sobota, 30 marca 2024

Pabianice - Łódź - Okupacja niemiecka - Korespondencja - 1941 - cz. 3

Przeglądając koperty z adresem w Pabianicach okazało się, że rodzina Dorszewiczów zmieniała lokum: Nachtigalstrasse 15 m.8 na Nachtigalstrasse 5 m.6. Wydaje mi się, że chodzi o ulicę Targową.

                                                                                                                 Łódź, dn. 16 - VII - 44 r.


                                                                        Kochana Hanko!

Bardzo się cieszę, że nadal oczekujesz ode mnie listu. Ja już nie miałam odwagi do Ciebie napisać, bo myślałem, że mnie już wykreśliłaś ze swego serca i pamięci.

    Bardzo natomiast zmartwiły mnie Twoje dolegliwości. Pomyślałem sobie o Tobie i wiesz tak jakoś, że się popłakałam. Bój się Boga, nie choruj! Czy się leczysz? Czy Ci pomaga? Jak się nie leczysz, to musisz koniecznie iść do doktora.

    Dziwię się, że Twoja Mama nie puszcza Cię na spacer samą. Może się trzyma jakichś starych zasad? Ale wiesz, jak tak pomyśleć, że mogłaby Ci nie wierzyć to jest okropne. Przecież to tak jakbyś siedziała w klasztorze. Poproś Twojej Mamusi ode mnie żeby Ci pozwoliła chodzić na spacery również samej. Bardzo mi jest przykro, że moja przyjaciółka musi siedzieć w domu, pomimo że skończyła siedemnaście lat, zamiast cieszyć się pięknem przyrody. Jeszcze raz proszę najmocniej Twoją Szanowną Mamusię o puszczenie Cię na spacer.

    Przypominasz sobie może jak raz za szkolnych czasów pisałam do Twojej Mamy list? Prosiłam wtedy żebyś mogła do mnie przyjść bo nie chciała Cię puścić. Ja to chyba tego nigdy nie zapomnę. Ja pracuję nadal w sklepie. Dwudziestego będzie już sześć miesięcy. Sprzedaje się sprzedaje.... Wiesz nieraz to już bym z miłą chęcią powyrzucała te baby ze sklepu. Niektóre to są nudne jak rycyna. Ja już do mojej mamusi powiedziałam:

- Miałaś zawsze pretensję że ja Ci w sklepie nic nie załatwię, a teraz to jeszcze drugich załatwiam. Zakupy w sklepie to już ja załatwiam. Z obiadem, to tam zawsze jakoś jesteś. Czasem tatuś napali ogień, a czasem obierze kartofle. Nasza stara, to jest taki postrzeleniec. Lubi urządzać awantury. Jak jej się tam przyśni.. Waży 133 kg. Starsza córka starej, Nela (nie ta ze sklepu) wyszła za mąż. Narzeczony przyjechał 3 maja to było zdaje się w środę, a w sobotę było wesele. Mówię Ci, co za ruch był w tym weselem. Nawet sklep wcześnie się zamkło. 

     Wilczyca Diana już nie żyje. Przejechał ją samochód. Biedne psisko! Jadzia płakała swojej Diany. Mówię Ci taka była mądra. Kołatała do drzwi za klamkę.

    Marysia i służąca Alusia mieszkały u starej, bo pochodzą z pod Łęczycy. Ostatnio była awantura i Alusia się wyprowadziła do ciotki. Teraz ona jest w sklepie, a Marysia w domu. Trochę pomaga.

    Stara wzięła sobie do domu polską sierotkę, Zosię. Ma 12 lat, ale wygląda na osiem. Nie bardzo ją lubię, bo jest niegrzeczna i uparta.

    Pani Nowakowa była w Łodzi po lekarstwo i wstąpiła do nas z Haliną i Wandą Dobrzyńskiej, to nie mogłam wcale poznać. Jak Cię Halina spotkała, to Ci napewno mówiła.

    Ojciec tej kuzynki Helenki niedawno umarł. Na wujka pogrzebie była mamusia i tatuś. Ja  nie byłam, bo to było w powszedni dzień. Brzydko z Twojej strony, że nic nie napisałaś, że układasz nową pisownię. Pomimo ostrożności to się wydało, bo gaz napisałaś przez "S" na końcu.

    Ja też muszę ciągle gderać i Ty musisz pewnie ziewać nad moim listem. Czasu mam bardzo mało. Czasem trzeba dłużej zostać. Przeważnie przychodzę o wpół do ósmej jak nie póź niej. Jak mamy nie ma to muszę kolację szykować. Jeszcze nieraz podlewa się. Idę spać o jedenastej. teraz jeszcze co drugą niedzielę będę chodzić do mleka. Nie mam wcale czasu. Zmiłuj się i napisz. Czy masz kaszel? 

                                                                                                 Całuję Cię najmocniej

                                                                                                          Danka



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz