Mój Kolega, Darek Mikołajczyk przesłał mi ciekawy materiał dotyczący Stróży i okolic. Czy ktoś słyszał cokolwiek w tym temacie, będziemy bardzo zobowiązani!
Kazimierz Szeller, pluton cyklistów kompanii zwiadu
146 pp. Relacja, bmir [Łódź, lata siedemdziesiąte XX w.]
Po przejechaniu
paru kilometrów dojechaliśmy do nieznanej mi wtedy wioski, gdzie zatrzymała nas
młoda kobieta, która oświadczyła że ona jest nauczycielką w miejscowej szkole,
że dwóch lotników pozostawiło jej opiece polski samolot. Zaciekawieni
postanowiliśmy sprawdzić. Pod gotowym do strzału karabinem doprowadziła nas do
skraju lasu, gdzie ujrzeliśmy zamaskowany samolot myśliwski. Po wymontowaniu
broni maszynowej i pobraniu rolek (coś w rodzaju meldunków) postanowiliśmy
zniszczyć samolot. Było to już wczesnym rankiem. Znalazłem trochę papieru,
jakaś starą gazetę i po wykonaniu bagnetem otworu w skrzydle podpaliłem.
Samolot wkrótce buchnął ogniem, a nim doszliśmy do drogi artyleria niemiecka
zaczęła nas ostrzeliwać.
Prosiliśmy,
aby natychmiast uciekła. Powiedziała nam również, że jest Łodzianką, a wieś
jest kolonią niemiecką. W międzyczasie nadjechał samochód wojskowy. Chcieliśmy
oddać owe rolki i karabin maszynowy. Nie zatrzymał się. Nadjechała ciężarówka
naładowanymi oficerami. Postanowiłem zatrzymać ich siłą. Widząc wycelowane
karabiny, zatrzymała się. Zaczęli na nas pyskować, że jesteśmy w okrążeniu itp.
Zapytałem ich co myślą o wojsku pieszym. Odebrali rolki wraz z karabinem
maszynowym i odjechali.
Następnie
zwróciliśmy się z naglącą prośbą do nauczycielki, że jeden z nas weźmie
walizkę, a drugi ją samą na ramę roweru. Odmówiła, twierdząc że transport do
Łodzi ma przygotowany i że sama da sobie radę.
Jak mi
wiadomo owa młoda nauczycielka została schwytana przez Niemców i rozstrzelana.
Dowiedziałem się o tym już w październiku 1939 roku.
W obozie
szwagra nie było, został zwolniony na podstawie choroby. W powrotnej drodze
udałem się przez Tomaszów. Głodny i zmoczony od deszczu w Ujeździe wstąpiłem do
restauracji. W rozmowie z właścicielką dowiedziałem się o losie nauczycielki,
która jakoby w Kurowicach za podpalenie samolotu została zastrzelona. Po wojnie
robiłem poszukiwania tego miejsca. Niestety bez powodzenia. W 1979 r
dowiedziałem się o odtworzeniu kontynuacji Nauczycielstwa Polskiego. Udałem się
raz jeszcze na poszukiwania.
Mimo że
byłem po zawale. Okazało się, że trzy drogi prowadzą do szosy tomaszowskiej w
kierunku Łodzi. Jedna z Kurowic, a druga z Rakowej Woli. Okazało się że we
wrześniu 1939 roku dojechaliśmy do Kurowic, a do Łodzi jechaliśmy z Rakowej
Woli, a spalenie samolotu było we wsi Stróża niedaleko Wiśniowej Góry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz