środa, 16 listopada 2022

Łódzka Palestra - Prokuratura - Adwokaci - Łódź - Julianów - Powstanie - 1949 - cz.5

 

    Pamięta pani i Olesia K. , który wyrósł ponad Jurka R./jako jego prototyp/ do ławy uniwersyteckiej. Ten znów doprowadził swego ojca, naszego świetlanego mecenasa Piotra K. , do samobójstwa na schyłku jego lat. Przecie ten Oleś na seansach rozwydrzonej międzynarodowej finansjery łódzkiej występował zarobkowo – publicznie. Niemiaszki oszczędzali wyjazdów do Berlina i Paryża. Inni znów przywozili stamtąd Olesiowi – wzory.

    Podobno obu – po wykorzystaniu, jako donosicieli – zakatrupiło Gestapo poza gettem w Warszawie. I słusznie.

    Proszę Koleżanki, nasz wspólny /Pani kolega, mój ekskolega/ sławny Oleś R. , obecnie B., - jest tamtych kwiatuszków tylko rodzajowym odchyleniem. Jest 0n – bezwzględnie typem kryminalnym, po prawniczemu maskujący się, salonowy tulipan, jeżeli chodzi o przyrównanie do kwiatów. Nie wiem czy na pani – jego pajęcze ofiary. Mógłbym wyliczyć z 10, a było ich u tego łódzkiego Landru więcej. Były podobno i takie, które jemu płaciły: K. i jej „Grand Hotel”. A kto zmarnował żonę prokuratora „X”. W mojej obecności w 1939 roku prokurator S. telefonował do prokuratora apelacyjnego w Warszawie, aby zabrał z powrotem – „X” do Łodzi, gdyż dzieją się gorszące fakty „towarzyskie” i kryminalne w urzędowaniu – z powodu niejakiego adwokata R. który opętał i swego kolegę i jego żonę, o którego to adwokata inne walory zapytywał wówczas S. mnie, jako przyjaciela, poinformowanego w adwokackim pogłowiu Łodzi. A kto wykończył tę młodą żonę swego kolegi, może i lekkomyślną niewiastę, w Warszawie podczas okupacji – gdy mąż jej siedział w oflagu. A na moje pytanie w 1945 roku oświadczył tenże R., że „X” zerwał z żoną po wojnie, gdyż puściła się z Niemcami. Może i puściła się – ale kto ją do tego doprowadził? A kto zmarnował stryjeczną siostrę mego przedwojennego aplikanta Tadeusza M., Panią „Y”, którą Pani w 1945 widywała w Grand Hotelu w towarzystwie tegoż R. i moim, której przed 12-15 laty Oleś obiecywał małżeństwo. Rozwiodła się dla niego – a po wojnie, będąc zmarnowana przezeń do reszty, w 1947 roku została uratowana przez swego brata, który zabrał ją do Buenos-Aires, a „kochany Olek” mógł najchętniej do uzyskania wiz, jako zaistniały po wojnie w Łodzi – pod nazwą „szarej jej eminencji”. Wstydzilibyście się czegoś podobnego: koleżanki i koledzy. Czy tak jeszcze jesteście przerażeni wojną?. Jeżeli Pani nie zna tej historii z piękną panią „Y” – proszę rozmówić się chociażby przez telefon z siostrą zamordowanej w getcie warszawskim mego Tadzia M. i przyjaciółkę mojej zamordowanej w getcie łódzkim sekretarki  Majorkiewiczówny – Inki Miller / ul. Żeromskiego 77 m.14./ Mógłbym wiele podobnych historyjek o „pięknym Olku” / troglodycie moralnym/ opowiedzieć – ale po co!

     Wystarczy jeżeli chodzi o mnie – treść akt N.I ds. ……/46 prokuratury w Łodzi i 38 stronicowy mój pozew, z listą świadków na razie 70 osób z różnych zawodów, „klas”, „sfer”. Przecie tenże Olek sprawy moje zainicjował, ten przyjaciel przedwojenny i powojenny z Grand Hotelu, co Pani sama w 1945 r. zaobserwowała.

     Pozew rzeczony znajduje się obecnie w Sądzie Grodzkim w Łodzi od końca listopada 1948 r.  Do tego czasu – od 4.10 do 18.11.1948 r. – znajdował się jako N.C…../48 w Sądzie Okręgowym w Łodzi. Listem prywatnym  wiceprezes Świderski /został mi uczciwie wiernym/ - pouczył mnie o mankamentach pozwu, przecie już wiele przepisów zapomniałem. A następnie zwrócił mi ten pozew /o cofnięcie darowizny z art. 366 K.Z./ drogą urzędową. I natychmiast uzupełniwszy i poprawiwszy przesłałem do Sądu Grodzkiego w Łodzi. Prezes Świderski również jest na liście świadków. Nawet wolę, aby w początkowym stadium proces ten był prowadzony w Sądzie Grodzkim: publiczne badanie świadków. Jeżeli pozwany prok. K. nie przyzna, jako strona, jego zasadniczej treści, względnie nie zgodzi się na wspólnym ze mną podaniu, pozew zawiesić. Wszystkie odnośne warunki posiada u siebie D, , Jeżeli K. zechce – może nawet upoważnić D., aby został jego pełnomocnikiem w tej cywilnej sprawie, chociaż Zygmuś w ostatnim liście nadmienił mi, iż on spraw cywilnych nie prowadzi.

    Pani Halino, zwracam się do Pani, jako do tej, którą przed wojną uważałem z wybitna etyczną w naszym zawodzie. Ponieważ jest Pani może aż zanadto subtelną – a więc lękliwą – radzę przed udzieleniem mi odpowiedzi odmownej / bardzo byłoby mi ciężko moralnie/ dobrać do pomocy którąś z koleżanek / tylko koleżanek/ bardziej bojowych i mnie przychylnych, może jedna znajdzie się jeszcze, aby nie Marysia L. , która zdradziła mnie z tymże R. w 1947r.. Bardzo mnie to bolało i proszę jej to wyraźnie powiedzieć, ja nic nie ukrywam: moje karty są czyste. Następnie proszę przeczytać pozew w Sądzie Grodzkim – załączam pełnomocnictwo. Załączam również pełnomocnictwo do czytania akt I Ds…./46. Prokuratury Sądu Okr. w Łodzi. Ewentualnie proszę zabrać odpis pozwu od Zygmusia D. i w tym przedmiocie załączam pełnomocnictwo. Osobiście posiadam w domu jeszcze tylko jeden odpis i nie chciałbym wyzbyć się go, gdyż postanowiłem wkrótce odbić ze 100 egzemplarzy na powielaczu, aby rozesłać do odpowiednich osób i instytucji. Poza tym jeden odpis od 3 miesięcy znajduje się w Nadzorze Prokuratorskim Ministerstwa Sprawiedliwości. Gdy Pani załączy oficjalnie pełnomocnictwo do pozwu w Sądzie Grodzkim i zacznie koło niego trochę „chodzić” – odnoszę wrażenie iż czynności te zdopingują „bandę”, aby załatwić moje sprawy i zawieszenie tegoż pozwu na warunkach, posiadanych przez D.. Również chciałbym, aby Pani zgodziła się – jako moja pełnomocniczka – zaopiekować się większym kompleksem majątkowych spraw rodziny Jarocińskich, zamieszkujących od dawna w Paryżu, których jestem generalnym pełnomocnikiem i w sprawie których – jeden z nowoczesnych adwokatów łódzkich z Małopolski wiózł dla mnie pilny list z Paryża do Łodzi samolotem aż 4 miesiące. Następnie list ten, ma się rozumieć otwarty, nadesłał mi pocztą na Julianów – i uśmiał się w telefon, gdy zapytywałem o przyczynę tak późnego doręczenia listu – już po depeszy i innym liście Jarocińskich. Nawet nie dostał dyscyplinarki. Troche to wstyd dla powojennej nowoczesnej adwokatury. Nazwisko rzeczonego adwokata znajduje się w aktach tejże sprawy I DS..../46. A jednak Jarocińscy ci posiadają poważne obiekty /Moniuszki 6, 3/4 Placu Hallera, duże mury fabryczne w Łodzi i wielką uchowaną nieruchomość w Warszawie/. Jarocińscy ci, jak może Pani wiadomo, również należą do rodzin znanych w Łodzi i w Warszawie. Stara Jarosińska z domu Goldfeder, syn zaś jej literat francuski /George Waldemar/ i francuski obywatel.

                                                  .........................................................


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz