Dosyć długo brakowało wiadomości od rodziny Meyerów, martwiliśmy się, co też było tego przyczyną. W 27 września otrzymaliśmy obszernego e-maila, w którym Michael opisuje swój pobyt w Łodzi i wyjazd z dziećmi do Rumunii. Dodatkowo załączył swój dziennik podróży, począwszy od 3 września, kiedy przyjechał do Polski i zaczął swoją wędrówkę śladami swoich przodków. Pierwszym etapem był rejon ziemi kaliskiej, dokładniej Ostrów Wielkopolski. Bardzo ciekawy i obszerny materiał z podróży za jego zgodą postanowiłem zamieścić na moim blogu. Oczywiście zacznę od wizyty w Łodzi i "moim" Bukowcu. Pozwolę sobie zamieścić tylko część naszej korespondencji e-mailowej. Miłe słowa ze strony Michaela i jego wspaniałych dzieci zawsze cieszą!
Możesz opublikować naszą relację z podróży na swoim blogu.
Jesteśmy teraz w Cluj i w poniedziałek jedziemy do Balchik
nad Morzem Czarnym. Spędzimy tam tydzień z moją żoną Kariną i najmłodszym synem
Eliaszem.
Najserdeczniejsze pozdrowienia od nas wszystkich dla Was obojga, a także dla Horsta.
Z całego serca dziękujemy Tobie i Eli za Waszą hojną i
serdeczną gościnność. Byliśmy głęboko poruszeni tak serdeczną opieką
„strażników” miejsca naszych przodków.
Przesyłam Ci fragment naszego dziennika podróży (napisanego
w języku francuskim i przetłumaczonego dla Ciebie przez sztuczną inteligencję
na język niemiecki) oraz kilka zdjęć, w tym jedno przedstawiające mojego
dziadka Friedricha Meiera w wieku około 18 lat, prawdopodobnie zrobione w
Bukowcu. Więcej historycznych zdjęć prześlę Ci, gdy tylko wrócimy do Genewy.
Obecnie jesteśmy w Rumunii, w małej wiosce, gdzie pomagamy w
gospodarstwie ekologicznym.
Z serdecznymi pozdrowieniami dla Ciebie i Eli oraz
pozdrowieniami dla Horsta,
Michael, Johan, Benjamin i Alice
Dziennik: Podróż w czasie w poszukiwaniu naszych polskich korzeni
Rodzina Meyerów w Bukowcu / Königsbach
Sobota, 13 września
Kilka dni temu skontaktowałem się z Andrzejem Braunem, pasjonatem historii Bukowca i całego regionu. Od 2014 roku prowadzi bloga, na którym gromadzi informacje i świadectwa. Był zachwycony naszym pomysłem i zaprosił nas do siebie do domu. Jest on bez wątpienia naszym strażnikiem tego miejsca. Po zakupie bukietu kwiatów dla żony Andrzeja, kwitnącej rośliny doniczkowej i czerwonej lampki nocnej (znicz) w kształcie serca, wyruszamy w drogę, aby opuścić Łódź. Mijamy wysokie bloki mieszkalne na przedmieściach, przejeżdżamy przez długą strefę przemysłową i docieramy do dzielnicy mieszkalnej otoczonej polami i lasem. Andrzej i jego żona Elizabeth – Ela witają nas serdecznie. Zaprosili swojego przyjaciela, Horsta, Niemca urodzonego w 1944 roku w Olechowie, który jest jednym z nielicznych Niemców, którzy pozostali na miejscu. Rozmawiamy z pasją o naszym życiu, jedząc chipsy, ciasto i popijając domowy sok śliwkowy, które zostały przygotowane na naszą wizytę. Horst opowiada nam, że kiedyś pojechał samochodem pełnym mebli do Niemiec dla swojego syna, który tam mieszkał. Parkuje samochód przed domem, aby rozładować bagaż, a sąsiadka podchodzi, aby poskarżyć się, że nie wolno mu stać w tym miejscu, w którym stoi od pięciu godzin. A on odpowiada: Wy, Niemcy, też nie mieliście prawa okupować nas przez pięć lat! Następnie zabierają nas na stary niemiecki cmentarz w Bukowcu. Andrzej przez wiele lat pracował nad jego renowacją i pielęgnacją, aby zachować to historyczne i duchowe dziedzictwo. Jego ogromne zaangażowanie w działalność społeczną, uzupełniające jego pracę dokumentacyjną, przynosi mu uznanie wielu osób, takich jak my, poszukujących historii swoich rodzin. Jednak zarówno lokalna społeczność, jak i władze traktują jego pracę raczej z obojętnością, a nawet niezrozumieniem. Jego zdaniem w Polsce pogarsza się klimat zarówno wobec Niemców, jak i Żydów, co jest złym znakiem. Nie znalazł następcy, który przejąłby jego zadania, a jego obszerna kolekcja historycznych pocztówek z Łodzi, którą gromadził przez lata, prawdopodobnie trafi do muzeum jako darowizna. Karty te stanowią motyw przewodni książki jego autorstwa, której egzemplarz uprzejmie nam podarował.
Tablica informacyjna zaprojektowana przez Andrzeja wyjaśnia: „Cmentarz ewangelicki w Bukowcu – Königsbach 3 lipca 1803 r. niemieccy osadnicy z regionów Badenii i Wirtembergii przybyli na tereny dzisiejszego Bukowca. Liczne rodziny (średnio 5 osób) mieszkały w schroniskach pokrytych gałęziami świerkowymi. Śmiertelność była bardzo wysoka. Na prośbę osadników kolonia przyjęła nazwę Königsbach (królewski potok – prawdopodobnie rzeka Miazga). Najważniejsza decyzja: ewangelicki cmentarz w Bukowcu został założony około 1810 roku. Do końca lat 40-tych XX wieku pochowano tam prawie 3000 osób (wewnętrzna kontrola rejestrów kościelnych z tego okresu). Po zakończeniu działań wojennych na początku 1945 r. rozpoczęła się ucieczka mieszkańców Bukowca, którzy musieli opuścić swoje domy, aby uciec do Niemiec. Spośród 1000 mieszkańców ponad 100 osób zmarło z różnych przyczyn. Od lat 50. XX wieku cmentarz i kościół uległy zniszczeniu. Obecnie wolontariusze przeprowadzają prace konserwatorskie, aby przywrócić godność i spokój spoczywającym tam zmarłym. Zarządcą tej nekropolii jest Andrzej Braun, który na swoim blogu opisuje całą historię prawie 150-letniej obecności kolonistów szwabskich w tym regionie. Andrzej wyjaśnia nam, że jest pewien, iż nasi przodkowie mieszkający w Bukowcu są tu pochowani. Symbolicznie kładziemy kwiaty na grobie trojga dzieci Meierów (z innej rodziny), które prawdopodobnie zmarły w 1906 roku w wyniku epidemii. Wszyscy trzymamy się za ręce, aby pomodlić się ku czci naszych przodków – to prosta i wzruszająca chwila.
Następnie odwiedzamy miejsce, w którym stał ewangelicki kościół wsi, zniszczony po wojnie. Plebania zachowała się, ponieważ służyła jako szkoła podstawowa. Można ją rozpoznać na historycznych zdjęciach. Następnie państwo Braun zapraszają nas na pizzę, a po podarowaniu nam marynowanych grzybów z własnej kolekcji żegnamy się, składając sobie wzajemnie serdeczne podziękowania. Nasze poszukiwania są wspierane i prowadzone przez wspaniałych ludzi! Jesteśmy niezmiernie wdzięczni za te dary życia. Kiedy stanąłem na ziemi starego cmentarza i zatrzymałem się w miejscu, gdzie stał kościół ewangelicki, poczułem ciężar i bogactwo naszej historii.
Historia, która łączy precyzyjne fakty z badań genealogicznych z żywymi wspomnieniami mojej babci, Almy Meier. Jak powiedziała: „Tak często myślałam, że ludzie byli zbyt mało zainteresowani, że zbyt mało wiedzieli o swoich przodkach, zbyt mało wiedzą, kiedy są młodzi. A potem, kiedy są starzy, tak jak ja, wszyscy już nie żyją i nie można ich więcej o nic pytać”. Aby nie popadło to w zapomnienie, aby moje dzieci wiedziały, skąd pochodzą, zbieram te fragmenty życia – od krajów Badenii i Alzacji po polską kolonię, która przez ponad sto lat była domem rodziny Meierów. Pionierzy: Jakob Friedrich Meier i Anna Maria Fix Nasza historia w Bukowcu zaczyna się od mojego prapradziadka, Jakoba Friedricha Meiera, urodzonego w 1788 roku w Langensteinbach w Badenii. Kierowany obietnicą lepszego życia opuszcza ojczyznę i wyjeżdża do Polski. W 1809 roku poślubia Annę Marię Fix, pochodzącą z Salmbach w Alzacji. Osiedlają się jako „kolonizatorzy” w Bukowcu, jednej z licznych wsi założonych przez Niemców w celu uprawiania ziemi w regionie Łodzi. Ich syn, Friedrich Meier, mój prapradziadek, urodził się w 1835 roku. Był pierwszym członkiem naszej rodziny, który przyszedł na świat na tej nowej ziemi. W 1853 roku poślubił Elisabeth Wacker, również pochodzącą z rodziny niemieckich kolonistów. Razem umacniają korzenie rodziny Meier w Bukowcu, żyją z uprawy ziemi i uczestniczą w życiu tej niemieckojęzycznej i protestanckiej społeczności, połączonej językiem, religią i tradycjami. Dziennik: Podróż w czasie w poszukiwaniu naszych polskich korzeni Michael Meier - micmei@protonmail.ch
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Lange Zeit hatten wir nichts von der Familie Meyer gehört und machten uns Sorgen, was der Grund dafür sein könnte. Am 27. September erhielten wir eine ausführliche E-Mail, in der Michael seinen Aufenthalt in Łódź und seine Reise mit den Kindern nach Rumänien beschrieb. Außerdem fügte er sein Reisetagebuch bei, beginnend mit dem 3. September, als er nach Polen kam und seine Reise auf den Spuren seiner Vorfahren begann. Die erste Etappe war die Region Kalisz, genauer gesagt Ostrów Wielkopolski. Mit seiner Zustimmung habe ich beschlossen, dieses sehr interessante und umfangreiche Material aus seiner Reise in meinem Blog zu veröffentlichen. Natürlich beginne ich mit dem Besuch in Łódź und „meinem” Bukowiec. Ich erlaube mir, nur einen Teil unserer E-Mail-Korrespondenz zu veröffentlichen. Die netten Worte von Michael und seinen wunderbaren Kindern freuen mich immer sehr!
Sie können unseren Reisebericht in Ihrem Blog veröffentlichen.
Wir sind jetzt in Cluj und fahren am Montag nach Balchik an der Schwarzmeerküste. Dort werden wir eine Woche mit meiner Frau Karina und unserem jüngsten Sohn Elias verbringen.
Herzliche Grüße von uns allen an euch beide und auch an Horst.
Wir danken dir und Eli von ganzem Herzen für eure großzügige und herzliche Gastfreundschaft. Wir waren tief bewegt von der herzlichen Betreuung durch die „Wächter” des Ortes unserer Vorfahren.
Ich schicke dir einen Auszug aus unserem Reisetagebuch (geschrieben in Französisch und für dich durch künstliche Intelligenz ins Deutsche übersetzt) sowie einige Fotos, darunter eines, das meinen Großvater Friedrich Meier im Alter von etwa 18 Jahren zeigt und wahrscheinlich in Bukowec aufgenommen wurde. Weitere historische Fotos werde ich dir schicken, sobald wir wieder in Genf sind.
Derzeit sind wir in Rumänien, in einem kleinen Dorf, wo wir auf einem Biobauernhof mithelfen.
Herzliche Grüße an dich und Eli und liebe Grüße an Horst,
Michael, Johan, Benjamin und Alice
Die Meiers aus Bukowiec/Königsbach
Samstag, 13. September
Vor einigen Tagen habe ich Kontakt zu Andrzej Braun aufgenommen, einem leidenschaftlichen
Kenner der Geschichte von Bukowiec und der ganzen Region. Seit 2014 ist er Autor eines Blogs, in
dem er Informationen und Zeugnisse sammelt. Er war begeistert von unserem Anliegen und lud uns
ein, ihn bei sich zu Hause zu treffen. Er ist ohne jeden Zweifel unser Hüter des Ortes.
Nachdem wir einen Blumenstrauß für Andrzejs Ehefrau sowie eine blühende Topfpflanze und ein
rotes Herz-Nachtlicht gekauft haben, fahren wir los, um Łódź zu verlassen. Wir passieren die hohen
Wohnblöcke der Vorstadt, durchqueren eine lange Industriezone und erreichen ein Wohngebiet, das
von Feldern und Wald gesäumt ist. Der Empfang durch Andrzej und seine Ehefrau Elizabet – Ella –
ist herzlich. Sie haben einen Freund eingeladen, Horst, einen Deutschen, der 1944 in Bukowiec
geboren wurde und zu den sehr wenigen Deutschen gehört, die vor Ort geblieben sind. Wir
sprechen leidenschaftlich über unser Leben bei Chips, Kuchen und hausgemachtem Pflaumensaft,
die für unseren Besuch vorbereitet worden waren.
Horst erzählt uns, dass er einmal mit einem Auto voller Möbel nach Deutschland gefahren sei, für
seine Mutter, die dort lebte. Er parkt sein Auto vor dem Wohnhaus, um auszuladen, und eine
Nachbarin kommt, um sich zu beschweren, dass er dort nicht stehen dürfe, wo er seit fünf Stunden
stehe. Und er entgegnet: Ihr Deutschen wart auch nicht berechtigt, uns fünf Jahre lang zu besetzen!
Anschließend führen sie uns zum alten deutschen Friedhof von Bukowiec. Andrzej hat viele Jahre
daran gearbeitet, ihn zu rehabilitieren und zu pflegen, um dieses historische und geistige Erbe zu
bewahren. Sein enormes ehrenamtliches Engagement, als Ergänzung zu seiner
Dokumentationsarbeit, verschafft ihm die Anerkennung vieler Menschen wie uns, die nach ihrer
Familiengeschichte suchen. Von Seiten der lokalen Bevölkerung wie auch der Behörden stößt seine
Arbeit jedoch eher auf Gleichgültigkeit, ja Unverständnis. Seiner Ansicht nach verschlechtert sich
in Polen das Klima sowohl gegenüber Deutschen als auch gegenüber Juden, was ein schlechtes
Omen darstellt. Er hat keinen Nachfolger für seine Aufgaben gefunden, und seine umfangreiche
Sammlung historischer Postkarten aus Łódź, die er über die Jahre zusammengetragen hat, wird
wohl als Spende an ein Museum enden. Diese Karten bilden den roten Faden eines Buches aus
seiner Feder, von dem er uns freundlicherweise ein Exemplar geschenkt hat.
Die von Andrzej gestaltete Informationstafel erklärt:
„Evangelischer Friedhof von Bukowiec – Königsbach Am 3. Juli 1803 trafen deutsche Siedler aus
den Regionen Baden und Württemberg im Gebiet des heutigen Bukowiec ein. Die kinderreichen
Familien (durchschnittlich 5 Personen) lebten in Unterkünften, die mit Fichtenzweigen bedeckt
waren. Die Sterblichkeitsrate war sehr hoch. Auf Wunsch der Siedler wurde der Name der Kolonie
als Königsbach (königlicher Bach – wahrscheinlich der Fluss Mieża) angenommen. Die wichtigste
Entscheidung: Der evangelische Friedhof von Bukowiec wurde um 1810 angelegt. Bis zum Ende
des 19. Jahrhunderts wurden dort fast 3.000 Personen beigesetzt (interne Überprüfung der
Kirchenregister aus diesem Zeitraum). Nach dem Ende der Feindseligkeiten Anfang 1945 setzte
eine Flucht der Einwohner von Bukowiec ein, die ihre Häuser verlassen mussten, um nach
Deutschland zu fliehen. Von den 1.000 Einwohnern starben über 100 Menschen aus
unterschiedlichen Ursachen. Seit den 1950er Jahren wurden der Friedhof und die Kirche verwüstet.
Gegenwärtig werden Instandhaltungsarbeiten von Freiwilligen durchgeführt, um die Würde und die
Ruhe der dort Ruhenden wiederherzustellen. Verwalter dieser Nekropole ist Andrzej Braun, der auf
seinem Blog die gesamte Geschichte der nahezu 150-jährigen Präsenz der schwäbischen Kolonisten
in der Region beschreibt.“
Andrzej erklärt uns, er sei sicher, dass unsere in Bukowiec lebenden Vorfahren hier begraben sind.
Symbolisch pflanzen wir unsere Blumen auf das Grab von drei Meier-Kindern (einer anderen
Familie), die alle 1906 vermutlich an einer Epidemie gestorben sind. Wir nehmen uns alle an die
Hand zu einem Gebet in Ehrung unserer Vorfahren – ein schlichter und bewegender Moment.
Danach besuchen wir den Ort, an dem die evangelische Kirche des Dorfes stand, die nach dem
Krieg zerstört wurde. Das Pfarrhaus blieb erhalten, da es als Grundschule diente. Man erkennt es
auf den historischen Fotos. Die Brauns laden uns anschließend auf eine Pizza ein, und nachdem sie
uns noch eingelegte Pilze aus eigener Sammlung geschenkt haben, verabschieden wir uns mit
herzlichstem Dank auf beiden Seiten.
Unsere Suche wird von wunderbaren Menschen getragen und geleitet! Unser unendlicher Dank für
diese Geschenke des Lebens.
Als ich den Boden des alten Friedhofs betrat und dort verweilte, wo die evangelische Kirche stand,
spürte ich das Gewicht und den Reichtum unserer Geschichte. Eine Geschichte, die die präzisen Fakten genealogischer Forschung mit den lebendigen Erinnerungen meiner Großmutter, Alma
Meier, verbindet.
Wie sie sagte: "Ich habe schon so oft nachgedacht dass man zu wenig interessiert war, dass man von
den Vorfahren zu wenig wusste, zu wenig weiß, wenn man jung ist. Und nachher wenn man alt ist,
so wie ich, dann sind sie alle tot, dann kannst du nicht mehr fragen." ("Ich habe so oft gedacht, dass
man sich zu wenig interessiert hat, dass man über die Vorfahren zu wenig wusste, zu wenig weiß,
wenn man jung ist. Und später, wenn man alt ist, so wie ich, sind sie alle tot, dann kann man nicht
mehr fragen.")
Damit nicht in Vergessenheit gerät, damit meine Kinder wissen, woher sie kommen, sammle ich
diese Lebensfragmente – von den Ländern Baden und Elsass bis hin zu jener polnischen Kolonie,
die über mehr als ein Jahrhundert das Zuhause der Meier war.
Die Pioniere: Jakob Friedrich Meier und Anna Maria Fix
Unsere Geschichte in Bukowiec beginnt mit meinem Urururgroßvater, Jakob Friedrich Meier,
geboren 1788 in Langensteinbach im Land Baden. Getrieben von der Verheißung eines besseren
Lebens verlässt er seine Heimat und geht nach Polen. 1809 heiratet er Anna Maria Fix, gebürtig aus
Salmbach im Elsass. Sie lassen sich als „Kolonisten“ in Bukowiec nieder, einem jener zahlreichen
Dörfer, die von Deutschen gegründet wurden, um die Ländereien in der Region Łódź zu
bewirtschaften.
Ihr Sohn, Friedrich Meier, mein Ururgroßvater, wird 1835 geboren. Er ist der erste unserer Linie,
der auf diesem neuen Boden zur Welt kommt. 1853 heiratet er Elisabeth Wacker, ebenfalls aus einer
Familie deutscher Kolonisten. Gemeinsam festigen sie die Verwurzelung der Familie Meier in
Bukowiec, leben von der Erde und nehmen teil am Leben dieser deutschsprachigen und
protestantischen Gemeinschaft, verbunden durch Sprache, Religion und Traditionen.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz