sobota, 31 grudnia 2016

Cmentarz ewangelicki - Andrzejów - Jan Krauze - Andrespol

Kilkakrotnie byłem na cmentarzu ewangelickim w Andrzejowie. Odczytałem napisy z kilku ocalałych nagrobków, nie znalazłem wśród nich grobu Rodziny Krauze... Informację o tym, że na tym cmentarzu jest ten grób , otrzymałem od Pani Sekretarz Gminy Andrespol. Nie udało mi się spotkać wspólnie przy tym grobie. Liczę, że informacja była właściwa.., chociaż mam duże wątpliwości. Rodzina Krauze była bardzo aktywna w Andrespolu, więc logicznym jest, że powinni spocząć na miejscowym cmentarzu ewangelickim. Cmentarz ewangelicki w Andrespolu istniał, tak istniał, w drugiej połowie lat XX wieku, został rozebrany, obecnie stoją tam domy jednorodzinne i ogrody... Dla zainteresowanych podaję, ulica Krótka, był tam kompleks Kościół ewangelicki i cmentarz. pozostał budynek parafialny...., też w prywatnym użytkowaniu. Dzisiaj, z samego rana zawitałem na ten cmentarz, spotkałem się z Panem Adamczykiem, szukałem tego grobu. Pan Adamczyk też słyszał o tym grobie, nie potrafił jednak wskazać jego lokalizacji.. Poprzednio opowiadał, jak to wywożono piękne marmurowe nagrobki, także w czerwonym kolorze, do przecięcia, przeszlifowania. Być może był wśród nich nagrobek Krauze ? Postaram się skontaktować z Parafią Ewangelicko-Augsburską św.Mateusza w Łodzi, ten cmentarz jest w ich zarządzaniu. Przy kilku stopniowym mrozie, oczyściłem częściowo dwa groby, byłem pewny, że jeden z nich jest tym którego szukam, niestety..
Zamieszczam zdjęcia, z dzisiejszej wizyty w Andrzejowie..
                
                                                            Grób Olgi Baumgart.


                  Grób Alexandra Rutt, jest całkowicie pochłonięty przez bluszcz.   

 

piątek, 30 grudnia 2016

Andrespol - Zakłady Ceramiki "Ceramika"- Jan Krauze - Centrum Handlowe


Początkiem końca dla Zakładów  Ceramiki Jana Krauze, był dzień 29 października 1949 roku. Tego dnia ukazem numer 10 podjęto decyzję o przejęciu na własność Państwa 16 cegielni i innych zakładów produkujących (okolice Łodzi) cegłę i płytki....Stworzono monstrum: Łódzkie Zakłady Ceramiki Czerwonej w Łodzi, ul. 11 Listopada 113a. Podano, że wzywa się właścicieli wymienionych 16 przedsiębiorstw oraz właścicieli składników majątkowych, do stawienia się w czasie i w miejscach wyznaczonych do sporządzenia do protokółu zdawczo - odbiorczego. Niestawiennictwo nie wstrzymuje takowych protokółów... Rodzinna Firma Ceramiki J.Krauze powstała pod koniec XIX wieku.
W niedzielnym wydaniu Litzmannstadter Zeitung z dnia 15 sierpnia 1943 roku, można znaleźć na stronie 6-tej, spory artykuł dotyczący Fabryki Płytek, której właścicielem był Jan Krauze. Rodzina Krauze była jedną z pierwszych, które osiedliły się na terenie Andrespola pod konie XVIII wieku. Na samym początku Fabryka produkowała kafle do pieców, z czasem się rozrastała i w latach 40-tych produkowała 3 do 4 milionów płytek rocznie! Cała produkcja w Niemczech w tym czasie wynosiła 40 milionów. Zatrudnienie w szczytowym okresie wynosiło 200 pracowników.
Obecnie na terenie Fabryki J.Krauze, znajduje się Centrum Handlowe, idę o zakład, że ponad połowa kupujących nie ma pojęcia, co dawnej się tam znajdowało. Grób Krauze znajduje się na zarośniętym, zaniedbanym cmentarzu ewangelickim w Andrzejowie, smutne, ale prawdziwe....



 O rodzinie Krauze można przeczytać w PLAN ODNOWY MIEJSCOWOŚCI ANDRESPOL:



Ochotnicza Straż Pożarna w Andrespolu*
Oficjalna data powstania straży to rok 1928. Jednak wśród osób, które pamiętają czasy sprzed II wojny, panuje przekonanie, że straż jest dużo starsza. Założył ją Jan Krauze, który był właścicielem fabryki w Andrespolu, produkującej kafle. Fabryka była głównym miejscem pracy większości mieszkańców Andrespola i okolic – która w 1905 roku zatrudniała 24 robotników, a w 1930 roku już 200 robotników. Fabryka ta stała jak na ówczesne czasy na wysokim poziomie. I być może ta „nowoczesność” w podejściu do produkcji skłoniła jej właściciela do posiadania wzorem łódzkich fabryk własnej straży ogniowej, która chroniłaby jego własność i ludzi w niej pracujących. Od tego czasu straż w Andrespolu, podobnie jak w innych wsiach i miasteczkach całej Polski, szybko stała się ośrodkiem życia społeczno – kulturalnego Andrespola. Rodzina Krauze zapewniała straży sprzęt, umundurowanie, świetlicę i instrumenty muzyczne – ponieważ przy jednostce OSP utworzono orkiestrę dętą. Jej gra uświetniała święta kościelne, pogrzeby, śluby, wesela oraz inne uroczystości. Remiza była centrum życia kulturalnego, organizowano zabawy taneczne, przedstawienia, działało tam „kółko artystyczne”. Działalność amatorskich zespołów teatralnych była jedną z najchętniej wybieranych form upowszechniania kultury stosowanych przez ochotnicze straże
pożarne. Dzięki nim kształtowały swoją pozycję w społeczeństwie, pracowały na autorytet, jednocząc wokół siebie mieszkańców wsi. Odpowiadając na zapotrzebowanie ludzi w dziedzinie rozrywki i zabawy jednocześnie kształtowały ich światopogląd i kształtowały nawyki kulturalne.
W pierwszych latach po wojnie fabryka została upaństwowiona i uzyskała nazwę „Łódzkie Zakłady Ceramiki Budowlanej”. jej przedwojenni właściciele wyemigrowali do Niemiec. Wojennym zawirowaniom nie poddała się straż, nadal należała do jej szeregów część przedwojennej drużyny, ale pojawili się też nowi członkowie. Straż wciąż była jednostką przyzakładową. Jej członkowie nadal rekrutowali się z grona pracowników „Ceramiki”. Dopiero w 1952 roku została rozwiązana straż zawodowa.....

                     Centrum Handlowe w Andrespolu - Dawniej Ceramika Jana Krauze.

* materiał pochodzi:

I - bip.andrespol.pl

www.andrespol.bip.cc/.../24_0f0gg5fd_Plan_Odnowy_Miejscowosci_Andrespol__VI...


czwartek, 29 grudnia 2016

Cmentarnicy - Cmentarz ewangelicki - Bukowiec - Łaznowska Wola - Andrzejów - Wizyta

Cmentarnicy, grobersi - tak nas nazwano, społeczników, zajmujących się cmentarzami ewangelickimi. Z Ulą Karolczak poznaliśmy się na Facebooku kilka miesięcy temu, sporadyczny kontakt telefoniczny,  "podglądaliśmy" się na FB, wymieniając się spostrzeżeniami w cmentarnych tematach, cieszyliśmy się naszymi osiągnięciami. Ula obiecała swój przyjazd do Bukowca, nie wyszło, do dzisiaj. Tak, to była miła niespodzianka, zawitała wspólnie z innym społecznikiem, Damianem Kruczkowskim. Krótki dzień, nie pozostało nam nic innego jak szybki objazd cmentarzy, wybrałem trzy w najbliższej okolicy. Zaliczyliśmy Cmentarze ewangelickie w Bukowcu, Łaznowskiej Woli i Andrzejowie. Nic specjalnego lub innego nic pokazałem, "nasze" cmentarze są bardzo podobne do siebie, na terenie całej Polski. Tak samo jest w okolicy Koła czy Konina, skąd przyjechali moi goście, wszystkie są zaniedbane, zdewastowane. Oprócz tych na których pracujemy, a mamy się czym pochwalić. O ciężkiej pracy Uli i Damiana można poczytać na profilu:
Ratując pamięć - Wiejskie cmentarze ewangelickie województwa łódzkiego
  Wywiad Hani Szurczak z Ulą Karolczak ukazał się dość dawno temu, natomiast jutro ukaże się wywiad z Damianem Kruczkowskim, warto przeczytać !
                                                                                                Bukowiec - Ula i Damian.
                                                                                                    Łaznowska Wola
                                                                                                           Łaznowska Wola
                                                                       Andrzejów

Schondorf - Regionalna Grupa Historyczna - Cmentarz ewangelicki - Jeziorsko

Schondorf - Regionalna Grupa Historyczna - tą, bardzo ciekawą stronę można zobaczyć na Facebooku. Przebogaty materiał historyczny, zaangażowanie wielu pasjonatów historii, dobre pióro, składa się, ze te artykuły czyta się jednym tchem! Przed chwilą otrzymałem zgodę na publikacje materiałów z tej strony. Zostawiam Państwu prawo opinii i komentowania, serdecznie zapraszam!

Niejednokrotnie po zakończeniu naszych poszukiwań odczuwamy jakiś niedosyt i nieodparte wrażenie, że niektóre nasze sprawy nie wyjaśniliśmy do należytego końca. Wszak przekonaliśmy się już wiele razy, że historia lubi zaskakiwać grzebiąc często swoje największe tajemnice głęboko w pamięci świadków tamtych wydarzeń. Bywa, że wracamy do tych miejsc zastanawiając się, czy zrobiliśmy w tym temacie niemal wszystko. Tak było i tym razem. Wczesną wiosną poproszono nas, byśmy pomogli...
Czytaj dalej
 
 
 Akcja rozgrywa się na terenie lasów spicimierskich, okolice zbiornika Jeziorsko.

środa, 28 grudnia 2016

Ambasada Niemiec Warszawa - Cmentarz ewangelicki - Bukowiec - Pismo

W październiku tego roku, wysłałem list do Ambasady RFN w Warszawie. Nie zamieszczam jego treści z szacunku do adresata. W piśmie tym przedstawiłem problem dotyczący cmentarzy ewangelickich na terenie Polski. Pisałem o ich złym stanie i braku zainteresowania przez miejscowe władze, również ze strony parafii Ewangelicko-Augsburskich. Chciałem przedstawić problem bezpowrotnego znikania śladów wspólnej historii mieszkańców różnych wyznań, którzy przez wiele pokoleń żyli zgodnie i pracowali dla dobra Polski. Napisałem w liście, że nie oczekuję pomocy finansowej, jedynie zauważenia tragicznego stanu tysięcy zabytkowych nekropolii.
W  odpowiedzi, w dniu dzisiejszym otrzymałem list z Ambasady RFN w Warszawie, Attache, Pani Valerii Gottmann. Z odpowiedzi jestem zadowolony, liczę, że inni "cmentarnicy" także swoimi listami pokażą, że jest nas więcej, że problem cmentarzy wyznaniowych na terenie Polski jest poważny.


Będków - Ebay - 2 Wojna Światowa - Ruiny

W listopadzie otrzymałem ciekawą wiadomość mailową o treści:
Witam,
na pewno zainteresuje Pana aukcja na ebayu: 401223006529
pozdrawiam
Wiesław
Rzadko ostatnio tam wchodziłem, szukając ciekawych dla mnie materiałów. Okazało się, że w ofercie jest malutkie zdjęcie przedstawiające Będków z okresu okupacji niemieckiej! Oczywiście, zależało mi na wygraniu tej aukcji, zawiadomiłem mojego Syna i szczęśliwym trafem udało przebić 5 konkurentów! Cena była nie mała, ale warto było, tym bardziej, że otrzymałem je jako prezent gwiazdowy!
Nic innego nie pozostało, jak podziękować tajemniczemu Wiesławowi za wiadomość i prezentację tego zdjęcia!


wtorek, 27 grudnia 2016

1 Pułk Czołgów - Żurawica - Ppłk H.Świetlicki - Samolot - ok.1920-22

Rewelacyjne zdjęcie formatu pocztówkowego, które mogłem oglądać w oryginale. Jak zwykle, użyczył je, Pan Jerzy Świetlicki, syn ppłk. Henryka Świetlickiego (pierwszy z lewej - z czołowej czwórki). Krótka informacja dotycząca tego zdjęcia, opowiedziana przez Pana Jerzego.



Panie Jurku, wiem z informacji Pana syna Ryszarda, że to zdjęcie pochodzi z Żurawicy. W tym czasie Pana ojciec służył w 1 Pułku Czołgów (Renault FT-17), co robił ten samolot na terenie tego pułku?

- w tym czasie jak mój ojciec był w 1 Pułku czołgów w Żurawicy, to jeden z kolegów pancerniaków poszedł do lotnictwa. Po jakimś czasie zrobił swoim byłym kolegom niespodziankę lądując na pułkowym placu 1 Pułku. To wszystko co pamiętam z opowiadań ojca, nie znam także nazwiska tego lotnika.

        Żurawica - 1 Pułk Czołgów - Warsztat 1 Pułku Czołgów P.W.C. II Pluton.



Niestety, niewiele wiadomości, być może z czasem czytelnicy będą w stanie dopisać więcej danych, chociażby informacji, jakiego typu był ten dwupłatowiec, kim byli oficerowie na zdjęciu.
Temat 1 Pułku Czołgów będę opisywać w następnych częściach, jest bardzo interesujący. Być może pomoże to w ustaleniu większej ilości informacji dotyczących zdjęcia na których jest mieszkaniec Gminy Brójce, Franciszka Deracha.

1 Wojna Światowa - Maschinengewehr 08 (MG08) - Karabin maszynowy Maxim wz. 08

Przeglądając moje materiały dotyczące militariów z okresu 1Wojny Światowej, chciałbym zaprezentować, pocztówki i zdjęcia dotyczące karabinu maszynowego, produkcji niemieckiej(MG08). W Polsce znany był pod nazwą Maxim wz.08, straszliwa śmiercionośna broń.
Te karabiny były używane także przez Legiony Polskie i wojsko przez długie lata po wyzwoleniu Polski w 1918 roku.

Nie jestem specjalistą w tym temacie, dlatego zamieszczę informacje, jakie znalazłem na Wikipedii.



Maschinengewehr 08 (MG08) (Maxim MG08, Spandau MG08, DWM MG08, sMG08) – niemiecki ciężki karabin maszynowy, znany w Polsce jako Maxim wz. 08. Jedna z głównych wersji karabinu maszynowego konstrukcji Hirama Maxima.
Hiram Stevens Maxim skonstruował swój pierwszy karabin maszynowy w 1883 roku. W następnych latach starał się zainteresować swoim wynalazkiem wojskowych. W 1888 roku prezentował swoją broń w stolicy Austro-Węgier Wiedniu, a następnie w Niemczech. W trakcie pobytu w Niemczech doszło do prób poligonowych, w czasie których porównywano km Maxima z kartaczownicami Gatlinga, Nordenfelta i Gardnera[2]. Wyniki prób były jednoznaczne: Hiram Maxim obsługujący swój karabin maszynowy w pojedynkę wystrzelił 333 pociski w czasie poniżej 30 sekund, czteroosobowa obsługa kartaczownicy potrzebowała na to ponad minuty.
Jednak wojskowi niemieccy, podobnie jak w innych krajach, pozostawali sceptyczni. Wielkim entuzjastą nowej broni był za to cesarz Niemiec Wilhelm II, osobiście oglądający wyniki testów. Pomimo to, dopiero w 1894 karabiny maszynowe Maxim model 1894 zaczęły wchodzić na uzbrojenie oddziałów desantowych niemieckiej marynarki wojennej, a armia zdecydowała o wprowadzeniu karabinów maszynowych jeszcze później[2]. W 1901 roku rozpoczęła się licencyjna produkcja pierwszego modelu ckmu Maxima MG01 w zakładach DWM, ale był on zbyt ciężką bronią (masa z podstawą 63,5 kg)[2]. Popularność zdobył dopiero produkowany od 1908 roku „odchudzony” model MG08 (masa 55,9 kg). Karabin maszynowy MG08 był produkowany w rządowych zakładach Królewskiej Fabryce Karabinów w Spandau i prywatnej Deutsche Waffen und Munitions Fabriken (DWM) w Berlinie (większość była produkowana przez zakłady w Spandau, stąd broń ta nazywana była także potocznie wśród żołnierzy ententy „Spandau”)[2]. Niemiecka armia używała tego karabinu na czworonożnej podstawie saneczkowej, ale istniała też wersja eksportowa na trójnożnej podstawie skonstruowana w DWM.
W czasie I wojny światowej MG08 był podstawowym ciężkim karabinem maszynowym armii niemieckiej. W momencie wybuchu wojny miała ona na uzbrojeniu około 12 000 tych ckm-ów, ale ich liczba wzrastała w ciągu wojny. W 1915 roku opierając się na konstrukcji MG08 skonstruowano lekki karabin maszynowy MG 08/15.



W okresie międzywojennym ciężkie karabiny maszynowe MG08 były używane przez Wojsko Polskie jako ckm Maxim wz. 08. Był on podstawowym typem ciężkiego karabinu maszynowego używanym w Wojsku Polskim po odzyskaniu niepodległości i w latach 20. W 1936 Polska posiadała ich 5964 szt., a w 1939 jeszcze 4500.
Używane przez Wojsko Polskie ckm-y Maxim wz. 08 pochodziły z kilku źródeł. Pierwszym były arsenały armii niemieckiej znajdujące się na terenie Polski. Później na uzbrojeniu znalazły się Maximy wz. 08 zdobyte podczas powstania wielkopolskiego. Trzecim źródłem była Francja, w której zakupiono duże ilości poniemieckiej broni zebranej z pobojowisk I wojny światowej. Stan pozyskanych karabinów maszynowych był na ogół nie najlepszy i często wymagały one remontu. Ponieważ na terenie Rzeczypospolitej nie znajdował się żaden zakład produkujący karabiny maszynowe Maxima, części do napraw pozyskiwano metodą kanibalizacji egzemplarzy znajdujących się w najgorszym stanie technicznym. Zamki ckm-ów Maxim wz. 08 były wykorzystywane także do przebudowy rosyjskich ckm-ów Maxim wz. 1910 do wersji Maxim wz. 1910/28.


poniedziałek, 26 grudnia 2016

Ppłk. Henryk Świetlicki - Kapitan Pęczkowski Benedykt - 28 p.p. Strzelców Kaniowskich - Radzymin - Łódź - 1920

Prawie dwa lata temu pisałem o kapitanie Pęczkowskim Benedykcie. Obecnie prezentuję zdjęcie kapitana, krótko przed jego bohaterską śmiercią (po lewej stronie). Jest ono własnością Jerzego Świetlickiego, który grzecznościowo użyczył skan tego bardzo rzadkiego zdjęcia.. Z tyłu zdjęcia odręczny zapis ppłk. Henryka Świetlickiego:
" Kpt. Pęczkowski Benedykt z 6-tej komp. 6 p.p. Legionów, zginął w bitwie pod Radzyminem w dniu 15.VIII 1920 roku, jako podporucznik 6 komp. 28 p.p. Kontratakiem na czele mej kampanii, odzyskał utraconą pozycję. Po śmierci awansowany za waleczność na kapitana - własność kpt. Henryka Świetlickiego z 48 p.p."

Późniejszy dopisek:
"leży na cmentarzu na Ogrodowej w Łodzi. x Pęczkowski, brat Grzymały - Pęczkowskiego - szefa POW w Pabianicach."




Dopisek z tyłu zdjęcia dotyczący brata kapitana Pęczkowskiego był dla mnie tajemnicą. Dlatego zadzwoniłem do Pana Jurka, gdyż to on, ołówkiem dopisał to zdanie o jego bracie.
Panie Jurku, proszę o więcej informacji w tym temacie:
- Tak, zgadza się, Beniek miał brata który był pułkownikiem przed wojną. Chyba to było w 1939 roku, był szefem sztabu w którejś dywizji, nie bardzo mu się układało w sztabie. Jak przedostał się do Anglii, był na tzw. liście oficerów odstawionych, otrzymywał pół pensji, nie wiodło mu się najlepiej.
- Mam gdzieś jego zdjęcie w peowiackim  mundurze, które było zamieszczone w jakimś przedwojennym wydawnictwie.
Pan Jerzy obiecał, że odnajdzie to zdjęcie.
Czy, może Pan powiedzieć co się z nim stało po zakończeniu działań wojennych?
- tak, otóż opowiem ciekawą historię, która także dotyczyła mojej osoby.
Zapisałem się na Politechnikę, studiowałem, chciałem się uczyć języka angielskiego. Na wydział przyszedł facet i zaczął spisywać nazwiska studentów chcących uczyć się angielskiego. Doszło do mnie, spytał,
- Henryk Świetlicki, to kim jest dla pana?
Ja mu odpowiadam, że ojciec.
Bardzo się ucieszył tą wiadomością, pogadaliśmy dłuższy czas o wszystkich sprawach. Mój ojciec nie bardzo chciał o nim rozmawiać, coś między nimi nie pasowało.

Zdjęcie Wikipedia - Grób i pomnik kapitana, w tle ściana zaprojektowana przez Wacława Konopkę*- Cmentarz Stary w Łodzi, ul.Ogrodowa.


* -Wikipedia
Wacław Konopka (1881-1938) – polski rzeźbiarz. Urodził się we Włocławku w rodzinie, która brała udział w powstaniu styczniowym. Po jakimś czasie osiadł w Łodzi. W latach 1905–1909 studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie.

Tradycja - Topienie Judasza - Bochnia - Ujście Solne - Orli Lot - Policja - 1926

Ludowe zwyczaje, które pamiętam jako małe dziecko , zanikają... Tradycyjne niegdyś tradycje, szczególnie we wsiach, znikają jak zawody, takie jak kowal, bednarz itp. Chciałbym napisać o zwyczaju "Topienia Judasza". Korzeni tej tradycji można szukać w pogańskim zwyczaju "Topienia Marzanny". Kościół katolicki uznał ten ludowy zwyczaj, jako niezgodny z jego dogmatem i Judasza zmieniono na Marzannę. Jak zwał, tak zwał, ważna jest tradycja. Materiał ten opieram na ciekawym opisie tej tradycji przez Jarosz Tadeusza "Topienie Judasza", zamieszczonego w krajoznawczym miesięczniku ORLI LOT z marca 1926 roku. Zapraszam czytelników do przesyłania swoich wspomnień z podobnych ludowych tradycji, z chęcią zamieszczę na blogu.





Zwyczaj topienia lub palenia Judasza znany jest w różnych stronach naszego kraju. W powiecie bocheńskim utrzymał się dotąd tylko u Ujściu Solnem.
W wielki czwartek po południu gromadzi się młodzież z kołatkami i trajkotkami przed budynkiem gminnym, w którym przechowuje się drewniany posąg Judasza. Ma on na sobie czerwoną szatę i spodnie tegoż koloru, na głowie czapkę z kutasikiem, a na piersiach sakiewkę z dzwoneczkami u dołu, na pieniądze dawane przez ludzi. Do ust wkładają mu fajkę lub papierosy. Posąg jest przytwierdzony stale do tzw. tragacza, który wiezie jeden z chłopców.
Na znak dany przez policjanta miejskiego, jakby mistrza ceremonji przy tym pochodzie, ruszają chłopcy, czyniąc kołatkami i trajkotkami ogromny hałas. Powiększa go jeszcze tragacz, przy którym pokarbowana oś koła uderza podczas jazdy z trzaskiem o pióra. Chłopcom sekunduje dzielnie policjant, bębniąc na bębenku. Pochód idzie ulicami miasteczka, zatrzymując się przed temi domami, w których spodziewają się jakiegoś datku. Podczas pochodu, chłopcy wykrzykują: "Na jutrznię Judaszowi", "Na południe Judaszowi"! Tak wożą Judasza we czwartek po południu w wielki piątek przez cały dzień. W sobotę rano o 6-tej godzinie wyruszają znowu z Judaszem na ulicę, lecz wkrótce powracają do budynku gminnego i tu zostawiają Judasza.
Zamiast niego robią ze słomy bałwana, niby Judasza, ubierają go w czerwoną suknię z bibuły, niosą go nad Rabę i wieszają na drzewie, oczekując pierwszego dzwonienia w kościele. Wtedy biją go chłopcy kijami, następnie wrzucają do raby bijąc go dalej, dopóki nie odpłynie już tak daleko, że go dosięgnąć nie mogą. Część pieniędzy zebranych w czasie pochodu zostawia policjant dla siebie, a za resztę kupuje cukierki, które rzuca między chłopców, lub też daje każdemu z osobna.

Ujście Solne. Judasz i chłopcy z trajkotkami (zbiory własne) - Fot. Grzesik Stanisław, uczeń Va gimn.

Wiskitno - Gmina - Wójt - Niemcy - Roboty - 1945-47 - cz.5

Czytając bogaty materiał gminy Wiskitno z lat 1945 - 1949 roku, zwróciłem uwagę na wątek byłych mieszkańców tych okolic, pochodzenia niemieckiego. Okazało się, że nie wszyscy opuścili swoje domostwa po zakończeniu działań wojennych w 1945 roku. W kilku protokołach są niewielkie wzmianki o ich bytności. Nie będę zamieszczać całych posiedzeń, tylko ważne w tym temacie wyjątki.



1. Protokół nr. 4 z dnia 18 czerwca 1945 roku:
                                                           II
"   Rozbiórka baraków znajdujących się na gruntach poniemieckiej gospodarki Hanna?.., powinna być przeprowadzona jak najprędzej, względnie sprzedane baraki w całości, a otrzymane pieniądze obrócić na cel kulturalno-światowe, w tym wypadku urządzenia kina w remizie strażackiej w Wiskitnie". 
1. Protokół nr.16 z dnia 5 marca 1947 roku:
                                                        VII
" ..Ponieważ podczas zasypywania okopów poniemieckich w Grodzisku, zostali zatrudnieni Niemcy z tutejszej gminy, oraz sąsiednich i byli skoszarowani, przez co powstały dość duże koszty do uregulowania za wyżywienie takowych. Zarząd postanowił koszty te pokryć z wydatków budżetowych."
2. Protokół nr. 15 z dnia 6 lutego 1947 roku:
                                                         III
".. Ponieważ w miejscowym sklepie były nieuregulowane rachunki, jeszcze z roku ubiegłego za materiały żywnościowe na wyżywienie brygad, do ściągnięcia świadczeń rzeczowych, Zarząd Gminny postanowił sprawę tę ostatecznie zlikwidować i rachunki te uregulować".
3. Protokół nr.18 z dnia 8 lipca 1947 roku:
                                                        VIII
"... Na prośbę złożoną przez obywatela Hugona L..... mieszkańca tutejszej Gminy o wydanie zaświadczenia, że przed wojną ani też w czasie okupacji Niemcem nie był, Zarząd przychyla się do prośby i stwierdza, że Hugon L. mino pochodzenia niemieckiego przez cały okres okupacji był lojalnym polakiem, a nawet musiał się ukrywać przed okupantem."

4. Protokół nr.19 z dnia 25 sierpnia 1947 roku:
                                                          V
"...Ponieważ Gminna piekarnia po Niemcu Meizner jest nieczynna, postanowiono wydzierżawić, a przedtem wyremontować ."
5. Protokół nr. 29 z dnia 9 grudnia 1948 roku:
                                                          XIV a
"... Ustalono na podstawie zeznania sołtysa Gromady Feliksin, ze ziemia poniemiecka po Schyndlu i Bussem w Ustroniu jest w posiadaniu wojska, które tam stacjonuje od 1945 roku. Jest to zasadniczo dziki ogród z budynkiem zajętym przez wojsko. Przeto wszelkie zaległości, które ciążą na w.w. gospodarstwie postanowiono umorzyć - w sumie zł. 2620- i na rok przyszły nie wymierzać podatku gruntowego, gdyż w myśl instrukcji ziemia zajęta przez wojsko nie podlegają podatkowi gruntowemu".
Czy ktoś pamięta tamte czasy, jest w stanie dopisać do tych protokołów dalszą historię?


czwartek, 22 grudnia 2016

1 Pułk Czołgów - Generał Haller - Franciszek Derach - Łódź - Gmina Brójce - 1919

Zamieszczając sprawozdania z Sesji Radnych Gminy Wiskitno z 1945 roku, nie liczyłem, że będzie taki odzew, zarówno mieszkańców Wiskitna, jak z gminy Brójce. Popełniłem kilka pomyłek w nazwiskach uczestników tych Sesji, poprawiłem, bardzo dziękuję za informacje. Największą niespodzianką  jednak była informacja o podwójci Franciszku Derachu. Napisał do mnie Pan Marek Pietrzko, przesyłając mi informację o Panu Franciszku. Podał mi nie tylko informacje o nim, także propozycję przesłania skanu zdjęcia na którym jest podwójci, z roku 1920 roku!!
Propozycja nie do odrzucenia, nic bardziej przyjemnego nie mogło mnie spotkać. Potwierdza, że warto pisać o historii nie tak odległej, tym bardziej, że żyją jeszcze ludzie, którzy byli rodzinnie związani z bohaterami tamtych dni, także sąsiedzi lub znajomi.
W pierwszej informacji, Pan Marek napisał, że "Franciszek Derach ur w 1900 w Woli Rakowej a zam. w Giemzowie. Tak się składa że to mój dalszy krewny (siostrzeniec mojej babki). Nie dysponuję jego zdjęciem osobistym ale mam fotografie z okresu wojny 1920"

Dzisiaj otrzymałem to zdjęcie i szczegółowy jego historię i opis:
"Tak jak rozmawialiśmy przesyłam Panu skany zdjęcia, pierwszy to zdjęcie starego zdjęcia zrobione telefonem,drugie to to samo zdjęcie obrobione w zakładzie fotograficznym ukazujące wiele szczegółów niewidocznych na oryginale. Zdjęcie zrobione ok r 1920 (nie znam dokładnej daty i miejsca).  Tak jak Panu mówiłem na fotografii jest mieszkaniec naszej gminy Franciszek Derach uczestnik wojny 1920 r w jednostce czołgowej ,na zdjęciu drugi rząd od góry ,4 od prawej. A teraz trochę szczegółów które udało się uzyskać ze zdjęcia dot żołnierzy a także trochę szerzej o formacji, dużą pomoc jeśli chodzi o umundurowanie uzyskałem od Pana Bolesława Rosińskiego ze Stowarzyszenia Historycznego "Strzelcy Kaniowscy" Na fot jest jedna z kompanii (która?) 1 Pułku Czołgów. 1 PCz przybył do Polski wraz z Armią gen Hallera w czerwcu 1919 r, miejscem docelowym była Łódź, tutaj było dowództwo i warsztaty, po uzupełnieniach Polskim żołnierzem trafił na front, poszczególne kompanie miały przydziały do rózżych dywizji na różnych odcinkach frontu. Takim to zapewne sposobem do 1 Pułku trafiło wielu mieszkańców Łodzi i okolic. Na zdjęciu w centralnym miejscu widzimy 3 oficerów, kapitan (pewnie d-ca kompanii) porucznik i podporucznik.Widoczny ppor. to prawdopodobnie Stanisław Szostak*, ale pewności nie mam. Po lewej stronie widoczne fragmenty czołgu FT-17 (Renault)**,takich czołgów przybyło z Francji 120, z tego 72 szt z działkiem 37mm ,tu akurat w tej wersji. Cześć żołnierzy w furażerkach, pozostali w rogatywkach wz.19, również orzełki, część ma małe orzełki "hallerowskie" pozostali regulaminowe WP. Po bokach w hełmach (francuskie pancerne) ,najprawdopodobniej służba wartownicza, o czym świadczą ładownice, w płaszczach polskich wz. 19 i widoczne długie szpiczaste bagnety od karabinów Lebel. Ciekawym elementem tego zdjęcia jest dobrze widoczny pies, sądząc po jego miejscu w "szyku" to raczej nie przybłęda, być może znawcy przedmiotu po takim szczególe mogą coś powiedzieć o kompanii. Może to taki pierwowzór słynnego niedźwiedzia Wojtka z armii gen Andersa. Niewykluczone że na zdjęciu znajdują się jeszcze inni mieszkańcy naszej gminy bądź okolic, tak więc na zakończenie "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie"


                                               
                                       

Dokładnie, " Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie"
Wielka prośba do czytelników, prosimy o "ożywienie" tego zdjęcia, są na nim bohaterowie tamtych czasów, odzyskania przez Polskę Niepodległości, wojny z bolszewikami. Szukałem wspólnie z Panią Iloną Zawalską, (Koło Historyczne w Bukowcu), miejscowych bohaterów, których moglibyśmy promować przy okazji obchodów Święta Niepodległości 1918 roku. Mamy, jestem naprawdę szczęśliwy. Zdjęcie i opis naszego bohatera znajdzie poczesne miejsce w Izbie Pamięci Narodowej w Szkole w Bukowcu! Dziękuję Panie Marku!

Informacje i zdjęcia poniżej o 1 Pułku Czołgów (II RP) pochodzą z Wikipedii.: 
1 Pułk Czołgów (franc. 1e Régiment de Chars Blindé Polonais) – oddział broni pancernych Armii Polskiej we Francji i Wojska Polskiego II RP.



Pułk sformowany został wiosną 1919 roku w składzie Armii Polskiej we Francji z inicjatywy gen. Józefa Hallera i Komitetu Narodowego Polskiego w Paryżu. Sprzęt oraz obsadę większości stanowisk oficerskich i fachowych przejęto z francuskiego 505 Pułku Czołgów. Pułk był pierwszą polską jednostką wojskową uzbrojoną w czołgi, która zapoczątkowała istnienie broni pancernej w wojskach II RP.

                                   Oficer pułku - por. Stanislaw Szostak*
Rozkaz wydany 15 marca 1919 roku nakazywał formowanie pułku w składzie 5 kompanii. Ich liczba odpowiada ilości Dywizji Strzelców w Armii gen. Hallera. Miejscem formowania było Martigny les Bains w Wogezach.
W czerwcu 1919 roku przybył do Polski. Ostatni transport kolejowy opuścił Martigny les Bains 16 czerwca. Punktem docelowym była Łódź, wyznaczona na miejsce postoju pułku. Tu kontynuowano szkolenie oraz uzupełniano stany osobowe ochotnikami z różnych jednostek. Na wyposażeniu posiadał wtedy 120 czołgów Renault FT 17 w tym 72 wyposażone w armaty i 48 w karabiny maszynowe.

                                               Czołg Renault FT 17**
Pierwszym pododdziałem pułku, który wziął udział w walkach była 2 kompania czołgów kpt. J.Dufoura. 19 sierpnia 1919, wraz z plutonem reperacyjno-transportowym, oddana została do dyspozycji gen. Szeptyckiego, dowódcy Frontu Litewsko-Białoruskiego. Swój chrzest bojowy przeszła pod Bobrujskiem atakując pozycje bronione przez żołnierzy Armii Czerwonej. Pomimo niesprzyjającego terenu i umocnień przeciwnika, kompania doskonale wywiązała się ze swego zadania. Wspierana przez nią 2 Dywizja Piechoty Wielkopolskiej zdobyła miasto.
27 i 28 września 1919 kompania brała udział w bitwie pod Dyneburgiem wspierając działania 5 pułku piechoty Legionów i istotnie przyczyniając się do sukcesu polskich oddziałów. W bojach tych kompania straciła 2 czołgi.
Generalnie w wojnie polsko-bolszewickiej batalion użyty był pojedynczymi kompaniami, a nawet plutonami. W chwili zakończenia wojny dysponował 114 wozami bojowymi.
W październiku 1921 roku jego kombinowana kompania czołgów uczestniczyła w zajmowaniu tej części Górnego Śląska, jaka przypadła Polsce w wyniku plebiscytu i powstań śląskich.
Wraz z wyjazdem 2 kompanii na front (sierpień 1919), pułk przystąpił do reorganizacji związanej ze zbliżającym się odejściem ochotników francuskich służących w pułku. Pełne przejęcie dowodzenia nastąpiło po 15 listopada 1919 roku. Po tym dniu w pułku pozostało jedynie kilku oficerów i podoficerów francuskich w charakterze doradców i instruktorów. 9 października 1919 roku dowództwo 1 batalionu i 1 kompanię czołgów przegrupowano do Wilna jako do miejsca stałego postoju. W końcu października dołączyła do nich powracająca z frontu 2 kompania czołgów.
Po zawieszeniu broni 1 batalion pozostawał pierwotnie we Lwowie. Jednak wobec braku odpowiednich warunków lokalowych, z początkiem 1921 roku przeniesiony został do Warszawy na Cytadelę, a następnie do kompleksu budynków przy ul. Konwiktorskiej.
2 batalion z Białegostoku, przez Kraków, trafił do Żurawicy.
3 batalion z początkiem stycznia 1921 przeniesiono do Biedruska, a jesienią do Poznania.
W Łodzi pozostało dowództwo pułku, kompania zapasowa i warsztaty pułkowe.
11 sierpnia 1921 roku zlikwidowano dowództwo pułku, a bataliony usamodzielniono. Warsztaty pułkowe i kompanię zapasową podzielono między trzy bataliony.
16 lutego 1922 roku MSWojsk. nakazało odtworzenie 1 Pułku Czołgów w Żurawicy.
Do garnizonu przybył 1 batalion i Centralna Szkoła Czołgów. W styczniu 1923 roku przybył też 3 batalion.

W nowej organizacji pułk składał się z:
  • dowództwa pułku
  • drużyny dowódcy
  • trzech batalionów czołgów — (po dwie kompanie)
  • kadry batalionu zapasowego
  • warsztatów pułkowych
Wiosną 1925 roku bataliony otrzymały trzecie kompanie i plutony łączności.
W październiku 1930 roku pułk przeniesiono do Poznania. Na podstawie rozkazu MSWojsk. z 8 lipca 1931 roku 1 Pułk Czołgów z Poznania przemianowano na 1 Pułk Pancerny. Jego 2 batalion stacjonujący w Żurawicy połączony z 2 Dywizjonem Samochodów Pancernych dał początek 2 Pułkowi Pancernemu. W miesiąc później powołano 3 Pułk Pancerny w Modlinie.
Od grudnia 1933 roku pułk po dołączeniu 7 Dywizjonu Samochodowego, przemianowano na 1 Batalion Czołgów i Samochodów Pancernych, a 26 lutego 1935 roku na 1 Batalion Pancerny.