sobota, 11 listopada 2023

Olechów - Łódź - Horst Milnikel - Historia - Wspomnienia - cz.5

 

Autor wspomnień - Horst Milnikel na nartach - Lasek w Olechowie za stodołami - Zakłądowa 118-122


                                                          WIDZEWSCY RABUSIE

Pani  Szczybiecka  z  Olechowa  wspominała  trudne  lata  pierwszej  wojny  światowej  i  po wojnie. W  okolicy  grasowały  bandy  łobuziaków  widzewskich. Miasto  wycieńczone  wojną, okupacją, pozbawione  żywności, było  bardzo  biedne.  Okradano  podłódzkich  gospodarzy. W  Olechowie  i  Nerach  wyglądało  to  tak;  Nocą  kryty  wóz  konny, taki  jak  hycla, jechał polną drogą, między  Olechowem  a  Nerami.  Złodziejaszkowie  okradali  okoliczne  gospodarstwa szczególnie  upodobali  sobie; kury, kaczki, gęsi, indyki  i  króliki. Ładowali  na  wóz  i  znikali. Było  ich  tylu  że  gospodarz  nawet  jak  zauważył, to  bał  się  wyjść  z  domu.

 Pan  Frydrych  z  Andrespola  zapalony  myśliwy, miał  taką  przygodę; Nocą  obudziło  go  dokuczliwe  ujadanie  psa, próbował  go  uspokoić, ale  on  ciągle  szczekał   wyjrzał  przez  okno      zobaczył  złodzieja  który  zakleszczył  się  w  ciasnym  oknie  stolarni. Nie  namyślając  się  długo wziął  fuzję, załadował  nabój  wypełniony  solą, wystrzelił  w  tyłek  jegomościa  i  poszedł  spać. Po  dwóch  dniach  dowiedział  się, jego  sąsiad  dwa  dni  siedzi  z  tyłkiem  w  misce  z  wodą. Morał  jest  taki; Najczęściej  okrada  cię  najbliższy  sąsiad.

                                                              SAMOLOTY

 Po  drugiej  wojnie  światowej, mało  był   zegarków, sporo  zabrali  Rosjanie. Były zegary ścienne, budziki, zegarki  kieszonkowe. Gospodarz  pracujący  w  polu, orientował  się  w/ g  słońca. Gospodarz  u  którego  mieszkaliśmy, Zakładowa  118  p. Gajda  miał  jeszcze  inny  zegar. Pracując w  polu, między  Olechowem  a  Nerami, widział każdego dnia nadlatujący  samolot, od  strony  Ustronia. Był to  pasażerski  samolot  z  Warszawy  do  Łodzi. Samoloty  latały  według  rozkładu  lotów, zawsze o  tej  samej  porze.          

                                                        WYPASANIE   BYDŁA

 Wypasanie  bydła  rozpoczynało  się  wczesną  wiosną. Siostra  wspominała, kiedy  odkrywano  kopce  z  ziemniakami, to  dzieci  biegały  już  boso.  Od  lokomotywowni, obok wieży ciśnień  i  oczyszczalni  ścieków, do  Czerwonego  Krzyża  / Górki  Rozrządowej /  około  trzech kilometrów, wzdłuż  torów  kolejowych, rozciągał  się  pas  ziemi  kolejowej, szerokości  500- do 1000 metrów.  Wypasano  krowy, pastuchami  byli  chłopcy, po  przyjściu  ze  szkoły. W  wakacje praktycznie  cały  dzień.  W  trakcie  wypasania  można  było  się  wykąpać, czytać  książkę rozmawiać  z  kolegami.  Jesienią  palono  ogniska, piekąc  ziemniaki. Monotonię  wypasania  ożywiały  lokomotywy, które  przejeżdżały  obok  pasących  się  krów. Lokomotywa  jechała   w  stronę  Andrzejowa, aby  jadąc  po  trójkącie  torów, o  boku  jednego kilometra, obrócić  się. Lokomotywa  ciągnąca  skład  pociągu, musiała  być  skierowana, przodem do  kierunku  jazdy.

Atrakcją  były  też  lokomotywy  które  stały  na  bocznicy  w  pobliżu  pasących  się  krów. /blisko wieży  ciśnień /  Lokomotywy  były  uszkodzone  na  skutek działań  wojennych, było  ich  pięć  sztuk. Zabawa  polegała  na  tym  że  rozpalaliśmy  ognisko  w  palenisku  lokomotywy. Była prawie  jak  żywa. Sprawiał  to  dym  wydobywający  się  z  komina. Poruszając  różnymi  dźwigniami  w  kabinie  maszynisty, czuliśmy  się  jak  prawdziwi  kolejarze. W  kabinie  paliliśmy  też  papierosy. /pety  pozbierane  na  przystanku  kolejowym /  Jesienią  robiliśmy  skręty  z  suszonych  liści  kasztana, tak  zwane  papierosy  polowe.

Szwagier  opowiedział  mi  swoją  przygodę, związaną  z  koleją. Pastwisko  na  którym  wypasali bydło, było  na  łagodnym  wzniesieniu  i  przylegało  do  torów  kolejowych. Pociąg  towarowy jadąc  pod  górę, musiał  zwolnić  bieg. Pomocnik  maszynisty, wyrzucał  odpowiednią  ilość węgla. Chłopcy,  kije  na  których  osadzone  były  miotły, unosili  do  góry, transakcja  była  załatwiona. Szwagier  po  latach  został  maszynistą.

 

                                                                SKLEPY

 Przed  wojną  w  Olechowie  Dużym  były  dwa  sklepy  spożywcze; w  okolicy  olechowskiej  Szkoły  oraz  na  przeciwko  nr 118  w  drewnianym  domu  który  stoi  do  dziś. Po  wojnie;  - sklep  w  okolicy  olechowskiej  Szkoły. -sklepy; mięsny  i  spożywczy, w  osiedlu  kolejowym.

Sklepy  w  Andrzejowie; spożywczy, mięsny, / żelazny /  oraz  piekarnia, fryzjer  i  magiel.

                                                   MŁÓCKARZ GRULKE                                                                                                        

W  latach czterdziestych  i  pięćdziesiątych   w  Olechowie  pracował  zawodowy  / młóckarz / pan  Grulke.  Miał  własny  cep, jego  narzędzie  pracy.  Młócił  ręcznie, taka  słoma  nadawała  się  do krycia  dachów  słomianych.  U  gospodarza  miał, wikt, opierunek  i  nocleg. Kiedy  skończył najmował  się  u  następnego  gospodarza.

Moja  żona  z  Andrzejowa,  którą  poznałem  w  latach  siedemdziesiątych  wspominała pana Grulke, którym  straszyła  ich  mama; Jak  będą  niegrzeczne, to  przyjdzie  Grulke  i  je  zabierze. Czy  to  był  ten  sam  Grulke,  tego  nie  dowiemy  się.

W  Andrzejowie  był  jeszcze  jeden  Grulke. Był  bileterem  na  stacji  kolejowej, Andrzejów. Stał  w  przejściu  na  peron  i  wpuszczał, za  okazaniem  biletu, sprawdzał  również  pasażerów wysiadających  z  pociągu.

                                                        DZWONEK

 Jak  powiadomić  gospodarza  o  potrzebie  wejścia  na  posesję, kiedy  jest  ciemna  noc, gospodarstwo  jest  ogrodzone,  a  za  płotem  pies.  W  Olechowie  problem  rozwiązano  na  chłopski  sposób. Na  małej  szubieniczce  przybitej  gwoździami  do  słupa  furtki, wieszano  zużyty  lemiesz  od  pługa. Młotek  zastępował  kawałek  żelaza, przymocowany  do  sznurka. W  Olechowie  za młotek służyła  śruba  lub  gwóźdź  do  mocowania  szyny  do  podkładu  kolejowego. Każdy  gospodarz  miał  obowiązek  instalowania takiej  sygnalizacji. W  gospodarstwie  gdzie  brakowało  płotu, psy  na  noc  wiązano  do  drutu  stalowego, rozciągniętego  n/p  od  stodoły  do  domu. Drut  stalowy  taki  sam  jak  w  liniach  telefonicznych napowietrznych, źródłem  drutu  była  oczywiście  stacja  kolejowa  Olechów. Na  każdej stodole musiał  być  czytelny  napis;  PALENIE  WZBRONIONE

Na  ścianie  frontowej  budynku, był  obowiązkowo  bosak  na  kiju  i  tłumik  ognia – kij  na końcu koło  z  drutu  obleczone  niepalnym  materiałem.

                                                 BIMBROWNIE   MELINA

Jak  już  wspominałem  na  wsi  pędzono  bimber.  Bimber  był  swojej  roboty. Bańka  na  mleko 20 l. Wężownica  z  rur  miedzianych  jako  chłodnica, zanurzona  w  zimnej  wodzie. Ważne  aby zacier  podgrzewać  powoli, aby  najpierw  ściągnąć  alkohol  szkodliwy  dla  zdrowia, którego spożycie  grozi  utratą  zdrowia, ślepotą  lub  w  skrajnym  przypadku  śmiercią. Niektórzy  woleli  kupować  alkohol  monopolowy – państwowy. Wódka  była  sprzedawana  litrowych  butelkach, mówili  na  nią, siwucha, papierosy  nazywały  się, sporty. Któregoś  dnia wysłuchaliśmy  audycji  radiowej  o  szkodliwości  spożywaniu  bimbru. Kolega  który  nie  wylewał  alkoholu  za  kołnierz, skomentował: 

- To  dlaczego  jak  napiję  się  dobrego  bimbru  to następnego  dnia  jestem  zdrów, a  po  siwusze, łeb  mi  pęka. 

Stulatka  z  Brzezin  zapytano  co  robić  żeby  dożyć  stu  lat ?  Nigdy  nie  piłem  siwuchy, tylko  bimber. Teściu  przypomniał  takie powiedzenie:

- Pijmy  szybciej  bo  się  ściemnia.  

Znam  przypadek  wykonania  chłodnicy  z  rury ołowianej, skończyło  się  śmiercią – ołowica.

Moja  mama  handlowała  wódką, niewielkie  ilości  ale  jednak.  Nie  była  to  typowa  melina  bo mieszkaliśmy  w  jednej  izbie.  Klienci  przychodzili  w  niedzielę  lub  wieczorem. Tej  niedzieli przyjechał  konno, były  ułan, p. Rudniak. Furtka  była  zamknięta, próbował  przez  płot, ale  koniowi  płotu  nie  chciało  się  sforsować. Tego  dnia  z  Łodzi  przyjechała  siostra  z  mężem  w odwiedziny. Pan Rudniak  przyjechał  z  własna  butelką, poprosił  o  ćwiartkę  wódki. Szwagier wziął butelkę  do  ręki  i  stwierdził  że  w  niej  są  nieżywe  muchy. 

- Panie  Rudniak  w  butelce  są  nieżywe  muchy! -  Pan  Rudniak  popatrzył  i  powiedział: 

- To  nie  są  muchy, to  są  jagody.

 Pan  Pietrzyk  z  Andrzejowa  pod  koniec  wojny, zatrudniony  był  w  Tomaszowie  do  kopania rowów  przeciwczołgowych. Po  zakończonej  dniówce,  ustawili  się  w  szeregu, każdy  miał garnuszek  wypełniony  wodą. Niemiec  szedł  wzdłuż  szeregu,  do  garnuszka  wrzucał  po  jednej tabletce. Woda  stawała  się  alkoholem, trochę  wypił, resztę  zabrał  do  domu.  O  dziwo  w  domu wódka  znów  stała  się  wodą....

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

                                                          WIDZEW REÜBER


Frau Szczybiecka aus Olechów erinnert sich an die schwierigen Jahre des Ersten Weltkriegs und der Nachkriegszeit. Banden von Widzewo-Räubern trieben in der Gegend ihr Unwesen. Die durch Krieg und Besatzung erschöpfte Stadt war sehr arm und hatte keine Lebensmittel mehr.  Vorstadtgrundbesitzer wurden ausgeraubt. In Olechów und Nery sah das so aus: Nachts fuhr ein überdachter Pferdewagen, eine so genannte Hycla, auf einem Feldweg zwischen Olechów und Nery.  Die Diebe raubten die umliegenden Bauernhöfe aus, wobei sie eine besondere Vorliebe für Hühner, Enten, Gänse, Truthähne und Kaninchen hatten. Sie luden sie auf einen Wagen und verschwanden. Es waren so viele, dass selbst ein Bauer, der sie bemerkte, Angst hatte, sein Haus zu verlassen.

Herr Frydrych aus Andrespol, ein passionierter Jäger, erlebte ein solches Abenteuer: Nachts wurde er durch das lästige Bellen eines Hundes geweckt, er versuchte, ihn zu beruhigen, aber er bellte weiter. Er schaute aus dem Fenster und sah einen Dieb, der in dem schmalen Fenster der Schreinerei feststeckte. Ohne lange zu überlegen, nahm er eine Schreckschusspistole, lud eine mit Salz gefüllte Patrone, schoss dem Kerl in den Hintern und legte sich schlafen. Zwei Tage später fand er heraus, dass sein Nachbar zwei Tage lang mit dem Arsch in einer Schüssel mit Wasser gesessen hatte. Die Moral von der Geschicht' ist: Meistens wird man von seinem nächsten Nachbarn ausgeraubt.


                                                          FLUGZEUGE

Nach dem Zweiten Weltkrieg gab es nur wenige Uhren, viele wurden von den Russen mitgenommen. Es gab Wanduhren, Wecker, Taschenuhren. Der Bauer, der auf dem Feld arbeitet, orientiert sich an der Sonne. Der Bauer, bei dem wir wohnten, Zakładowa 118, Herr Gajda, hatte eine andere Uhr. Er arbeitete auf dem Feld zwischen Olechów und Nery und sah jeden Tag ein Flugzeug aus Richtung Ustroń kommen. Es war ein Passagierflugzeug von Warschau nach Łódź. Die Flugzeuge flogen nach einem bestimmten Zeitplan, immer zur gleichen Zeit.          


                                                        WEIDEN DES VIEHS

Das Weiden des Viehs begann im frühen Frühjahr. Meine Schwester erinnert sich, dass die Kinder schon barfuß herumliefen, als die Kartoffelhügel freigelegt wurden.  Vom Lokschuppen, vorbei am Wasserturm und der Kläranlage, bis zum Roten Kreuz / Górka Rozrządowa / etwa drei Kilometer, entlang der Bahngleise, erstreckte sich ein Streifen Bahnland, 500 bis 1.000 Meter breit.  Die Kühe wurden geweidet, die Hirten waren Jungen, die von der Schule kamen. In den Ferien praktisch den ganzen Tag.  Während des Weidens konnte man baden, ein Buch lesen und sich mit Freunden unterhalten.  Im Herbst wurden Lagerfeuer entzündet und Kartoffeln gebacken. Die Monotonie des Weidens wurde durch Lokomotiven aufgelockert, die an den weidenden Kühen vorbeifuhren. Die Lokomotive fuhr in Richtung Andrzejów, um dann auf einem Gleisdreieck mit einer Seitenlänge von einem Kilometer zu wenden. Die Lokomotive, die die Zuggarnitur zog, musste nach vorne gerichtet sein.

Eine Attraktion waren auch die Lokomotiven, die auf dem Abstellgleis neben den grasenden Kühen standen. /Die Lokomotiven wurden durch den Krieg beschädigt, es waren fünf Stück. Der Spaß war, dass wir ein Feuer im Lokomotivkamin anzündeten. Es war fast so, als ob sie lebendig wäre. Der Rauch, der aus dem Schornstein kam, machte es so. Indem wir die verschiedenen Hebel im Führerstand betätigten, fühlten wir uns wie echte Eisenbahner. Wir haben auch Zigaretten im Führerstand geraucht. /Im Herbst machten wir Zigaretten aus getrockneten Kastanienblättern, so genannte Feldzigaretten.

Mein Schwager erzählte mir sein Abenteuer, das mit der Eisenbahn zusammenhing. Die Weide, auf der sie ihr Vieh weideten, lag auf einer leichten Anhöhe und grenzte an die Bahngleise. Ein bergauf fahrender Güterzug musste abbremsen. Der Gehilfe des Lokführers kippte die richtige Menge Kohle ab. Die Jungen hoben die Stangen, auf denen die Besen befestigt waren, nach oben, und das Geschäft war erledigt. Der Schwager wurde Jahre später Lokomotivführer.


                                                          GESCHÄFTE

Vor dem Krieg gab es in Olechów Duża zwei Lebensmittelläden: in der Nähe der Olechów-Schule und gegenüber von Nr. 118 in einem Holzhaus, das heute noch steht. Nach dem Krieg: - ein Geschäft in der Nähe der Olechów-Schule. Läden; Fleisch- und Lebensmittelgeschäft in der Eisenbahnsiedlung.

Geschäfte in Andrzejów; Lebensmittel, Fleisch, / Eisen / und Bäckerei, Friseur und Wäscherei.

                                                     DRESCHER GRULKE                                                                                                        

In den vierziger und fünfziger Jahren arbeitete in Olechow ein Berufsdrescher / Herr Grulke.  Er hatte seinen eigenen Dreschflegel, sein Arbeitsgerät.  Er dreschte von Hand, solches Stroh war für Strohdächer geeignet.  Der Bauer versorgte ihn mit Essen, Unterkunft und Verpflegung. Wenn er fertig war, stellte er einen anderen Bauern ein.

Meine Frau aus Andrzejów, die ich in den 1970er Jahren kennenlernte, erinnerte sich an Herrn Grulke, mit dem ihre Mutter ihnen immer drohte: Wenn sie unartig sind, kommt Grulke und nimmt sie mit. Ob es derselbe Grulke war, werden wir nie erfahren.

Es gab noch einen anderen Grulke in Andrzejow. Er war Fahrkartenkontrolleur auf dem Bahnhof Andrzejów. Er stand im Durchgang zum Bahnsteig und kontrollierte gegen Vorlage einer Fahrkarte auch die Fahrgäste, die aus dem Zug stiegen.

                                                                 GLOCKE

Wie benachrichtigt man einen Landwirt, dass er ein Grundstück betreten darf, wenn es nachts dunkel ist, der Hof eingezäunt ist und sich ein Hund hinter dem Zaun befindet?  In Olechów wurde das Problem auf bäuerliche Art und Weise gelöst. Eine gebrauchte Pflugschar wurde an einen kleinen Galgen gehängt, der an den Torpfosten genagelt wurde. Der Hammer wurde durch ein Stück Eisen ersetzt, das an einer Schnur befestigt war. In Olechów wurde ein Bolzen oder Nagel als Hammer verwendet, um die Schiene an der Eisenbahnschwelle zu befestigen. Jeder Landwirt war verpflichtet, eine solche Signalisierung anzubringen. Auf den Höfen, die nicht eingezäunt waren, wurden die Hunde für die Nacht an einem Stahldraht angebunden, der von der Scheune bis zum Haus gespannt war. Der Stahldraht war derselbe wie bei den Telefonfreileitungen, und die Quelle des Drahtes war natürlich der Bahnhof von Olechow. An jeder Scheune musste ein gut lesbares Schild angebracht werden: RAUCHEN VERBOTEN

An der Stirnwand des Gebäudes befand sich der obligatorische Barfuß auf einem Stock und ein Feuerlöscher - ein Stock am Ende eines mit nicht brennbarem Material ummantelten Drahtkreises.

                                                         Alkoholhöhle

Wie ich bereits erwähnt habe, wurde auf dem Lande Mondschein gebraut.  Der Schnaps wurde selbst hergestellt. Eine 20-Liter-Milchkanne. Eine Spule aus Kupferrohren als Kühler, die in kaltes Wasser getaucht wurde. Es war wichtig, die Maische langsam zu erhitzen, damit der schädliche Alkohol, dessen Konsum zu Gesundheitsschäden, Erblindung oder im Extremfall zum Tod führen konnte, zuerst entzogen wurde. Einige Leute zogen es vor, Monopolalkohol zu kaufen - staatlichen Alkohol. Wodka wurde in Literflaschen verkauft, sie nannten ihn siwucha, Zigaretten nannte man sportlich. Eines Tages hörten wir eine Radiosendung über die Schädlichkeit des Konsums von Schwarzgebranntem. Ein Kollege, der keinen Alkohol über den Kragen schüttete, kommentierte: 

- Wie kommt es, dass es mir, wenn ich einen guten Schnaps trinke, am nächsten Tag gut geht, aber nach einem Siva bricht mir der Kopf. 

Ein Hundertjähriger aus Brzeziny wurde gefragt, was er tun müsse, um hundert Jahre alt zu werden?  Ich habe noch nie Soße getrunken, nur Schnaps. Mein Schwiegervater erinnerte sich an ein Sprichwort:

- Lasst uns schneller trinken, denn es wird schon dunkel.  

Ich weiß von einem Fall, bei dem ein Heizkörper aus einem Bleirohr hergestellt wurde, was zum Tod führte - Bleivergiftung.

Meine Mutter handelte mit Wodka, zwar in kleinen Mengen, aber immerhin.  Es war keine typische Bude, denn wir wohnten in einem Zimmer.  Die Kunden kamen sonntags oder am Abend. An diesem Sonntag kam ein ehemaliger Lanzenreiter, Herr Rudniak, zu Pferd. Das Tor war geschlossen, er versuchte es durch den Zaun, aber das Pferd wollte den Zaun nicht durchbrechen. An diesem Tag kamen meine Schwester und ihr Mann aus Lodz zu Besuch. Herr Rudniak kam mit seiner eigenen Flasche und bat um einen Liter Wodka. Der Schwager nahm die Flasche in die Hand und stellte fest, dass sich darin tote Fliegen befanden. 

- Herr Rudniak, es sind tote Fliegen in der Flasche! - Herr Rudniak sah nach und sagte: 

- Das sind keine Fliegen, das sind Beeren.

Herr Pietrzyk aus Andrzejów wurde gegen Ende des Krieges in Tomaszów zum Ausheben von Panzergraben eingesetzt. Nach getaner Arbeit stellten sie sich in einer Reihe auf, jeder hatte einen mit Wasser gefüllten Topf. Ein Deutscher ging an der Reihe entlang und warf eine Tablette nach der anderen in den Topf. Das Wasser wurde zu Alkohol, er trank etwas davon und nahm den Rest mit nach Hause.  Zu Hause wurde der Wodka überraschenderweise wieder zu Wasser....



 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz