czwartek, 23 lutego 2023

Gałkówek - Napad - Złodziej dżentelmen - Republika - 1926

 Złodziej dżentelmen!

Ilustrowana Republika. 1926-04-22 R. 2 no 111

Całuję rączki łaskawe pani! Temi słowy pożegnał bandyta swą ofiarę. Uścisk dłoni wydał opryszka w ręce władz.

PISOWNIA ORYGINALNA
     OCZYWISTA, ZDJĘCIE NIE ZWIĄZANE Z TYM PRZYPADKIEM.....


     W maju 1923 roku w Gałkówku w domu kasjera kolejowego Ksawerego Witkowskiego dokonany został niezwykle śmiały napad bandycki. Działo się to w nocy. Witkowski pełniąc obowiązki służbowe znajdował się na stacji i w domu była jedynie jego żona. O godzinie 11 w nocy pani Witkowska po uprzedniem zgaszeniu lampy naftowej ułożyła się do snu. Gdy zapadła w drzemkę nagle do uszu jej doleciał szmer cicho prowadzonej przed domem rozmowy. Po chwili na tle okna zamajaczyła się wyciągnięta ręka i nim Witkowska zdołała się zorjetować w sytuacji, rozległ się brzęk tłuczonego szkła i do pokoju wskoczyli dwaj jacyś osobnicy. Przerażona kobieta nie mogąc wydobyć z siebie słowa osłupionym wzrokiem spoglądała na przybyłych. Widząc to, jeden z napastników wyciągnął z kieszeni rewolwer, podszedł do łóżka Witkowskiej i przykrywszy ją aż po szyję pierzyną, usiadł u jej stóp. — Niech panienka się nie boi — rzekł z uśmiechem bawiąc się rewolwerem— nie zrobimy jej nic złego. Zabierzemy sobie tylko trochę forsy i nic więcej. Jeżeli jednak panienka będzie krzyczała wrócimy po dwóch dniach, a przez ten czas zamówimy dla niej miejsce na cmentarzu. Przerażona kobieta milczała. Bandyci skrupulatnie przeszukali mieszkanie, zabrali wszystkie wartościowe przedmioty, między innymi fuzję Witkowskiego, wiszącą nad łóżkiem. Bezczelność włamywaczy była zadziwiająca. Przed' odejściem bowiem jeden z bandytów który poprzednio rozmawiał już z Witkowską, podał jej na pożegnanie rękę. Gdy przerażona niewiasta nie ruszyła się ukryta pod pierzyną, opryszek wyciągnął jej z pod pierzyny delikatnie rękę i siarczyście ją ucałował. 
— Bardzo mi przykro, żc nie mogę się przedstawić — zakończył.
W chwili, gdy bandyta podawał jej rękę Witkowska spostrzegła, iż bandyta nie ma palca wskazującego. Szczegół ten Witkowska zapamiętała. Zawiadomiona o napadzie policja wdrożyła nazajutrz energiczne dochodzenie. Mimo energicznej akcji policyjnej dopiero po dwuch latach żmudnych poszukiwań udało się władzom bezpieczeństwa w grudniu ubiegłego roku pochwycić bandytów. Aresztowany w Koluszkach osobnik, podejrzany o kradzież, przyznał się do dokonania napadu bandyckiego w Gałkówku. Jak się okazało był to niejaki Jan Rembowski kilkakrotnie karany za kradzieże. Na śledztwie Rembowski zeznał, iż wspólnikiem jego w wyprawie na dom kasjera Witkowskiego, był niejaki Zieliński, którego również aresztowano. W dniu wczorajszym sprawa ta znalazła się na wokandzie sądu okręgowego, który rozważał ją pod przewodnictwem sędziego Arnolda w asyście sędziów Wileckiego i Kurczyńskiego. Prócz dwuch bandytów na ławie oskarżonych znalazł się również niejaki Adam Rogowski, który zakupił od opryszków skradzioną przez nich fuzję. Świadek Witkowska z całą dokładnością opisuje okoliczności napadu nadmieniając iż przypomina sobie dokładnie Zielińskiego, u którego spostrzegła brak palca wskazującego. Mimo to Zieliński nie przyznaje się do winy. Prokurator Kawczak w przemowie swej nazywając opryszków tych naśladowcami Rinaldo Rinaldiniego domaga sic dla nich surowej kary. Sąd po naradzie skazał Jana Rembowskiego na pięć lat więzienia. Jana Zielińskiego zaś na sześć lat więzienia. Obu bandytów pozbawiono praw stanu. Adam Rogowski za kupno kradzionej fuzji skazany został na miesiąc aresztu z zawieszeniem wyroku na przeciąg trzech lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz