultz, Gottlieb

Krause, Gottfried

Hänsel, Jakob

Lerch, Christoph

Werner, Daniel

Kohl, Christoph

Kirsch, Gottfried

Kirsch, Gottlieb

Schultz, Gottfried

Mäthner, Gottlob

Korn, Christian

Litke, Johann

Beyer, Johann- Gastwirt  

Kolonia Justynów 1811 - Umowa z właścicielką ziem - 1826

Kolonie Justynow ( 1811 ) Vertrag mit der Grundherrin 1826

Frank, Michael

Grohmann, Peter

Schinkel, Johann

Frank, Martin

Lück, Johann

Schnindel ( Schindel ? ), Martin

Jäck, Christian

Bonik, Peter

Panier, Christoph

Teske, Gottlob

Ruck, Johann

Horberg, Johann

Klatt, Peter

Fitz, Michael

Lemke, Andreas

Jeske, Christoph

Schinkel, Erdmann

 

Kolonie Janowka 1826

 

Bucks, Johann

Friedenberger, Christoph

Behnke, Michael

Kalieki, Johann

Behnke, Christoph

Klink, Michael

Bautz, Adalbert

Klink, Johann

Böttcher Ww.

Kurtz, Johann

Hoffmann, Johann

Hoffmann, Adalbert

Pubantz, Michael

Pubantz, Michael

Zalecki, Johann Friedrich

Stelzer, Johann

Stelzer, Gottfried

 Źródło:

http://www.sklep.gildia.pl/literatura/115081-aneta-stawiszynska-ruda-pabianicka-echa-przeszlosci

Dr. Aneta Stawiszyńska

Ihr Großvater aus Nowosolna. - Dziadek pochodził z Nowosolnej.

 


Kolonia Nowosolna - Neu-Sulzfeld - Lista osadników - 1826 - cz.2

 

Kolonia Nowosolna 1826

 

Nr.

     02. Hoffmann, Reinhardt

     4. & 5. Schmidt, Georg

      6. & 7. Kaynat, Mathias

      08. Martel, Heinrich

      10. Eier, Georg

      11. Kübler, Georg

      13. Werner, Jakob

      15. Schmidt, Jakob

      16. Schultz, Martin

      17. Ww. Schäfer, Katharina

      18. Ganze, Gottfried

      19. Zoller, Lorentz und Frantzmann, Peter

      20. Kübler, Georg

      21. Wessner, Friedrich und Hauser, Adam

      22. Zoller, Johann

      23. Weidner, Heinrich

      24. Wiedermann, Samuel

      25. Steiger, Johann

      26. Karcher, Philip- Karcher Friedrich und Beyer, Jakob

      27. Beyer, Jakob und Weilbach, Bernhard

      28. Kayser, Johann Georg und  Schurer, Jakob

      29. Erbe, Jakob- Hoffmann, Heinrich & Hecker, Jakob

      30. Rufert, Lorentz und Neugel, Martin

      31. Nufert, Ludwig und Zimmermann, Johann

      32. Bäcker, Philip & Bäcker, Jakob & Broze, Johann & Filtzer, Jakob & Bäcker, Friedrich

      33. Schmidt, Jakob & Hauser Mathias & Ww. Hermin & Bernhard, Michael

      34. Maurer, Jakob & Maurer, Michael & Maurer, Johann & Fischer, Adam

      35. Haussmann, Michael

      36. Schneider, Michael & Schneider, Johann Valentin

      37. Mäckle, Johann

      38. Frick, Christian & Wagner, Philipp

      40. Zalewski, Johann & Rentspiss, Gottfried

      41. Wolpert, Johann & Scheibler, Gottlieb & Schirm, Friedrich & Burghard, Johann Georg

      42. Bergstösser, Friedrich

      43. Kastenteich, Adam & Ww. Ryschak

      44. Binder, Friedrich

      45. Schultz, Johann

      46. Mauch, Wilhelm

      47. Ensminger, Philipp

      48. Hintz, Jakob & Splittstösser, Johann & Heine, August

      49. Brauer, Peter & Schiele, Johann

      50. Theobald, Johann

      51. Klebstattel ( Klebsattel ? ), Bernhard

      52. Bauer, Christoph & Lutz, Johann

      55. Himmel, Johann & Brückert, Johann

      56. Hoffmann, Philipp & Weilbach, Philipp

      57. Bentz, Johann & Rein, Emanuel

      58. Bauer, Johann

      59. Lenk, Friedrich

      60. Bauer, Christoph

      61. Ney, Michael & Frickeisen, Friedrich

      62. Weber, Johann

      63. Greinert, Adolf

      64. Weber, Friedrich

      65. Weber, Ernst

      66. Zerfass, Friedrich & Frantzmann, Philipp

      67. Wedemeyer, Sabine Ww.

      68. Schultz, Georg

      69. Koch, Ludwig

      70. Krieg, Nikolaus

      71. Zimmermann, Christoph & Zimmermann, Adam

      72. Zimmermann, Christian & Wolschmidt, Jakob

      73. Meister, Jakob & Bauer, Nikolaus

      74. Stenzel, Frantz

      75. Haussmann, Baltasar & Schiele, Georg & Haussmann Fr.

      76. Fischer, Bernhard

      77. Abel, Jakob & Fuchs, Adam

      78. Frey, Jakob & Wagner, Traugott

      79. Frey, Johann

      80. Zoller, Johann

      82. Merkinweg, Johann

      83. Brükkert, Ludwig & Schwartz, Albrecht

      84. Weilbach, Philipp

      85. Schmidt, Matthäus & Schmidt, Friedrich

      87. Fischer, Friedrich & Hofses, Peter & Der, Georg & Zeller, Lorentz

 


Andrzejów - Wiączyń Dolny - Nowy - Duży - Augustów - Listy osadników - 1803-26 - cz.1

 

Osada Nowosolna i jej okolice w świetle dokumentów urzędowych - listy pierwszych osadników.

Die Siedlung Nowosolna und ihre Umgebung im Lichte der offiziellen Dokumente - Listen der ersten Siedler.


Kolonia Andrzejów 1803 na następujących działkach:

Nr.

       01.  Gross, Christoph

03. Lerch, Christoph

      04. Petrass, Michael

      05. Sturm, Karl

      06. Kempinski, Michael

      07. Schultz, Paul

      08. Delgas, Gottlob

      11. Betschke, Johann und Kelm, Johann

      13. Glass, Johann und Burghardt, Ludwig

      14. Jäkel, Gottlieb

      15. Wagner, Gottlieb

      16. Günther, Christian und Günther, Gottlieb

      19. Marczewski, Gottfried

      20. Redlich, Johann

      27. Kayter, Adalbert

      28. Weymann, Gottlieb

      30. Kübler, Adalbert

      31. Schmidke, Christoph und Siegmund, Christian

      33. Grieger, Daniel

      34. Hepner, Gottlob

      35. Hepner, Samuel

      36. Enge, Gottlieb

      42. Lubke Friedrich

in Budy Garbania bei Andrzejew

      43. Preiss, Samuel

      07. Schwarz, Martin  

Kolonia Wiączyń Dolny 1826:

      02. Zerfass, Jakob

      03. Bagi, Johann Friedrich

      04. Kräter, Heinrich

      06. Preiss, Friedrich

      07. Neumann, Johann Gottlieb

      08. Ehrhardt, Driedrich ( Friedrich ? )

 Kolonia Wiączyń Nowy - 1826:

 Nr.

       01. Nonnemacher, Johann

      02. Rode, Johann

      03. Brust, Karl

      04. Brust, Johann

      05. Hofsess, Johann

      07. Schwarz, Johann Friedrich

Kolonia Wiączyń Duży - 1826

Nr.

      03  Schäfer Anton

      04. Dräger, Gottfried

      08. Meess, Johann und Weidemann, Jakob

      09. Roscher, Johann Georg

      12. Ildesheim, Nikolaus

      14. Fitz, Johann und Schöner, Adam

       15. Meess, Adalbert

      16. Engelhorn, Johann

      17. Triebel, Friedrich

      19. Littke, Johann

      20. Rothe, Adalbert

      21. Littke, Gottfried

      22. Fuchs, Peter

      24. Jeske, Michael

      25. Wodtke, Jakob

      26. Repft, Michael

      27. Zelt, Jakob

      28. Baist, Karl

      29. Jochmann, Gottlieb

      31. Jochmann, Christian

      32. Jesse, Martin

      34. Heine, Christian

      35. Witten, Charlotte

      36. Frantzmann, Peter

      37. Kessler, Adalbert

      38. Nufert, Ludwig

      39. Nonnenmacher, Johann

Kolonia Augustów:

       01. Morgenthaler, Mathias

      03. Klebsattel, Johann 

       05. Arendt, Christian

      06. Hornung, Jakob

      07. Heine, Friedrich und Seeliger, Ullrich

      09. Hentz, Gottfried

      10. Behnke, Martin

      12. Erhardt, Gottlieb

      13. Meysenhalter, Friedrich

      14. Budlitz, Gottlieb

      15. Heine, Benjamin

 


Neu-Sulzfeld - Nowosolna - Osadnictwo niemieckie - cz.3

 

Kontynuacja z Gazety Warszawskiej nr 153/ sobota, 25 czerwca do 7 lipca 1860 r.

    Podstawowy język i charakter, usiany jest własną siermiężnością i wesołością, która czasem nabiera także polskiego zabarwienia. Na pochwałę zasługuje bardzo kościelny, religijny sens, w którym ich dom modlitwy liczy wielu wyznawców niemal w każdą niedzielę. Zapewne przyczynia się do tego również dostojny duchowny i duża liczba Herrnhuterów. Bliskość miasta i duży ruch uliczny, który stopniowo sprowadza tu luksus, jest bardzo naturalny, ale jak dotąd utrzymywał się w bardzo umiarkowanych granicach. Nie ma tu żadnych popularnych festiwali poza tzw. "Kerwe" (jarmark) w niedzielę i Martinmas jesienią, które, podobnie jak w Niemczech, obchodzone są wyłącznie przy jedzeniu, piciu i tańcach i trwają kilka dni. Ponieważ każdy dom otoczony jest własnymi polami, a rolnictwo uprawiane jest intensywnie, tłumaczy to rozległą, zamkniętą zabudowę kolonii. Chociaż jest to bardzo dobra ochrona przed pożarem, utrudnia dzieciom punktualne uczęszczanie do szkoły przy złej pogodzie i na złych drogach. Również plotki, które są skądinąd bardzo powszechne w gęsto upakowanych społecznościach wiejskich, zostały wygnane przez sposób budowy domów. Prawdopodobnie połowa obecnych domów to nadal drewniane domy z dachami pokrytymi strzechą lub gontem, które powstawały na początku. Pozostałe zostały przebudowane później i tylko kilka z ostatnio wybudowanych jest z kamienia palonego i ma dachy pokryte dachówką. Wszyscy mają ogrody z mniejszymi lub większymi drzewami owocowymi, zwłaszcza wiśniami i tu i ówdzie z winoroślą, ale zwłaszcza jej odmiany owocowe rozwijają się tu słabiej ze względu na dużą wysokość i zastany, ale nieco surowy klimat. Nie ma chorób spowodowanych położeniem, bo wiatr zawsze oczyszcza atmosferę. Dlatego rzadko można tu spotkać lekarza czy chirurga, a jak w całej niemal Polsce, w przypadku chorób natura sama nadrabia to, co zastygło w jej organizmie. Tyle lasów, ile kiedyś tu stało, tak teraz nagie są wzgórza, że nawet słowik, choćby chciał, nie znajdzie tu swoich ulubionych niskich krzewów i świeżego napoju z czystego źródła. Dopiero w oddali, na skraju horyzontu, widać jeszcze większe obszary leśne. Ponieważ jednak nastąpił silny napływ kolonistów z innych części Niemiec, kolonia Sulzfeld jest obecnie otoczona, mniej lub bardziej na odległość, przez 16 innych kolonii i wsi, z których większość należy do gminy Sulzfeld, ale wszystkie wchodzą w skład jej parafii.

W.S.

Wzięte z gazety warszawskiej z 1860 r. Autor jest niestety odnotowany tylko inicjałami. Wydane w trzech częściach.

Digitalizacja: Maria i Maik Senninger

Pritzwalk, 3 stycznia 2011 r.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Fortsetzung in der Warschauer Zeitung Nr. 153/ Sonnabend, 25. Juni bis 7.Juli 1860.

      Grundsprache und Charakter, ist eine eigene Derbheit und Heiterkeit gepunktet, die bisweilen auch polnische Färbung annimmt. Sehr lobenswert, ist ein sehr kirchlich, religiöser Sinn, indem ihr Gotteshaus fast jeden Sonntag viel Andächtige zählt. Wozu wohl auch der würdige Geistliche und die Menge der Herrnhuter viel beiträgt. Dass durch die Nähe der Stadt und durch den starken Verkehr, dahin allmählich der Luxus auch hier einkehrt, ist sehr natürlich, doch hält er sich, bis jetzt in sehr mäßigen Schranken. An Volksfesten gibt es hier weiter nichts, als im Herbste am Sonntag und Martini die sogenannte Kerwe, eigentlich Kirmes (Kirchweihfest), die wie auch in Deutschland, mit nichts anderem als Essen, Trinken und Tanz gefeiert wird und einige Tage anhält. Da jedes Haus von seinen Äckern umgeben ist und der Ackerbau stark betrieben wird, so erklärt sich darin, die gesperrte, ausgedehnte Bauart der Kolonie. Obgleich dies nun zwar gegen Feuerverwüstungen sehr schützend ist, so erschwert es doch den pünktlichen Schulbesuch der Kinder, bei schlechtem Wetter und schlechten Wegen. Auch der sonst in dichtgedrängten Landgemeinden, sehr heimischen Klatschsucht, ist durch die Bauart, entsprechend verbannt. Die jetzigen Häuser sind wohl zur Hälfte noch, die anfänglich gebauten Holzhäuser mit Stroh- oder Schindeldächern. Die anderen sind später erneuert und nur wenige der jüngst gebauten, sind von gebrannten Steinen und mit Ziegeldächern versehen. Gärten mit mehr oder weniger Obstbäumen, besonders Sauerkirschen und auch hier und da mit Weinstöcken, haben sie alle, doch gedeihen namentlich seine Obstsorten hier wegen der hohen Lage und des zwar gefunden, doch etwas rauen Klimas weniger. Durch die Ortslage hervorgerufene, Krankheiten gibt es nicht, weil der Wind die Atmospähre, stets reinigt. Deshalb gehört es zu den Seltenheiten einen Arzt oder Wundarzt hier zu sehen und wie in fast ganz Polen, bei Krankheiten, die Natur das selbst wieder gut machen, was in ihrem Organismus in Stockung geraten war. So viel Wald nun ehedem hier stand, so kahl davon, sind jetzt die Anhöhen, so das nicht einmal eine Nachtigall, wenn sie es auch möchte, hier ihr beliebtes niedriges Gebüsch und ihren frischen Trunk zu reiner Kehle aus klarer Quelle auffinden kann. Nur in weiterer Entfernung am Saume des Horizontes gewahrt man noch größere Waldflächen. Weil aber aus anderen Gegenden Deutschlands, auch starke Kolonisten- Einwanderungen in diese Gegenden stattgefunden haben, so ist die Kolonie Sulzfeld, jetzt in mehr oder minder Entfernung von 16 anderen Kolonien und Dörfern umgeben, die größtenteils zur Woytschaft Sulzfeld, alle aber zu dessen Kirchspiel mit hinzugezogen sind.

W.S.

Übernommen aus der Warschauer Zeitung von 1860. Der Verfasser ist leider nur mit seinen Initialen vermerkt. Veröffentlicht in drei Teilen.
Digitalisiert durch Maria und Maik Senninger
Pritzwalk den 3. Januar 2011


Neu-Sulzfeld - Nowosolna - Osadnictwo niemieckie - cz.2

 Ciąg dalszy z Gazety Warszawskiej nr 152/ piątek, 24 czerwca - 6 lipca 1860 r.

     Pod względem religijnym kolonia składała się z luteran i reformowanych, a jej działalność kościelna skierowana była początkowo do sąsiedniego katolickiego kościoła parafialnego w Mileszkach. Jednak gdy tylko w kwitnącej Łodzi powołano protestanckiego pastora, Friedricha Metznera, kolonia została przydzielona do jego parafii.

W 1822 r., po odprawianiu nabożeństw w wybudowanej znacznie wcześniej szkole, na pierścieniu wzniesiono niewielki dom modlitwy z wieżyczką i dzwonem. Ponieważ jednak w okolicach Sulzfeld powstawało coraz więcej kolonii niemieckich, w 1838 r. utworzono tu specjalną parafię z mianowaniem własnego proboszcza, a w 1846 r. z wolnej decyzji parafii i własnych funduszy, z subwencją K(aiserlich). K(önigliche). Rząd, w miejscu małego domu modlitwy wybudowano dość obszerny drewniany kościół z kamiennym szczytem. Ponieważ pastor do tej pory mieszkał tylko w małym, nieodpowiednim domu kolonistów, w 1852 roku, na koszt rządu i zboru, podjęto kroki w celu wybudowania nowego kościoła.

i społeczności, wybudowano również obecną plebanię. Szkoła, jak już wspomniano, została wybudowana znacznie wcześniej, zaraz po założeniu kolonii, i zaopatrzona w nauczyciela, z którego posługą, w późniejszym okresie, związana była służba organisty i kantora w kościele. Podobnie obecne miejsce pochówku zostało przypisane do kościoła w momencie jego fundacji.

Obowiązki pastora, jak również dzwonienie i stukanie w dzwony, wykonuje sługa kościelny Künzel, który jest jednak potwierdzany i odwoływany ze stanowiska przez konsystorz luterański w Warszawie.

Sprawami kościelnymi, o ile mają one charakter administracyjny, zarządza zarząd kościelny składający się z 5 parafian luterańskich, którego przewodniczącym jest pastor. Zarząd ten jednak jest nowo wybierany co 3 lata, pod kierunkiem odpowiedniego superintendenta diecezjalnego i przy udziale proboszcza oraz Wójt, w drodze wolnych wyborów przez zgromadzenie, w kościele, po nabożeństwie, z tym, że odchodzący na emeryturę mogą być wybrani ponownie.

Ta rada kościelna dba również o zbieranie ofiar na kościół, proboszcza i organistę w niedziele i dni świąteczne, trzymając koszyczek przy drzwiach kościoła.

Jeśli chodzi o zachowanie ludowego, szwabskiego charakteru w obyczajach, języku, stroju i sposobie życia, to widać wiele odchyleń.

To prawda, że dominująca sybilancja, śpiewny ton i akcent, a także poszczególne nazwy rzeczy i pojęć w języku, szybko zdradzają to szwabskie pochodzenie. Jednak jeśli chodzi o ubiór, zwyczaje i sposób życia młodego pokolenia, to całkowicie zasymilowali się oni z innymi Niemcami tutaj i nie ma w nich nic odbiegającego czy rzucającego się w oczy.

                                                   - ciąg dalszy nastąpi - 


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Fortsetzung in der Warschauer Zeitung Nr. 152/ Freitag, 24. Juni bis 6.Juli 1860

In religiöser Hinsicht aus Lutheranern und Reformierten bestehend, war die Kolonie anfangs, mit ihren kirchlichen Handlungen, nach der benachbarten, katholischen Pfarrkirche Mileszki gewiesen. Sobald jedoch in der aufblühenden Stadt Lodz, ein evangelischer Pastor, Friedrich Metzner, eingesetzt wurde, teilte man die Kolonie, seiner Parochie zu.
Auch wurde, nachdem man zuvor der schon viel früher gebauten Schule, die kirchlichen Handlungen vorgenommen hatte, 1822 ein kleines Bethaus mit einem Türmchen, an dem eine Glocke hing, am Ringe aufgeführt. Weil aber in der Nähe von Sulzfeld, der deutschen Kolonien aber immer mehr entstanden, so wurde 1838 hier mit Anstellung eines eigenen Pastors, ein besonderes Kirchspiel gegründet und 1846 aus freiem Entschlusse der Gemeinde und aus ihren Mitteln mit Zuschuß von der K(aiserlich). K(öniglichen). Regierung, an Stelle des kleinen Bethauses, eine ziemlich geräumige Kirche von Holz, mit einem steinernen Giebel erbauet. Weil der Pastor bis dahin nur in einem kleinen, nicht zureichenden Kolonistenhause gewohnt hatte, schritt man 1852, auf Kosten der Regierung und der
Gemeinde, auch zur Erbauung, des jetzigen Pfarrhauses. Die Schule, war wie schon bemerkt, viel früher gleich nach Gründung der Kolonie gebaut und mit einem Lehrer versehen, mit dessen Dienst, später zugleich der Organisten und Kantordienst an der Kirch verbunden wurde. Ebenso war gleich bei der Gründung, ihr der jetzige Begräbnisplatz angewiesen.
Die Pastorgeschäfte, wie auch das Läuten und Bälgetreten, versieht ein besonders dazu angenommener Kirchendiener, Künzel, der jedoch von dem ev.-luth. Konsistorium in Warschau bestätigt und seiner Stelle entlassen wird.
Die Kirchensachen, soweit sie administrativer Natur sind, werden von einem aus 5 ev.-luth. Gemeindegliedern bestehenden Kirchenvorstande, dessen Vorsitzender der Pastor ist, verwaltet. Dieser Vorstand, wird jedoch alle 3 Jahre, unter Leitung des betreffenden Diöcesan- Superintendanten und mit Zuziehung des Pastors und des Woyt (Wojt) durch freie Wahl der Gemeinde, in der Kirche, nach dem Gottesdienst neu gewählt, doch können die abtretenden wieder gewählt werden.
Dieser Kirchenvorstand besorgt auch das sonn- und festtägliche Einsammeln der Gaben für Kirche, Pastor und Organist, durch Beckenaushaltung an der Kirchentür.
Was nun die Beibehaltung des volkstümlichen, schwäbischen Charakters in Sitten, Sprache, Tracht und Lebensweise anbelangt, so sind hierin viele Abweichungen sichtbar.
Zwar bemerkt man an dem vorherrschenden Zischlaut, dem singenden Ton und Akzent, sowie an einzelnen Benennungen für Sachen und Begriffe in der Sprache, bald dieschwäbische Abstammung. Was aber die Kleidung, Sitten und Lebensweise, der jüngeren Generation betrifft, so hat sich diese den anderen Deutschen, hier vollständig angeschlossen und liegt darin nichts Abweichendes und Auffallendes im Vergleich mit anderen Deutschen.

poniedziałek, 26 września 2022

Neu-Sulzfeld - Nowosolna - Osadnictwo niemieckie - cz.1.

    Wczoraj wieczorem otrzymałem wiadomość od dobrego znajomego, pana Włodzimierza Mazuchowskiego, że ma kontakt z pewną panią, potomkinią osadników niemieckich z Nowosolnej, Wiączynia i Zgierza. Dodatkowego smaku dodawało to, że chce swoje materiały przekazać, abym umieścił je na swoim blogu! 

Po kilku godzinach w 10-ciu częściach otrzymałem wspaniałe materiały z dopiskiem:

Szanowny Andrzeju Braun, cieszę się, że otrzymałem od Ciebie wiadomość. Jestem X, urodzona w 1951 roku w X, moim ojcem był X.X., urodzony w 1920 roku w Krzywiu/Zgierzu, zmarły w 2002 roku w X.

 Materiały prześlę na mój inny adres mailowy: ........ Możesz publikować co chcesz - jeśli wspominasz o mnie, to tylko pod moim imieniem "X". 

Pozdrawiam! X

Zamiast imienia i nazwiska na prośbę tej Pani wstawiam X

Czytelnicy, którzy są zainteresowani początkami osadnictwa niemieckiego na ziemiach wokół Łodzi, w szczególności: Andrespola, Andrzejowa, Wiączynia, Nowosolnej, niech się przygotują na wspaniałe materiały!

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

     Gestern Abend erhielt ich von einem guten Freund, Herrn Włodzimierz Mazuchowski, die Nachricht, dass er Kontakt zu einer Dame hat, einer Nachfahrin der deutschen Siedler aus Nowosolna, Wiączyn und Zgierz. Das Besondere daran war, dass sie ihr Material weitergeben wollte, damit ich es in meinem Blog veröffentlichen konnte! 


Nach ein paar Stunden in 10 Teilen erhielt ich die wunderbaren Materialien mit einer Notiz:

Lieber Andrzej Braun, ich freue mich, von Ihnen zu hören. Ich bin X, X in X, mein Vater 
war X X, geboren 1920 in Krzywie/Zgierz, gestorben 2002 in X.
 
Ich werde Ihnen Material schicken über meine andere Mailadresse: ........ Sie können 
veröffentlichen, was Sie möchten - wenn Sie mich angeben, dann nur unter meinem 
Vornamen "X". 

Herzliche Grüße!
X
Leserinnen und Leser, die sich für die Anfänge der deutschen Besiedlung in den Ländern 
um Łódź interessieren, im Besonderen: Andrespol, Andrzejów, Wiączyń, Nowosolna, macht 
euch auf tolles Material gefasst!


Gazeta Warszawska, nr 151/ czwartek, 23 czerwca- 3 lipca 1860 r.

Źródło; Dodatek do Gazety Warszawskiej nr 151

Szwabska kolonia Neu-Sulzfeld (Nowosolna) w Polsce

Kolonia ta, największa w Polsce, składająca się ze 132 domów i licząca około 1200 dusz, położona jest na płaskowyżu pomiędzy miastami Łodzią i Brzezinami, a rozplanowana jest w kształcie gwiazdy, z pierścieniem lub rynkiem i ośmioma ulicami biegnącymi promieniście, które prowadzą do miast i wsi: Łódź, Zgierz, Stryków, Byszewy, Brzeziny, Wiaczyn, Mileszki i Stoków i noszą ich nazwy. 

Mówi się, że miejsce to zawdzięcza taką budowę pierwotnemu planowi stania się miastem. W dawnych czasach cały ten obszar, pomiędzy miastami Łódź, Zgierz, Stryków i Brzeziny, był gęstym i nieprzeniknionym lasem zamieszkałym przez wilki i inne drapieżniki. Pierwsze osadnictwo miało miejsce pod panowaniem pruskim w 1801 r.; wcześniej w dolinie, na północny wschód od pierścienia, przy źródle powstała jedynie mała polska wieś Wiaczyn, składająca się z 7 zagród i należąca do parafii Mileszki.

Pierwsi osadnicy, Szwabowie z Wirtembergii i Badenii, sprowadzeni tu na apel rządu pruskiego, nie robili tego inaczej niż obecni osadnicy w Ameryce. Wycinali drzewa, budowali domki z bali, a pozostałe drewno, o ile go nie używali, spalali na popiół jako nawóz na swoje pola, bo inaczej im to przeszkadzało, a nie mogli znaleźć na nie innych nabywców. Aby wszystko szło szybko, budowano domy o lekkiej drewnianej konstrukcji i ścianach wyłożonych kamieniami błotnymi oraz ogrody ogrodzeniowe.

Za tę pierwszą budowę rząd pruski zapłacił z góry z własnych pieniędzy, a nawet dopłacił 10 talarów za każdy pruski akr lasu, tak że później wszystkie te wydatki miały być zwrócone z kosztów.

Mała polska wieś została rozebrana i przeniesiona w obecne miejsce. Ponieważ pierwsi osadnicy prowadzili uprawę w bardzo korzystnych warunkach, w których otrzymali ziemię od rządu pruskiego bezpłatnie, z 6-letnim zwolnieniem z podatku, byli pracowici i oszczędni, dzięki czemu dobrze prosperowali. 

Wkrótce, w latach 1803, 1804 - 1806, podążyło za nimi jeszcze kilku ich szwabskich rodaków, aż liczba, ustalona pierwotnie według ankiety, wzrosła do 85 majątków. Również karczma znajdująca się dawniej w polskiej wsi została zastąpiona obecną, wybudowaną przy obwodnicy już w 1804 roku i nazwaną Rothe Krug (Czerwony Dzban), w której przeniesiono tu drogi z Łodzi i Zgierza, do Brzezin.

Ponieważ pierwsi koloniści byli ludźmi bez pieniędzy, otrzymali ziemię w dziedziczną dzierżawę i płacili Koronie, jako oprocentowanie, 2 fl. od pruskiego akra rocznie. Wszystkie przywileje nadane im przez Prusy zostały im również nadane przez ten rząd, gdy Polska po 1806 roku została uczyniona Wielkim Księstwem Warszawskim i znalazła się pod opieką Francji.

Cały obszar należący obecnie do kolonii, łącznie z terenami budowlanymi i drogami, wynosi 200 hektarów oprocentowanej ziemi pod pługiem, ale tylko 194 hektary, które są wydawane kolonistom w działkach o powierzchni od 4 arów do 4 hektarów i są przez nich uprawiane jako własność alienable*.

Gleba jest przeważnie, z nielicznymi wyjątkami, lekka, piaszczysta, ale na ogół zimna, do czego przyczynia się duża wysokość, dlatego zima jest tu zawsze dłuższa, a niebo hojniejsze w większe masy śniegu niż na nizinach, co miało miejsce zwłaszcza minionej zimy.

Dużym mankamentem kolonii jest brak wody, którą często trzeba sprowadzać z daleka dla bydła. Z powodu tego braku źródeł, prawie zupełnie brakuje też łąk, a rolnicy są zdani jedynie na uprawę ziół pastewnych, zwłaszcza koniczyny, aby nakarmić swój inwentarz, dlatego w latach suchych łatwo brakuje paszy i makuchy muszą wszystko zastąpić.

Mimo to jednak prawie wszyscy koloniści są dość zamożni, bo mają w pobliżu ludne miasto fabryczne Łódź, w którym mogą sprzedawać swoje wyroby, i zawsze mogą je sprzedawać po dobrych cenach; ci więc, którzy nie mogą się pochwalić tym dobrobytem, mogą tylko szukać jego przyczyny w braku pracowitości i nie uporządkowanym życiu. Profesjonaliści są nieliczni wśród nich, ze względu na łatwość komunikacji z miastem, i są ograniczone do potrzeb, jak krawców, szewców, piekarzy, tkaczy lnu, kołodziejów i kowali.

Dwie gospody, z specjalizacją rzeźnicką, z których jedna ma także sklep, zaspokajają inne nieuniknione potrzeby.

W dawnych czasach, w okresie pierwszych polan i obfitości drewna, istniała tu również huta szkła, ale już dawno zniknęła i została rozebrana.

Teraz są jeszcze dwa wiatraki. Cała kolonia zachowała jak dotąd dość czystą etniczność, bo choć z pierwszych kolonistów, w tym ich potomków, pozostało zaledwie kilku, bo w 1824 r., przynagleni ówczesnymi okolicznościami i w nadziei na jeszcze lepszy byt, wielu odpowiedziało na apel wyniosłego cesarza Aleksandra I. o skolonizowanie Besaru. Aleksandra I do kolonizacji Besarabii i tam pozostali, wielu innych ich rodaków przybyło w latach 1816, 1817 i 1818 z palatynackiej Bawarii i zajęło ponownie opuszczone miejsca.

Wśród nich jest obecnie tylko kilka rodzin ze Starej Bawarii, Saksonii, Austrii i Turyngii. Mieszka tu również rodzina żydowska, szklarz.

Szczególnym przywilejem, opartym na wzajemności z Francją, nadanym im przez Jego Cesarską Mość Mikołaja I, jest to, że wszyscy, którzy są jeszcze francuskimi poddanymi, a nawet ich dzieci i dzieci dzieci, korzystają z wolności wojskowej. Jego Wysokość Cesarz Mikołaj I okazał im także, jak wszystkim koloniom pruskim w Polsce, swoje miłosierdzie, zrzekając się zwrotu zaliczkowych kosztów uprawy, obciążających ich dobra jeszcze z czasów pruskiego panowania w 1829 roku. Z przywileju wolności wojskowej korzystają również członkowie Braci Herrenhut** i zgromadzeń siostrzanych, którzy są tu silnie reprezentowani przez wielu uczestników i od 1837 roku posiadają własny dom spotkań z liderem (lektorem).

Ponieważ Herrenhutersi mieszkający w okolicznych miejscowościach również uczęszczają do tego domu spotkań i tworzą z miejscowymi członkami zbór. Dlatego w tym domu spotkań odbywają się liczne spotkania i nabożeństwa we wszystkie główne święta chrześcijańskie, w trzeci dzień świąt, a także w innych okresach roku.

Na czele gminnej administracji kolonii stoi wybrany przez samą społeczność nauczyciel, ale to od jego samowoli zależne jest, jak długo chce administrować urzędem.

Wybierany jest wtedy nowy, ale poprzedni też może być ponownie wybrany. Ze strony władzy królewskiej przewodniczy jej Woyt (Wojt), który sprawuje policję, pobiera podatki państwowe, jest upoważniony do rozstrzygania sporów w pierwszej instancji i jest pierwszym pośrednikiem pomiędzy i jest pierwszym pośrednikiem między rządem państwa a gminą.

                                                  - ciąg dalszy nastąpi - 

** - Bracia morawscy, Ewangelicka Jednota Braterska, herrnhuci – ewangelicka wspólnota kościelna ukształtowana w XVIII wieku w Niemczech, nawiązująca do doktryny i tradycji braci czeskich. Wikipedia

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Warschauer Zeitung, Nr. 151/ Donnerstag, 23. Juni- 3.Juli 1860

Quelle; Beilage zur Warschauer Zeitung Nr. 151

Die Schwabenkolonie Neu- Sulzfeld ( Nowa Solna ) in Polen

Diese Kolonie, die größte aus 132 Häusern mit ca. 1200 Seelen bestehende in Polen, liegt auf einer zwischen den Städten Lodz und Brzeziny befindlichen Hochebene und ist sternförmig, mit einem Ringe oder Marktplatze und acht strahlenförmig auslaufenden Straßen, die nach den Städten und Dörfern Lodz, Zgierz, Strykow, Byszewy, Brzeziny,Wiaczyn, Mileszki und Stokow, führen und darnach ihre Namen tragen, ziemlich ausgedehnt angelegt.

Diese Bauart, soll der Ort, dem ursprünglichen Plane, zu einer Stadt zu verdanken haben. Früher war diese ganze Gegend, zwischen den Städten Lodz, Zgierz, Strykow und Brzeziny, ein dicker, von Wölfen und anderen Raubtieren bewohnter und undurchdringlicher Wald. Die erste Anlage geschah unter preußischer Herrschaft im Jahre 1801; es entstand vorher im Thale, nordöstlich vom Ringe, an einem Quell, nur ein kleines, aus 7 Bauernhäusern bestehendes, zum Kirchspiele Mileszki gehöriges, polnisches Dörfchen Wiaczyn.

Die ersten Ansiedler, Schwaben aus Württemberg und Baden, durch einen Aufruf der preußischen Regierung hierher geführt, machten es daher nicht anders, als die jetzigen Ansiedler in Amerika. Sie fällten Bäume, bauten Blockhäuser und verbrannten das übrige Holz, soweit sie es nicht gebrauchten, zu Asche als Dünger für ihre Äcker, weil es ihnen sonst im Wege lag und sie andere Abnehmer dafür nicht fanden. Auch wurden, damit es schnell gehen sollte, Häuser mit einem leichten Holzverbande und Wänden mit Lehmsteinen und Zaungärten ausgefacht, hingestellt.

Diesen ersten Aufbau, besorgten vorschußweise, mit ihrem Gelde, die preußische Regierung und zahlte selbst noch für jeden preußischen Morgen Wald, 10 Thaler Rodekosten, so das später, alle diese Auslagen, von den Kosten, ihr wieder erstattet werden sollten.

Das kleine polnische Dörfchen wurde abgebrochen und nach seiner jetzigen Stelle verlegt. Weil die ersten Ansiedler unter sehr günstigen Verhältnissen, in dem sie von der preußischen Regierung, das Land unentgeltlich, mit 6 jähriger Abgabenfreiheit erhielten, sich angebaut hatten, fleißig und sparsam waren und sich somit wohl befanden.

So folgten bald 1803, 1804 bis 1806, noch mehrere ihrer schwäbischen Landsleute ihnen nach, bis die Zahl, wie ursprünglich, laut Vermessung bestimmt, auf 85 Wirthschaften gestiegen war. Auch wurde die, früher im polnischen Dörfchen befindliche Schenke, durch die jetzige, am Ringe schon 1804 erbaute ersetzt und der rothe Krug genannt, in dem die Straßen von Lodz und Zgierz, nach Brzeziny, hierher verlegt wurden.

Da die ersten Kolonisten, alle unbemittelte, vom Geld entblößte Leute waren, so bekamen się das Land in Erbpacht und zahlen der Krone, als zinspflichtig, jährlich jetzt noch vom Preußischen Morgen 2 fl. Alle von Preußen, ihnen zugesicherten Vergünstigungen, wurden, als Polen nach 1806 zum Großherzogtum Warschau gemacht, unter französischen Schutz kam, ihnen aber auch von dieser Regierung gewährt.
Die ganze, jetzt zur Kolonie gehörige Arealausdehnung, Bauplatz und Straßen mitgerechnet, beträgt 200 Hufen verzinsliche, unterm Pfluge befindliche, jedoch nur 194 Hufen, die in Parzellen von 4 Morgen, bis 4 Hufen, an die Kolonisten ausgegeben sind und von ihnen, als veräußerliches Eigentum bewirtschaftet werden*.

Der Boden ist mehrenteils, mit wenigen Ausnahmen, leichter Sandboden, aber im Allgemeinen kalt, wozu noch die hohe Lage mitwirkt, weßhalb hier der Winter sich stets  länger ausdehnt und der Himmel, mit größeren Schneemassen, sich freigebig zeigt, als im tiefen Flachlande, was besonders im verflossenen Winter, der Fall war.
Ein großer Nachteil für die Kolonie, ist der Mangel an Wasser, das für das Vieh, oft weither angefahren werden muss. Wegen dieses Mangels an Quellen, fehlt es auch fast ganz an Wiesen und die Landwirte sind zur Nährung ihres Viehbestandes, nur auf den Bau von Futterkräutern, namentlich Kleebau, angewiesen, weßhalb in trockenen Jahren, leicht
Futtermangel eintritt und Ölkuchen, alles ersetzen müssen.
Dessen ungeachtet, sind doch aber fast alle Kolonisten, im ziemlichen Wohlstande, weil sie zum Absatz ihrer Produkte, die volkreiche Fabrikstadt Lodz, in ihrer Nähe haben und immer zu guten Preisen verkaufen können, diejenigen deßhalb, die sich dieser Wohlhabenheit nicht rühmen können, haben den Grund davon nur in ihrem mangelnden
Fleiße und unordentlichen Leben zu suchen. Professionisten gibt es nur wenige unter ihnen, wegen der leichten Kommunikation mit der Stadt und beschränken sich diese, nur auf die Notwendigkeiten, als auf Schneider, Schuhmacher, Bäcker, Leineweber, Stellmacher und Schmied.

Zwei Schenken, mit der Gerechtigkeit zur Fleischerei, von denen die eine, auch einen Kaufladen damit verbindet, befriedigen die übrigen unumgänglichen Bedürfnisse.

Früher, zur Zeit der ersten Rodungen und des Holzüberflusses, war hier auch eine Glashütte, die aber schon lange wieder eingegangen und abgebrochen ist.

Jetzt sind noch zwei Windmühlen vorhanden. Die ganze Kolonie hat sich bis jetzt in ihrem Volksstamme, ziemlich rein erhalten, denn obgleich von den ersten Kolonisten, auch in ihren Nachkommen, nur noch wenige vorhanden sind, weil im Jahre 1824, von den Zeitverhältnissen gedrängt und in der Hoffnung, einer noch besseren Existenz, viele einem Aufrufe, des hochseligen Kaisers Alexander I. zur Kolonisierung nach Bessarabien folgten und dort geblieben sind, so kamen doch namentlich in den Jahren 1816, 1817 und 1818 viele andere ihrer Landsleute, aus Pfalzbayern nach und nahmen dafür die verlassenen Plätze wieder ein.

Es befinden sich jetzt nur einige wenige Familien aus Altbayern, Sachsen, Österreich und Thüringen unter ihnen. Auch eine Judenfamilie, ein Glaser, wohnt hier.

Eine besondere, auf Gegenseitigkeit mit Frankreich beruhende, von Seiner Majestät, dem Kaiser Nicolaus I. ihnen gegebene Vergünstigung ist die, dass Alle, die noch als französischen Untertanen sind und selbst deren Kinder und Kindeskinder Militärfreiheit genießen. Seine Majestät der Kaiser Nicolaus I. erwies ihnen, wie allen preußischen Kolonien in Polen, auch seine Gnade darin, dass er ihnen die Rückzahlung, der von preußischer Herrschaft her, auf ihren Grundstücken, noch lastenden, vorgeschossenen Anbaukosten 1829 erließ. Die Vergünstigung der Militärfreiheit genießen, auch die Mitglieder der Herrenhuter Brüder- und Schwestergemeinde, die hier durch viele Teilnehmer stark vertreten sind und seit 1837 ein eigenes Versammlungshaus, mit einem Vorsteher (Vorleser) besitzen.

Da sich auch die, in den umliegenden Städten wohnenden Herrenhuter zu diesem Bethause halten und mit den hiesigen Gliedern eine Gemeinde bilden. So werden in diesem Versammlungshause, an allen christlichen Hauptfesten, den dritten Festtag und auch zu anderen Zeiten im Jahre, sehr zahlreiche Zusammenkünfte und Andachten abgehalten.

Die Gemeindeverwaltung der Kolonie, wird durch einen, von ihr selbst gewählten Schulzen geleitet, von dessen Willkür es aber abhängt, wie lange er das Amt verwalten will.

Worauf dann ein neuer gewählt wird, wobei die Wahl aber auch den bisherigen wieder treffen kann. Von Seiten der königlichen Regierung, ist ihr ein Woyt (Wojt) vorgestzt, der die Polizei ausübt, die Staatsgefälle erhebt, Streitigkeiten in erster Instanz zu schlichten befugt und erste Mittelsperson zwischen der Staatsregierung und der Gemeinde ist ( Schluss folgt )


środa, 21 września 2022

Janów - Łódź - Cmentarz ewangelicki

     Niewielu mieszkańców Janowa, dzielnicy Łodzi orientuje się, że znajduje się tam cmentarz ewangelicki. Jeszcze mniej zdaje sobie sprawę, że to była kolonia osadników niemieckich wyznania ewangelickiego. Mój znajomy Wasilewski Mariusz, od lat opiekował się tym cmentarzem, o obecnych problemach i wszystkim co jest związane z tą zapomnianą nekropolią opisuje na swoim blogu, zapraszam.

Mała wzmianka o Janowie na: Osadnicy.info

Pier­wszych olę­drów sprowadził do Janowa właś­ci­ciel tej wsi, Józef Olszewski. Wiadomo, że stało się to jeszcze przed rok­iem 1790. Jed­nym ze śladów ich dawnej obec­ności jest cmen­tarz, zna­j­du­jący się na połud­nie od głównej drogi bieg­nącej przez wieś, tuż przy leśnym duk­cie. Położony jest na niewielkim wzniesie­niu, łatwo zlokali­zować go dzięki dobrze widocznym pozostałoś­ciom po kami­en­nym ogrodze­niu. Na samym cmen­tarzu zachowało się kilka nagrobków lub ich frag­men­tów, na niek­tórych można odczy­tać jeszcze pochodzące z lat między­wo­jen­nych inskrypcje. Szczególną uwagę zwraca ozdobny met­alowy krzyż ustaw­iony na jed­nej z ziem­nych mogił. [2013]

Prośba do czytelników, może ktoś posiada stare zdjęcia lub wspomnienia dotyczące starego Janowa, byłbym bardzo wdzięczny.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Nur wenige Einwohner von Janów, einem Stadtteil von Łódź, wissen, dass es dort einen evangelischen Friedhof gibt. Noch weniger wissen, dass es eine Kolonie deutscher Siedler evangelischen Glaubens war. Mein Freund Mariusz Wasilewski, der sich seit Jahren um diesen Friedhof kümmert, beschreibt die aktuellen Probleme und alles, was mit dieser vergessenen Nekropole zusammenhängt, in seinem Blog, bitte besuchen Sie ihn.

Eine kleine Erwähnung von Janów auf: Osadnicy.info

Die ersten Holländer wurden vom Besitzer des Dorfes, Jozef Olszewski, nach Janów gebracht. Es ist bekannt, dass dies vor 1790 geschah. Eine der Spuren ihrer früheren Anwesenheit ist der Friedhof, der sich südlich der Hauptstraße, die durch das Dorf führt, neben einem Waldweg befindet. Sie liegt auf einer kleinen Anhöhe und ist dank der deutlich sichtbaren Überreste eines Steinzauns leicht zu finden. Auf dem Friedhof selbst sind mehrere Grabsteine oder Fragmente von Grabsteinen erhalten geblieben, und auf einigen von ihnen sind noch Inschriften aus der Zwischenkriegszeit zu lesen. Besonders bemerkenswert ist ein verziertes Metallkreuz, das auf einem der Erdgräber steht. [2013]

Eine Bitte an die Leser, vielleicht hat jemand alte Fotos oder Informations-Erinnerungen, ich wäre sehr dankbar.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Few inhabitants of Janów, a district of Łódź, are aware that there is an Evangelical cemetery there. Even fewer realise that it was a colony of German settlers of the Evangelical faith. My friend Wasilewski Mariusz, who has been taking care of this cemetery for years, describes the current problems and everything related to this forgotten necropolis on his blog, I invite you to visit.

A little mention of Janov on: Osadnicy.info

The first Hollanders were brought to Janów by the owner of this village, Jozef Olszewski. It is known that this happened before 1790. One of the traces of their former presence is the cemetery, located south of the main road running through the village, next to a forest track. It is situated on a small hill and is easily located thanks to the clearly visible remains of a stone fence. Several tombstones or fragments of tombstones have survived in the cemetery itself, and on some of them inscriptions from the inter-war years can still be read. Of particular note is an ornate metal cross placed on one of the earthen graves. [2013]


A request to readers, perhaps someone, has old photos or information-memories, I would be very grateful.


https://zapomnianycmentarz.pl/

poniedziałek, 19 września 2022

Dalków - Gmina Czarnocin - Akty zgonu - 1835-1919

 

     Wykaz zmarłych mieszkańców Dalkowa wyznania ewangelickiego w okresie 1835-1919

Dalków – wieś w Polsce położona w województwie łódzkim, w powiecie piotrkowskim, w gminie Czarnocin. Wieś kapituły katedralnej krakowskiej w powiecie brzezińskim województwa łęczyckiego w końcu XVI wieku. W latach 1975–1998 miejscowość administracyjnie należała do województwa piotrkowskiego. Wikipedia

Państwowe Archiwum w Łodzi.

                                                    DALKÓW 1835 - 1919

L.p.

Nr.

akt

Rok

Nazwisko imię

Data śmierci

Wiek

Rodzice

Krewni

Świadkowie

1

46

1835

Kifer Anna Magdalena z Ottów.

19.06.

53 lata

 

Mąż Michał, wyrobnik, dzieci: Jan, Weronika i Krystyna

Blechle Jan, lat 33, Bekker Mikołaj, lat 32, okupnicy z Dalkowa.

2

10

1836

Kiefer Michał

22.01.

63 lata

 

Syn Jan.

Bekker Mikołaj, lat 36, Bekker Jakób, lat 26, okupnicy z Dalkowa.

3

77

1837

Bekker Rozyna

22.07.

1 rok.

Mikołaj i Krystyna z Sutter.

 

Blechle Jan, lat 42, Wolski Krzysztof, lat 39, okupnicy z Dalkowa.

4

41

1839

Bezler Piotr

26.03.

12 lat.

Krzysztof i Katarzyna z Steb.

 

Beker Mikołaj, lat 38, Kiefer Jan, 24, okupnicy z Dalkowa.

5

59

 

Kiefer Rozyna

15.04.

1 rok i 4 miesiące.

Jan i Marya z Pfeiffer.

 

Beker Mikołaj, lat 36 z Bukowca, Beker Jakób, lat 22 z Dalkowa, obaj okupnicy.

6

79

1841

Beker Jakób

03.12.

8 miesięcy

Mikołaj i Krystyna z Suter.

 

Blechle Jan, lat 50, Wolski Krzysztof, lat 49, okupnicy z Dalkowa.

7

122

1846

Kifer Krzysztof

08.11.

6 lat.

Jan i Marianna z Tejfer.

 

Blechle Jan, lat 56, Beker Mikołaj, 40, okupnicy z Dalkowa.

8

239

1848

Sonnburg Ewa Rozyna

06.12.

49 lat

 

Mąż Jan, dzieci: Jan, Bogumił, Michał, Katarzyna zam. Drewitz, Rozyna zam. Hamp, Elżbieta i Julianna.

Beker Mikołaj, lat 43, Stoszek Andrzej, 40, okupnicy z Dalkowa.

9

87

1855

Sonnburg Julianna

06.04.

1 miesiąc.

Gottlieb i Wilhelmina z Stefan.

 

Sonnburg Gottlieb, lat 24 z Dalkowa, Kowalski Gottlieb, lat 33z Czyżemina, obaj okupnicy.

 

 

 

 

 

 

 

 

10

105

1856

Hettig Jan

16.06.

2 miesiące.

Adam i Wilhelmina z Majer.

 

Hettig Adam, lat 32 z Dalkowa, Szeffler Michał, lat 48 z Bukowca, obaj okupnicy.

11

106

 

Hettig Wilhelmina z Majer

17.06.

Lat 28 w Wiączyniu.

Jan Georg i Zuzanna z Lehr.

Mąż Adam, dzieci: August, Julianna i Elżbieta.

Hettig Jan, lat 32, okupnik z Dalkowa, Seiffert Filip, lat 28, wyrobnik z Bukowca.

12

23

 

1862

Beker Wilhelmina

29.01.

4 lata.

Jan i Justyna z Kilian

 

Kilian Piotr, lat 31, okupnik, Klemann Jakób, lat 50, karczmarz, obaj z Dalkowa.

13

238

1863

Klemann Jakób

05.12.

75 lat

Miejsce urodzenia i imiona rodziców nieznane.

Wdowiec, córka Ewa z Zoller.

Kirch Franciszek, lat 60 z Zielonej Góry, Beker Jan, lat 62 z Dalkowa, obaj okupnicy.

14

82

1864

Mitsch Adolf

18.04.

2 miesiące.

Fryderyk i Eleonora

 

Felker Walenty, lat 58, Ohmenzetter Jakób, lat 44, okupnicy z Bukowca.

15

187

 

Sommerfeld Bogumił

 

14.09.

56 lat, ur. w Grabińcu,. Kowal w Dalkowie.

Imiona rodziców nieznane.

Żona Rozyna z Gostling.

Scheffler Michał, lat 54, gospodarz, Seifert Filip, lat 35, wyrobnik, obaj z Bukowca.

16

65

1865

Becker Georg

25.03.

26 lat i 6 miesięcy.

Mikołaj i Krystyna z Zuter.

 

Becker Mikołaj, lat 61, Kilion Piotr, lat 30, gospodarze z Dalkowa.

17

200

 

Becker Krystyna

20.11.

1 rok i 7 tygodni

Jan i Justyna z Kirsch.

 

Becker Jan, lat 36 z Dalkowa, Kajnath Jan, lat 52 z Bukowca, obaj gospodarze.

18

79

1885

Kus Wilhelm

17.04.

64 lata ur. w Badenii.

Gottfryd i Rozyna z Roth.

Żona Krystyna z Bendinger.

Roth Jakób, lat 35 z Dalkowa, Franke Krystian, lat 40 z Wardzyna.

19

231

 

Maczyński Gottlieb

09.12.

67 lat, ur. w Rudzie.

Gottlieb i Rozalia z Schyr.

 

Roth Jakób, lat 32, Wildemann Daniel, lat 28, obaj rolnicy z Dalkowa.

20

282

1887

Klemann Anna Matylda

28.11.

23 lata

Elżbieta z Loch.

 

Beker Krzysztof, lat 54, Kleman Jakób, lat 36, obaj z Dalkowa.

21

84

1889

Frydrych Robert

18.03.

2 miesiące

Ludwik i Katarzyna z Cynger.

 

Frydrych Ludwik, lat 51, Rot Jakób, lat 39, obaj z Dalkowa.

22

55

1891

Like Emma

26.02.

6 miesięcy

Fryderyk i Julianna z Lewin.

 

Like Fryderyk, lat 32 z Łodzi, Rot Jakób, lat 42 z Dalkowa.

23

75

 

Gis Fryderyk

21.03.

18 lat

Jakób i Maria z Wegner.

 

Rot Jakób, lat 42, Beker Krzysztof, lat 67, obaj z Dalkowa.

24

164

 

Wudke Krystian

18.09.

2 miesiące i 2 tygodnie

Karol i Wilhelmina z Maier.

 

Wudke Karol, lat 27, Rot Jakób, lat 42, obaj z Dalkowa.

25

26

1893

Miller Karol

11.01.

4 lata i 4 miesiące, ur. w Tomaszowie.

Krystian i Luiza z Czerecka.

 

Miller Krystian, lat 58 z Tomaszowa, Remanz Gustaw ?, lat 28 lat z Dalkowa.

26

70

 

Rot August

03.03.

17 lat i 11 miesięcy, ur. w Karpinie

Jakób i Augusta z Lewin

 

Rot Jakób, lat 44, Maziński Daniel, lat 45, obaj z Dalkowa.

27

138

 

Zeman Emilia

13.05.

2 tygodnie

Gustaw i Matylda z Wagner.

 

Zeman Gustaw, lat 28, szynkarz, Rot Jakób, lat 44, kowal, obaj z Dalkowa.

28

142

 

Zeman Matylda z Wegner.

20.05.

25 lat, urodzona w Łaznowskiej Woli

Marcin i Maria (zmarła) z Wegner.

Mąż Gustaw

Zeman Marcin, lat 28, Wudke Karol, lat 28, obaj z Dalkowa.

29

287

1894

Zeman Gustaw

06.10.

1 miesiąc i 2 tygodnie.

Gustaw i Zofia z Wegner.

 

Zeman Gustaw, lat 29, Beker Krzysztof, lat 58, obaj z Dalkowa.

29

125

1895

Drewitz Natalia

11.04. 1 rok i 3 miesiące.

Natalia, panna

 

Beker Krzysztof, lat 60, Maciński Daniel, lat 44, obaj z Dalkowa.

30

140

 

Miller Ewa

09.05.

8 lat

Krystian i Łucja

 

Miller Krystian, lat 61, Felker Krzysztof, lat 61,

31

196

1903

Martwa dziewczynka

04.08.

Sułmińska Marianna

 

Maciński Daniel, lat 55 z Dalkowa, Kowalski Adolf Jan, lat 48 z Romanowa.

32

299

 

Bekker Elżbieta z Loks.

20.12.

79 lat, ur. w Saksonii

Imiona rodziców nieznane.

Mąż Krzysztof.

Maciński Daniel, lat 54 z Dalkowa, Hofmann Gustaw, lat 51 z Koluszek.

33

229

1908

Maciński Gottlieb

14.08.

20 lat.

Daniel i Elżbieta z Kleimann.

 

Maciński Daniel, lat 57, Kleimann Jakób, lat 57, rolnicy z Dalkowa.

34

126

1919

Macińska Elżbieta z Kleemann.

27.05.

73 lata, ur. w Nowosolnej (Neusalz).

Jakób i Elżbieta z Loch.

Mąż Daniel.

Werner Hermann, lat 26 z Łodzi, Kleemann Antoni, lat 39 z Dalkowa, obaj robotnicy.