wtorek, 27 września 2022

Neu-Sulzfeld - Nowosolna - Osadnictwo niemieckie - cz.3

 

Kontynuacja z Gazety Warszawskiej nr 153/ sobota, 25 czerwca do 7 lipca 1860 r.

    Podstawowy język i charakter, usiany jest własną siermiężnością i wesołością, która czasem nabiera także polskiego zabarwienia. Na pochwałę zasługuje bardzo kościelny, religijny sens, w którym ich dom modlitwy liczy wielu wyznawców niemal w każdą niedzielę. Zapewne przyczynia się do tego również dostojny duchowny i duża liczba Herrnhuterów. Bliskość miasta i duży ruch uliczny, który stopniowo sprowadza tu luksus, jest bardzo naturalny, ale jak dotąd utrzymywał się w bardzo umiarkowanych granicach. Nie ma tu żadnych popularnych festiwali poza tzw. "Kerwe" (jarmark) w niedzielę i Martinmas jesienią, które, podobnie jak w Niemczech, obchodzone są wyłącznie przy jedzeniu, piciu i tańcach i trwają kilka dni. Ponieważ każdy dom otoczony jest własnymi polami, a rolnictwo uprawiane jest intensywnie, tłumaczy to rozległą, zamkniętą zabudowę kolonii. Chociaż jest to bardzo dobra ochrona przed pożarem, utrudnia dzieciom punktualne uczęszczanie do szkoły przy złej pogodzie i na złych drogach. Również plotki, które są skądinąd bardzo powszechne w gęsto upakowanych społecznościach wiejskich, zostały wygnane przez sposób budowy domów. Prawdopodobnie połowa obecnych domów to nadal drewniane domy z dachami pokrytymi strzechą lub gontem, które powstawały na początku. Pozostałe zostały przebudowane później i tylko kilka z ostatnio wybudowanych jest z kamienia palonego i ma dachy pokryte dachówką. Wszyscy mają ogrody z mniejszymi lub większymi drzewami owocowymi, zwłaszcza wiśniami i tu i ówdzie z winoroślą, ale zwłaszcza jej odmiany owocowe rozwijają się tu słabiej ze względu na dużą wysokość i zastany, ale nieco surowy klimat. Nie ma chorób spowodowanych położeniem, bo wiatr zawsze oczyszcza atmosferę. Dlatego rzadko można tu spotkać lekarza czy chirurga, a jak w całej niemal Polsce, w przypadku chorób natura sama nadrabia to, co zastygło w jej organizmie. Tyle lasów, ile kiedyś tu stało, tak teraz nagie są wzgórza, że nawet słowik, choćby chciał, nie znajdzie tu swoich ulubionych niskich krzewów i świeżego napoju z czystego źródła. Dopiero w oddali, na skraju horyzontu, widać jeszcze większe obszary leśne. Ponieważ jednak nastąpił silny napływ kolonistów z innych części Niemiec, kolonia Sulzfeld jest obecnie otoczona, mniej lub bardziej na odległość, przez 16 innych kolonii i wsi, z których większość należy do gminy Sulzfeld, ale wszystkie wchodzą w skład jej parafii.

W.S.

Wzięte z gazety warszawskiej z 1860 r. Autor jest niestety odnotowany tylko inicjałami. Wydane w trzech częściach.

Digitalizacja: Maria i Maik Senninger

Pritzwalk, 3 stycznia 2011 r.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Fortsetzung in der Warschauer Zeitung Nr. 153/ Sonnabend, 25. Juni bis 7.Juli 1860.

      Grundsprache und Charakter, ist eine eigene Derbheit und Heiterkeit gepunktet, die bisweilen auch polnische Färbung annimmt. Sehr lobenswert, ist ein sehr kirchlich, religiöser Sinn, indem ihr Gotteshaus fast jeden Sonntag viel Andächtige zählt. Wozu wohl auch der würdige Geistliche und die Menge der Herrnhuter viel beiträgt. Dass durch die Nähe der Stadt und durch den starken Verkehr, dahin allmählich der Luxus auch hier einkehrt, ist sehr natürlich, doch hält er sich, bis jetzt in sehr mäßigen Schranken. An Volksfesten gibt es hier weiter nichts, als im Herbste am Sonntag und Martini die sogenannte Kerwe, eigentlich Kirmes (Kirchweihfest), die wie auch in Deutschland, mit nichts anderem als Essen, Trinken und Tanz gefeiert wird und einige Tage anhält. Da jedes Haus von seinen Äckern umgeben ist und der Ackerbau stark betrieben wird, so erklärt sich darin, die gesperrte, ausgedehnte Bauart der Kolonie. Obgleich dies nun zwar gegen Feuerverwüstungen sehr schützend ist, so erschwert es doch den pünktlichen Schulbesuch der Kinder, bei schlechtem Wetter und schlechten Wegen. Auch der sonst in dichtgedrängten Landgemeinden, sehr heimischen Klatschsucht, ist durch die Bauart, entsprechend verbannt. Die jetzigen Häuser sind wohl zur Hälfte noch, die anfänglich gebauten Holzhäuser mit Stroh- oder Schindeldächern. Die anderen sind später erneuert und nur wenige der jüngst gebauten, sind von gebrannten Steinen und mit Ziegeldächern versehen. Gärten mit mehr oder weniger Obstbäumen, besonders Sauerkirschen und auch hier und da mit Weinstöcken, haben sie alle, doch gedeihen namentlich seine Obstsorten hier wegen der hohen Lage und des zwar gefunden, doch etwas rauen Klimas weniger. Durch die Ortslage hervorgerufene, Krankheiten gibt es nicht, weil der Wind die Atmospähre, stets reinigt. Deshalb gehört es zu den Seltenheiten einen Arzt oder Wundarzt hier zu sehen und wie in fast ganz Polen, bei Krankheiten, die Natur das selbst wieder gut machen, was in ihrem Organismus in Stockung geraten war. So viel Wald nun ehedem hier stand, so kahl davon, sind jetzt die Anhöhen, so das nicht einmal eine Nachtigall, wenn sie es auch möchte, hier ihr beliebtes niedriges Gebüsch und ihren frischen Trunk zu reiner Kehle aus klarer Quelle auffinden kann. Nur in weiterer Entfernung am Saume des Horizontes gewahrt man noch größere Waldflächen. Weil aber aus anderen Gegenden Deutschlands, auch starke Kolonisten- Einwanderungen in diese Gegenden stattgefunden haben, so ist die Kolonie Sulzfeld, jetzt in mehr oder minder Entfernung von 16 anderen Kolonien und Dörfern umgeben, die größtenteils zur Woytschaft Sulzfeld, alle aber zu dessen Kirchspiel mit hinzugezogen sind.

W.S.

Übernommen aus der Warschauer Zeitung von 1860. Der Verfasser ist leider nur mit seinen Initialen vermerkt. Veröffentlicht in drei Teilen.
Digitalisiert durch Maria und Maik Senninger
Pritzwalk den 3. Januar 2011


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz