czwartek, 3 kwietnia 2025

Majków - Kronika wypadków i nie tylko.... -- cz.2

Tydzień. 1885-11-15 R. 13 Nr 46

Nad samym ranem d. 12 b. m. zmarł nagle w wieku lat 67 . p. Antoni Przyłuski b. właściciel dóbr Majków - od lat kilku zamieszkały z rodziną w naszem mieście i powszechną cieszący się sympatyją, dla swej nieposzlakowanej niczem prawości charakteru i takichże uczuć rodzinnych i społecznych.

Głos Trybunalski : niezależny organ polityczny. 1937-05-09 R. 14 nr 115

Na gorącym uczynku. Mieszkaniec Piotrkowa, 17-letni Feliks ....enc (ul. Jerozolimska 53) został ujęty · na gorącym uczynku kradzieży drobiu w zagrodzie Dominika Hoffera, zamieszkałego we wsi Majków Duży, gm. Szydłów.

Dziennik Narodowy. 1938-07-28 R. 24 nr 167

Dzieci puściły z dymem zagrodę. We wsi Majków Duży pod Piotrkowem wybuchł groźny pożar w zabudowaniach Józefa Dziubeckiego. Ogień strawił dom mieszkalny i budynki gospodarcze oraz tegoroczne zbiory siana i narzędzia rolnicze, wyrządzając strat na sumę około 5.000 zł. Jak się okazało pożar wywołały pozostawione bez opieki dzieci, których rodzice bawili w polu przy żniwach. Dzieci rozpaliły ognisko, od którego następnie zajęły się budynki.

Kolonia Majków - Piotrków - Podwójna zbrodnia - Ilustrowana Republika - 1925

 Ohydna zbrodnia która miała miejsce w Majkowie Dużym 100 lat temu w dalszym ciągu przeraża kiedy czyta się ten materiał. Nie podaję pełnego nazwiska mordercy. Być może mieszkają jeszcze potomkowie rodzin S.

Ilustrowana Republika. 1925

Potworna zbrodnia pod Piotrkowem. Widły narzędziem okrutnego mordu. Po dokonaniu straszliwego czynu, zbrodniarz idzie do spowiedzi, a następnie oddaje się w ręce policji. 

Z Piotrkowa donoszą nam: Ubiegłej nocy z środy ma czwartek do komisariatu pol. państwowej zgłosił się Walenty S., lat 40, mieszkaniec kolonji Majków Duży i oznajmił że między godziną 4 a 5 wieczorem zamordował 2 osoby, a mianowicie: małżonków Kutalskich. Wczoraj po otrzymaniu tej wiadomości, delegowaliśmy natychmiast na miejsce zbrodni naszego sprawozdawcę, który też przywiózł nam następujące szczegóły

Kutalscy na „wycugu". W swoim czasie właściciel 15-morgowego gospodarstwa w Majkowie Dużym, Walenty S., kupił od swego sąsiada niejakiego Kutalskiego 12 mórg gruntu. W akcie rejentalnym sprzedający Kutalski zabezpieczył dożywocie czyli tak zwany „wycug", który S. zobowiązał się dać rodzicom Kutalskiego. Przez 2 lata staruszkowie Kutalscy znosili okropne warunki pożycia w domu Szczepaniaków, którzy nieomal na każdym kroku starali się im dokuczać. 

Rozmowa w stodole. Krytycznego dnia około godziny 4 po południu do znajdującego się w stodole S., zajętego rżnięciem sieczki zaszedł 80-letni Kutalski i w zwykłej rozmowie zwrócił uwagę, aby z paszą się obliczał, gdyż posiadany zapas może do nowych zbiorów nie wystarczyć. Słowa te wypowiedziane przez doświadczonego rolnika, nacechowane były troską o dobro gospodarstwa.

Widłami w głowę. W tej chwili stała się rzecz nieoczekiwana, straszna: W odpowiedzi, S. chwycił widły i w mgnieniu oka uderzył starca w głowę. Kutalski zachwiał się: miał jednak na tyle siły że wybiec na podwórze. Rozwścieczony S. podążył za nim i nie przestawał zadawać morderczych ciosów. Kutalski z roztrzaskaną czaszką zwalił się na ziemię; zwierzę jednak dalej masakrowało staruszka, wciąż okładając go widłami. Oszalały S. z temiż widłami wpadł do mieszkania i przebił niemi leżącą w łóżku chorą żonę Kutalskiego, 77-letnią staruszkę. Na krzyk ofiar nadbiegli sąsiedzi, widok jednak rozjuszonego zwierzęcia w ludzkiem ciele przeraził wszystkich. 

Odważna służąca unika śmierci. Jedna tylko odważniejsza służąca staruszków rzuciła się na ratunek, ale i ją omal ten sam los nie spotkał!. S. wymierzył potężny cios, widły jedynak na szczęście ugrzęzły w stojącej obok drabinie, służąca szczęśliwie unikając ciosu, rzuciła się do ucieczki.

Pogoń zbrodniarza za 7-letnim chłopcem. S. nie ustawał w szalonej gonitwie za ofiarami zauważywszy 7-letniego wnuka zamordowanych, puścił się za nim w pogoń. Chłopiec zauważywszy grożące mu niebezpieczeństwo zabarykadował się w stodole, S. widząc bezskuteczność dobijania się, zrezygnował z trzeciej ofiary. Nawoływania żony S. do opamiętania się nie pomagały. 

Dobijanie konającego. Zwyrodniały morderca pobiegł jeszcze na podwórze i leżącego w agonji Ignacego Kutalskiego, dającego słabe oznaki życia, dobił potężnemi uderzeniami trepem Oprzytomnienie. Wkrótce padem S., ochłonął, i zdając sobie sprawę z popełnionego czynu, symulował samobójstwo w ten sposób, że wskoczył do studni.

Zbrodniarz bał się własnej śmierci, albowiem rzucając się do studni, rękoma chwycił się krawędzi studni i zawisł tylko w powietrzu. Po kilka minutach wyciągnięto go stamtąd, nie obezwładniając. Skrucha. Wówczas skruszony zbrodniarz udał się do Gomulina, gdzie w miejscowym kościele wyspowiadał się. S. włóczył się jeszcze kilka godzin po okolicy, wreszcie udaj się do Piotrkowa, gdzie o godz. 9 wieczorem w Komisarjacie policji przyznał się do potwornego mordu. Natychmiast go aresztowano i osadzono w więzieniu. 

Na miejscu zbrodni. Udajemy się na podwórze. Oczom naszym przedstawił się widok mrożący krew w żyłach: Z zniekształconej głowy starca sączy się jeszcze krew. Wchodzimy następnie do budynku. Na łóżku widzimy bodaj czy nie okropniejszy obraz zmasakrowanej czaszki ś.p, Anny Kutalskiej. Mimowoli trzeba się z przerażenia cofnąć. Ś. p. Ignacy Kutalski uchodził w okolicy za człowieka niepośledniej miary. Osoba staruszki napawała każdego mieszkańca głębokim szacunkiem, zarówno w okręgu przez nią zamieszkałym, jak i w dalszych okolicach. Od roku 1877 t.j. od czasu reformy sądów gminnych do 1919 piastował godność starszego ławnika w sądzie Kamocińskim. Ten szereg lat jego pracy społecznej dowodzi wielkiego poczucia obywatelskiego i dobrej opinji, jaką się cieszył, wybierany był bowiem rokrocznie z okręgu czterech gmin jako ławnik. W ciągu lat 4 niejednokrotnie zastępował sędziego. Nic też dziwnego, że cała okolica jest do głębi wstrząśnięta i oburzona na potwornego mordercę. Pogrzeb tragicznie zmarłych Kutalskich odbył się w sobotę dnia 14-go listopada o godz. 9 rano. 

Majków - Kronika wypadków i nie tylko.... - 1881 - 1938 - cz.1

Tydzień. 1881-05-22 R. 9 Nr 21

- Tegoż dnia we wsi Majków pow. petrokowskim, znaleziono martwe ciało włościanina N. Janoty, 52 lat. Śladów gwałtu na ciele nie odkryto.

Łódzkie Echo Wieczorne. 1925-11-12 R. 1 nr 253

KRWAWY MORDERCA POD ŁODZIĄ.

Małżeństwo na śmierć zakłute widłami.

 W dniu wczorajszym o godzinie 5 po południu wieś Majków Duży, gminy Szydłów, powiatu piotrkowskiego, była widownia okropnego, podwójnego morderstwa. Mieszkaniec tej wsi Walenty Szczepański dopuścił się zbrodni wyrafinowanego morderstwa. na osobach małżonków Kutalskich. Szczepaniak posprzeczał się o jakąś błahostkę z Ignacym Kutalskim. którego w trakcie kłótni zamordował widłami. Po dokonaniu tego oszołomiony nieludzkim wprost czynem zbrodniarz wpadł do mieszkania zamordowanego i tem samem narzędziem pozbawił życia żonę Ignacego Kutatlskiego. Obydwie ofiary strasznej bestji w ciele ludzkiem po kilku godzinach wyzionęły ducha. Krwawy morderca udał się sam na posterunek policyjny. gdzie został natychmiast aresztowany. Zwłoki zabezpieczono na miejscu do przyjścia śledczych władz sądowych. Szczegóły w jutrzejszym "Kurierze Łódzkim"

Łódzkie Echo Wieczorne. 1927-09-09 R. 3 nr 212

Soczyste jabłka przyczyną zbrodni. Kula złoczyńcy zwaliła z nóg wieśniaka.

Ubiegłej nocy Edward Biech (Blech?), zamożny gospodarz, zamieszkały we wsi Majków Duży, pod Piotrkowem zbudzony został szmerami dochodzącemi z sąsiadującego z domem ogrodu owocowego. Wybiegłszy przed dom ujrzał osobnika strząsającego jabłka. Odważmy wieśniak pochwycił amatora cudzych owoców za ramię, lecz w tejże chwili złodziej uwolniwszy się szarpnięciem z uścisku rzucił się do ucieczki. Kiedy wieśniak zaczął go ścigać, złoczyńca wydobywszy rewolwer strzelił do niego. Kula przeszyła lewą pierś Biecha, ponad sercem. Krzyki rannego zbudziły sąsiadów, którzy nieprzytomnego Biecha odwieźli do szpitala. Stan wieśniaka beznadziejny. Zbiegłego napastnika szukają władze śledcze. 

Ilustrowana Republika. 1929-08-19 R. 7 nr 226

„Tani" węgiel i... oszukany kmiotek.. We wsi Majków powiatu piotrkowskiego do gospodarza Franciszka Pytlocha zgłosił się jakiś nieznajomy i przedstawiwszy się jako kolejarz, zaproponował kupno mu 12 korcy węgla po 4 złote za korzec. Na tak ponętną propozycje Pytloch zgodził się d wyjechał razem z nieznajomym furmanką do Piotrkowa, skąd miał węgiel zabrać. Po drodze nieznajomy wziął od Pytlocha 48 złotych a gdy przyjechali do Piotrkowa nagle znikł. Oszukany kmiotek zawiadomił o tem komisariat policji, (b).

Głos Trybunalski : niezależny organ polityczny. 1938-01-12 R. 15 nr 8

Piotrkowianin strzela do wieśniaka na zabawie tanecznej 

We wsi Majków Średni gm. gm. Szydłów, pod Piotrkowem odbywała się zabawa taneczna, urządzona staraniem tamtejszej młodzieży. Na zabawę tę w charakterze gościa przybył m. in. niejaki Marian Guć, zam. w Piotrkowie \przy ul. 1-go Maja 6. Osobnik ten, znajdując się w stanie pijanym, wywołał awanturę, która następnie zamieniła się w bójkę. W pewnym momencie Guć dobył rewolweru i strzelił zeń do przeciwników, trafiając w jamę brzuszną mieszkańca wsi: Byki., gm. Szydłów, 27-letniego Jana Piątka. Rannego w stanie bardzo ciężkim przewieziono do szpitala św. Trójcy w Piotrkowie, zaś sprawcą postrzelenia. zainteresowała się policja. 

Dziennik Narodowy. 1938-09-29 R. 24 nr 219

Olbrzymi pożar w folwarku Majków pod Piotrkowem.

W dniu onegdajszym w grodzie Leonarda Filipiaka we wsi Majków Folwark pod Piotrkowem wybuchł groźny pożar który strawił dom mieszkalny, oborę i stodołę z tegorocznemi zbiorami oraz żywy i martwy inwentarz, wyrządzając strat na sumę około 7000 zł. Ustalono, że pożar powstał wskutek zaprószenia ognia przez domowników.


środa, 2 kwietnia 2025

Majków Duży - Rodzina Karcz - Głos Robotniczy - 1951

Dlaczego wstawiam materiał poświęcony wsi Majków Duży? 

Wczoraj zaprosiła mnie na Facebooku moja imienniczka Monika Braun, której zaproszenie z przyjemnością przyjąłem. Okazało się, że jest administratorem ciekawej strony:

Majków i okolice - Nasze Korzenie

Wszystko, co jest związane z historią, mnie interesuje. Majków jest położony niezbyt daleko od terenów Kleszczowa, w szczególności Rogowca. Czytając materiały tam zamieszczone, pojawiają się tam nazwiska bardzo mi bliskie, np. osoba Romana Brauna, brata mojego taty. 

Chciałbym "wkupić" się, dlatego zamieszczam materiał poświęcony tym okolicom.

Głos Robotniczy:1951-12-15/16 R. 7 nr 323

ŻOŁNIERZE I ZMP-OWCY Z GROMADY MAJKÓW.

Ojciec pieszczotliwie gładził ręką sukno munduru. Oglądał ogorzałą, czerstwą, tryskającą zdrowiem twarz syna, który wyrósł i zmężniał, 

- W wojsku zrobiono, ze mnie człowieka. Nauka i praca, szkolenie, życie z kolegami, opieka oficerów, będących starszymi braćmi, przyjaciółmi i opiekunami żołnierzy - wszystko to uczyniło mnie takim jakim jestem - powiedział Krystian Karcz do ojca. 

Opowiadaniom i pytaniom nie było końca. A czy mają wygodne łóżka? A jak z nauką? 

- Uczymy się razem, wspólnie. Silniejsi w nauce pomagają słabszym. - A jak tam z jedzeniem? Czy pod dostatkiem? 

- Dobrze i w bród - odpowiedział Krystian i ze swej strony zapytał: A jak tam gromada stoi ze sprzedażą państwu zboża? Czy już wszystko odstawiliście? 

- Noo.... Niby odwożą -- odparł jakoś niepewnie stary Karcz, a Karczowa odeszła do pieca. Krystian przenosił pytający wzrok z ojca na matkę i znów zapytał: to jeszcze macie zaległości? Z dalszej rozmowy dowiedział się, że gromada Majków Duży znajduje się na szarym końcu gminy, że się ludzie ociągają i t. p. 



To nie dobrze - stwierdził Krystian - zaczął opowiadać. Słuchali go z uwagą. Mówił o sojuszu robotniczo chłopskim, o wielkich budowlach socjalizmu, o wspaniałych fabrykach, o nowej socjalistycznej Warszawie, o wysiłku tysięcy robotników w walce o uczynienie Polski krajem silnym i bogatym, w którym zarówno chłop jak i robotnik wieść będą dostatnie, szczęśliwe i spokojne życie. O ludowym Wojsku Polskim, stojącym na straży pokoju, na straży pokojowej, twórczej pracy robotnika i chłopa. o wojsku, którego oficerami są synowie robotników i chłopów. 

- Sprzedając państwu zboże dajecie je przecież swoim dzieciom, które pełnią zaszczytną służbę wojskową, uczą się w szkołach, korzystają z bezpłatnej nauki oraz stypendiów - stwierdził. 

- Masz rację synu - przytaknęli Karczowie. Kiedy rano Krystian wyjrzał oknem, przed domem zobaczył swoich kolegów, członków ZMP Wojtanię, Radkiego i Pietrasa. Skinęli mu przyjaźnie dłońmi. - Zaraz wrócę, powiedział do matki, wychodrząc; 

- Gdzie ojciec? - zapytał jeszcze. 

- W stodole, przygotowuje zboże do sprzedaży - odpowiedziała matka. Koledzy powitali go serdecznie i szybko przystąpili do sprawy z którą przyszli. Z troską w głosie mówili. że ich gromada wlecze się na szarym końcu, żeby im pomógł, on, doświadczony „stary" żołnierz. Dodał im otuchy krótkim żołnierskim: zrobi się! Przez kilka dni uwijali się jak w ukropie. żołnierz i ojciec rozmawiali z chłopakami Karczewa z kobietami, ZMP-owcy działali wśród kolegów z organizacji i niezorganizowanych. Tłumaczyli, przytaczali przykłady, pomagali, tam gdzie było to potrzebne. Pomagał im dzielnie Bronisław Miller, który również przyjechał ze swej jednostki wojskowej na urlop. - Trzeba do ludzi mówić z sercem, bo nie zawsze wszystko rozumieją, a wtedy obudzimy „śpiący" Majków - mówili między sobą. I obudzili. Na gromadzkim zebraniu chłopi z Majkowa Dużego postanowili razem, manifestacyjnie odstawić zboże. „Spiący" Majków ze śpiewem, przy dźwiękach harmonii, z transparentami odstawił ziarno. Gromada Majków Duży tego dnia sprzedała Państwu 350 kwintali ziarna. Wieczorem ZMP-owcy wraz z żołnierzami cieszyli się jak dzieci, że ich wysiłki przyniosły tak wspaniałe rezultaty. ZMP-owiec Pietras, z lekka się zająkując i spoglądając po obecnych rzucił nieśmiało: Sąsiednie gromady jak Rokszyce, Gomulin i Kolonia Gomulin nie wykonały jeszcze planu. - Mało Ci było, Pietras, w Majkowie roboty? Będziesz miał pracę w Rokszycach lub Gomulinie - zapewnili go. Trzeba będzie i tam, jak w Majkowie, przekonać chłopów o obowiązku jaki mają wobec Państwa. 

- Czy aby damy radę: - zastanowił się przez chwilę Wojtania, ale Krystian Karcz objął ich ramionami rzucił stanowczo: zrobi się!

                                                                                                       Janina Borówko

wtorek, 1 kwietnia 2025

Rokiciny - Kronika wypadków i nie tylko... - 1874 - 1938 - cz.3

 

Tydzień. 1874-03-01 R. 2 No 9

W dniu 1. b.m. pod stacyią Rokiciny z pociągu osobowego wypadł konduktor Józef Gajewski, skutkiem czego ranioną miał dość ciężko głowę. - po opatrzeniu przez lekarza, zawiezionym został do Warszawy.

Tydzień. 1881-02-27 R. 9 Nr 9

Pod względem zdrowotnym. W VII oddziale lekarskim drogi żelaznej, dokonano w dniu 21 lutego, rewizyi pod względem zdrowotnym dwóch bufetów stacyjnych: (Petrokow, Rokiciny), kuchni, piwnic, naczyń kuchennych i wszelkich artykułów żywności. Rewizyje takie, stosownie do instrukcyi,  będą się odbywały stale co pewien przeciąg czasu.

Tydzień. 1881-04-24 R. 9 Nr 17

Ku przestrodze podróżujących drogą żelazną, podajemy fakt następujący. Przed paru tygodniami, piszący te słowa, wsiadłszy do wagonu 3-ej klasy w Petrokowie, był świadkiem następującego zdarzenia. W chwili prawie odejścia pociągu, po drugim dzwonku, jeden z pasażerów w języku słowackim opowiada konduktorowi, że "jakiś pan" w jego obecności oberżnął pasy u okien i wyszedł do bufetu. Konduktor rzeczywiście zauważył brak aż siedmiu pasów w tym wagonie (wagon był duży, przejściowy). W chwili tej rozmowy wchodzi ów "pan" do wagonu. Był to człowiek bardzo przyzwoitej powierzchowności, średniego wieku, z długą, czarną brodą; usłyszawszy powyższe obwinienie, srodze się rozgniewał na poczciwego słowaka, a gniew swój wyrażał niemiecko-polską. mową; groził przysięgą, legitymował się swoim zagranicznym paszportem, wszystko na nic. Zacnego obywatela. wzięto w obserwacyję, a zebrało się wiele ciekawych; rumiana buzia bohatera mieniła się chwilami, on jednak starał się najspokojniej palić cygaro i nie zważać na ciekawe spojrzenia licznej galeryi. Tymczasem zbliżała się chwila tragiczna: dojechaliśmy do Rokicin, tu pociąg zatrzymuje się dłużej; Skorzystano z tego i poproszono cywilizowanego pasażera do rewizyi... kieszenie wypchane miał pasami! Ruszyliśmy dalej, ale już bez naszego kulturtregera.
                                                                                                     Piotrkowianin.

Tydzień. 1882-07-30 R. 10 Nr 31

Z wagonu. W dniu 26-m wieczorem, za Rokicinami, z pociągu idącego z Warszawy do Piotrkowa, wyskoczył bezpłatny pasażer - żydek z Brzezin, lat 22, jak sam zeznaje. Jechał on bez biletu i miał zapłacić karę, której unikając, nie zawahał się narazić życia; wyskoczył bowiem w pełnym biegu z pociągu. Oprócz jednak małoznacznego rozcięcia błony śluzowej w ustach i lekkiego podrapania twarzy - żadnych innych obrażeń nie dostał.


Tydzień. 1888-05-06 R. 16 Nr 19

W dniu 18 Kwietnia r. b. zgubiłem 4 kwity: trzy wydane przez W-nych Panów Brujewicz - jeden wydany w miesiącu Maju 1887 r. na summę 187 rubli z kopiejkami drugi wydany w miesiącu Lutym 1888 r. na summę rs. 7 kop. 90. trzeci na 10 sztuk drzewa wreszcie jeden kwit W-go Chudzyńskiego wydany w roku 1887 na summę rs. 36 z kopiejkami; jednocześnie zginęła książeczka legitymacyjna wydana przez Wójta Gminy Łaznów w brzezińskim powiecie. Kwitów tych nikomu nie odstąpiłem ani sprzedawałem; dlatego też ostrzegam, że nie mają one dla nikogo żadnej wartości. Mosiek Blankiet z Rokicin.

Tydzień. 1890-11-23 R. 18 Nr 47

FATALNE WYPADKI

W jednym dniu 12-ym b. m. dwóch młodych i silnych ludzi, dzięki własnej nieostrożności, ponieśli ciężkie kalectwo, przy kolei pod Rokicinami. Jeden z nich rekrut, Stanisław Nowakowski, lat 21, zdążający do Piotrkowa do popisu, będąc pijanym, zbliżył się zanadto do nadchodzącego pociągu, tak, że koło urwało mu stopę. Przewiezionemu do szpitala Św. Trójcy amputowano goleń.

Drugi Józef Balcerek, lat 20, wsiadłwszy na pociąg towarowy, zeskoczył w biegu i wpadł pod koła pociągu, który obciął mu nogę w kolanie i zgruchotał udo. Przewiezionemu w rozpaczliwym stanie do miejscowego szpitala, udzielono natychmiast pomocy lekarskiej.

Tydzień. 1896-03-29 R. 24 Nr 13

 - Z kolei wiedeńskiej. Pasażerowie, przejeżdżający Koluszki, uskarżają się na słabe oświetlenie peronu tej stacyi i na brak znaków ostrzegających, z pod którego peronu i gdzie dany pociąg odchodzi. Pomyłki zdarzają się zbyt często, a niezbyt przyjemnie (zwłaszcza temu, kto z czasem liczyć się musi) zamiast, dajmy na to, do Łodzi, jechać do Piotrkowa lub Warszawy. W tych dniach byliśmy świadkami takiej pomyłki, która naraziła pasażerów na stratę całej nieledwie nocy, spędzonej na st. Rokiciny, w pobliżu której nie ma nawet przyzwoitego zajazdu, gdzieżby przespać się można.  


Tydzień. 1896-09-20 R. 24 Nr 38

Konie rywalami kolei. Niedbalstwo kolei łódzkiej w obsłudze swych klijentów wywołało pośród przemysłowców łódzkich projekt utworzenia spółki, która zajmie się sprowadzaniem do Łodzi towarów końmi szosą ze st. Rokiciny. Projekt ten znalazł w Łodzi wielu stronników.

Tydzień. 1896-10-25 R. 24 Nr 43

Sprawa Kaczmarków. Sąd okręgowy tutejszy w poniedziałek 13 b. m. rozpatrywał sprawę o fałszerstwo i otrucie, w której na ławie oskarżonych zasiadła rodzina włościańska Kaczmarków ze wsi Janki gm. Ciosny w pow. brzezińskim, a mianowicie małżonkowie Piotr i Aleksandra Kaczmarek, ze wsi Zelgoszcz gm. Dobra w pow. brzezińskim. Włościanin wsi Janki, Mikołaj Kotynia, wziął na wychowanie dziewczynę nieprawego urodzenia Aleksandrę Kratkowską, którą, skoro wyrosła, wydał za mąż za Piotra Kaczmarka. Przybrany ojciec wyposażył młodą parę i sprzedał jej osadę swoją za 815 rs., z których wziął gotowizną tylko 2151rs. zaś 600 podarował Kaczmarkom z warunkiem, aby oddali mu na mieszkanie połowę domu do końca życia i wydawali corocznie odpowiednią ilość zboża; gdyby zaś warunku tego nie spełnili, obowiązani będą rs. 600 natychmiast wypłacić. W kilka lat Kotynia, jako wdowiec, ożenił się powtórnie i od tej chwili rozpoczęły się swary z przybranemi dziećmi, które doprowadziły do zupełnego zerwania. Kaczmarkowie odmówili Kotyni wydawania zboża i ten wyprowadził się od nich. Na skutek skargi Kotyni sąd gminny zobowiązał małżonków Kaczmarek do wypłacania dożywocia, zastrzeżonego w akcie darowizny oddanej mu osady przez opiekuna i dobrodzieja. Po upływie roku Kaczmarkowie przedstawili sądowi gminnemu akt notaryjalny, mocą którego Kotynia za 250 rs. zrzekł się dożywocia. Akt ten okazał się fałszywym; przed rejentem bowiem Pulińskim w Brzezinach stawał do aktu zamiast Kotyni, podający się za niego Franciszek Kaczmarek, brat Piotra. Piotr Kaczmarek podmawiał do tego czynu włościanina ze wsi Rokiciny, Józefa Tumczyka lecz bezskutecznie.  

Za sfałszowanie aktu rejentalnego, przez podstawienie osoby obcej za stronę przeciwną, Kaczmarkowie oddani zostali pod sąd i sprawę ich naznaczono na 26 kwietnia r. b. do Łodzi, lecz sprawa upadla z powodu nieprzybycia do sądu Aleksandry Kaczmarek, która była chorą. Ostatecznie i w trzecim terminie sprawa osądzoną być nie mogła, z powodu nie przybycia świadków Kotyni i Tomczyka, którzy jak się okazało zmarli otruci arszenikiem. Śledztwo przedwstępne doprowadziło do wniosków jakoby Tomczyk otruty był przez Piotra Kaczmarka, który podrzucił mu chleb z twarogiem posypanym arszenikiem; zaś Mikołaja Kotynię otruł Józef Kaczmarek, wsypawszy do garnka z barszczem, który miał jeść Kotynia, proszek arszeniku. Oba te otrucia dokonane zostały w celu usunięcia najgłówniejszych świadków w sprawie o sfałszowanie aktu rejentalnego. Sąd w komplecie: przewodniczący Gersog, członkowie Kołczanowski i Hudniew, po długiej naradzie, uznawszy winę podsądnych za niedowiedzioną dostatecznie, uwolnił ich od wszelkiej odpowiedzialności. Oskarżał podprokurator Lwowicz. Obrony wnosili adwokaci przysięgli: Lewy i Jackowski, oraz obrońca Blucher. 

Tydzień. 1897-06-06 R. 25 Nr 23

NAPAD NA CYKLISTĘ.

"Kur. Warsz."donosi: Na drodze z Rokicin do Łodzi w tych dniach dwóch włościan jadących w stanie nietrzeźwym najechało rozmyślnie powracającego do Łodzi na rowerze 21 letniego Ottona Hofmana, syna fabrykanta łódzkiego. Uderzony dyszlem od wozu p. H. zleciał z roweru i dostał się pod koła, które złamały mu rękę i nogę, oraz przyczyniły ciężką ranę w głowie. Sprawcy wypadku uszli bezkarnie.

Rozwój. 1898-10-29 No 249

W okolicach Rokicin w wielu miejscach nie wykopano kartofli z powodu braku ludzi; o robotnika bardzo trudno; obecnie jeszcze kopią kartofle.

Głos Trybunalski : niezależny organ polityczny. 1928-03-22 R. 5 nr 68

Złodzieje bombardują kolejarza węglem. W dniu 26 sierpnia 1927 r. w budce pociągu towarowego jechał jeden z pracowników kolejowych, wracając z Piotrkowa do Rokicin. Wkrótce kolejarz ów zauważył, iż do pociągu wskoczyli dwaj osobnicy, którzy z wielką wprawą poczęli zrzucać z jednego wagonu grube kawały węgla. Kolejarz, widząc, że robota idzie szybko i z wielką wprawą, wyskoczył z budki, usiłując interwenjować, jednak zmuszony był cofnąć się, bowiem jeden z owych osobników rozpoczął formalny atak, bombardując budkę kawałkami węgla, a po chwili wszedł do schronienia owego pracownika, bijąc go i kalecząc. Jednak siły okazały się nierówne, kolejarz obezwładnił napastnika i na bloku Moszczenickim wezwał do pomocy obsługę pociągu. Okazało się, że wprawnym złodziejem jest Stanisław Cechowski, robotnik, zam. we wsi Raków, gm. Uszczym. Po rozprawie sądowej Sąd skazał Cechowskiego na 6 miesięcy więzienia. 

Hasło Łódzkie : dziennik bezpartyjny. 1928-12-02 R. 2 nr 333

Katastrofa kolejowa pod Koluszkami. 7 wagonów towarowych uległo rozbiciu.

Wczoraj około godz. 9 wieczorem na odcinku linii kolejowej Rokiciny-Koluszki miała miejsce katastrofa kolejowa. Od Rokicin do Koluszek zdążał pociąg towarowy Nr. 194. Przed semaforem wjazdowym pociąg zatrzymał się, oczekując na sygnał wjazdowy. Skoro najbliższa stacja zarządziła otwarcie drogi, pociąg ruszył. Lokomotywa szarpnąwszy silnie wagonami, spowodowała katastrofę. 7 wagonów naładowanych węglem, na skutek zerwania połączeń spadło z szyn i stoczyło się z nasypu torowego.  

Ładunek wagonów posypał się do pobliskich rowów. Tor został uszkodzony, droga zatarasowana. Przerwa w komunikacji trwała do godz. 3.20 nad ranem. Na miejsce katastrofy przybyła pomoc techniczna drużyn kolejowych, która zajęła się naprawianiem toru i uporządkowaniem drogi. Jak stwierdzono, powodem katastrofy było istotnie zbyt silne ruszenie z miejsca lokomotywy, która szarpnąwszy wagonami, obciążonemi ładunkiem, pozrywała połączenia. Dalsze dochodzenie w toku.

Rozwój. 1929-07-27 No 206

Zderzenie 2 autobusów z winy pijanego szofera. Na terenie powiatu brzezińskiego na szosie Rokiciny - Ujazd miała miejsce katastrofa automobilowa. Dwa autobusy Nr. ŁD 81339 i ŁD 80921 zdążające w przeciwnych kierunkach wpadły na siebie. Skutkiem zderzenia oba auta strzaskały się.

Dwaj pasażerowie podczas katastrofy odnieśli rany. Wdrożone dochodzenie policyjne ustaliło, że szofer jednego z autobusów Hipolit Rutkowski był tego dnia kompletnie pijany i jechał lewą stroną szosy. Aresztowano go i pociągnięto do odpowiedzialności karnej,-  

Głos Poranny : dziennik społeczny, polityczny i literacki. 1932-08-26 R. 4 nr 235

MASOWE NAPADY NA POCIĄGI ZAŁADOWANE WĘGLEM.

Ostatnio mnożą się z każdym dniem doniesienia o coraz to nowych wypadkach kradzieży w~ia z pociągów towarowych i o stałych utarczkach policjantów, eskortujących węgiel ze złodziejami kolejowymi. 

Kradzieże mają najczęściej miejsce na terenie powiatów: brzezińskiego, piotrkowskiego  radomskiego.

Na szlaku kolejowym Czarnocin - Rokiciny w powiecie brzezińskim, posterunkowy Baleciak Józef strzelił do jakiegoś młodego osobnika, kradnącego węgiel z wagonów, kładąc go trupem na miejscu. Zabitym okazał się 18-letni mieszkaniec Rokicin, Marjan Pawelec.

Na tym samym szlaku Czarnocin - Rokiciny, posterunkowy Bąkowski Władysław, eskortując pociąg węglowy Nr. 108a, był ostrzeliwany z zasadzki przez nieujawnionych osobników, ukrytych w zaroślach. Bąkowski szwanku nie odniósł. Kule przebiły ścianki wagonu i utknęła w ładunku węgla.


Głos Poranny : dziennik społeczny, polityczny i literacki. 1933-11-15 R. 5 nr 316

ZŁOŚLIWA STACJA

Podróżni, przesiadając się w Koluszkach, zamiast do Łodzi, przyjeżdżają do... Rokicin 

Dziecko nawet wie o tem, że pociągi służą do szybkiej komunikacji, a służba kolejowa dla ułatwiania jej podróżnym. Tak przynajmniej jest na całym świecie, oczywiście, za wyjątkiem... Koluszek. Na tej dziwnej stacji istnieją inne pojęcia o komunikacji kolejowej. Że twierdzenie to nie jest gołosłowne świadczy szereg faktów, które zebrane razem, dają w sumie Koluszkom przydomek "Złośliwej stacji" .

Tak, Koluszki są złośliwe. Podróżni, którzy wyjeżdżają o godz. 18-ej kurjerem krakowskim . Z Warszawy w kierunku Łodzi przybywają mniej więcej po półtoragodzinnej jeździe do Koluszek. Pociąg zatrzymuje się po jednej stronie stacji, aby dostać się do łódzkiego trzeba przejść na drugą stronę. Rzeczywiście stoi już tam szereg oświetlonych wagonów, kręcą się podróżni, służba kolejowa Oczywiście wszyscy zadowoleni, że mają miejsca, układają bagaże. Po kilku minutach żelazny smok rusza. Lecz o dziwo! Rusza w innym kierunku W pociągu robi się zamieszanie, podróżni przebiegają wagony, Pytają się, krzyczą, załamują ręce. Pan konduktor objaśnia: Państwo wsiedliście w Koluszkach do złego pociągu. Ten nie idzie do Łodzi. Cóż robić? Zatrzymać pociągu nie można, w biegu , wyskoczyć - też nie. Trzeba zacisnąć zęby i czekać na najbliższą stację Rokiciny i tam wysiąść. W Rokicinach można poczekać na najbliższy pociąg aby dostać się do Łodzi. Podróżni szemrzą, narzekają na koleje, na Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego w Koluszkach nie czyni się nic, aby ułatwić podróżnym orjentację, cóż robi tam służba kolejowa? Pociąg w Koluszkach jakby, przez jakąś złośliwość nie jest zapatrzony w żadną tablicę. a że jest oświetlony i stoi na łódzkim torze, podróżni mylą się i wsiadają doń.

Pociąg łódzki czeka także, ale bez tablicy orjentacyjnej. Co gorsza, tablica ta stoi właśnie opodal złego pociągu. W tych warunkach pomyłka jest zupełnie zrozumiała. Nie trzeba objaśniać ile szkód powoduje takie zaniedbanie kardynalnych obowiązków przez służbę kolejową w Koluszkach. Podróżni nie przyjeżdżają na czas do Łodzi, są zmuszeni czekać na stacji w Rokicinach, muszą płacić za dodatkowy bilet. Tracą czas, pieniądze i zaufanie do kolei.

W imieniu tysięcy podróżnych, którzy przybywają codzień do Koluszek apelujemy do władz, aby zechciały zainteresować się nieporządkami, jakie panują na tej ważne stacji węzłowej.

W Koluszkach muszą znaleźć odpowiednio ustawione tablice orjentacyjne przy każdym pociągu. Wtedy dopiero uniknie się pomyłek, tak fatalnych w skutkach. Może wtedy zniknie przydomek "złośliwej stacji".


Ilustrowana Republika. 1936-02-01 R. 14 nr 31

Nasz reporter zanotował

Do szpitala Św. Józefa został przywieziony spod Rokicin 19-letni Józef Wojdera, zamieszkały niedaleko Rokicin, który nocy ubiegłej dostał się pod pociąg i został znaleziony nad ranem na torze, nieprzytomny, z obciętemi obiema nogami. Stan nieszczęśliwego jest ciężki. Policja prowadzi dochodzenie celem ustalenia tła tragedji, w której Wojdera został tak strasznie poraniony.

Echo. 1936-06-21 R. 12 nr 172

Tanie bilety wycieczkowe . Kolej nie zapomina o słomianych wdowcach.  

ŁÓDŹ 21 czerwca. Jak się dowiadujemy Ministerstwo Komunikacji wprowadziło ulgowe bilety wycieczkowe przeznaczone dla tych, którzy pragną niedzielę czy Święta spędzić w jakiejś miejscowości letniskowej. Wybrano trzy takie miejscowości, a mianowicie Grotniki, Kolumnę i Rokiciny. Przy bilecie wycieczkowym obowiązuje zniżka 33 proc. Przy zastosowaniu tej zniżki bilet do Kolumny kosztować będzie zł. 1,80, do Grotnik— zł. 1.60 i do Rokicin — zł. 2,70. Bilety wycieczkowe sprzedawane są we wszystkich kasach kolejowych i biurach podróży. Inną inowacją są bilety odcinkowo- tygodniowe upoważniające do dwukrotnego przejazdu dziennie, w relacjach nie przekraczających 100 kilometrów. Bilety te są ważne do wszystkich stacyj, leżących w promieniu nie większym jak 100 kilometrów od Łodzi, z tym warunkiem że mogą być w ciągu tygodnia tylko dwa razy dziennie wykorzystane do podróży tam i z powrotem. Ceny tych biletów, odcinkowo- tygodniowych wynoszą : do Andrzejowa zł. 1,80, do Gałkówka zł. 3, do Zduńskiej Woli zł. 6.70, do Justynowa zł. 2,80, do Grotnik zł. 4, do Strykowa zł. 4,60 do Żakowic zł. 4,30 i do Łasku zł. 5.50.

Głos Trybunalski : niezależny organ polityczny. 1937-03-04 R. 14 nr 57

Stalowy rumak „uciekł" z furmanki. Mieszkaniec kolonii Rokiciny pow. brzezińskiego, Konrad Orziński, zawiadomił tut. komisariat policji, że w dniu onegdajszym przejeżdżał ul, Pierackiego w Piotrkowie furmanką na której miał rower będący jego własnością. W pewnym momencie rower ten został mu skradziony. Poszkodowany szacuje stratę· na 70. zł. 

Orędownik : ilustrowane pismo narodowe i katolickie : wydanie ł[ódzkie]. 1937-03-12 R. 67 nr 58

ŚMIERĆ POD KOŁAMI POCIĄGU.

Piotrków 10.3. W dniu 8. b. m. o godz. 22-ej pomiędzy przystankami Rokiciny - Baby, na szlaku Piotrków - Koluszki, poniósł straszną śmierć, starszy torowy 53-letni Szymura Szymon z Rokicin.

Usiłując przebiec tor przed pociągiem towarowym. Szymura wpadł pod koła pociągu pospiesznego. Zwłoki były rozrzucone na przestrzeni kilkudziesięciu metrów. Odciętej głowy nie odnaleziono. Prawdopodobnie została zmiażdżona doszczętnie.

Wypadek wywołał przygnębiające wrażenie, tak na funkcjonariuszach P.K.P. jak i na pasażerach. Kilka osób na widok zmasakrowanych zwłok zemdlało.

Głos Trybunalski : niezależny organ polityczny. 1937-03-25 R. 14 nr 76

Strzelał do człowieka z tyłu i posiedzi za to w więzieniu 

Henryk Fiszer, zam. we wsi Bµkowiec w pow. łódzkim, 28 grudnia r. ub . znajdował się we wsi Rokiciny, pow. brzezińskiego, przechadzając się około dworca. W pewnym momencie z pobliskiej piwiarni wyszedł jakiś osobnik, który będąc w stanie pijanym - począł bić Fiszera. Napadnięty rzucił się do ucieczki. W tej chwili z piwiarni wyszedł inny osobnik, który dobył rewolweru i strzelił 2 razy w kierunku uciekającego. Fiszer został raniony w głowę, na szczęście lekko. Scenę tę widział przechodzący ulicą policjant, który zbliżył się do strzelającego osobnika, odebrał mu broń i następnie wylegitymował go. Okazało się, że do Fiszera strzelał mieszkaniec wsi Rokiciny, 25 letni Wł. Szulc, którego pociągnięto do odpowiedzialności. W dniu onegdajszym Szulc zasiadł na ławie oskarżonych przed piotrkowskim sądem okręgowym, gdzie wina została mu całkowicie dowiedziona. Sąd po przesłuchaniu świadków i naradzie ogłosił wyrok, na mocy którego Władysław Szulc skazany został na półtora roku więzienia...

Dziennik Narodowy. 1938-12-21 R. 24 nr 298

Tragiczna śmierć piotrkowianina. Maszynista P. K. P. — Pasiński Kazimierz, lat 46, zamieszkały w Piotrkowie przy ul. Pierackiego 9, w pobliżu stacji Rokiciny poniósł tragiczną śmierć. W czasie postoju pociągu opuścił on parowóz celem zbadania stanu tłoków. W chwili, kiedy udał się po narzędzia, aby dokonać reperacji — nastąpił wybuch zbiornika powietrza. Jeden z kawałków rozerwanego zbiornika uderzył Pasińskiego w głową z taką siłą, że ten padł na ziemię, ponosząc śmierć na miejscu.

Dziennik Narodowy. 1938-12-21 R. 24 nr 298

Śmiertelny epilog wyprawy po czarne diamenty. Węglokrad zginął pod kołami pociągu

Na torze kolejowym na odcinku Koluszki — Rokiciny znaleziono zwłoki młodego mężczyzny, zmasakrowane przez koła pociągu. Powiadomiona o wypadku policja wdrożyła dochodzenie i ustaliła, że przejechanym mężczyzną jest Antoni Wieloch, mieszkaniec wsi Będzelin pow. brzezińskiego. Wieloch był znanym policji węglokradem. Zginął niewątpliwie podczas kradzieży węgla z biegnącego pociągu, z którego musiał spaść pod koła pociągu.


Łaznów - Rokiciny - Ksiądz - Polowanie - Rozwój - 1902


Rozwój : dziennik polityczny, przemysłowy, ekonomiczny, społeczny i literacki, illustrowany. 1902-11-06 R. 5 no 255

Wypadek z bronią!· W majątku Łanów położonym za Rokicinami, własność p. Brujewicza zdarzył się wczoraj następujący wypadek. P. Wojciech Janiszewski lat 34 objeżdżał bryczką, jednokonną folwark. W polu spotkał miejscowego wikarego, polującego, któremu zaproponował zabranie go na bryczkę. Księdzu w sutannie trudno było wsiąść na wehikuł z niezbyt wygodnemi stopniami, Janiszewski więc, chcąc mu przyjść z pomocą, złapał ręką za lufę dubeltówki, która w chwili tej wystrzeliła, przebijając mu na wylot dłoń lewej ręki, tak że wielki palec został oderwany. Postrzelonego przywieźli do Koluszek, gdzie miejscowy felczer nałożył pierwszy opatrunek, następnie zaś Janisz. koleją przyjechał do Łodzi, a z dworca wprost udał się na stacyę Pogotowia. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności na Pogotowiu dyżurował wówczas lekarz-chirurg, który też bezzwłocznie przystąpił do dania stosownej pomocy Janiszewskiemu. Nastąpiło więc oczyszczenie ręki i zszycie skóry, poczem Janisz. udał się na dalszą kuracyę do szpitala św. Aleksandra. Rana jest ciężką i grozi nawet amputacyą. Trzeba dodać, że przed paru laty tenże sam Janiszewski, pracując wówczas w fabryce Heinzla i Kunitzera w Widzewie miał strzaskaną i złamaną przez maszynę w trzech miejscach prawą rękę .

Rokiciny - Kronika wypadków i nie tylko... - 1886 - 1938 - cz.2


Dziennik Łódzki : pismo przemysłowe, handlowe i literackie. 1886-02-27 R. 3 nr 46

POSZUKIWANIA WĘGLA.

W okolicy stacyi kolei wiedeńskiej Rokicińskiej odbywają się kosztem jednego z obywateli okolicznych poszukiwania węgla kamiennego. Poszukiwania te dotychczas nie zostały uwieńczone pomyślnym skutkiem, jednakże jeden z górników twierdzi, iż węgiel musi się tam znajdować.


Dziennik Łódzki : pismo przemysłowe, handlowe i literackie. 1892-04-03 R. 9 nr 74

Cudowne ocalenie. W czwartek, pomiędzy stacyą Rokiciny a Baby, drogi żelaznej warszawsko -wiedeńskiej, podczas biegu pociągu spadł z platformy na tor pod wagony 6-letni chłopiec. Zanim podano sygnał o wstrzymaniu, pociąg przeszedł ponad chłopcem i oddalił się o kilkanaście kroków. Przerażeni pasażerowie byli przekonani, że obejrzą już tylko szczątki z ciała nieszczęśliwego, okazało się wszakże, iż dziecko żyło, a koło wagonu uszkodziło mu jedynie palce u nogi. Ranionego odwieziono do Piotrkowa.

Nowa Gazeta Łódzka. 1913-09-06 Nr 13

Handel żywym towarem. " Warszawskaja Myśl" przytacza szereg szczegółów z działalności handlarzy żywym towarem. „Handlarze, którzy zjechali się do nas z Ameryki i z niemieckich miast portowych, obrali sobie za miejsce postoju st. Rokiciny i Baby, gdzie im łatwiej ukryć się przed policją. Na tych stacjach mieszkają hurtownicy, do których prawie codziennie przyjeżdżają agenci, dostawcy "towaru" Zabierając „hurtowników" wyjeżdżają oni z nimi na st. Koluszki, gdzie odbywa się handel. W ciągu 3 dni ostatnich "hurtownik", który zatrzymał się na st. Rokiciny, nabył 26 dziewcząt, w wieku od lat 14 do 20. Nabywane są wyłącznie ładne dziewczęta, dobrze zbudowane; ceny wahają się od 50 do 1,000 rb. za „sztukę". Jeden z agentów stale mieszkający w Łodzi sprzedał za 1250 rb. siostrę swojej żony. Pierwsza partja złożona z 26 nabytych dziewcząt wysłana już została do Brazylji. Przeprawa ich przez granicę kosztowała kilkaset rb. Mają one czekać na swojego właściciela w Hamburgu, dokąd ten jedzie z 50 innemi dziewczętami, które ma wysłać do Konstantynopola. Wśród ofiar przeważnie służące, włościanki i szwaczki, poszukujące "lekkiej" pracy.

Rozwój. 1914-06-26 No 143

ECHA NAPADU NA DRÓŻNIKA.
W celu wykrycia sprawców napadu na dróżnika Wiśniewskiego pod Rokicinami, o czem onegdaj donosiliśmy, sprowadzono z Łodzi psa policyjnego zwanego "Alma", którego przywieźli żandarmi. Pies zaprowadził policję do wsi Cisowy w pow. brzezińskim i tam rzucał się na trzech braci W. których aresztowano.
Są oni silnie podejrzani o dokonanie napadu wraz z dwoma innymi, którzy podobno zbiegli do Łodzi. Aresztowanych przewieziono do Piotrkowa.
Bandyci oprócz napadu na dom dróżnika dokonali przedtem na dom trzech mieszkańców wsi Rokiciny i u jednej tylko wdowy zrabowali 16 rb. Podczas napadu na dróżnika spłoszył ich nadchodzący pociąg, który syn dróżnika zatrzymał sygnałem. Pociągiem tym właśnie przywieziono rannego dróżnika i po opatrunku odesłano do szpitala św. Trójcy.

Łodzianin : tygodniowy organ Polskiej Partji Socjalistycznej. 1926-06-12 R. 21 nr 24





Głos Trybunalski : niezależny organ polityczny. 1927-11-20 R. 4 nr 267

4713. — Cejman Fogelman — zawodowy skup kamieni polnych w celu odsprzedaży, sprzedaż węgla i cementu w Rokicinach, gm. Łaznów, pow Brzezińskiego, istnieje od 1900 r. Właścicielem jest Cejmach Fogelman. zam. w Rokicinach, gm. Łaznów, pow. Brzezińskiego. Prokury niema. Intercyzy nie zawierał. 

Hasło Łódzkie : dziennik bezpartyjny. 1928-02-09 R. 2 nr 40

WYPADEK PRZY MŁÓCENIU ZBOŻA.

Wypadek wydarzył się w dniu wczorajszym po południu we wsi Rokiciny. Podczas młocki został pochwycony przez tryby maszyny 55-letni Józef Klimek. Tryby urwały nieszczęśliwemu prawą rękę. Omdlałemu udzielono pierwszej pomocy na stacji kolejowej w Rokicinach, a następnie pociągiem Łódź-Fabryczna odwieziono Klimka dającego słabe oznaki życia do szpitala małż. Poznańskich. Stan Klimka jest beznadziejny.

Ilustrowana Republika. 1929-06-29 R. 7 nr 176

OSTRZEŻENIE. Skradziono 27 b. m. o godz. 6.30 w tramwaju Nr. 1 portfel zawierająca 13 weksli blanco, 10 weksli po 1000 zl., 2 weksle po 500 zł„ 1 weksel 300 zł., z wystawienia z podpisem i stemplem C. Fogelmana, Rokiciny, żyro z podpisem i stemplem Hermana Fogelmana, świadectwa przemysłowe II kateg. z kasy skarbowej Brzeziny, 4 nakazy płatnicze z Urzędu Skarbowego Brzezin, kontrakt mieszkaniowy z lokatorem Packlem, pokwitowanie na dzierżawę placu w Rokicinach, wyd. przez zawiadowcę stacji kolejowej, akt hipoteczny Piotrkowa, oraz inne papiery. Weksle unieważniam i proszę o zwrot za wynagrodzeniem. C. Fogelman stacja Rokiciny, pow Brzeziński


Echo. 1929-10-01 R. 5 nr 254

Woreczki z tytoniu na dachu wagonu. Wykrycie znacznej kontrabandy
Łódź, 1 października. W wczorajszym na terenie stacji kolejowej Rokiciny wykryto znaczna kontrabandę. Mianowicie funkcjonariusz, lotniczej brygady skarbowej p. Białas zauważył, jak do stojącego pod Rokicinami pociągu towarowego skradali się jacyś osobnicy, usiłujący coś wydostać z wagonów. Na widok urzędnika skarbowego nieznajomi zbiegli. Zainteresowany zachowaniem się osobników owych p. Białas z pomocą policji dokonał rewizji wagonów. Na dachach znaleziono w woreczkach tytoń, pochodzenia niemieckiego. Woreczki tytoniu były poprzybijane gwoździami Ogółem znaleziono około 160 kilogramów tytoniu, który skonfiskowano. Osobników owych, którzy prawdopodobnie przyszli zabrać kontrabandę, poszukuję, policja.

Rozwój. 1929-10-26 No 297

WÓJTY I SEKRETARZ BAWIĄ SIĘ.
W lutym roku 1926 do pocztowego w Rokicinach przyszedł wójt gminy Łask Jan Czerwiński, sekretarz tejże gminy Józef Misztal, w celu sumy płacenia większej sumy pieniędzy dla różnych instytucji. Kierownik oddziału pocztowego Wolkiewicz wypisywał w międzyczasie pokwitowanie. które przed oddaniem pieniędzy. Po przeliczeniu pieniędzy okazało się, że zabrakło 500 zł. do czeku adresowanego dla izby skarbowej w Brzezinach na sumę 2500 zł.
Wobec powyższego wójt i sekretarz zabrali pieniądze oraz pokwitowanie, zapewniając kierownika poczty, że pożyczą sobie 500 zł od sołtysa i za chwilę wrócą. Więcej jednak nie powrócili. W rok potem nowy sekretarz gminy przeglądając książki znalazł wpisaną tam sumę 2500 zł., podczas gdy w międzyczasie przychodziło doń zażalenie z Brzezin z powodu niewpłacenia powyższej sumy. Zwróciwszy się o wyjaśnienie urzędu pocztowego w Rokicinach, gdzie dowiedział się całej prawdy Wójt i sekretarz zostali pociągnięci do odpowiedzialności i w dniu wczorajszym stanęli przed sądem. Sąd po rozpatrzeniu sprawy skazał wójta Czerwińskiego na dwa lata, a sekretarza Misztala na półtora roku więzienia.


Nowy Dziennik Łódzki. 1932-09-27 R. 2 nr 267

Zabójstwo przed kościołem  Śmiertelne wiwaty
Przed kościołem parafialnym w Rokicinach gm. Łaznów, pow. brzezińskiego, o godz. 11 minut 30 pojawił się orszak ślubny, co spowodowało pewne zbiegowisko.
Jeden z gości weselnych, Piekarek Józef, 29-letni mieszkaniec wsi Boguszyce, pow. rawskiego - chciał strzelać z rewolweru na wiwat. Broń zacięła się, wobec czego Piekarek zaczął manipulować rewolwerem, aby naprawić defekt. W tym momencie padły dwa strzały. Jedna z kul ugodziła mieszkańca Rokicin, Marcelego Stasio, który w parę minut zmarł.
Piekarka aresztowano i osadzono w więzieniu. Rewolwer uległ konfiskacie.

Dziennik Łódzki. 1932-02-09 R. 2 nr 40

Krwawa zemsta opryszków za uniemożliwienie im jazdy "na gapę'". Bezprzytomny kolejarz na szosie.

Na stacji kolejowej w Rokicinach pod Łodzią pracował w charakterze funkcjonarjusza kolejowego Jan Samolak, zamieszkały w Rokicinach. Gdy w dniu wczorajszym Samolak po ukończeniu pracy wracał do domu, na odludnym odcinku szosy napadlo nań 2 mężczyzn którzy zadali mu szereg głębokich ran nożem w okolice żołądka, tak że nieszczęśliwemu wypłynęły jelita. Gdy Samolaka po pewnym czasie znaleźli przechodnie, dawał on bardzo słabe oznaki życia. Ciężko rannego kolejarza przewieziono do szpitala okręgowego przy ulicy Zagajnikowej. Stan jego jest groźny. Powiadomiona policja ujęła 30-letniego Antoniego Białczaka i 33-letniego Stefana Kowalczyka, zamieszkałych w Rokicinach . Dochodzenie policyjne stwierdziło, iż Białczyk i Kowalczyk zaprzysięgli ostatnio Samolakowi zemstę, ponieważ odmówił przewiezienia ich na gapę do Częstochowy, a raz nawet oddał ich w ręce policji za jazdę koleją bez biletu, skutkiem czego Białczak i Kowalczyk zostali skazani na grzywny. p)

Echo. 1933-09-01 R. 9 nr 241

Dzień Chorych w Rokicinach. Staraniem Katolickiego Stowarzyszenia Polek w Rokicinach pod Łodzią został zorganizowany ,,dzień chorych". Program dnia objął: uroczyste nabożeństwo w kościele miejscowym, które celebrował ks. proboszcz W. Szota. Kapłan w podniosłych słowach przemówił do chorych, którzy w dniu tym zostali zwiezieni wozami z terenu całej parafji. Podniosły był moment, kiedy chorzy uprzednio przygotowani do Sakramentów Świętych przystępowali do Stołu Pańskiego, kiedy niejedna łza pod wrażeń, przeżywanej chwili potoczyła się z oczu nieszczęśliwych w chwili, gdy kapłan obchodząc łóżka i nosze na których spoczywali nieraz dość ciężko chorzy, udzielał im Komunji Świętej. Funkcje sanitariuszy i opiekunów pełnili członkowie Akcji Katolickiej. W czasie Mszy Świętej pienia religijne zostały wykonane przez miejscowy chór kościelny. Po nabożeństwie w sali parafjalnei urządzono dla chorych śniadanie.

Ilustrowana Republika. 1938-06-13 R. 16 nr 160

Złodziej węgla zastrzelony przez służbą kolejową. Wczoraj w nocy, do pociągu towarowego, wiozącego węgiel, w pobliżu st. Rokiciny, wskoczyło czterech mężczyzn, którzy poczęli zrzucać węgiel na tor. — Służba kolejowa poczęła strzelać do złodziei, którzy rzucili się do ucieczki, przyczem jeden z nich, 26-letni Władysław Czarnys, zamieszkały na Smolarni, koło Żakowic został zastrzelony. Zwłoki zabitego złodzieja kolejowego zabezpieczono na miejscu do czasu przybycia władz sądowo-śledczych.