sobota, 28 czerwca 2025

Herbert Höft - Turbulente Zeiten - Borowa - Gałków Mały - Cmentarz wojenny

 

Ciąg dalszy wspomnień profesora Herberta Höfta - Turbulente Zeiten, strony 157-159. Pozostało mi do przetłumaczenia ostatnich 8 stron…..

                NASI ZMARLI NA NABRZEŻU KOLEJOWYM

Niemieccy żołnierze Wehrmachtu wzięci do niewoli oraz starsi mężczyźni, którzy nie zostali powołani do wojska i zostali deportowani do państw satelickich zaraz po przejściu frontu do Rosji, byli zazwyczaj internowani w obozach pracy. Wykorzystywano ich głównie do wydobycia surowców (drewna, węgla, rud metali) na Syberii i mieli oni naprawić część zniszczeń pozostawionych w kraju w wyniku wojny totalnej. Zniszczenia były ogromne z powodu brutalnej wojny, której celem było pozostawienie bolszewikom tylko spalonej ziemi. Typowe dla tamtych czasów w Związku Radzieckim i powstających komunistycznych państwach satelickich było skazywanie nawet za bardzo drobne przestępstwa na wieloletnie kary. W ten sposób chciano zapewnić siłę roboczą do odbudowy gospodarki radzieckiej poprzez przymusową pracę. Fakt, że dotknęło to wielu niewinnych ludzi, nie interesował dyktatorskich władców. Niesprawiedliwość i brutalność wobec jednostek były postrzegane jako coś zupełnie normalnego nawet po wojnie. Życie ludzkie nie miało żadnego znaczenia. Słowa „Niemiec” i „faszysta” były w dużej mierze synonimami.

„Człowiek – problem, nie ma człowieka – nie ma problemu” – miał powiedzieć Stalin. Wszyscy na wszystkich szczeblach kierowniczych postępowali zgodnie z tą dewizą. Bezużyteczni ludzie byli po prostu zbędni.

Od jesieni 1945 r. chorych i słabych więźniów, którzy nie byli już w stanie wykonywać ciężkiej pracy fizycznej, zwalniano partiami. Transporty tych słabych ludzi odbywały się zazwyczaj w wagonach bydlęcych w kierunku zachodnim. Najsłabsi często umierali w drodze do domu.

Wiele z tych pociągów przejeżdżało przez naszą wioskę linią kolejową Warszawa – Łódź. Czasami taki pociąg musiał się zatrzymać i czekać na sygnał. Wtedy wyrzucano zwłoki z wagonów.

Hilde, moja kuzynka, miała dziewiętnaście lat. Kilkakrotnie była zabierana przez milicję do spontanicznych prac. Czasami nie mogła wracać do domu przez kilka dni. Miała jeszcze małą przyrodnią siostrę z drugiego małżeństwa matki. Mimo to jej matka została internowana, a Hilde mogła tymczasowo, prawdopodobnie nawet przypadkowo, wrócić do domu. Wkrótce jednak ponownie została zmuszona do codziennej pracy przy torach, początkowo bez wynagrodzenia i wyżywienia. Dopiero znacznie później dziewczęta i kobiety otrzymały niewielkie wynagrodzenie, które pozwalało im przeżyć. Hilde pracowała tam przez cztery i pół roku, mając na utrzymaniu młodszą przyrodnią siostrę i głuchoniemą ciotkę. Był to dla Hilde straszny okres. W weekendy sprzątała w polskich domach. W zamian często dostała jedzenie i produkty naturalne, które mogła zabrać do domu.

Młode dziewczyny, które zostały zmuszone do pracy, przyzwyczaiły się do pracy na zewnątrz, przy torach kolejowych. Czasami pojawiali się jeden lub dwóch Rosjan, wybierali sobie dziewczynę i zabierali ją do pokoju na stacji kolejowej lub do lasu. Tam zazwyczaj działy się straszne rzeczy. Dotknęło to również dwie dziewczyny, Hellę i Hertę, z naszego najbliższego sąsiedztwa. Dziewczyny i ich matki były tym przerażone. Ale co mogły zrobić kobiety pozbawione praw? W końcu Stalin miał powiedzieć do żołnierzy: „Jeśli przekroczycie granicę z Niemcami, możecie robić, co chcecie”.

Hilde miała szczęście. Celowo ubierała się nieatrakcyjnie. Jednak pewnego razu Rosjanin zabrał ją ze sobą. Była zła pogoda. Ziemia w lesie była mokra. Rosjanin chodził z nią po stacji kolejowej od pokoju do pokoju, wszędzie byli ludzie. To go wprawiło w zakłopotanie. Najwyraźniej nie miał odwagi przegonić Polaków. Zastanawiał się więc przez chwilę i dał Hilde do zrozumienia, że powinna wracać do pracy. W tamtych czasach było to już szczęście.

Pewnego dnia do grupy kobiet podszedł polski policjant. Wybrał kilka kobiet do pracy nasypach, wśród nich była Hilde. Kobiety zaprowadzono do miejsca, gdzie na nasypie kolejowym leżało osiem ciał. Zostały wyrzucone z pociągu kilka dni wcześniej. „To wasi ludzie, musicie ich pochować” – powiedział policjant, oczywiście po polsku. W tamtych czasach żaden Polak nie mówił po niemiecku, nawet jeśli umiał, a Niemcy nie mieli odwagi otworzyć ust. Widok na nasypie był przerażający. Zwłoki musiały leżeć tam już od kilku dni. Nie były już w stanie sztywności pośmiertnej. W upale słońca proces rozkładu był już zaawansowany. Twarzy nie można było rozpoznać. Niektóre osoby miały na sobie mundury Wehrmachtu. Policjant trzymał się z daleka. Widok ten był dla niego wyraźnie odrażający. Krzywił twarz, najwyraźniej nie mogąc znieść smrodu. Podjechała furmanka, a kobiety musiały gołymi rękami podnosić zwłoki i ładować je na wóz. Polak zawiózł je na tak zwany Gräbeberg, leśny cmentarz dla niemieckich i rosyjskich żołnierzy z I wojny światowej. Droga dojazdowa była zarośnięta krzakami. Kobiety musiały więc z trudem przenosić zwłoki z wozu przez zniszczone drewniane schody i krzaki na cmentarz. Było to obrzydliwe i wywoływało mdłości. Żadna z kobiet nie odezwała się słowem, wszystkie milczały. Każda z nich myślała o swoich zaginionych bliskich, czy jeszcze żyją, a jeśli nie, to gdzie i w jaki sposób znaleźli się pod ziemią. Kobiety starały się przynajmniej godnie pochować tych ośmiu zmarłych.

Na cmentarzu znalazły łopatę. Musiały wykopać dół, ponownie podnieść zwłoki, położyć je w grobie i zasypać ziemią. Następnie policjant odwiózł kobiety z powrotem do miejsca pracy przy nasypie kolejowym. Nie mogły się umyć ani przebrać, musiały dalej pracować z obrzydzeniem i przylegającym zapachem. Obrzydzenie i zapach na ubraniach utrzymywały się jeszcze przez kilka dni. Większość nie miała się w co przebrać. O to zadbali wcześniej bandyci. Pomimo głodu nie można było myśleć o jedzeniu przez kilka dni, tak bardzo obraz tego wydarzenia wyrył się w ich psychice.

                    Droga na cmentarz wojenny w Gałkowie Małym. Źródło: Maddie

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

                     EURE TOTEN AM BAHNDAMM

Die deutschen gefangen genommenen Soldaten der Wehrmacht und die nicht eingezogenen älteren Männer, die in den Satellitenstaaten gleich nach dem Frontdurchgang nach Russland verschleppt worden waren, wurden in der Regel in Arbeitslagern interniert. Sie wurden vorwiegend für die Rohstoffgewinnung (Holz, Kohle, Erze) in Sibirien eingesetzt und sollten einen Teil der im Land hinterlassenen Zerstörung durch den Vernichtungskrieg wieder gut machen. Der Zerstörungen waren durch die brutale Kriegsführung, mit dem Ziel den Bolschewiken nur noch verbrannte Erde zu hinterlassen, extrem groß. Typisch war für jene Zeit in der Sowjetunion und in den entstehenden kommunistischen Satellitenstaaten, dass schon für sehr kleine Vergehen mehrjährigen Strafen verhängt wurden. So wollte man mittels Zwangsarbeit Arbeitskräfte für den Neuaufbau der sowjetischen Wirtschaft sichern. Dass es dabei viele Unschuldige traf, interessierte die diktatorischen Machthaber nicht. Ungerechtigkeit und individuelle Brutalität wurde auch noch nach dem Krieg als etwas ganz Normales empfunden. Menschenleben spielten keine Rolle. Die Wörter Deutsche rund Faschist waren weitgehend synonym.

”Ein Mensch – ein Problem, kein Mensch – kein Problem”, soll Stalin gesagt haben. Nach dieser Orientierung wurde in allen Führungsebenen gehandelt. Unnütze Esser konnte man sowieso nicht gebrauchen.

Ab Herbst 1945 wurden kranke und schwache Gefangene, die den körperlich schweren Arbeiten nicht mehr gewachsen waren, schubweise entlassen. Diese Rücktransporte der schwachen Menschen erfolgten üblicherweise in Viehwaggons Richtung Westen. Die ganz Schwachen verstarben oft noch auf dem Weg in die Heimat.

Viele dieser Züge fuhren auf der Eisenbahnlinie Warschau – Lodz durch unser Dorf. Manchmal musste so ein Zug auch anhalten und auf ein Signal warten. Dann wurden die Leichen aus den Waggons geworfen.

Hilde, meine Cousine, war neunzehn. Sie wurde mehrmals zu spontanen Arbeitseinsätzen von der Miliz abgeholt. Manchmal durfte sie mehrere Tage nicht nach Hause. Sie hatte noch eine kleine Halbschwester aus Mutters zweiter Ehe. Trotzdem wurde ihre Mutter interniert und Hilde durfte vorübergehend, wahrscheinlich sogar mehr zufällig, nach Hause. Bald wurde sie aber wieder zur täglichen Zwangsarbeit an die Bahn verpflichtet, zunächst ohne Bezahlung und ohne Verpflegung. Erst viel später bekamen die Mädchen und Frauen einen kleinen Lohn zum Überleben. Hilde arbeitete dort viereinhalb Jahre, dabei hatte sie noch die kleine Halbschwester und ihre taubstumme Tante zu versorgen. Das war für Hilde eine schlimme Zeit. An den Wochenenden ging sie in polnischen Haushalten putzen. Dafür bekam sie oft Essen und Naturalien mit nach Hause.

Die  dienstverpflichteten jungen Mädchen hatten sich an diese Arbeit draußen an der Bahntrasse gewöhnt. Manchmal kamen ein oder zwei Russen und suchten sich je ein Mädchen aus, führten es in ein Zimmer der Bahnstation oder in den Wald. Dort geschah meist Schlimmes. Das betraf auch zwei Mädchen, Hella und Herta, aus unserer unmittelbaren Nachbarschaft. Mädchen und ihre Mütter waren darüber entsetzt. Aber was konnten die vogelfreien Frauen machen. Schließlich soll Stalin zu den Soldaten gesagt haben: ”Wenn ihr die Grenze zu Deutschland überschreitet, könnt ihr machen, was ihr wollt.”

Hilde hatte Glück. Się kleidete sich mit Absicht wenig attraktiv. Doch einmal nahm sie auch so ein Russe mit. Es war schlechtes Wetter. Der Waldboden war nass. Der Russe ging mit ihr in der Bahnstation von Zimmer zu Zimmer, überall war jemand. Das machte ihn ratlos. Die polnischen Leute wegzujagen, traute er sich scheinbar nicht. So überlegte er eine Weile und gab Hilde zu verstehen, sie solle wieder arbeiten gehen. So etwas war in jener Zeit schon ein Glück.

Eines Tages kam ein polnischer Polizist zu der Frauengruppe. Er bestimmte einige Frauen zu einer Sinderarbeit, darunter war auch Hilde. Die Frauen wurden zu einer Stelle geführt, wo acht Leichen am Bahndamm lagen. Sie waren vor Tagen aus dem Zug geworfen worden. ”Das sind eure Leute, die müsst ihr vergraben”, sagte der Polizist, natürlich auf Polnisch. Zu jener Zeit sprach kein Pole Deutsch, auch wenn er es konnte, und die Deutschen trauten sich kaum, den Mund aufzumachen. Der Anblick am Bahndamm war schrecklich. Die Leichen mussten dort schon mehrere Tage gelegen haben. Sie hatten keine Leichenstarre mehr. Die Verwesung war in der Sonnenwärme fortgeschritten. Die Gesichter waren nicht mehr zu erkennen. Einige trugen die Wehrmachtsuniform. Der Polizist hielt sich im weiten Abstand auf. Ihm war der Anblick sichtlich auch zuwider. Er verzog sein Gesicht, konnte offensichtlich den Geruch nicht ertragen. Ein Pferdewagen kam herbie und die Frauen mussten mit bloßen Händen die Leichen aufheben und auf den Wagen laden. Der Pole fuhr damit auf den sogenannten Gräbeberg, dem Waldfriedhof für die deutschen und russischen Soldaten vom Ersten Weltkrieg. Die Zufahrt Sträuchern zugewachsen. So mussten die Frauen die Leichen mühevoll vom Wagen über zerfallene Holzstufen durch Sträucher auf den Friedhof schleppen. Es war ekelhaft und würgte im Hals. Keine der Frauen sprach ein Wort, alle schweigen. Jede Frau dachte an ihre vermissten Verwandten, ob sie noch lebten und wenn nicht, wo und wie sie wohl unter die Erde gekommen waren. Die Frauen bemühten sich, wenigstens diese acht Toten mit Würde unter die Erde zu bringen.

Auf dem Friedhof fanden die Frauen eine Schaufel vor. Sie mussten eine Grube ausheben, die Toten wieder aufheben und hineinlegen und das Ganze wieder zuschaufeln. Danach brachte der Polizist die Frauen wieder zu ihrer Arbeitsstelle am Bahndamm zurück. Sie konnten sich wieder waschen noch umziehen, mussten mit dem Ekel und dem anhaftenden Geruch weiter arbeiten. Ekel und Geruch an der Kleidung hielten sich noch Tage. Zum Kleiderwechseln hatten die meisten nichts mehr. Dafür hatten die Räuber vorher gesorgt. An Essen war trotz der Hungersnot mehrere Tage lang nicht zu denken, so sehr hatte sich der Anblick dieses Erlebnisse in die Psyche eingebrannt. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz