Długo zbierałem się w temacie Wampira z Gałkówka. Wiem, że wielu z mieszkańców Gałkówka i okolic potraciło swoje bliskie osoby. Byłem nastoletnim chłopcem, mieszkaliśmy w Łodzi w Śródmieściu, pamiętam, że w moim domu mówiło się o tym, moja mama pracowała dosyć daleko od miejsca zamieszkania. Panował wielki strach, mój tata często wychodził aby mama mogła bezpiecznie wrócić do domu, szczególnie pracując na drugą zmianę. Wielka radość zapanowała, kiedy złapano Modzolewskiego. Z drugiej strony wściekłość, że zamordował tyle niewinnych kobiet........
Dziennik Łódzki. 1968-12-03 R. 23 nr 287
PRZED PROCESEM "WAMPIRA Z GAŁKÓWKA"
W połowie grudnia br. przed Sądem Woj. dla Woj. Łódzkiego odbędzie się proces Stanisława Modzelewskiego - człowieka, który przez wiele lat był postrachem kobiet w okolicach Gałkówka, Tuszyna, a nawet Przedmieść Łodzi. 29 lipca 1952 r. w lesie niedaleko stacji PKP w Gałkówku znaleziono zwłoki 67-letniej Józefy P. Przez następne cztery lata zabójstwa na tle seksualnym powtarzały się jeszcze pięciokrotnie, mimo podejmowanych przez MO różnego rodzaju środków zabezpieczających. Sprawa Modzelewskiego była jedną z najtrudniejszych, z jakimi zetknęli się w swojej praktyce zawodowej pracownicy zespołu dochodzeniowego KW MO w Łodzi. Trudna, gdyż w tego typu przypadkach, brak jest·absolutnie uzasadnionego motywu. Nie można się także dopatrzeć żadnego absolutnie związku pomiędzy ofiarą i zabójcą. Los zetknął na polnych drogach sześć mieszkanek ziemi łódzkiej ze skrajnym sadystą, dla którego bestialskie katowanie ofiar stanowiło jedyną okazję seksualnego wyżycia się . Będąc mieszkańcem Łodzi, Modzelewski dobrze poznał teren swego późniejszego działania. Za każdym razem wiedział czego chce, świadczy o tym wymownie każdorazowe posiadanie przezeń dwóch odcinków· kabla elektrycznego, służącego do wiązania i katowania ofiar. Za każdym razem nim przystąpił do działania, prowadził ze spotkanymi kobietami rozmowy - ot takie sobie pogawędki dwojga ludzi, którzy spotkali się na pustej drodze. Wystarczało to, by dowiedział się o swej ofierze niemal wszystkiego: gdzie mieszka. z kim, co robi i. t. p.. Potrafił także, w niesprzyjających okolicznościach wycofać się w ostatniej niemal chwili. Świadczy o tym dobitnie liczba sześciu usiłowań gwałtów i zabójstw. Swej działalności na terenie Gałkówka nie zaprzestał nawet po przeniesieniu się do Warszawy. Dopiero w roku 1956 nastąpiła długa przerwa. Nie wiadomo czym była spowodowana. Być może rekompensował sobie brak „okazji", przez systematyczne maltretowanie własnej żony. W czerwcu 1965 r. korzystając z nieobecności żony, usiłuje dokonać zabójstwa swej sąsiadki - 87-letniej Marii G. Przeproszona przez Modzolewskiego i jego żonę staruszka, nie złożyła, nie złożyła wówczas zameldowania do MO. Dopiero w 1967, gdy Modzolewski spróbował raz jeszcze - tym razem z powodzeniem - córka ofiary złożyła szczegółowe wyjaśnienia, w wyniku których Stanisław Modzolewski ujęty został przez funkcjonariuszy stołecznej MO i przekazany do dyspozycji KW MO w Łodzi.
Trwające ponad rok śledztwo zostało zakończone niedawno i w przeciągu miesiąca "wampir z Gałkówka" stanie przed sądem. W toku dochodzenia udowodniono Modzolewskiemu popełnienie siedmiu zabójstw kobiet na tle seksualnym, sześciu usiłowań zabójstw kobiet, dwóch rozbojów z kradzieżą i dwukrotnego nielegalnego posiadania broni palnej. W toku przeprowadzonej wizji lokalnej miejsc zbrodni, Modzolewski przedstawił wszystkie okoliczności. Przyznać trzeba, że odznacza się fotograficzną nieomal pamięcią - tak co do wyglądu ofiar, ich cech charakterystycznych, jak i treści prowadzonych z nimi rozmów.
Wobec takiego ogromu popełnionych przestępstw Modzolewskiego, na wniosek Prokuratury skierowano na badania psychiatryczne. Po przeszło pięciomiesięcznej obserwacji zespół lekarzy, biegłych psychiatrii sądowej w Grodzisku Maz. uznał go za zdrowego psychicznie. Proces Stanisława Modzolewskiego zamknie kilkunastoletni okres niepokoju kobiet zamieszkałych w okolicach Gałkówka.
(L.RUD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz