środa, 15 listopada 2023

Olechów - Łódź - Andrzejów - Horst Milnikel - Historia - Wspomnienia - cz.7

 

                                                 CERAMIKA   ANDRESPOL           

Lata  okupacji

W  czasie  okupacji  niemieckiej  Ceramika   w  Andrespolu  własność  p. Krauzego, produkowała  kafle   ceramiczne, na  potrzeby  okupanta.  Zależało  im  na  jak  największej  produkcji. Specjalnie  z  Niemiec  sprowadzili  technologa, który  zapewniał  że  można  skrócić  czas  wypalania  kafli, tym  sposobem  zwiększy  się  produkcję. Polski  technolog  przekonywał, że  czasu  nie  wolno  skrócić,  bo  kafle  popękają. Obecni  byli  też  p. Krauze  i  p. Lubarski  przy  tym  zdarzeniu. Całej  tej  robocie  przyglądał  się  SS-man. Załadowali  piec  kaflami, ustawili  temperaturę  i  czas  wypalania  wg  zaleceń  technologa niemieckiego. Wreszcie  otworzono  piec, szkliwo  i  kafle  były  popękane. SS- man  na  miejscu  zastrzelił  technologa.  P. Krauze  i  p. Lubarski   uciekli  co  sił  w  nogach. Gdy  już  oddalili  się  na  bezpieczną  odległość, p. Lubarski  zapytał; czemu  nie  obronił  technologa ? No  co  ty, przecież  on  by  jeszcze  nas  zastrzelił. Tą  historię  opowiedział  mi  wnuczek  p.  Lubarskiego.

                                                              H Y C E L

 Po  wojnie  oficjalnie  działał   HYCEL.  Pamiętam  jeden  taki  przejazd, wóz  konny  kryty w  nim  otwór  zakrywany, przez  który  wkładano  schwytane  psy.  Łapali  psy  które  biegały  po wsi  luzem. Hycel  miał  takie  niby  lasso, na  długim  kiju, zakończonym  pętlą. Mieli  dużą wprawę  w  tej  robocie.  Ja  z  synem  sąsiada, wzięliśmy  jego  psa  uwiązanego  do  budy  i  uciekliśmy  do  pobliskiego  zagajnika.  Sprawdzali  czy  psy  są  szczepione, jeśli  nie  to  był  mandat. Tragiczną  historię  opowiedział  mi  p.  Denis  z  Andrzejowa.  W  czasie  okupacji  Niemieckiej kazali  mieszkańcom  Koluszek, przyprowadzić  psy  do  miejscowej  żwirowni. Psy  musiały  być uwiązane. Ludzie  musieli  opuścić  żwirownię. Żołnierze  ustawili  karabin  maszynowy   wszystkie  psy  zabili. Pan  Denis  tłumaczył  to  tak-  Jak  gestapo  przyjeżdżało  do  wsi  aresztować  kogoś, to  psy szczekaniem  ostrzegały, tyczyło  to  też, pościgu  za  partyzantami.

Inne zdarzenie związane z psami, żandarm  szedł  przez wieś i sprawdzał  czy pies ma  / medalik /czy  był  szczepiony, jeśli  nie, zabijał  na  miejscu.

P/s  Pan  Denis  jest  potomkiem  żołnierza  Francuskiego. Jego  pradziadek, cofając  się  spod Moskwy, został  ranny. Leczył  się na wsi w woj. białostockim. Tak spodobała mu się Polska, a  może  jeszcze  bardziej  Polki,  że  został. Ja chociaż  nie  byłem  żołnierzem  napoleońskim, nie  byłem  ranny, też  zostałem!

Pan Salamończyk(pierwszy z lewej) w swojej pracowni krawieckiej (Zakładowa 100)+ czeladnicy. Lata 50-60-te. Fotografię udostępniła Pani Magdalena Nowak z Olechowa.

Herr Salamończyk (erster von links) in seiner Schneiderwerkstatt (Zakładowa-Straße 100)+ Lehrlinge. In den 1950er und 1960er Jahren. Das Foto wurde von Frau Magdalena Nowak aus Olechów zur Verfügung gestellt.


 

                                 ZDROWA  I   SMACZNA   ŻYWNOŚĆ

 Ciąg  dalszy  o  truskawkach. W  latach  70- tych  mój  przybrany  teściu, J.  Jarmolinski  miał plantację  truskawek  na  Wiączyniu. Ziemia  urodzajna, dobrze  nasłoneczniona.  Nawożona obornikiem  /świńskim/  z  tuczarni  świń  z  Augustowa.  Truskawki  odmiany  Zenga / Zenga „ Murzynki „  Nie  stosował  żadnych  nawozów  sztucznych, nawodnienia, środków  chemicznych. Truskawki  zbywał w punkcie  skupu  na  Przylesiu,  właściwie  Folwark  Bolesławów, który  prowadziła  właścicielka  tej  okazałej  willi.  Tego  dnia  teściu  zajechał  wozem  konnym z towarem. Tym  razem  właścicielka  wyszła  na  przeciw z osobą towarzyszącą mówiąc: 

- Panie dyrektorze, przyjechał  p. Jarmoliński. Bardzo dobrze, truskawki  proszę zważyć i załadować  na samochód, one  nie  pójdą  do  przetwórni  tylko  dla  pracowników  zarządu.

Wszyscy  docenili  wysokie  walory  tych  truskawek. Drugie  zdarzenie. Kilka  lat  później, miałem  już  /malucha/  Fiat 126 p.  Truskawki  jeszcze owocowały, ale było ich mniej. Odwożę  teścia  do  Łodzi, mamy  dwa  wiadra  truskawek które  nam  zbywają.  Teściu  przypomniał  sobie  mały  sklepik, do  którego  przed  laty  wstawiał truskawki.  Jedziemy  tam, parkujemy  przed  sklepem, a ze sklepu  wychodzi  mężczyzna  z dwoma  wiadrami  truskawek. Teściu  powiada, mam  pecha, ale wchodzi do  sklepu  i  mówi  do sprzedawczyni:

- Mam  dwa  wiadra  truskawek, ale  widzę  że  pani  ich  nie  potrzebuje. Panie Jarmolinski  od  pana  zawsze  wezmę  i  nie  wystawię  ich  na  sprzedaż.

Od  autora, ta  odmiana  truskawek  była  wyśmienita, wydzielały  aromatyczną  woń, były  trwałe  i smaczne.  Nie  to  co  dzisiejsze  truskawki; napojone  wodą  i  nawozami, następnego  dnia  miękkie, bez  smaku  i  wyglądu, trzeciego  dnia  zgniłe. .....    

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

ANDRESPOL KERAMIKEN           


Jahre der Besatzung


Während der deutschen Besatzung produzierte das Unternehmen Ceramics in Andrespol, das Herrn Krauze gehörte, Keramikfliesen, um den Bedarf der Besatzungsmacht zu decken.  Sie waren bestrebt, so viel wie möglich zu produzieren. Sie holten eigens einen Technologen aus Deutschland, der ihnen versicherte, dass die Brenndauer der Fliesen verkürzt und damit die Produktion gesteigert werden könne. Der polnische Technologe argumentierte, dass die Brenndauer nicht verkürzt werden könne, weil die Fliesen sonst reißen würden. Auch die Herren Krauze und Lubarski waren bei der Veranstaltung anwesend. Die gesamte Arbeit wurde von einem SS-Mann überwacht. Sie beschickten den Ofen mit Kacheln, stellten die Temperatur und die Brenndauer nach den Empfehlungen des deutschen Technologen ein. Schließlich wurde der Ofen geöffnet, die Glasur und die Fliesen wurden zerbrochen. Ein SS-Mann erschoss den Technologen auf der Stelle.  Herr Krauze und Herr Lubarski flohen, so schnell sie konnten. Als sie sich in sicherer Entfernung befanden, fragte Herr Lubarski, warum er den Technologen nicht verteidigt habe? Komm schon, er hätte uns trotzdem erschossen. Diese Geschichte wurde mir von Herrn Lubarskis Enkel erzählt.



                                                              Hundefänger

 Nach dem Krieg war HYCEL - Hundefänger - offiziell aktiv.  Ich erinnere mich an eine solche Fahrt, einen Pferdewagen mit einem abgedeckten Loch, durch das gefangene Hunde gesteckt wurden.  Sie fingen Hunde ein, die im Dorf frei herumliefen. Hycel hatte eine Art Lasso, das an einem langen Stock hing und in einer Schlaufe endete. Sie waren sehr geschickt in dieser Arbeit.  Ich nahm mit dem Sohn meines Nachbarn seinen Hund, der in einem Zwinger angebunden war, und lief in ein nahe gelegenes Wäldchen davon.  Sie kontrollierten, ob die Hunde geimpft waren, wenn nicht, gab es ein Bußgeld. Eine tragische Geschichte wurde mir von Herrn Denis aus Andrzejów erzählt.  Während der deutschen Besatzung befahlen die Deutschen den Einwohnern von Koluszki, ihre Hunde in die örtliche Kiesgrube zu bringen. Die Hunde mussten angeleint werden. Die Menschen mussten die Kiesgrube verlassen. Die Soldaten stellten ein Maschinengewehr auf und töteten alle Hunde. Herr Denis erklärte es so: Wenn die Gestapo ins Dorf kam, um jemanden zu verhaften, bellten die Hunde, um sie zu warnen, das galt auch für die Verfolgung von Partisanen.

Ein anderer Vorfall betraf die Hunde: Ein Gendarm ging durch das Dorf und prüfte, ob der Hund geimpft war, wenn nicht, tötete er ihn auf der Stelle.

P/s Herr Denis ist ein Nachkomme eines französischen Soldaten. Sein Urgroßvater wurde auf dem Rückzug vor Moskau verwundet. Er wurde in einem Dorf in der Provinz Bialystok behandelt. Er mochte Polen so sehr, und vielleicht noch mehr die polnischen Frauen, dass er blieb. Obwohl ich kein napoleonischer Soldat war und nicht verwundet wurde, bin ich auch geblieben!  

                         GESUNDE UND SCHMACKHAFTE LEBENSMITTEL

Fortsetzung über Erdbeeren. In den 1970er Jahren hatte mein Schwiegervater, J. Jarmolinski, eine Erdbeerplantage in Vyachyn. Fruchtbarer Boden, gut besonnt.  Gedüngt mit Gülle /Schweinegülle/ aus dem Schweinemastbetrieb in Augustów.  Erdbeeren der Sorte Zenga / Zenga " Neger " Er benutzte keine Kunstdünger, Bewässerung, Chemikalien. Er entsorgte die Erdbeeren an einer Sammelstelle in Przylesie, genauer gesagt auf dem Bolesławów-Hof, der vom Besitzer dieser herrschaftlichen Villa betrieben wurde.  An diesem Tag fuhr mein Schwiegervater mit einem Pferdewagen vor, der die Ware transportierte. Diesmal kam der Besitzer mit einem Bediensteten heraus und sagte: 

- Herr Direktor, Herr Jarmolinski ist da. Gut, wiegen Sie die Erdbeeren und laden Sie sie auf den Wagen, sie gehen nicht an den Verarbeitungsbetrieb, sondern nur an die Angestellten des Vorstands.

Alle schätzten die hohe Qualität dieser Erdbeeren. Das zweite Ereignis. Ein paar Jahre später hatte ich bereits einen /kleinen/ Fiat 126 p.  Die Erdbeeren trugen immer noch Früchte, aber es waren weniger geworden. Ich fuhr meinen Schwiegervater zurück nach Łódź, und wir hatten zwei Eimer Erdbeeren, die uns langsam ausgingen.  Mein Schwiegervater erinnert sich an einen kleinen Laden, in dem er vor Jahren Erdbeeren verkaufte.  Wir fahren hin, parken vor dem Laden und ein Mann kommt mit zwei Eimern Erdbeeren aus dem Laden. Mein Schwiegervater sagt, ich habe kein Glück, geht aber in den Laden und sagt zu der Verkäuferin:

- Ich habe zwei Eimer Erdbeeren, aber ich sehe, Sie brauchen sie nicht. Herr Jarmolinski, ich werde sie Ihnen immer abnehmen und sie nicht zum Verkauf anbieten.

Nach Meinung des Autors war diese Sorte von Erdbeeren ausgezeichnet, sie dufteten aromatisch, waren lange haltbar und schmackhaft.  Nicht so wie die Erdbeeren von heute: mit Wasser und Dünger verwässert, am nächsten Tag weich, geschmacklos und unansehnlich, am dritten Tag verfault. ..... 

                                                               


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz