poniedziałek, 15 września 2025

Rodzina Meier - Alma Meier - Michael Meier - Bukowiec - Königsbach - cz.3

 

M – Nie mówiłeś zbyt wiele o swoim rodzeństwie.

A – O czym tu mówić? Brat zginął tak wcześnie, w 1944 roku. Miał 23 lata. Był przystojnym mężczyzną. W wieku 17–18 lat uczęszczał do szkoły policyjnej w Poznaniu. Już jako dziecko chciał zostać policjantem. Bawił się w policjanta. Nazywali go policjantem.

Moja siostra uciekła w 1938 roku do Wormacji. W Wormacji mieszkała ciotka, więc tam się udała. Poznała tam swojego męża, Kurta Vekensa, w Heidelbergu. Jej córka, Heidemarie, z Alberty, często dzwoni.

M – Gdzie urodził się mój ojciec?

Ślub brałam w Bukowcu (Königsbach po niemiecku), niedaleko Łodzi (Litzmanstadt). Mieszkaliśmy tam od 1936 do 1946 roku, Hans-Jürgen i Fritz urodzili się i zostali ochrzczeni właśnie tam.

Twój dziadek, rodzina Friederichów, wyemigrowała w 1800 roku ze Stuttgartu, byli to Szwabowie. Było tam dużo ziemi. Pierwsi musieli najpierw wykarczować las, aby zdobyć drewno na budowę domów. Twój dziadek był Szwabem, słabo mówił po polsku, ponieważ w Königsbach prawie nie było Polaków, a oni też mówili po niemiecku. Tam, gdzie się urodziłam, było bardziej mieszane, dobrze dogadywaliśmy się z Polakami. Nie zawierano jednak małżeństw między sobą; Niemcy trzymali się razem. Jedna osoba wyszła za Polaka, co było rzadkością. Byli przyjaciółmi i chodzili razem na potańcówki, ale nic więcej. Chodziliśmy do niemieckiego kościoła ewangelickiego, a Polacy do katolickiego. Kiedy byłem dzieckiem, zabierali mnie tam moi wujkowie i ciotki, którzy mieli gramofon (trzeba było go kręcić) w sąsiedztwie. Było fajnie, wujkowie i ciotki zawsze chodzili do Polaków, tańczyli polskie tańce i śpiewali polskie piosenki. Dorastałem z Polakami, byliśmy zapraszani na chrzciny i wesela, było fajnie.

...Nagrywasz to wszystko?

M -Tak.

A -Co za bzdura?!

M – To nie jest bzdura, to jest interesujące. Opowiedz jeszcze coś o swoim dzieciństwie.

A – Nie zostałam długo u dziadków, oni potem zmarli. Brat mojego ojca przejął gospodarstwo, miał też dzieci... Trafiłam wtedy do ciotki, miałam 9 lat. Musiałam też opiekować się dziećmi i paść krowy. Miałam ciężkie życie, cięższe niż inne dzieci.

M – Kiedy poznałaś dziadka?

A – Miałam 19 lat i mieszkałam w Łodzi. Byłam zatrudniona jako pokojówka u dystyngowanych panów, niemieckich fabrykantów, którzy mieli również kucharkę, nianię... Opiekowałam się również dziećmi.

Następnie poznałam dziadka, kiedy byłam zatrudniona u kuzynki mojego ojca, aby opiekować się jej dziećmi, kiedy wyjeżdżali na wakacje do letnisk. Było tam wiele uroczystości. My też się dobrze bawiliśmy, tańczyliśmy na świeżym powietrzu. W wiosce nie było prawdziwej restauracji, więc byliśmy w ogrodzie. Niektórzy grali na harmonijce, inni na skrzypcach i flecie, wiele instrumentów było własnej roboty. Śpiewaliśmy te same ludowe piosenki, które śpiewa się tu do dziś. Nie chcieli jednak, żebym umawiała się z robotnikiem fabrycznym, który nie zajmował się rolnictwem. Więc uciekłam. Miałam szczęście, ponieważ dostałam pracę u rodziny Krause, w której fabryce pracował twój dziadek. Była to fabryka farb. Mogliśmy się wtedy częściej spotykać, np. w przerwie obiadowej.

M – Pobraliście się w 1936 roku. Jakie wiadomości mieliście z Niemiec?

A – Niektórzy mieli małe urządzenia z słuchawkami. Poza tym rzadko były gazety, które można było wypożyczyć. Teraz, kiedy o tym myślę, codziennie taka gazeta, a potem się ją wyrzuca, wcześniej tak nie było.

M – Jakie było nastawienie polityczne Niemców w Polsce, kiedy dowiedzieli się, że partia nazistowska staje się coraz silniejsza i że Hitler doszedł do władzy?

A – Kiedy byliśmy w Polsce, nie mieliśmy nic wspólnego z Hitlerem. Ale potem wygnał Żydów, którzy przybyli do Polski, również do powiatu kaliskiego, około 1936 roku. Kiedy mieszkałem w Łodzi, w pobliżu znajdowało się niemieckie gimnazjum, zbudowane przez niemieckich fabrykantów.

Uczęszczali do niego tylko niemieccy uczniowie, dlatego nazywano go „niemieckim gimnazjum”, mimo że znajdowało się w Polsce. A kiedy potem przybyło tu tak wielu Żydów z Niemiec, kupili oni Polaków, a Polacy są przecież tak łatwo podatni na wpływy (nadal tak jest i zawsze tak było) – za pieniądze zrobili wszystko, a potem szturmowali gimnazjum. Wciąż to widzę, było to w centrum Łodzi, jak wyrzucali z pierwszego i drugiego piętra ławki, fortepian.

M – Żydzi chcieli więc zemścić się na Niemcach, co jest zrozumiałe. Ale czy mieli jeszcze powody, by nienawidzić Niemców w Polsce? Czy Niemcy z Łodzi również byli przeciwni Żydom?

1 „Kto ma pieniądze, może sobie wsadzić cukier w dupę, kto nie ma, ten może wsadzić sobie w dupę” – tak mówiono u nas.

Nie była jeszcze wojna. Mieliśmy polskie obywatelstwo. Dziadek był zobowiązany do odbycia służby wojskowej w Polsce. Podczas służby rekrutacyjnej przebywał w pobliżu Warzowa. Musiał służyć przez dwa lata. Dużo o tym opowiadał, nie było to zbyt przyjemne. Zanim Hitler zajął Polskę, panowała większa koleżeńskość. Nienawiść do Niemców pojawiła się dopiero po wojnie i nie ma się co dziwić, bo Hitler wszystko zepsuł. Nie tylko nas wyzwolił, ale też wyrządził nam krzywdę. Wyzwolenie trwało tylko 5 lat, a najgorsze przyszło dopiero potem. Niemcy odebrali Polakom całe rolnictwo i wielu Niemców osiedliło się na tych terenach. Twój dziadek też miał się osiedlić. Podwładni Hitlera odpowiedzialni za rolnictwo, przywódcy rolników, musieli wybrać, którzy Niemcy otrzymają te lub inne polskie gospodarstwa rolne. Chcieli też, aby dziadek przejął gospodarstwo rolne, ponieważ my nie mieliśmy żadnego. Zostawili nas w spokoju, ponieważ nikt nie chciał. Dziadek pracował w fabryce, a ja powiedziałem, że nie znam się na pracy na roli. Nie interesowało nas rolnictwo i nie chcieliśmy niczego odbierać Polakom, i tak było dobrze. W przeciwnym razie byłoby jeszcze gorzej; kiedy w 1945 roku przybyli Rosjanie, wielu Polaków zostało deportowanych lub zamordowanych. Kiedy twój dziadek pracował w fabryce, kiedy byliśmy już małżeństwem, to było w 1938 roku, mieli oni przekazać polskiemu wojsku działo (armatę). Była to niemiecka fabryka, w której pracowało wielu Niemców i Polaków. Wtedy co tydzień wypłacano pieniądze. Odliczyli im tę darowiznę, po prostu jej nie dali. Niemcy trochę się zbuntowali, możesz sobie wyobrazić, kiedy mieli przekazać darowiznę. Wielu zostało zwolnionych, tak samo jak twój dziadek został zwolniony z fabryki. Właściciel fabryki popierał Niemców, ale nie miał władzy, pracownicy musieli zapłacić, ponieważ darowizna była obowiązkowa dla właścicieli fabryk. Wtedy stracił pracę. Nie trwało to jednak długo, od 38 do 39 roku, kiedy to armia niemiecka wkroczyła do Polski. Była to błyskawiczna wojna, która zakończyła się w ciągu 4 tygodni. W Polsce, od 1939 do 1945 roku, Polacy byli internowani, tak jak my. Po utracie pracy wyjechał do Niemiec, sądząc, że tam będzie mu łatwiej. Wielu wyjechało nielegalnie, płacąc przemytnikom wysokie kwoty za przekroczenie granicy. Niektórzy z nich wpadli nawet w pułapkę! Krążyła plotka, że jeśli mężczyzna dotrze do Niemiec, jego żona również będzie mogła za nim podążać, ale kiedy dotarł do Anaberg w Górnym Śląsku, w obozie dla uchodźców dowiedział się, że to nieprawda. Wrócił więc sam, ponownie nielegalnie, aby mnie zabrać. Chcieliśmy przejść przez „die Warte”, gdzie znajdował się most zbudowany przez niemieckich uchodźców, który dziadek znał z pierwszej przeprawy. Był właśnie Wielki Piątek 1939 roku, a Polacy, dla których nie był to dzień świąteczny, pracowali w polu. Zauważyli, że jest tam tak wielu Niemców i zniszczyli most. Kiedy tam dotarliśmy, pamiętam to jakby to było dzisiaj, świeciło słońce, Polacy pracowali w polu. Twój dziadek umiał pływać. Kogo miał najpierw przewieźć? Najpierw zabrał dziecko, przywiązane do pleców, jedną ręką wiosłował, drugą trzymał dziecko. Potem zabrał mnie, mogłam się go trzymać. W końcu znaleźliśmy się po niemieckiej stronie. Byłam cała mokra, dziecko mniej. Znajdował się tam niemiecki obóz z kilkoma tysiącami uchodźców, gdzie nas zatrzymano. Tak bardzo się wychłodziłam, podobnie jak dziecko, które nie miało jeszcze roku i które nadal karmiłam piersią. Zachorowało na zapalenie płuc i zmarło. Zostało pochowane w Niemczech. Była to dla mnie wielka strata. Kiedy mogliśmy opuścić obóz, rozdzielono nas. Twój dziadek trafił do przędzalni, a ja również musiałam tam pracować. Tak spędziliśmy ten czas. W kwietniu byliśmy więc w Adorfie, obok Badelster, niedaleko Plauen (Saksonia), kiedy we wrześniu wybuchła wojna. W Polsce tego nie doświadczyliśmy. Było to prawdziwe kąpielisko, które istnieje do dziś.

Czechy zostały zajęte w 1938 roku, było to niedaleko od miejsca, w którym mieszkaliśmy. Nazywało się to Sudetengau i wielu ludzi mówiło po niemiecku, lubili nas. Znaliśmy ten kraj, ponieważ robiliśmy tam wycieczki. Szef dziadka miał samochód i jeździliśmy nim. Ludzie w Adorfie byli również bardzo mili, nie chcieli nas puścić. Ale my chcieliśmy wrócić do domu i wróciliśmy do Polski, która była teraz niemiecka. W 1941 roku Niemcy wypowiedzieli wojnę Rosjanom. Ponieważ byliśmy Niemcami, dziadek został powołany do wojska, kiedy Fritz miał 3 miesiące.

M – Czy nie mógł odmówić służby?

Nie było tak jak dzisiaj, nie można było tego zrobić, ponieważ była wojna. Nikt nie chciał być powołany do wojska. Odbywał szkolenie w Dreźnie w armii niemieckiej. Koszary nadal tam stoją.

Potem zapytali, kto jest ślusarzem, i trafił do Berlina, do dużej fabryki zbrojeniowej. Z Berlina wysłali go podczas wojny do Belfort we Francji. Potem dostał urlop, wiedzieli, że to się wkrótce skończy. Miał sprowadzić żonę i dzieci do Niemiec. Tam, gdzie przybył, sytuacja była już bardzo zła, nie można było już wracać.

Transport był tylko dla wojska, nie dla mnie i dzieci. Ubrał się w cywilne ubranie i tuż przed upadkiem byliśmy w drodze. Ale złapali nas i dziadek musiał iść do obozu internowania, to było straszne. Nie mieli nic do jedzenia, więc zawsze tam chodziłam i przynosiłam mu jedzenie. Mieliśmy nowy drewniany dom, a oni nas wyrzucili.

Wtedy musieliśmy mieszkać z wieloma innymi osobami w takim starym domu. Potem uciekłam ponownie do Wrocławia, do obozu, gdzie były wszy. Pierwszy raz było to w 1939 roku z dziadkiem.

Oficerów rozstrzelano. Następnie dziadka również wywieziono do obozu wraz z wszystkimi Niemcami, do Schikawa (?) - (Sikawa), w 1945 roku, a potem do Rosji. Nie mieli nic do jedzenia, musieliśmy im przynosić posiłki. Dzieci zostawiłam u żony rolnika, była Niemką i powiedziałam jej, żeby się nimi zaopiekowała. Bałam się odejść, ponieważ zabierali kobietom dzieci, aby umieścić je w obozie. Miało to na celu zmobilizowanie kobiet do większej pracy.

Kiedy wkroczyli Rosjanie, twój ojciec miał rok i musieliśmy odejść. Twój dziadek był w obozie, nie wiedzieliśmy, gdzie się znajduje, i przez cztery lata nie mieliśmy od niego żadnych wiadomości. A ja miałam dwoje dzieci. Nie było nic do jedzenia i nie mogliśmy iść do lekarza, nie dostawaliśmy mleka. Karmiłam twojego ojca piersią jeszcze przez ponad dwa lata. Byłam tak zdesperowana i nie miałam nikogo, żadnych rodziców, moja siostra była daleko, czasami miałam ochotę zawiązać nam wszystkim trzem kamień na szyi i skoczyć do rzeki. Nie mieliśmy nic, Polacy zabrali nam wszystko. Nie mogliśmy też nic ze sobą zabrać. Miałam Fritza i Hansa i uciekliśmy nielegalnie, to znaczy bez pozwolenia. Cóż, to był smutny czas.

W 1946 roku spędziliśmy 8 tygodni w obozie we Wrocławiu wraz z Niemcami, którzy uciekli z Polski.

Z domu przywiozłam trochę pieniędzy i wszyłam je dzieciom w ubrania. Było to surowo zabronione. Pytały mnie o to bardzo stanowczo. Miałam też srebrne monety o nominale 5 marek, które wciąż gdzieś miałam. Przed wprowadzeniem nowej waluty obowiązywała marka Rzeszy. W tamtych czasach pieniądze te były nadal ważne w Niemczech, a rewaloryzacja nastąpiła dopiero w 1948 roku. Zawsze miałam trochę zapasów. Pieniądze miałem dość dobrze schowane, rozdzielone między Hansa w pieluszce i Fritza. Było tego całkiem sporo, polskie papierowe pieniądze były tak duże, a także inne. Czasami pieluszka była pełna, miałem ze sobą taki pojemnik i między nimi pieniądze. Nie można było wymienić, to nie było takie proste. W Niemczech było tak samo, nie można było ich dostać.

Kiedy przyjechaliśmy z Polski, jechaliśmy trzy tygodnie w wagonach bydlęcych. A potem wysłali nas do Nordheim, które było stolicą powiatu Litschenrode. To było niedaleko Litchenrode, w obozie, w obozie przejściowym. Byliśmy w starej, zbombardowanej fabryce cygar. Na piętrze położyli słomę i tam nas położyli. Dopóki nie znaleźli dla każdego odpowiedniego zakwaterowania. Kobiety z dziećmi trafiały zazwyczaj na wieś, gdzie było trochę więcej swobody. W fabryce byliśmy trzy lub cztery tygodnie. Dostaliśmy zupę bez soli z mąką o mdłym smaku.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

M -Von deinen Geschwistern hast du nicht viel gesprochen.

A -Was ist da zu sprechen? Der Bruder ist so früh gefallen, in 44. Er war 23 Jahre alt. Es war ein schöner Mann. Er hat die Polizeischule besucht in Poznan als er 17-18 Jahre alt. Schon als Kind wollte er Polizist werden. Als Kind hat er Polizist gespielt. Die nannten ihn den Polizist.

Meine Schwester ist in 38 geflüchtet, nach Worms. In Worms hat die Tante gelebt, da ist sie hin. Sie hat dann ihren Mann in Heidelberg kennen gelernt, Kurt Vekens. Ihre Tochter, Heidemarie, aus Alberta ruft oft an.

M -Wo ist mein Vater geboren?

Ich habe in Bukowiec (Königsbach auf Deutsch), neben Lodz (Litzmanstadt) geheiratet. Wir haben da von 1936 bis 1946 gewohnt, Hans-Jürgen und Fritz sind da geboren und getauft.

Dein Opa, Friederichs Familie, sind 1800 ausgewandert aus Stuttgart, Schwaben waren das. Da war viel Land. Die Ersten haben erstmal ausroden müssen, Holz machen zum Hauser bauen. Dein Opa war Schwabe, der konnte schlecht polnisch sprechen, weil in Königsbach kaum Polen waren und die haben auch deutsch gesprochen. Wo ich geboren bin war es gemischter, und wir haben uns mit Polen auch gut verstanden. Es wurde aber nicht gegenseitig geheiratet; die Deutschen haben zusammen gehalten. Das eine einen Polen geheiratet hatte das war eine Seltenheit. Sie waren wohl Freunde und sind zusammen tanzen gegangen aber weiter nichts. Wir sind in die deutsch Evangelische Kirche gegangen, und die Polen in die Katholische. Als ich Kind war haben mich meine Onkel und Tanten mitgenommen, die hatten ein Grammophon (da musste man drehen) in der Nachbarschaft. Da war es lustig, die Onkel und Tante sind immer zu den Polen gegangen, haben polnisch Tanze getanzt und polnische Lieder gesungen. Ich bin mit Polen aufgewachsen, wir waren bei Taufen und Hochzeiten eingeladen, es war schon.

...Nimmst du das den alles auf?

M -Ja.

A -So ein’ Quatsch?!

M -Das ist doch kein Quatsch, es ist interessant. Erzahl doch noch mal was aus deiner Kindheit.

A -Bei meinen Grosseltern bin ich nicht lange geblieben, die sind ja dann gestorben. Der Bruder meines Vaters hat dann die Landwirtschaft übernommen, der hatte auch Kinder gehabt... Ich bin dann zu einer Tante gekommen, da war ich 9 Jahre. Ich musste auch auf Kinder aufpassen, und Kühe hüten. Ich habe es schlecht gehabt, schlechter als die anderen Kinder.

M -Wann hast du denn den Opa kennen gelernt?

A -Da war ich 19 Jahre alt und Lodz auf Stellung. Ich war angestellt als Stubenmadchen bei vornehmen Herrschaften, deutsche Fabrikanten, die hatten auch eine Köchin, ein Kindermadchen... Ich habe auch auf Kinder aufgepasst.

Dann habe ich den Opa kennen gelernt als ich bei einer Kusine meines Vaters angestellt war, um mich um ihre Kinder zu kümmern, als sie in die Ferien zur Sommerfrische gegangen sind. Da gab es viele Feste. Wir haben auch unseren Spaß gehabt, wir haben draußen getanzt. Da gab es keine richtige Gaststätte im Dorf wir waren also im Garten. Welche haben Ziehharmonika gespielt, andere Geige und Flöhte, viele selbst gemachte Instrumente. Wie hatten die gleichen Volkslieder die jetzt hier noch gesungen werden. Sie wollten mich aber nicht mit einem Fabrikarbeiter ausgehen lassen, der keine Landwirtschaft hatte. Also bin ich weggelaufen. Ich habe Gluck gehabt, weil ich eine Stellung bei der Familie Krause bekommen hatte, in dessen Fabrik dein Opa gearbeitet hatte. Es war eine Farbfabrik. Wir konnten uns dann öfter sehen, bei der Mittagspause, z.B.

M -Ihr habt in 1936 geheiratet. Was für Nachrichten hattet ihr denn von Deutschland?

A -Manche hatten so kleine Apparate, mit Ohrhörer. Sonst gab es noch selten Zeitung, die hat man sich ausgeliehen. Jetzt, wenn ich so denke, jeden Tag so eine Packzeitung und die werden dann weggeschmissen, das war früher nicht so.

M - Was war die politische Meinung der Deutschen in Polen als sie erfuhren dass die Nazi Partei immer starker wurde und dass der Hitler zur Macht kam?

A - Als wir in Polen waren hatten wir mit dem Hitler nichts zu tun. Aber dann hat er die Juden ausgejagt, die kamen dann nach Polen, auch nach Kreiskalic, ungefähr in 1936. Wo ich in Stelle in Lodz war, da gab es in der Nahe einem deutschen Gymnasium, von deutschen Fabrikanten erbaut.

Nur Deutsche Schuler haben es besucht, darum hieß es auch ‘deutsches Gymnasium’ obwohl es in Polen stand. Und wo nachher so viele Juden von Deutschland hierher kamen, die haben sich Polen gekauft, und die Polen die sind ja so leicht beeinflussbar (das sind sie immer noch, und sind es immer schon gewesen)- für Geld haben sie alles gemacht, und dann haben sie das Gymnasium gestürmt. Das sehe ich noch, es war in der Mitte von Lodz, wie sie oben von der ersten und zweiten Etage die Pulte, das Klavier herausgeschmissen haben.

M -Die Juden wollten sich also von den Deutschen rächen, das ist verständlich. Aber hatten sie noch in Polen Grunde die Deutschen zu hassen? Waren die Deutschen aus Lodz auch gegen die Juden?

1 “Wer Geld hat kann sich Zucker in den Arsch blasen lassen, wer keins hat der kann blasen” hat mann bei uns gesagt.

Es war noch nicht Krieg. Wir hatten die polnische Staatsangehörigkeit. Der Opa war verpflichtet seinen Militärdienst in Polen zu machen. Er war zur Rekrutenzeit in der Nahe von Warzow. Zwei Jahre musste er dienen. Davon hat er viel erzahlt, es war auch nicht so gut. Als Hitler Polen noch nicht eingenommen hatte gab es mehr Kamardschaft. Den Hass auf die Deutschen kam erst richtig nach dem Krieg, und es ist auch kein Wunder, der Hitler hat ja das alles falsch gemacht. Der hat uns nicht nur befreit, aber uns geschadet. Die Befreiung hat nur 5 Jahre gedauert, das dicke Ende kam erst danach. Die Deutschen hatte den Polen die ganze Landwirtschaft abgenommen und viele Deutsche hatten aufgesiedelt. Und dein Opa sollte auch siedeln. Die von Hitler Vorgesetzten für die Landwirtschaft, die Bauernführer, mussten auswählen welche Deutschen diese oder jene polnische Landwirtschaft bekommt. Sie wollten auch dass Opa eine Landwirtschaft übernimmt, da wir keine hatten. Sie haben uns in Ruhe gelassen, weil wie keine wollten. Opa arbeitete in der Fabrik und ich sagte ich kenne nichts von der Landarbeit. Wir hatten keine Interesse mit der Landwirtschaft und wollten den Polen nichts wegnehmen, und es war mal gut. Sonst wäre es noch schlimmer gewesen;  als die Russen kamen, 1945, wurden von den Polen viele verschleppt oder ermordet. Als dein Opa in der Fabrik gearbeitet hat, als wir schon verheiratet waren, das war 38, da sollten sie für die polnische Armee ein Geschütz (eine Kanone) spenden. Es war eine deutsche Fabrik, da arbeiteten viele Deutsche und Polen. Damals gab es jede Woche Geld. Die Spende haben sie ihnen davon abgezogen, einfach nicht gegeben. Da haben die Deutschen ja ein bisschen gemeutert, dass kannst du dir denken, als sie spenden sollten. Da sind viele entlassen worden, so ist auch dein Opa entlassen worden von der Fabrik. Der Fabrikant hielt zu den Deutschen aber hatte nicht die Macht, die Arbeiter mussten bezahlen, weil es Pflicht war für die Fabrikanten zu spenden. Da hat er keine Arbeit mehr gehabt. Es hat aber nicht lange gedauert von 38 bis 39, als die deutsche Armee in Polen eindringt. Das war der Blitzkrieg, der war in 4 Wochen zu Ende. In Polen, von 1939 bis 1945 wurden die Polen Interniert wie wir es wurden. Nachdem er arbeitslos geworden war, ist er nach Deutschland rübergegangen und hatte sich vorgestellt es war da leichter. Es sind ja viele schwarz ausgerückt, die musste den Schmugglern viel bezahlen, um über die Grenze zu kommen. Manche führten sie sogar in eine Falle! Es gab da ein Gerücht das wenn der Mann in Deutschland ankam, durfte seine Frau auch folgen; als er aber in Anaberg in Oberschlesien ankam, erfuhr er im Aufnahmelager dass es nicht stimmte. Dann ist er alleine, wieder schwarz, zurückgekehrt um mich zu holen. Wir wollten über “die Warte”, wo es eine Brücke gab die die Deutschen Flüchtlingen gebaut hatten, und die der Opa von der ersten Überquerung kannte. Es war gerade Karfreitag 39, und die Polen, bei denen es kein Feiertag ist, arbeiteten auf dem Feld. Sie merkten dann dass so viele Deutsche da waren, und zerstörten die Brücke. Da sind wir da angekommen, das sehe ich noch wie Heute, die Sonne schien, die Polen arbeiteten auf dem Feld. Dein Opa konnte schwimmen. Wen sollte er zuerst rübertragen? Da hat er erst das Kind mitgenommen, so auf dem Rucken gebunden, mit einer Hand gepaddelt, mit der anderen gehalten. Und dann hat er mich geholt, ich konnte mich an ihm festhalten. Dann waren wir drüben auf deutscher Seite. Ich war dann ganz nass, das Kind weniger. Da befand sich ein deutsches Lager, mit mehrere tausenden Flüchtlingen, wo wir aufgefasst wurden. Da habe ich mich so erkaltet und das Kind auch, es war noch kein Jahr alt, ich habe es noch gestillt. Es hat Lungenentzündung gekriegt und ist gestorben. Es wurde in Deutschland beerdigt. Das war eine große Niederlage für mich. Als wir aus dem Lager rauskonnten, haben sie uns verteilt. Dein Opa ist in eine Spinnerei gekommen und ich musste auch da arbeiten. Wir haben die Zeit so überdruckt. Da waren wir also im April in Adorf, neben Badelster, bei Plauen (Sachsen) als der Krieg im September ausbrach. In Polen hatten wir es nicht erlebt. Es war ein richtiges Bad, es existiert jetzt noch.

Die Tschechei wurde 38 besetzt, es war nah von wo wir wohnten. Es hieß Sudetengau und viele Leute sprachen deutsch, sie mochten uns gerne. Wir kannten das Land, weil wir auch Ausfluge machten. Opas Chef hatten ein Auto und wir fuhren mit ihm. Die Leute in Adorf waren auch sehr nett, sie wollten uns nicht gehen lassen. Aber wir wollten ja nach Hause, und sind nach Polen zurück, das jetzt deutsch war. 1941 hat der Deutsche dem Russe den Krieg erklärt. Weil wir Deutsche waren ist der Opa eingezogen worden, da war der Fritz 3 Monate alt.

M -Konnte er sich denn nicht dazu verweigern?

Es war nicht wie Heute, dass konnte man nicht, weil es Krieg war. Niemand wollte eingezogen werden. Er war bei der Ausbildung in Dresden in der Deutschen Armee. Die Kaserne steht immer noch.

Dann haben sie gefragt wer Schlosser ist, dann kam er nach Berlin in ein großes Rüstungswerk. Von Berlin haben ihn sie dann im Krieg nach Belfort in Frankreich gesendet. Dann hat er Urlaub bekommen, sie wussten dass es bald zu ende ging. Er sollt Frau und Kinder nach Deutschland bringen. Wo er gekommen ist, da war es schon ganz schlimm, da konnte man nicht mehr zurück.

Der Transport ging nur für Militär, nicht für mich und die Kinder. Er hat sich als Zivil angezogen und kurz vor dem Umsturz waren wir unterwegs. Sie haben uns aber geschnappt und Opa musste ins Internierungslager, das war Schlimm. Die hatten nichts zu essen, da bin ich immer hingegangen und habe ihm Essen gebracht. Wir hatten ein neues Holz Haus und sie hatten uns rausgeschmissen.

Dann mussten wir mit vielen anderen in so einem alten Haus wohnen. Dann bin ich noch einmal geflüchtet nach Breslau, ins Lager, wo die Läuse waren. Das erste mal, das war in 1939 mit Opa.

Die Offiziere wurden erschossen. Den Opa haben sie danach auch in ein Lager mit allen Deutschen verschleppt, nach Schikawa (?), 1945 und dann nach Russland. Sie haben nichts zu essen gekriegt, wir mussten es ihnen bringen. Die Kinder hatte ich bei der Bauers Frau gelassen, sie war deutsche, und sagte sie passe auf sie auf. Ich hatte Angst zu gehen, weil sie den Frauen auch die Kinder wegnahmen, um sie ins Lager zu stecken. Damit sollten die Frauen mehr arbeiten können.

Als der Russe reinkam war dein Vater ein Jahr alt, und wir mussten weg. Dein Opa war im Lager, wir wussten nicht wo er war, und haben von ihm 4 Jahre gar nichts gehört. Und ich hatte die zwei Kinder. Es gab nichts zu essen und wir durften nicht zum Arzt gehen, wir haben keine Milch gekriegt. Ich habe deinen Vater noch bis über zwei Jahre gestillt. Ich war so verzweifelt und hatte niemanden, keine Eltern, meine Schwester war weiter weg, ich hatte manchmal so den Gedanken uns allen drei einen Stein um den Hals zu binden und in den Fluss zu springen. Wir hatten nichts, die Polen hatte uns alles weggenommen. Und tragen konnten wir auch nichts. Ich hatte Fritz und Hans, und wir sind schwarz weg, d.h. ohne Genehmigung geflüchtet. Tja, das war eine traurige Zeit.

In 1946, waren wir 8 Wochen im Breslau Lager, mit den Deutschen die aus Polen geflüchtet waren.

Ich hatte mir etwas Geld von zu Hause mitgebracht und bei den Kindern eingenäht. Das war streng verboten. Die haben gefragt, ganz feste. Ich hatte auch Silberstücke 5 Mark, das hatte ich jetzt noch irgendwo. Vor der Währung war die Reichsmark. Damals war das Geld noch gültig in Deutschland, die Umwertung kam erst in 1948. Ich hatte immer ein bisschen Vorrat. Das Geld hatte ich ziemlich eingenäht gehabt, verteilt beim Hans in die Windel und beim Fritz. Das war ziemlich viel, das Polnisch Papiergeld das waren so große Teile, und auch anderes. Manchmal war die Windel voll da hatte ich so einen Behälter dabei und dazwischen das Geld. Mann konnte nicht wechseln, das war nicht so einfach. In Deutschland war er genauso, da gab es nicht zu kriegen.

Als wir aus Polen kamen sind wir 3 Wochen in Viehwagons gefahren. Und dann haben sie uns nach Nordheim, das war die Kreisstadt von Litschenrode, gesendet. Das war in der nähe von Litchenrode, im Lager, in einem Durchgangslager. Da waren wir in einer alten und verbombten Zigarrenfabrik. Oben auf der Etage haben sie Stroh gelegt und da haben gelegt. Bis sie für jeden eine passende Unterkunft gefunden hatten. Frauen mit Kindern kamen meistens aufs Land, wo ein bisschen Freiheit war. Drei oder Vier Wochen waren wir in der Fabrik. Suppe ohne salz mit dumpfigem Mehl haben wir gekriegt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz