sobota, 6 stycznia 2024

Wampir z Gałkówka - Dziennik Łódzki - 1968 - cz.7

 

Dziennik Łódzki. 1969-01-31 R. 24 nr 26



Wczorajszy ósmy dzień rozprawy karnej przeciwko Stanisławowi Modzelewskiemu, miał być ostatnim dniem postępowania dowodowego. Sąd kontynuował wczoraj przesłuchania świadków oskarżenia, którzy pierwotnie odpowiadać mieli 25 bm. Ich zeznania dotyczyły okoliczności zabójstw dwóch młodych kobiet, które zamordowane zostały w 1956 roku, w odstępie 4 miesięcy, w tej samej okolicy między Gałkówkiem i wsią Borowa. Obie kobiety - 18-letnia Helena W. oraz 24-letnia Helena K. poniosły śmierć na skutek uduszenia. W Zakładzie Medycyny Sądowej stwierdzono, że oba zabójstwa dokonane zostały na tle seksualnym. 

Sąd niezwykle drobiazgowo I obiektywnie konfrontował wczoraj zeznania świadków z dowodami zabezpieczonymi przez organa śledcze na miejscu zbrodni oraz z zeznaniami oskarżonego. Potwierdziło się m.in. niezbicie, że 29 marca 1956 r. uczennica łódzkiego technikum Helena W. była w Wydziale Zdrowia w Brzezinach po talon na wyprawkę niemowlęcą, a następnie odebrała ją w sklepie PSS. Sam oskarżony podał w swych zeznaniach. że jednej z ofiar zabrał paczkę, a gdy okazało się co w niej jest, to „łaszki dziecięce" wyrzucił gdzieś po drodze. Obcego człowieka, który z paczką szedł drogą polną ku stacji, widzieli w tym dniu małżonkowie Ewa i Henryk K. Człowiek ten mijając ich, odwrócił głowę.

Zeznania składała wczoraj także kobieta, która była na miejscu zbrodni po jej zajściu. Ciało dziewczyny według jej relacji przykryte było płaszczem ortalionowym. Oskarżony zeznał wcześniej, że przed odejściem przykrył leżącą jej własnym płaszczem. 

Ośmiu świadków składało wczoraj zeznania, dotyczące okoliczności śmierci 24-letniej Heleny K. 29 lipca 1956 r. o godz. 8.25 wyjechała ona z siostrą i szwagrem z Łodzi w odwiedziny do krewnych. He lena do Borowej, jej siostra z mężem do innej wioski. Mieli wracać do Łodzi tym samym wieczornym pociągiem. Helena K. jednak do siostry w Borowej nie przybyła, nie powróciła także do Łodzi. 

Jak zeznał oskarżony, w sobotę 28 lipca 1956 r. wybrał się wieczorem w odwiedziny do żony przebywającej w Łodzi. Wysiadł jednak w Lipcach Reymontowskich i poszedł nad torami w kierunku Gałkówka. W niedzielę rano spotkał na polnej drodze koło Gałkówka idącą samotnie kobietę, którą zaczepił. Zwłoki Heleny K. znaleziono ukryte w krzakach jeżyn, przykryte trawą. Obok znaleziono kabel miedziany. Przy tych właśnie krzakach, obcego mężczyznę widziało w niedzielę kilka osób, m.in. Mieczysław N., który przyjechał z Łodzi do dzieci przebywających na letnisku. świadek ten wyjechał z Łodzi następnym pociągiem po tym, którym wyjechała do Gałkówka Helena K. Gdy mijał krępego mężczyznę, ten odwrócił się i poprawiał włosy. Przy konfrontacji w toku śledztwa, świadek ten spośród czterech mężczyzn wskazał jako podejrzanego St. Modzelewskiego. Mężczyznę kręcącego się obok krzaków. widziały także dwie dziewczynki - córki Mieczysława N., które przestraszyły się go i uciekły. Widziała go także wówczas 14-letnia. Wiesława K„ jak najpierw mocował się z jakąś kobietą, a później gdy sam klęczał obok jeżyn.

Sąd pyta świadka: Dlaczego pani tak ważnych szczegółów nie podała od razu w pierwszym przesłuchaniu, w śledztwie? 

Swiadek: Byłam jeszcze bardzo młoda i bałam się. Mężczyzna ten spojrzał na mnie. Jeździłam przez wiele lat na letnisko do Gałkówka i słyszałam o morderstwach. Bałam się, bo wiedziałam , że groźny wampir jest jeszcze nie ujęty. 

Sąd: Czy oskarżony przypomina tamtego mężczyznę? 

Swiadek: Zdaje mi się, że jest inny. Oskarżony jest grubszy. 

Wczoraj sąd wysłuchał także zeznań trzech sióstr zamordowanej Heleny K. Filomena S., do której Helena jechała z wizytą krytycznego dnia, zeznawać miała, jako pierwsza. Na widok zabójcy siostry. kobieta ta zemdlała, nie zdążywszy odpowiedzieć na pierwsze pytanie sądu. Pierwszej pomocy natychmiast udzielili obecni na sali lekarze-biegli, których grono powiększyło się wczoraj do 5 specjalistów. Filomena S. udzielała następnie sądowi wyjaśnień siedząc na krześle. Gdy po swej wypowiedzi wstała - zemdlała po raz drugi. Otoczono ją powtórnie troskliwą opieką. 

Wczoraj złożył przed sądem zeznania ojciec dziecka żony St. Modzelewskiego - Stanisław G. Znajomość z nią zawarł w 1961 r. Mieszkali wtedy razem przez dwa tygodnie w jego mieszkaniu w Warszawie. Świadek ten potwierdził, że był poinformowany, że w 1962 r. przyszło na świat jego dziecko. 

Sąd: Czy żona Modzelewskiego mówiła coś o współżyciu z mężem? 

Świadek: Mówiła, że ją bije i że nic ich nie łączy. Zbrzydło jej takie życie. 

Z wezwanych 100 świadków, nie zgłosiła się m. in. siostra oskarżonego. Kwestia jej zeznań zostanie wyjaśniona w dniu dzisiejszym. Po zakończeniu postępowania dowodowego głos będą mieli biegli, rzecznicy oskarżenia oraz obrońcy.

                                                                                                      M.KRAJOWNA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz