METODY WYZYSKU W ZELOWIE
PRZY NAJWIĘKSZYM WYSIŁKU ROBOTNIK ZARABIAŁ 15 ZŁ. TYGODNIOWO
Przed kilkoma dniami w jednym z pism warszawskich ukazał się reportaż z Zelowa, który poniżej w skrócie zamieszczamy.
Fabryka Jersaka mieści się w samym środku osady, przy ulicy Św. Anny, o kilkaset kroków od głównego rynku, standartowego nieomal rynku wszystkich miasteczek w Kongresówce.
Ulica zabudowana jest z jednej strony: nędznie, niechlujnie i brudno. Rynsztoki niebrukowanej, napęczniałej wilgocią jezdni spływają w pole brudnymi kałużami ścieków. W rzadkich promieniach światła odbija się w nich refleks zniekształconej tęczy.
Ulice puste i bezludne zamykają olbrzymie zabudowania z czerwonej cegły, ogrodzone od miasta murowanym płotem.
Jesteśmy na miejscu - w fabryce Jersaka.
Wąskie fabryczne podwórko prowadzi do tkalni. Przed nią kontrola, to posterunki strajkowe. Wprowadzają nas za chwilę do hali maszyn, do delegata. Jest i on - młody jeszcze, ale już zniszczony robociarz o zapadłej klatce piersiowej, gardłowym głosie i cerze przeżartej kurzem najlichszej bawełny, oparami barwników i wyziewami przegrzanej oliwy.
Taką cerę mają tu zresztą wszyscy otaczający nas robotnicy. jest ich coraz więcej, z suszarni, farbiarni i magazynów schodzą się pojedyńczo i grupami, tworząc zacieśniający się coraz bardziej krąg.
O co poszło?
Szmer ucicha, gdy zaczyna mówić delegat.
- Pracuję u Jersaka od wielu lat. Warunki pracy w tym największym zelowskim zakładzie przemysłowym nigdy nie były dobre, ostatnio jednak pogorszyły się strasznie.
Nie honorowano postanowień zawartej dla okręgu łódzkiego umowy zbiorczej, wszelkie napomnienia i uwagi Inspekcji Pracy zbywano niczym.
Wprowadzono stosowne chyba wśród murzynów tylko stawki teoretyczne, z tym , że każdy musi je osiągnąć pracą akordową. Równocześnie stopniowo pogarszano gatunek bawełny i obniżano ceny jednostkowe od metra tkanego materiału.
Trzeba było ich utkać o wiele, wiele więcej niż wszędzie indziej, zamiast na 2-ch, jak to wszędzie, kazano pracować na 3 i 4 warsztatach. Stawki teoretyczne wynosiły 6 i 5 złotych dziennie.
W praktyce przy największym wysiłku zarabiano 1,50 zł do 2,50 zł. dziennie - 15 zł. tygodniowo.
Rozmowie przysłuchuje się tłum. Potakują, przypominają szczegóły, opowiadają jak bardzo ciężko z zarobków ich było wyżyć.
Gdyby maszyny umiały mówić....
Z tłumu wyrywa się okrzyk starszej kobiety:
Gdyby maszyny umiały mówić!...
Ale maszyny nie mówią. Stoją rzędami, przeraźliwie spokojne, unieruchomione. Na ramach warsztatów tu i ówdzie wisi nie wykorzystana płachta drukowanej bawełny. Leżą zwoje jej naprzeciw okna, jeszcze i już zaczęte...
Niepoprawnych wydalać....
Opowiadanie ludzi wyświetla historię straszliwego wyzysku dalej.
- Długi czas znoszono to spokojnie. Żyć trzeba, każdy dzień nieprzepracowany to przy 50-cio złotowym miesięcznym budżecie rodziny zelowskiego robotnika strata niepowetowana. Pracowali więc i cierpieli - niechęć i poczucie krzywdy rosły...
Dopełniła się miara gdy kierownik fabryki począł wydalać robotników, którzy nie mogli "wyrobić" podwyższonych coraz bardziej norm pracy. Stosowano politykę napominania, wymówieniami.
Gdy tylko ktoś przepisanej normy nie osiągnął, dosięgało go wymówienie, z tym, ze będzie ponownie przyjęty, jeśli w okresie wymówienia się "poprawi". Niektórzy "poprawiali się" dłużej ślęczeli nad migającymi tam i z powrotem krosnami tkackich warsztatów., zdwajali pracowitość i uwagę.
Nie pomogło... Przed dwoma tygodniami 2 z pośród 7 którzy "poprawić sę"... nie ppotafili - wydalono.
Wymówienie - hasło strajku.
Wyciśnięci do ostatnich sił, wyeksploatowani ponad granicę możliwości ludzie pójść mieli na bruk. Wszyscy oprzytomnieli. Stało się przeraźliwie jasne, że w następnej kolejce pójść mogą i oni, ze nic nie powstrzyma bezprzykładnej fali wyzysku.
Wymówienie stało się hasłem strajku - pierwszego strajku okupacyjnego w dziejach małej chałupniczej osady.
Żądania robotników.
Żądano przyjęcia niesłusznie zwolnionych robotników i przestrzegania umowy zbiorowej co do warunków pracy, orzeczenia zaś co do cen. Przede wszystkim jednak zażądano wypłaty różnicy między otrzymanymi za pracę pieniędzmi, a istotnymi zarobkami ustalonymi przez orzeczenie komisji arbitrażowej dla okręgu łódzkiego. Różnica ta od chwili wydania orzeczenia wynosi ok.30 tys. złotych.
"Prędzej inspekcji zabraknie papieru"
Natychmiast po wybuchu strajku Inspekcja Pracy zwołała konferencję. Właściciel się na nią nie stawił, nie stawił się też na kilka konferencji następnych. Ukarano go mandatami za niestawiennictwo. Grzywnę chętnie zapłacił, a robotnikom powiedział przez "trzecie usta", że prędzej inspekcji zabraknie papieru i atramentu do pisania protokółów, niż jemu pieniędzy na płacenie mandatów.
Zatargiem zajęły się władze administracyjne. W Łasku w starostwie odbyła się w tej sprawie konferencja i ona spełzła na niczym.
Strajk trwa.
Strajk więc trwa. W martwej ciszy zelowskich zakładów Jersaka ożywają niedawne wspomnienia innych podobnych metod i równie podobnego protestu. To Żyrardów za czasów francuskich koncesjonariuszów - miasto potu i łez, straszliwych metod cudzoziemskiego kapitału i upokorzenia robotników.
Materiał pochodzi:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz