000014
PROTOKÓŁ RZESŁUCHANIA ŚWIADKA
Dnia 26 października 1972 roku
Sąd Powiatowy dla m. Łodzi w Łodzi w osobie Sędziego Sądu
Powiatowego mgr Barbary Zelent z udziałem protokólanta Krystyny Klejman na
wniosek: Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskiej w Poznaniu.
Przesłuchał w dniu 26 października 1972 roku Władysława Kaczmarka w charakterze
świadka, którego tożsamość ustalono na
podstawie okazanego dowodu osobistego.
Sąd pouczył świadka o obowiązku mówienia prawdy i uprzedził
o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania:
Świadek podał:
Władysław Kaczmarek, rodz. Jan i Stanisława z d. Slęzak, ur.
23.1.1922 r. w Perleburg Niemcy, zam. Łódź, ul. Warneńczyka, pracownik
fizyczny.
W czasie okupacji byłem wzięty na przymusową pracę jako Polak
do niemieckiej firmy Budowlanej Grün o
Bielfinger z Mauscheim w charakterze robotnika, pomocnika maszynisty, na
kolejce wąskotorowej roboczej. Pracowaliśmy przy budowie nasypu kolejowego na
terenie między stacją Łódź – Chojny a Młynkiem. Kierownikiem budowy był Włoch –
Mamani. Majstrami, osobami dozorującymi pracę maszynistami byli Niemcy. Byli
oni ubrani w cywilne ubrania.
Niemiec, którego nazywaliśmy wszyscy „Tyrolczyk” miał
powierzony pewien odcinek budowy nasypu i pełnił funkcję dozorcy, pilnował nas
przy wykonywaniu pracy. Ten Niemiec mógł mieć wówczas około 45 lat, średniego
wzrostu, dosyć tęgawy, czarny tzw. miał czarne włosy i czarne wąsiki.
Nazywaliśmy go dlatego „Tyrolczyk”, bo nosił krótkie zamszowe spodenki i
tyrolski kapelusz z piórkiem. Na tę budowę, gdzie myśmy pracowali przywozili, a
właściwie przyprowadzali Żydów z obozu z Olechowa i jak myśmy przywozili
piasek, żwir i glinę to Żydzi wysypywali to. Przeciętnie przyprowadzali do pracy
40-45- Żydów. Żydzi byli wynędzniali, wybiedzeni, ledwo chodzili, byli w różnym
wieku. Byli tacy, co mieli z 16 lat, dwadzieścia parę lat, 40 i 50 lat.
Wiedzieliśmy, że to są Żydzi bo mieli na ubraniach żółte
gwiazdy a poza tym przychodzili do nas po chleb i stąd wiedzieliśmy, że to są
Żydzi. Myśmy pracowali na dwie zmiany po 12 godzin, w jednym tygodniu na dzień,
w drugim tygodniu w nocy 12 godzin. Żydzi również pracowali w nocy. Najwięcej
zabójstw Żydów widziałem, wówczas kiedy pracowałem na nocnej zmianie i kiedy
była niedobra pogoda. Mokra glina, piasek załadowana przez koparkę na wagony
przyklejała się do podłogi wagonu i kiedy Żydzi wyładowywali wagony musieli
bardzo dokładnie wyładować wszystko wszystko, zostawić czystą podłogę. Tego
wymagał Niemiec „Tyrolczyk”. Jak ten Niemiec zauważył, że podłoga wagonu nie
jest zupełnie czysta, kazał szybko oczyścić Żydom podłogę, a kiedy zdawało mu
się, że robią to zbyt wolno, to podchodził do wagonu, podnosił rączkę służącą
do zamykania wagonu, wówczas klapa przyciskała głowę, albo uderzała w kark czy
plecy Żyda i wtedy Żyd życie kończył, dlatego że waga tej klapy ważyła kilkaset
kilo, ponieważ to były wagony metalowe, przeznaczone tylko na budowę. Zabici
Żydzi zostawali na nasypie i jak przywieziono następną porcję ziemi to
przysypywali tą ziemią zwłoki Żydów.
Ja na tym odcinku pracowałem od marca 1943 roku do
października 1943 roku. Jak pracowałem na noc, to nie było w zasadzie nocy, w
ciągu której nie zginęłoby w ten sposób 10-15 Żydów, to zależało, jaki humor
miał „Tyrolczyk”. Te zbrodnie obserwowałem z lokomotywy, ponieważ byłem
palaczem na lokomotywie i jak przypchaliśmy wagoniki z ziemią musieliśmy
czekać, aż Żydzi rozładują żeby jechać po następną ziemię bo takich kursów z
ziemią w ciągu 12 godzin pracy robiliśmy 20-25 razy. Według mego zdania te
zbrodnie, które ja widziałem to zginęło najmniej 300-500 Żydów.
Zwłoki tych zamordowanych Żydów wszystkie zostały w nasypie
z tym, że na przestrzeni całego odcinka na którym pracowaliśmy, a długość
odcinka wynosiła około 1200 metrów. Nazwiska „Tyrolczyka”nie znałem, znam tylko
nazwisko maszynisty z którym jeździłem na lokomotywie. Nazywał się Cymermann.
Nam nie wolno było z Żydami rozmawiać, bo byliśmy tak samo
karani jak Żydzi. Tylko jak się czasem udało to rozmawialiśmy przez moment i
wtedy prosili o żywność.
Wśród Polaków, którzy ze mną pracowali było dużo osób, które
mówiły, że pochodzą z Ostrowia Wielkopolskiego. To byli młodzi ludzie, mieli po
19, 20 lat i byli też przywiezieni na przymusowe roboty jak i ja.
Podpisy.
000014
PROTOKOLL DER VERNEHMUNG EINES ZEUGEN
Am 26. Oktober 1972
Das Bezirksgericht für die Stadt Łódź in Łódź, vertreten durch die Bezirksrichterin Barbara Zelent, in Anwesenheit der Protokollführerin Krystyna Klejman, auf Antrag der Bezirkskommission zur Untersuchung der Hitler-Verbrechen in Posen. verhörte am 26. Oktober 1972 Władysław Kaczmarek als Zeugen, dessen Identität anhand seines vorgelegten Personalausweises festgestellt wurde.
Das Gericht wies den Zeugen auf seine Pflicht zur Wahrheit und auf die strafrechtliche Verantwortung für falsche Aussagen hin:
Der Zeuge gab an:
Władysław Kaczmarek, geboren als Sohn von Jan und Stanisława, geb. Slęzak, geboren am 23.1.1922 in Perleburg, Deutschland, wohnhaft in Łódź, ul. Warneńczyka, Arbeiter.
Während der Besatzungszeit wurde ich als Pole zur Zwangsarbeit bei der deutschen Baufirma Grün o Bielfinger aus Mauscheim als Arbeiter, Hilfsmaschinist auf einer Schmalspurbahn eingesetzt. Wir arbeiteten am Bau eines Bahndamms zwischen dem Bahnhof Łódź-Chojny und Młynkiem. Der Bauleiter war ein Italiener namens Mamani. Die Vorarbeiter und Aufseher der Maschinenführer waren Deutsche. Sie trugen Zivilkleidung.
Ein Deutscher, den wir alle „Tyrolczyk” (Tiroler) nannten, war für einen bestimmten Abschnitt des Bahndamms zuständig und fungierte als Aufseher, der uns bei der Arbeit beaufsichtigte. Dieser Deutsche war damals etwa 45 Jahre alt, mittelgroß, ziemlich kräftig, hatte schwarzes Haar und einen schwarzen Schnurrbart. Wir nannten ihn „Tiroler”, weil er kurze Wildledershorts und einen Tirolerhut mit Feder trug. Zu dieser Baustelle, auf der wir arbeiteten, wurden Juden aus dem Lager in Olechów gebracht, und wenn wir Sand, Kies und Lehm herbeischafften, schütteten die Juden diese Materialien aus. Im Durchschnitt wurden 40-50 Juden zur Arbeit gebracht. Die Juden waren abgemagert, ausgezehrt, konnten kaum laufen und waren unterschiedlichen Alters. Es gab solche, die 16 Jahre alt waren, andere waren über zwanzig, vierzig oder fünfzig Jahre alt.
Wir wussten, dass es Juden waren, weil sie gelbe Sterne auf ihrer Kleidung trugen und außerdem kamen sie zu uns, um Brot zu holen, und daher wussten wir, dass es Juden waren. Wir arbeiteten in zwei Schichten à 12 Stunden, in der einen Woche tagsüber, in der anderen Woche nachts 12 Stunden. Die Juden arbeiteten ebenfalls nachts. Die meisten Morde an Juden habe ich gesehen, als ich in der Nachtschicht arbeitete und das Wetter schlecht war. Der nasse Lehm und Sand, der mit einem Bagger auf die Waggons geladen wurde, klebte am Boden der Waggons, und wenn die Juden die Waggons entluden, mussten sie alles sehr gründlich entladen und den Boden sauber hinterlassen. Das verlangte der Deutsche „Tiroler”. Wenn dieser Deutsche bemerkte, dass der Boden des Waggons nicht ganz sauber war, befahl er den Juden, den Boden schnell zu reinigen, und wenn er der Meinung war, dass sie das zu langsam machten, ging er zum Waggon, hob den Griff zum Schließen des Waggons, dann drückte die Klappe auf den Kopf oder schlug gegen den Nacken oder Rücken des Juden, der dann starb, weil die Klappe mehrere hundert Kilogramm wog, da es sich um Metallwaggons handelte, die nur für den Bau bestimmt waren. Die getöteten Juden blieben auf dem Bahndamm liegen, und wenn die nächste Ladung Erde gebracht wurde, wurden die Leichen der Juden mit dieser Erde bedeckt.
Ich arbeitete auf dieser Strecke von März 1943 bis Oktober 1943. Wenn ich nachts arbeitete, gab es im Grunde keine Nacht, in der nicht 10 bis 15 Juden auf diese Weise ums Leben kamen, es hing davon ab, in welcher Stimmung der „Tiroler” war. Ich beobachtete diese Verbrechen von der Lokomotive aus, da ich Heizer auf der Lokomotive war, und wenn wir die Waggons mit Erde herangeschoben hatten, mussten wir warten, bis die Juden sie entladen hatten, um die nächste Ladung Erde zu holen, denn solche Fahrten mit Erde machten wir 20-25 Mal in 12 Arbeitsstunden. Meiner Meinung nach sind bei diesen Verbrechen, die ich gesehen habe, mindestens 300-500 Juden ums Leben gekommen.
Die Leichen dieser ermordeten Juden blieben alle auf dem Damm liegen, und zwar auf der gesamten Strecke, auf der wir arbeiteten, die etwa 1200 Meter lang war. Den Namen „Tyrolczyk” kannte ich nicht, ich kenne nur den Namen des Lokführers, mit dem ich auf der Lokomotive fuhr. Er hieß Cymermann.
Wir durften nicht mit den Juden sprechen, denn wir wurden genauso bestraft wie die Juden. Nur wenn es manchmal gelang, unterhielten wir uns kurz, und dann baten sie um Essen.
Unter den Polen, die mit mir arbeiteten, gab es viele, die sagten, dass sie aus Ostrów Wielkopolski stammten. Es waren junge Leute, sie waren 19, 20 Jahre alt und wurden wie ich zur Zwangsarbeit gebracht.
Unterschriften.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz