czwartek, 23 lutego 2023

Borowa - Wilhelmswalde - Łaznowska Wola - Grömbach - Fotografie - cz.2


Bardzo słowna była Pani Edyta Nowicka (Kopytek), przesyłając mi dzisiaj historię swoich przodków, z wyrażeniem zgody na jej prezentację na blogu. Serdecznie dziękuję!


Jak już wiemy, w 1803 koloniści z terenu dzisiejszych Niemiec zakładają wieś Wilhelmswalde (Borowa) – w miejscu wyłomu w lesie po wichurze.

Przez dziesięciolecia osiedlali się tu także rolnicy polscy. W 1933 r. wieś liczyła 576

Luterańskich mieszkańców w 156 rodzinach i 56 rodzin polskich.

    Wśród rodzin katolickich jest i rodzina Kopytków, w 1907 r. Jan Kopytek (zmarły przed 1938) posiadał wschodnią połowę osady włościańskiej położonej we wsi Borowo, gminie Gałkówek, powiecie brzezińskim, zapisaną w tabeli likwidacyjnej pod nr 3, o powierzchni 40 morgów 30 prętów kwadratowych (ponad 22 ha)

   W 1907 r. gospodarstwo przejął jego syn, Józef Kopytek, cieśla i budowniczy Borowskich dróg,  następnie w 1931 r. połowę tej osady darował jednemu ze swych synów Władysławowi a drugą połowę w 1938 r. Janowi (1911-1992), którzy to do końca życia uprawiali tę ziemię. 

                                   Jan Kopytek, 1939, Wilhelmswalde (Borowa) mój dziadek

Jan, mój dziadek, to mężczyzna przystojny, posiadacz pięknych koni i działacz na wielu polach: kółka rolniczego, straży pożarnej ochotniczej, zlewni mleka, radny w gminie, ławnik w sądzie, śpiewacz pogrzebowy, itd. itp.


Antonina i Józef oraz Hanna, Władysław i Celina Kopytek, ok 1945, Wilhelmswalde (Borowa) - prababcia i pradziadek ze swoim bratem i jego rodziną.


W 1943 r. podczas niemieckiej akcji wysiedleńczej z rodziny tylko Jan z żoną i dwoma synami zostaje wysiedlony do Austrii, do Donnesbachwald w Alpach. Pracują oboje z żoną w ośrodku dla narciarzy, dziadek w lesie a babcia na kuchni (z synami półrocznym i trzyletnim). Dziadek znał niemiecki pochodząc z Wilhelmswalde, radził sobie bardzo dobrze i prawdę mówiąc chciał pozostać w Austrii po wojnie. Babcia chciała wracać, chociaż też zawsze dobrze się wypowiadała o swojej gospodyni, że zawsze jej dała mleka i ciasta dla dzieci, mieli ciepło i pełno jedzenia, praca była lżejsza niż na wsi, a paczki stamtąd przychodziły do nas jeszcze długo po wojnie, co nawet ja pamiętam. Wojna wojną – wystarczy trafić na dobrego człowieka. Dzieci przeżyły, Dzidkowie też, przyjechali koleją na stację w Rokicinach, a tam już czekał pradziadek Józek z bryczką. I niech mi ktoś powie, skąd w czasach bez telefonu wiedział, gdzie i kiedy przyjechać? A jak przyjechali do domu, to mój tata zaczął chodzić, bo miał akurat półtora roku. Oczywiście spłycam tu i skracam, żeby się dobrze czytało, a nie piszę np. o tym, że pociąg jechał a ciała leżały na ziemi przy torach.

     Józef, mój pradziadek, rzeczywiście był cieślą i budowniczym dróg, co wiem nie tylko z opowiadań ale też z narzędzi, które zostały w moim domu oraz z publikacji „Die evangelisch lutherische Gemeinde Brzesziny”:

"W latach 1931-1932 nastąpiła budowa drogi przez prawie 10-kilometrową osadę Borowo. Po stronie niemieckiej istniało szczególne zaangażowanie w ten projekt na: karczmarzach Wilhelm Gust, Gustav Friedenstab i Adolf Koch, po polskiej stronie Józef Kopytek. Wieśniacy prowadzili prace przy drodze budują rocznie nieco ponad 1 kilometr - Starosta Brzeziński zapłacił po 1000 zł. tytułem zwrotu kosztów z 1 km."

   W wyniku przesiedleń powojennych osada niemiecka przestała istnieć, w miejsce dawnej ludności napłynęła nowa, zaś tych kilka polskich rodzin, które tworzyły tę miejscowość mieszka tu do dziś. Droga wybudowana w latach 30-tych ostała się aż do lat 80-tych XX wieku i wielu z nas jeszcze dobrze ją pamięta

Edyta Nowicka (Kopytek).




Wie wir bereits wissen, gründeten 1803 Kolonisten aus dem heutigen Deutschland das Dorf Wilhelmswalde (Borowa) - an der Stelle eines Waldbruchs nach einem Orkan.

     Im Laufe der Jahrzehnte ließen sich auch polnische Bauern hier nieder. Im Jahr 1933 hatte das Dorf 576 evangelische Einwohner in 156 Familien und 56 polnische Familien.

    Unter den katholischen Familien befindet sich auch die Familie Kopytek (1907). Jan Kopytek (verstorben vor 1938) besaß die östliche Hälfte einer bäuerlichen Siedlung im Dorf Borowo, Gemeinde Galkowek, Kreis Brzezinski, eingetragen in der Liquidationstabelle unter Nr. 3, mit einer Fläche von 40 morgas 30 prênts square (über 22 Hektar).

    Im Jahr 1907 wurde der Hof von seinem Sohn Jozef Kopytek, einem Zimmermann und Straßenbauer aus Borowski, übernommen. 1931 übergab er die Hälfte dieser Siedlung an einen seiner Söhne, Wladyslaw, und die andere Hälfte 1938 an Jan (1911-1992), der das Land bis an sein Lebensende bewirtschaftete. Jan, mein Großvater, war ein stattlicher Mann, Besitzer schöner Pferde und ein Aktivist in vielen Bereichen: Bauernverband, Freiwillige Feuerwehr, Milchfänger, Gemeinderat, Richter am Gericht, Beerdigungssänger usw. usw.

    Im Jahr 1943, während einer deutschen Deportationsaktion, wird nur Jan mit seiner Frau und seinen beiden Söhnen von der Familie nach Österreich, nach Donnensbachwald in den Alpen, deportiert. Er und seine Frau arbeiten beide in einem Skigebiet, der Großvater im Wald und die Großmutter in der Küche (mit ihrem sechs Monate und drei Jahre alten Sohn). Großvater konnte gut Deutsch, da er aus Wilhelmswalde kam, machte sich sehr gut und wollte nach dem Krieg unbedingt in Österreich bleiben. Oma wollte zurück, obwohl sie auch von ihrer Haushälterin gut sprach, dass sie ihr immer Milch und Kuchen für die Kinder gab, dass sie Wärme und viel zu essen hatten, dass die Arbeit leichter war als auf dem Land, und dass noch lange nach dem Krieg Pakete von dort zu uns kamen, woran ich mich noch erinnere. Krieg ist Krieg - man muss nur auf einen guten Menschen treffen. Die Kinder überlebten, die Großeltern auch, und sie kamen mit dem Zug am Bahnhof in Rokiciny an, und dort wartete Urgroßvater Józef schon mit einem Wagen. Kann mir jemand sagen, woher er in Zeiten ohne Telefon wusste, wo und wann er ankommen musste? Und als sie zu Hause ankamen, begann mein Vater zu laufen, denn er war erst eineinhalb Jahre alt. Natürlich mache ich es hier kürzer und kürzer, damit es sich gut liest, und ich schreibe zum Beispiel nicht darüber, dass sich der Zug bewegte und die Leichen neben den Gleisen auf dem Boden lagen.

    Joseph, mein Urgroßvater, war in der Tat ein Zimmermann und Straßenbauer, was ich nicht nur aus Erzählungen weiß, sondern auch von Werkzeugen, die in meinem Haus hinterlassen wurden, und aus der Publikation "Die evangelisch lutherische Gemeinde Brzesziny".

"Zwischen 1931 und 1932 fand der Bau einer Straße durch die fast 10 km lange Siedlung Borowo statt. Auf deutscher Seite engagierten sich für dieses Projekt besonders: die Gastwirte Wilhelm Gust, Gustav Friedenstab und Adolf Koch, auf polnischer Seite Józef Kopytek. Die Dorfbewohner bauten jedes Jahr etwas mehr als 1 km an der Straße - die Brzezinski starost zahlte 1000 zl. als Entschädigung pro 1 km".

    Infolge der Umsiedlung nach dem Krieg hörte die deutsche Siedlung auf zu existieren, die ehemalige Bevölkerung wurde durch eine neue ersetzt, und die wenigen polnischen Familien, die das Dorf bildeten, leben noch heute hier. Die in den 1930er Jahren gebaute Straße blieb bis in die 1980er Jahre erhalten und ist vielen von uns noch in guter Erinnerung.

Edyta Nowicka (Kopytek).

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz