Dziennik: Podróż w czasie w poszukiwaniu naszych polskich korzeni
Mój pradziadek Friedrich i życie w Königsbach.
Mój pradziadek, kolejny Friedrich Meier, urodził się w 1862 roku. Jego życie jest przykładem egzystencji naszych przodków w Bukowcu. Najpierw poślubił Dorotę Baier, a po jej śmierci moją babcię Katharinę Spielmann, urodzoną w 1877 roku. Moja babcia Alma wspominała ją: „Twoja prababcia nazywała się Katarina Spielmann (urodzona w 1876 roku). Zmarła w wieku 82 lat”.
Mój pradziadek Friedrich nie miał tego szczęścia. Jak opowiadała Alma: „Twój pradziadek też miał na imię Friederich i zmarł młodo, nie znałam go... Kiedy Rosjanie zajęli Polskę podczas I wojny światowej, musiał jechać do Rosji, aby pomóc im transportować działa na wozach konnych. Potem tak się przeziębił...”. Zmarł w 1918 roku, pozostawiając po sobie dużą rodzinę.
Pierwsza wojna światowa była strasznym czasem dla wsi. Mój dziadek Friedrich, wówczas dziecko, zachował w pamięci imponujące wspomnienia, które często powtarzała moja babcia Alma: „Rosjanie całkowicie zniszczyli, spalili wieś twojego dziadka, wszystko trzeba było odbudować... Königsbach leżało między dwoma lasami, w jednym byli Rosjanie, w drugim Niemcy. Strzelali do siebie, a wieś leżała pośrodku... Do jedzenia... nie było nic innego, tylko te zamarznięte i częściowo spalone ziemniaki. Twój dziadek tak często o tym opowiadał. Miał wtedy 5-6 lat”.
Moi dziadkowie: Friedrich Meier i Alma Hahm, pomiędzy dwoma światami. Mój dziadek, Friedrich Meier, urodził się w 1909 roku. Dorastał w odbudowanej wiosce, w społeczności, w której niemieckie tradycje były nadal bardzo żywe. Muzyka, śpiew i uroczystości nadawały rytm życiu pomimo ciężkiej pracy na roli. Wujek mojej babci, Emil, był przykładem tej kreatywności: „robił skrzypce – naprawdę sam je robił – i grał na nich: był muzykalny!”
Zdjęcie: Mój dziadek Friedrich Meier (w środku) w wieku około 18 lat z dwoma przyjaciółmi, 1927 r.
W przeciwieństwie do swoich przodków mój dziadek nie był rolnikiem. Pracował w fabryce lakierów w Łodzi. Tam poznał moją babcię, Almę Hahm. Ich ślub w 1936 roku połączył dwie rodziny niemieckich kolonistów, ale musiał też pokonać uprzedzenia tamtych czasów. Alma opowiada: „Nie chcieli, żebym spotykała się z robotnikiem fabrycznym, który nie miał gospodarstwa rolnego. Więc uciekłam”.
Osiedlili się w Bukowcu, gdzie w 1944 roku urodził się mój ojciec, Hans-Jürgen. Jednak ten czas był krótki. Druga wojna światowa zniszczyła wszystko. Exodus, ucieczka, rozłąka...
Moja babcia mówiła o tym z nadal odczuwalnym bólem: „Byłam tak zrozpaczona i nie miałam nikogo... Czasami miałam ochotę przywiązać nam wszystkim trzem kamień do szyi i skoczyć do rzeki”. Mój dziadek trafił do niewoli wojennej i dopiero w 1949 roku powrócił do Düsseldorfu. Jego powrót był szokiem dla dzieci, które go nie rozpoznały. Moja babcia wspominała: „Dzieci w ogóle go nie znały, zawsze mówiły: »Co ten wujek tu robi? Niech sobie idzie«.
Historia mojej rodziny w Bukowcu/Königsbach to historia zakorzenienia i wykorzenienia. To historia migrantów, którzy zbudowali sobie życie w kraju, który nie był ich ojczyzną, ale który uczynili swoją własną.
Zdjęcie: Moja babcia Alma (81 lat) i Michael (23 lata), lipiec 1996 r., Düsseldorf
Tagebuch : Zeitreise auf die Suche nach unseren polnischen Wurzeln
Mein Urgroßvater Friedrich und das Leben in Königsbach.
Mein Urgroßvater, ein weiterer Friedrich Meier, wird 1862 geboren. Sein Leben steht exemplarisch für das Dasein unserer Vorfahren in Bukowiec. Er heiratet zuerst Dorota Baier und nach deren Tod meine Großmutter Katharina Spielmann, geboren 1877. Meine Großmutter Alma erinnerte sich an sie: "Deine Urgrossmutter ist eine geborene Spielmann, Katarina Spielmann (1876 geboren) hieß sie. Sie ist mit 82 gestorben."
Mein Urgroßvater Friedrich hatte dieses Glück nicht. Wie Alma erzählte: "Dein Urgroßvater hieß auch Friederich und ist jung gestorben, ich habe ihn nicht gekannt... Als die Russen Polen besetzten im ersten Weltkrieg, musste er nach Russland, um ihnen zu helfen Geschütze mit den Pferdewagen zu transportieren. Dann hatte er sich so erkaltet…". Er starb 1918 und hinterließ eine große Familie.
Der Erste Weltkrieg war eine schreckliche Zeit für das Dorf. Mein Großvater Friedrich, damals ein Kind, behielt eindrückliche Erinnerungen, die meine Großmutter Alma oft wiedergegeben hat: "Die Russen hatten dein Opas Dorf ganz zerstört, verbrannt, alles musste neu gebaut werden... Königsbach lag zwischen zwei Wälder, in einem waren die Russen, im anderen die Deutschen. Sie haben sich geschossen, und das Dorf lag in der Mitte... Zum essen... war sonst nichts mehr zu essen da, außer diesen gefrorenen und zum Teile verbrannten Kartoffeln. Das hat dein Opa so oft erzahlt. Da war er 5-6 Jahre alt."
Meine Großeltern: Friedrich Meier und Alma Hahm, zwischen zwei Welten. Mein Großvater, Friedrich Meier, wird 1909 geboren. Er wächst in diesem wiederaufgebauten Dorf auf, in einer Gemeinschaft, in der die deutschen Traditionen noch sehr lebendig sind. Musik, Gesang und Feste strukturieren das Leben trotz der Härte der landwirtschaftlichen Arbeit. Der Onkel meiner Großmutter, Emil, war ein Beispiel für diese Kreativität: "der hatte Geigern gemacht - richtig selber Geigen gemacht- und hat auch gespielt: er war musikalisch!"
Foto : Mein Opa Friederich
Meier (mitte) zirca 18 J.a. mit zwei Freunden, 1927
Anders als seine Vorfahren war mein Großvater kein Bauer. Er arbeitete in einer Lackfabrik in Łódź. Dort lernte er meine Großmutter, Alma Hahm, kennen. Ihre Hochzeit im Jahr 1936 vereinte zwei Familien deutscher Kolonisten, musste jedoch auch die Vorurteile der Zeit überwinden. Alma erzählt: "Sie wollten mich aber nicht mit einem Fabrikarbeiter ausgehen lassen, der keine Landwirtschaft hatte. Also bin ich weggelaufen."
Sie ließen sich in Bukowiec nieder, wo mein Vater, Hans-Jürgen, 1944 geboren wurde. Doch diese Zeit war von kurzer Dauer. Der Zweite Weltkrieg fegte alles hinweg. Exodus, Flucht, Trennung ...
Meine Großmutter sprach darüber mit noch immer spürbarem Schmerz: "Ich war so verzweifelt und hatte niemanden... ich hatte manchmal so den Gedanken uns allen drei einen Stein um den Hals zu binden und in den Fluss zu springen." Mein Großvater geriet in Kriegsgefangenschaft und kehrte erst 1949 nach Düsseldorf zurück. Seine Rückkehr war ein Schock für seine Kinder, die ihn nicht erkannten. Meine Großmutter erinnerte sich: "Die Kinder haben ihn gar nicht gekannt, sie sagten immer: 'Was will denn der Onkel hier? Lass ihn doch wieder weggehen".
Die Geschichte meiner Familie in Bukowiec/Königsbach ist eine Geschichte von Verwurzelung und Entwurzelung. Es ist die Geschichte von Migranten, die sich in einem Land ein Leben aufgebaut haben, das nicht das ihre war, das sie aber zu ihrem eigenen machten.
Foto : Meine Oma Alma (81 J.a.) und Michael (23 J.a.), Juli 1996, Düsseldorf


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz