CHŁOPO ROBOTNICY
Ziemie Olechowa - Dużego są ziemiami piaszczystymi, słabo urodzajne, żebraczy koniec /Bettelende /. Z kilkuhektarowego gospodarstwa, ciężko było się utrzymać. Dlatego większość gospodarzy pracowało zawodowo, godząc pracę na roli, z pracą w przemyśle. Był jeszcze jeden ważny powód, rolnicy nie byli ubezpieczeni. To znaczy, za pobyt w szpitalu, wizytę u lekarza, przyjazd pogotowia musiał płacić. Nie mieli też renty rolniczej. Tak było przynajmniej do lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Ludzie w tamtych czasach żyli krótko. Brak należytej opieki zdrowotnej, niewłaściwe odżywianie, jadano tłusto /rąbanka / palono dużo papierosów, bez filtra, pito dużo alkoholu. Szczególnie krótko żyli mężczyźni. Idąc na emeryturę w wieku 65- lat, umierali po kilku latach, często nie dożywali emerytury. Wtedy tak się mówiło:
- Po kopie i po chłopie.
- Dom do dachu, chłop
do piachu.
Mężczyźni narażeni byli na choroby zawodowe, środki ochrony osobistej, były rzadkością. Duże zapylenie, wata szklana, azbest, środki chemiczne, wywoływały choroby. Szczególnie groźny jest azbest, wywołując choroby płuc.
Zimą kierownikowi nie chciało się przez trzy dni, dojeżdżać pociągiem do Warszawy na kurs BHP, wysłał mnie. Wykłady prowadził pan z Państwowej Inspekcji Pracy, o azbeście powiedział tak:
- Nawet jedno włókno może wywołać raka. W Markach k. Warszawy gdzie przerabiano azbest, ścieżki w parku, wysypano gruzem azbestowym. Państwa różnie radzą sobie z tym problemem. Niemcy zrobili to tak: Przy azbeście zatrudniają cudzoziemców.
PRYWATKI
Drugim miejscem gdzie prywatki były organizowane, były bloki kolejowe – te nowe u rodziny Wieczorków. Organizowała je nasza koleżanka Zdzisława /Dzidka / Wieczorek, bardzo ofiarna i uczynna dziewczyna. Te prywatki były już na wyższym poziomie. Dla nas chłopców ze wsi, atrakcją były dziewczyny miastowe, które zapraszała Dzidka. Na jednej z prywatek pojawiła się dziewczyna, która bardzo mi się spodobała. Ale ona mnie nie zauważała, do chwili kiedy ktoś zapytał , kto potrafi chodzić na rękach? Ponieważ uprawiałem kulturystykę potrafiłem to zrobić z łatwością. Idylla nie trwała długo. Oznajmiła mi że mama znalazła jej lepszego kandydata – bogatszego. Ja miałem tylko rower Czeski Sport, rywal motor NRD-dowski Awo - Simson. Smutek nie trwał długo, przecież w Polsce nie brakuje urodziwych dziewczyn.
Z blokami kolejowymi łączy mnie jeszcze jedno wspomnienie. Był tam sklep spożywczy to były lata 50-te, wakacje. Czekałem w kolejce po chleb. Chleb był przywożony bryczką z piekarni w Andrzejowie. Czekało się przynajmniej godzinę. Problemem nie była długość kolejki, tylko to, czy wystarczy chleba. Będąc dwudziestym w kolejce, okazało się że w momencie pojawienia się bryczki z chlebem przesunięto mnie na miejsce, czterdzieste, bo tyle miejscowych miało zamówioną kolejkę. Tak między nami, oni uważali nas za intruzów, przecież sklep był ich.
Jeszcze jedno, ryb w sklepach było bardzo mało, tłumaczono to tym że po wojnie, wydłużyła się linia brzegowa. Ta sama ilość ryb, rozłożyła się na te 500- kilometrów linii brzegowej. Trudniej było je złowić. Dostępne były dorsze i nie takie drogie.
H U B A L
Tam gdzie teraz jest cmentarz, między Olechowem – Dużym a Augustowem, rozciągał się teren piaszczysty, urozmaicony, pełen dołów, pagórków, porośnięty krzewami, wysoką trawą drzewami sosnowymi i brzozą. Ulubione miejsce wisielców, zawsze jak mocno wiało wiadomo było, że znowu jakiś łodzianin, powiesił się w zagajniku sosnowym, przy drodze z Olechowa do Augustowa. Te doły powstały na skutek, kopania żwiru na potrzeby, budującej się Łodzi. Może też wydobywano żwir, dla Huty Szkła w Olechowie.
W tym czasie Łódzka Wytwórni Filmów Fabularnych, kręciła pełnometrażowy film HUBAL Dla wygody i oszczędności, niektóre sceny batalistyczne, kręcono na tym terenie. Cała Polska czekała na ten film. Widzowie szczególnie z naszych okolic, zauważyli że w prawym górnym rogu, widać słup linii energetycznej napowietrznej 220 – tysięcy wolt. Przebiegającą nad starą szkołą w Olechowie, w kierunku Janowa. Niedopatrzenie usunięto po kilkunastu dniach.
L O
T N I S K O
Pan Jarmolinski J. z Feliksina powiedział mi że przy okazji budowy stacji kolejowej Olechów, urządzono lotnisko polowe. Lotnisko znajdowało się między Folwarkiem Bolesławów, a Feliksinem, od torów kolejowych do Wiśniowej Góry. Lądowały na nim samoloty dwupłatowe. Na przełomie lat 50-tych i 60-tych ubiegłego wieku, widziałem platformy kolejowe załadowane korpusami samolotów. Samoloty ładowano na platformy kolejowe z rampy, która znajdowała się, między ulicą Przylesie a ul.Polskich Kolei Państwowych. Bocznica przebiegała równolegle do ulicy Zakładowej, jakieś 8 m od krawędzi drogi, obok Odlewni Żeliwa. W tym czasie był czynny przejazd kolejowy na Przylesiu.
Autorytet Wojska Polskiego – wspomnienie autora. Służbę wojskową odbyłem w Wałczu. Solidnie zbudowana poniemiecka jednostka wojskowa. Koszary dwupiętrowe kryte dachówką. Kilka lat wcześniej, jednostka karna, szczoteczkami do zębów, czyścili dachy. Ja zostałem pisarzem kompanijnym, po okresie unitarnym praktycznie nie chodziłem na ćwiczenia. Trochę dokuczał mi pisarz batalionowy, który nie dorobił się tego przywileju, każdego wieczora gdy odpisywałem rozkaz dzienny, patrząc na mnie mówił; jak ty wyglądasz, codziennie jesteś grubszy. Mimo że jednostka karna była tylko wspomnieniem, dyscyplina wojskowa była, bo kadra była ta sama. Na pierwszy urlop jechałem z odznaką Wzorowego Żołnierza i szarżą starszego szeregowego.
Z D
A R Z E N I E
Melduję swoje przybycie na urlop w Łódzkim Garnizonie. Major przerywa, mówiąc, wiem jesteś z cyrku, czyli z Wałcza, tylko wy tak przepisowo się meldujecie.
Po wyjściu z Garnizonu idę pieszo w stronę dworca kolejowego Łódź – Fabryczna idąc ul. Kilińskiego, obok Poczty Głównej, widzę starszą kobietę z walizką idącą do dworca. Podchodzę i mówię.
- Pomogę pani. - bardzo dziękuję, jak to wojsko jest dobrze wychowane same pochwały i podziękowania.
Po dwóch latach jako cywil, idę sobie ul. Kilińskiego, od Poczty Głównej do dworca Łódź-Fabryczna. Idzie starsza pani z walizką, powiadam, pomogę pani, a ona
- Ratunku, milicja, w biały dzień chcą człowieka okraść!
HARCERSKIE PAMIĄTKI
Pan Denis opowiedział mi historię harcerzy z Andrzejowa. W starej szkole w Andrzejowie przy ul. Rokicińskiej, prężnie działała Drużyna Harcerska. We wrześniu 1939 r. w obliczu zbliżającego się frontu, harcerze postanowili ukryć wszystkie przedmioty, związane z ich działalnością. Sztandar, dokumenty, odznaczenia, pamiątki. Miejsce ukrycia; zagajnik brzozowy, przy ul. Szelburg Zarembiny, pomiędzy ul. Zabawną a ul. Mierniczą. Dokładnie w którym miejscu, tego nie wiedział. W latach 80- tych syn z kolegami prowadzili poszukiwania, nie dysponując wykrywaczem metali, mieli znikome szanse na sukces. Teraz w tym miejscu nie ma drzew, wybudowano dwa domy, ale poszukiwania można by kontynuować. ....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz