Dziennik Łódzki. 1969-01-25 R. 24 nr 21
"WAMPIR Z GAŁKÓWKA" PRZED SĄDEM
Dalszy ciąg zeznań świadków
Podczas wczorajszego szóstego dnia procesu przeciwko Stanisławowi Modzolewskiemu, sędziowie, oskarzyciele publiczni i biegli badali podczas przesłuchań kolejnych świadków okoliczności, które towarzyszyły w dniu 2.I.1955 r. zabójstwu 24-letniej Ireny D. oraz 29.III. 1956 r. śmierci 18-letniej uczennicy Heleny W.
Irena D., mieszkanka wsi Borowa koło Gałkówka, w dniu swej tragicznej śmierci tj. w niedzielę udała się pociągiem do Łodzi, gdzie była umówiona z kolegą. W Łodzi widziano ją ok. godz. 21.50. Do domu nie powróciła. Jej zwłoki odnalazł nad ranem na odcinku prowadzącym od stacji do wsi świadek Antoni P. i zawiadomił o tym swą sąsiadkę Zofię T. Rozpoznała ona w zamordowanej kobiecie swoją siostrzenicę Irenę D. i zawiadomiła milicję. Stwierdzono, że kobieta ta została zadławiona. Liczne uszkodzenia ciała ofiary wskazywały na odbycie gwałtownej walki z napastnikiem.
Okoliczności, które towarzyszyły temu zabójstwu, sąd badał wczoraj szczególnie wnikliwie.
Oskarżony zeznał w śledztwie, że udał się 2.I. 1955 r. do Gałkówka, by odebrać od jednego z nabywców kradzionego cementu resztę należności, a w razie odmowy podpalić jego zabudowania. Ponieważ po ciemku nie mógł rozpoznać zabudowań, zmienił zamiar i skierował się przez pole ku stacji. Wtedy spotkał Irenę D.. Po "zajściu" - jak to nazywa - z młodą kobietą udał się na stację, gdzie powiedział kolejarzowi, że na polu leży pijak.
Na temat tego zdarzenia zeznawał wczoraj ówczesny dyżurnu ruchu w Gałkowie - Jerzy G. Okazuje się, że oskarżony i świadek nie rozpoznają się. Dyżurny z Gałkówka zeznał, że wówczas około godziny 2 w nocy przyszedł pasażer kupujący bilet do Łodzi. Mimo wywieszek informował się przy okienku o godzinę odjazdu pociągu. Przy kupnie biletu, powiedział, że za stacją leży pijany. Najbliższy pociąg do Łodzi był około 5 rano, a poprzedni przed północą.
Około godz. 4 nad ranem na stację szedł wuj Ireny D. i ujrzał leżące na polu przypruszone śniegiem jakieś ciało. Sądził, że to ogólnie znany pijak z Borowej i poszedł zameldować o tym na posterunek. Milicjantów nie zastał. Wtedy i on na stacji poinformował dokładnie dyżurnego, że na polu lezy pijany i poprosił o powiadomienie MO.
Sąd sprawdza te zeznania jeszcze raz, przesłuchując dyżurnego ruchu. Stwierdza on, że jest to możliwe, że po raz drugi odebrał taką informację. Na posterunek nie dzwonił, ponieważ wiedział, że funkcjonariusze pełnią w terenie służbę patrolową.
Sąd zapytuje oskarżonego dlaczego na stacji podał informację o "pijaku". Oskarżony:
- Chodziło mi o ratowanie tej kobiety, myślałem, że jeszcze żyje. Nie miałem jej zamiaru zabić.
Podczas wczorajszego przesłuchania, jeszcze raz odżyły szczególnie dramatyczne okoliczności śmierci młodziutkiej uczennicy łódzkiego Technikum Handlowego. Została ona zamordowana na wiosnę 1956 r., w jasny dzień, w chwili gdy wracała z Brzezin, dokąd wysłała ją siostra mężatka po wyprawkę dla niemowlęcia.
Oskarżony St. Modzolewski, jechał wtedy z Warszawy do Łodzi na święta i wysiadł w Gałkówku. Sąd pyta oskarżonego co zrobił wówczas z zabraną dziewczynie wyprawką. Oskarzony: - Nie wiem. Miałem z tą wyprawką do czynienia, ale nie wiem co z nią zrobiłem.
Po dokonaniu morderstwa, oskarżony udał się na stację, gdzie papierem oczyścił buty. Gdy po godzinie odnaleziono zabitą, pies tropiący MO zaprowadził po śladach do tego papieru pod ławką dworcową. Złoczyńca wcześniejszym pociągiem zdążył odjechać do Łodzi.
Wczoraj sąd zakończył przesłuchiwanie około połowy ze stu wezwanych świadków. Dalszy ciąg rozprawy i przesłuchań odbywać się będzie 29 stycznia. Świadkowie, którzy odpowiadać mieli dzisiaj, zostaną wezwani na 30 b.m.
M. Krajówna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz