sobota, 18 kwietnia 2015

Rogowiec - Bełchatów - Tadeusz Przybylski - Malarz - Wspomnienie


Rogowiec – wieś sołecka w Polsce położona w województwie łódzkim, w powiecie bełchatowskim, w gminie Kleszczów.
W latach 1975-1998 miejscowość administracyjnie należała do województwa piotrkowskiego.
We wsi znajduje się kopalnia odkrywkowa węgla brunatnego oraz elektrownia "Bełchatów"*

Historia sięga lat 50 ubiegłego wieku. Nie jest tajemnicą, że Rogowiec i okolice słynęły z cudownych grzybnych lasów. Grzyby rosły wszędzie, w lesie, na łąkach i gospodarskich podwórkach. Wszyscy byli grzybiarzami, także mój tata, Jan Braun. Urodzony w Rogowcu, po 6 letniej (1939-45) niewolniczej pracy u bauera w Schlochau (obecnie Człuchów), przeniósł się do Łodzi.
W latach pięćdziesiątych był zatrudniony w Przedsiębiorstwie Pogrzebowym przy ulicy Zgierskiej. Jak to między kolegami, opowiadał o dziewiczym regionie, o lasach pełnych grzybów, stawów, torfowisk. Zorganizowano wycieczki autokarem (był cały czarny, z palemkami na bokach) z tego przedsiębiorstwa,  Kilkudziesięciu grzybiarzy przyjeżdzało na podwórko byłej szkoły w Rogowcu (wspominałem w poprzednich materiałach) do Władysławy Braun. Po powrocie z grzybobrania, wzmocnienia czymś mocniejszym, wszyscy oczekiwali na najlepszą na świecie zalewajkę gotowaną przez gospodynię. Jeśli ktoś nie miał szczęścia, lub "zasłabł" po spożyciu większej ilości trunków, mógł kupić od miejscowych grzyby. To był naprawdę wesoły autobus. Wszyscy zadowoleni, wypoczęci i z planami na następne spotkanie. Na wprost Przedsiębiorstwa Pogrzebowego mieszkał Tadeusz Przybylski, był właścicielem domu i Skupu Surowców Wtórnych.

On także dowiedział się o tym eldorado. Zabrał się na następny wyjazd i.... zakochał się bezgranicznie w tej malutkiej wiosce, zamkniętej ze wszystkich stron lasem. Zaczął rozpytywać, czy jest do sprzedania działka lub dom.
Prawie wszystkie domy w Rogowcu były zbudowane z bali, pokryte słomą. Jeden z nich był do sprzedania, był własnością rodziny Bladów, która przeprowadziła się do Sosnowca.
Ten dom miał swoją tradycję, dawno temu w budynku znajdowała się karczma, później właścicielką była Niemka Górcyna. W tym czasie w poprzek działki stała stodoła, koło niej stary dąb, stare drzewa wiśniowe. Po jej śmierci dom kupiło dwóch młodych Żydów. W sieni wypiekali pieczywo, bułki tzw. gryzki, były znane w całej okolicy. Jednak piekarnia nie szła zbyt dobrze, gdyż chleb piekła każda gospodyni na wsi, od nich ten dom kupiła rodzina Bladów (ze wspomnień mojego taty, Jana Brauna z września 2010 roku). Panu Przybylskiemu udało się sfinalizować kupno, działki z domem. Działka z laskiem miała powierzchnię ponad 5.000 m2, dom zbudowany był z drewnianych kloców, składał się z 2 izb mieszkalnych, sionki - kuchni i z lewej strony obórki. Pan Tadeusz, jak umiał poprawiał i malował dom, uprawiał działkę.

Rogowiec, ul. Wiejska 20, nieistniejący już do pana Przybylskiego.

Przywiózł z Łodzi ciężarowym samochodem, deski po paletach, całe skrzynki starych gwoździ, stare okna itp., rzeczy które skupował w swoim sklepie. Przebywał tam od kwietnia do końca września. Stał się od samego początku wiodąca postacią na Rogowcu. Był wspaniałym bajarzem, prawie każdego wieczora w dużym pokoju mojej babci, potrafił godzinami opowiadać do zgromadzonych mieszkańców wspaniałe opowieści okraszone kawałami i bujną fantazją. Śmiechu było co nie miara, w obłokach dymu tytoniowego, gdyż nigdy nie rozstawał się ze swoimi ukochanymi cygarami. Klimatu dodawało to, że nie było prądu, w migającym świetle sączącym się z lamp naftowych jego opowieści nabierały jeszcze większego kolorytu. Sprowadził ponad 1.000 książek, założył bibliotekę w domu Wiesławy Siewiery, książki były skatalogowane, miały swoje karty. Mówił o Adamie Mickiewiczu który w Panu Tadeuszu napisał: 
" O, gdybym kiedy dożył tej pociechy, Żeby te księgi trafiły pod strzechy."
Nie bardzo to wyszło, książki w dużej części zaginęły, jego marzenia spełzły na niczym...
Pan Przybylski potrafił skupiać wokół siebie młodzież, w tych latach tworzyliśmy bardzo mocną grupę wakacyjną, przyjeżdzały w wakacje na Rogowiec koleżanki i koledzy z Sosnowca, Warszawy i Łodzi. Pamiętam jak dzisiaj kiedy słuchaliśmy na ławeczce przed domem pana Tadeusza, z tranzystorowego radyjka transmisję z lądowania na księżycu w dniu 16 lipca 1969 Appollo 11 z kosmonautami USA: Neilem Armstrongiem, Edwinem Aldrinem i Michaelem Collinsem. Wpatrywaliśmy się w niebo szukając statku kosmicznego, pan Tadeusz twierdził, że jest go doskonale widać tylko trzeba bardziej się skoncentrować, jak zwykle zmyślał!
Kupował i sadził nowe odmiany drzew owocowych, na Rogowcu rosły tylko dzikie wiśnie, grusze zwane przez miejscowych "pierdziołkami" i papierówki. Jego warzywniak imponował miejscowym gospodyniom. Jego włoszczyzna była takim samym zjawiskiem, jak sprowadzenie tych warzyw przez królową Bonę do Polski!.
Był malarzem amatorem, cały czas coś malował, chodził ze sztalugą po okolicznych lasach i łąkach. Nie posiadał płótna, więc malował na sklejkach, grubszych arkuszach papieru, kawałkach desek. Nie zachowało się wiele pamiątek, jestem w posiadaniu jednego z dwóch znanych mi obrazów. Moi rodzice otrzymali obraz (namalowany na sklejce), pokazujący drogę w kierunku Biłgoraju, pomiędzy cmentarzykiem ewangelickim a domem Kubiaka.


Drugi jest w posiadaniu Henryki i Jerzego Braunów. Jego największym osiągnięciem było namalowanie w szczycie swojego domu sceny z rykowiska jeleni. Był człowiekiem starszym, przy tuszy, bardzo długo pracował nad swoim malowidłem, efekt był znakomity, był dumny ze swojego dzieła, lubił fotografować się, sporo ludzi uwieczniało tę sztukę ludową.

Zdjęcie pochodzi z książki: Kopalnia Węgla Brunatnego Bełchatów.
Latami wspominano wesołą historię:
Mój wujek Jerzy Braun, mieszkał w Łodzi niedaleko domu pana Tadeusza, na ulicy Kniaziewicza. Raz umówili się, że pojadą razem na motocyklu marki "IŻ" mojego wujka. Był to charakterystyczny pojazd, z tyłu miał siedzenie z bagażnikiem na sprężynach. Pan Tadeusz nazbierał pięknych prawdziwków które umieścił w tym bagażniku. Drogi jak to drogi, nie były zbyt równe, i jadąc w kierunku Łodzi wielu mijanych ludzi machało do nich. Pan Tadeusz chcąc się pochwalić, powiedział do kierowcy:
- "Panie Jurku, proszę zobaczyć ilu ja mam znajomych, wszyscy mi machają i pozdrawiają "-
Okazało się, ze to wylatującego prawdziwki z bagażnika były powodem tych przyjaznych gestów, ale to dotarło do pana Tadeusza dopiero przed jego domem w Łodzi, koszyk był prawie pusty...
Niestety, zapalenie płuc którego nabawił się podczas zimnej wrześniowej nocy na Rogowcu, zakończyło jego barwne i ciekawe życie. Po trzech tygodniach choroby zmarł w Łodzi i został pochowany na cmentarzu w Radogoszczu. Po jego śmierci, budynek
i ogród ulegały powolnemu zniszczeniu.
Widok budynku od strony sąsiada, na zdjęciu Roman Braun.

W roku 1976 kupiłem od syna pana Tadeusza działkę i budynek. Nie nadawał się do zamieszkania, dom służył jako magazyn. Wyjechałem z rodziną w 1987 roku za granice, w tym czasie poprzez silne wichury, dach uległ zniszczeniu, dalsze zniszczenia zagrażały linii elektrycznej, dlatego podjąłem decyzję o jego rozbiórce. Rozbiórkę tego domu podjęli się moi kuzyni Józef i Krzysztof Grabarczykowie. Teraz bardzo żałuję tej decyzji, niestety nie mogłem przez wiele lat przyjechać do Polski i bardziej zastanowić się nad zabezpieczeniem tego zabytku.... Mam poczucie winy, teraz po ponad 20 latach postąpiłbym inaczej...
* pl.wikipedia.org/wiki/Rogowiec_(województwo_łódzkie)

1 komentarz:

  1. Jestem pod wrażeniem! Artykuł oddaje wspaniale klimat tych czasów i miejsca i czyta się naprawdę świetnie :) Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń