poniedziałek, 21 kwietnia 2025

Ścichawa - Kluki - Balon - Wojsko - Tydzień - 1901

 Działo się....

Tydzień. 1901-09-29 R. 29 Nr 39

Ścichawa – wieś w Polsce położona w województwie łódzkim, w powiecie bełchatowskim, w gminie Kluki. W latach 1975–1998 miejscowość administracyjnie należała do województwa piotrkowskiego. Wieś położona jest nad rzeką Ścichawką. Wikipedia

BALON. Tydzień temu w miejscowości Ścichawa gminy Kluki spadł balon z dwoma oficerami, którzy tegoż dnia wyjechali spod Warszawy. W pośród mieszkańców tej miejscowości znajdowało zapanowało niemałe zdziwienie, gdyż usłyszeli naprzód głos trąbki z powietrza a następnie opuszczającą się "banię", u spodu której w koszyku siedzieli ludzie, a po ziemi wlokła się lina. Oczywiście nikt jej utrzymać nie mógł, aż dopiero jeden chłop uwiązał takową u drzewa. Po opuszczeniu się balonu i wyjściu aeronautów, ludność oglądała każden szczegół znajdujący się w koszu pod balonem; najwięcej jednak zadziwiał ją "piasek we workach przywieziony z daleka, jakby tutaj na miejscu lepszego nie było".  

Chłopi zachwyceni w końcu nagrodą, jaką otrzymali w postaci kilkunastu rubli gotówką, za pomoc w przytrzymaniu balonu i za odwiezienie oficerów z balonem do Piotrkowa.

niedziela, 20 kwietnia 2025

Kaszewice - Kluki - Śmierć grajka - Echo - 1937

 

Echo. 1937-01-02 R. 13 nr 2

WESOŁY GOSPODARZ ZABIŁ GRAJKA.

STRZAŁY NA WIWAT SPŁOSZYŁY KONIE.

PIOTRKÓW 2 stycznia. —We wsi Kaszewice, gm. Kluki, wydarzył się niecodzienny wypadek, który pociągnął za sobą tragiczną śmierć młodego muzykanta wiejskiego. 

Rzecz przedstawia się następująco: W wiosce tej odbywała się zabawa weselna w zagrodzie Józefa Siewiera, który wyprawiał huczne wesele jednej ze swoich córek. W radosnej tej uroczystości przyjęli udział licznie zaproszeni goście nawet z okolicznych wiosek, a m. in. również 41-letni mieszkaniec wsi Borków, gm. Kluki, Franciszek Chudzik, który na podwórze Siewierów zajechał parokonną furmanką, z fantazją kawalerską trzaskając z bicza. 

Na powitanie nieco zapóźnionego gościa przed dom weselny wyszła z izby kapela, grając odpowiedniego marsza. Zatrzymawszy konie i stanąwszy na furmance — tak uroczyście powitany Chudzik dobył z kieszeni rewolweru i oddal zeń 3 szybko po sobie następujące strzały. 

W tym momencie nie przyzwyczajone do huku konie, spłoszone kanonadą pistoletową —ruszyły z miejsca pełnym galopem, ponosząc wóz, skutkiem czego Chudzik zachwiał się i, straciwszy równowagę — runął na dno furmanki, przypadkowo oddając jeszcze jeden, czwarty strzał, który okazał się w swych skutkach fatalny. 

Jednocześnie bowiem z hukiem czwarte go wystrzału z jękiem osunął się na ziemię jeden z członków wiejskiej orkiestry, mianowicie 31-letni Władysław Maciejewski, zamieszkały we wsi Osiny, gm. Kluki.

 Wśród uczestników powitalnej uroczystości nastąpiła konsternacja. Ktoś z przytomniejszych jednak pobiegł niezwłocznie wraz z sołtysem na najbliższy posterunek policji, zawiadamiając władze bezpieczeństwa o tym nieszczęśliwym wypadku. Ktoś znający się na wiejskiej medycynie założył śmiertelnie rannemu prowizoryczny opatrunek. 

Nieszczęśliwy grajek został postrzelony w prawy bok klatki piersiowej i kula widocznie poczyniła w piersiach Maciejewskiego straszne, spustoszenia, gdyż w drodze do szpitala w Bełchatowie zmarł, nie odzyskawszy przytomności. 

Na miejsce nieszczęśliwego wypadku przybyła policja, która Franciszka Chudzika zatrzymała do dyspozycji władz sądowo- śledczych. Jak się okazało — strzelał on z rewolweru, posiadanego nielegalnie. 

Niefortunnemu strzelcowi grozi podwójna kara.

Kluki - Święcicki Witold - Kresy - Licytacja

 

Całkowicie nowy temat dla mnie - Postać Witolda Święcickiego. Gmina Kluki jest mi również bliska. Przez długie lata moi Kochani Rodzice spędzali czas w Kuźnicy Kaszewskiej w pięknym domu przy samej Widawce, w samym lesie, który wielkim wysiłkiem zbudowali. Niestety, odeszli..... Mój brat mieszka w Kurnosie. Cóż można więcej! Mam nadzieję, że czytelnicy przybliżą postać tego kresowiaka.

Dziennik Narodowy. 1920-02-15 R. 6 nr 7

SPRZEDAŻ DÓBR KLUKI. Jak się dowiadujemy, olbrzymie dobra Kluki w Piotrkowskiem, wraz z lasami, drogą kupna przeszły na własność miljonera z Litwy, p. Święcickiego, za ogólną sumę 5 miljonów rubli. Tranzakcję tę przeprowadził mecenas Słomiński z Łodzi.

Dziennik Narodowy. 1920-03-21 R. 6 nr 12

SPRZEDAŻ DÓBR KLUKI. 

Jak się dowiadujemy, we wtorek dnia 16 marca r.b.  w kancelarji p. Notarjusza Kokczyńskiego odbyła się sprzedaż dóbr Kluki, Parzno i Laski. Dobra te kupił p. Witold Święcicki z Grodzieńskiego za aż 5.000.000 rubli.

Dziennik Narodowy. 1928-02-11 R. 14 nr 27

Obwieszczenie. Komornik przy Sądzie Okręgowym w Piotrkowie, rew. II pow. Piotrkowskiego Jan Popielawski zamieszkały w Piotrkowie przy ul. Żelaznej L. 8, ogłasza, iż w dniu 5 marca 1928 r. od godz. 10 rano w majątku i gminie Kluki pow. Piotrkowskiego w miejscu przechowania przedmiotów w pomieszczeniach Witolda Święcickiego odbędzie się za dług Jana Zielińskiego sprzedaż przez licytację publiczną ruchomości, oszacowanych na 34565 zł., należących do tegoż Święcickiego, a mianowicie: stajni cugowej, inwentarzy żywych i martwych, samochodów i in. pojazdów, fortepianu, mebli, urządzenia domowego, obrazów i in.  

                                                                                       Piotrków, dnia 4 lutego 1928

                                                                                       Komornik Sądowy Jan Popielawski. 

Dziennik Piotrkowski. 1937-10-05 nr 274

Obwieszczenie o licytacji.

 W myśl § 83 rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 25.IV 1932 r. o postępowaniu egzekucyjnym władz skarbowych (Dz. U. R. P. Nr. 62, poz. 580) podaje się do ogólnej wiadomości, że w dniu 15 października 1937 r. o godz, 11 w lokalu dłużnika - Majątku Kluki celem uregulowania należności podatku gruntowego za 1935 r. Święcickiego Witolda odbędzie się sprzedaż z licytacji wymienionych ruchomości w pierwszym terminie: 

1) fortepian czarny C. Bsch - stan średni - cena szacunkowa zł 1.000, 

2) radioodbiornik 5 lamp z głośnikiem - cena szacunkowa zł 50, 

3) klacz arabka siwa 10 lat -  cena szacunkowa zł 1.000; 

4) klacz .,Monita" śniada - cena szacunkowa zł 1.000; 

5) maszyna do pisania firmy „Ideal" - cena szacunkowa zł 300. 

Zajęte przedmioty można oglądać dnia 15 października r.b. od godz. 9-ej w lokalu zobowiązanego.                                                                                                Naczelnik Urzędu (-) H. Podmunicki 

Dziennik Piotrkowski. 1938-10-27 nr 296

O b w i e s z c z e n i e  o  l i c y t a c j i.
 W myśl § 83 rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 25 VI 1932 r. o postępowaniu egzekucyjnym władz skarbowych (Dz. U. R. P. Nr. 62, poz. 580) podaje się do wiadomości, co następuje: W dniu 7 listopada 1938 r. o godzinie 12 w pomieszczeniach Święcickiego Witolda w majątku Kluki gminy Kluki pow Piotrkowskiego celem zlikwidowania zaległości podatkowych na rzecz II Urzędu Skarbowego w Piotrkowie i podatków na rzecz Zarządu Gminy w Klukach, odbędzie się w pierwszym terminie sprzedaż z licytacji następujących przedmiotów, stanowiących własność wyżej wymienionego Święcickiego Witolda a mianowicie: 

Dziennik Piotrkowski. 1939-07-21 nr199

Syg. Km. 89/39 Obwieszczenie o licytacji ruchomości.
Komornik du Grodzkiego w Bełchatowie Stefan Gumkowski mający Kancelarię w Bełchatowie Al. Kaczkowskich 5 na podstawie arf. 602 k.p.c. podaje do publicznej wiadomości, że dnia 8 sierpnia 1939 r. o godz. 11 w maj. Kluki, gm. Kluki, pow. piotrkowskiego odbędzie się l-sza licytacja ruchomości, należących do Witolda Święcickiego składających się z ogierka, 3 źrebaków, 4 jałówek, 2 klaczek i klaczy oszacowanych na łączną sumę 2625
Ruchomości można oglądać w dniu licytacji w miejscu i czasie wyżej oznaczonym. Komornik Stefan Gumkowski. 

sobota, 19 kwietnia 2025

Nowy Janów - Grafenort - Kronika wypadków - Historia - 1827 - 1947

Nowy Janów (Grawnort - Grafenort) - bliska mi wieś.  Każdego roku, kiedy spędzałem wakacje jako chłopiec w pobliskim Rogowcu u mojej babci Władysławy Braun, chodziłem na zakupy do sklepu w Janowie. W zasadzie kupowałem tylko naftę i cukier. Rogowiec był wsią samowystarczalną. Ważnym jest również to, że moja prababcia Konstancja Braun urodziła się właśnie w Nowym Janowie w 1853 roku. Była właścicielką karczmy. Myślę, że materiały poniżej powinny zainteresować lubiących historię tych okolic.

Nowy Janów – wieś w Polsce położona w województwie łódzkim, w powiecie bełchatowskim, w gminie Kluki. W latach 1975–1998 miejscowość położona była w województwie piotrkowskim. Wikipedia

Tabella miast, wsi, osad Królestwa Polskiego, z wyrażeniem ich położenia i ludności, alfabetycznie ułożona w Biórze Kommissyi Rządowéy Spraw Wewnętrznych i Policyi. T. 1 : A-Ł - z 1827 roku.

Grafenort (osada)- Kaliskie (wojew.), Piotrkowski (oswonów), Piotrkowski (powiat) Kaszewice (parafia), własność prywatna, ilość domów 8, ludność ogółem 85, odległość od Miasta Obwodowego 4 i 1/2.  

Tydzień. 1904-02-07 R. 32 Nr 6

- We wsi Grafenort (gm. Kluki) d. 20 ub. m. spalił się dom Józefy Gąbinowskiej zaasekurowany na 150 rb. Pożar powstał wskutek wadliwej konstrukcyi komina.  

Tydzień. 1904-09-04 R. 32 Nr 36

We wsi Grafnort, w gminie Kluki, spłonęły zabudowania Jana Podwysockiego. Przyczyna ognia - iskra z komina. Straty wynoszą ponad 400 rb.

Tydzień. 1905-04-02 R. 33 Nr 14

We wsi Janowie gminy Kluki, spłonął dom mieszkalny z oborą zaasekurowany na rb. 1800 i koń wartości rb. 20.

Tydzień. 1905-05-28 R. 33 Nr 22

Pożary. We wsi Grafnort gminy Kluki spłonął dom i stodoła zaasekurowane na imię Marcelego Plackowskiego na sumę rb. 250.-

Łódzki Dziennik Wojewódzki. 1933-05-15 no 10

WYKAZ mężczyzn z rocznika 1911, uchylających się od poboru, a nieodszukanych na terenie pow. Piotrkowskiego. 

17. Stanisz Feliks, syn Karola i Feliksy, urodz. 8. II. 1911 r. Grafnort, gm. Kluki. Zapisany do list pob. za Nr. 1078

Echo. 1936-06-12 R. 12 nr 163

Dwa napady rabunkowe w powiecie piotrkowskim

Tejże nocy około godziny 11 i pół dokonano również zuchwałego napadu rabunkowego na mieszkanie Franciszka Kotali, rolnika, zamieszkałego we wsi Grafnort, gm. Kluki. Według zeznań poszkodowanych— podczas głębokiego snu domowników po wyjęciu szyby w oknie wtargnęli siłą do mieszkania trzej jacyś osobnicy, którzy po steroryzowąniu gospodarzy zażądali wydania gotówki. Kiedy napadnięci odmówili— złodzieje przeprowadzili rewizję, w wyniku której zrabowali 91 złotych i 25 groszy gotówką, poczem zbiegli w niewiadomym kierunku.  

Litzmannstädter Zeitung mit dem amtlichen Bekanntmachungen für Stadt und Kreis Litzmannstadt. 1943-12-09 Jg. 26 nr 343

Starosta Powiatu Łaskiego.

Ogłoszenie. Dotyczy: nałożenia kar administracyjnych. Nałożyłem kary administracyjne na następujące osoby za wykroczenia przeciwko przepisom karnym dotyczącym konsumpcji:

50 RM grzywny: Marianna Chojnacka, Grafenort, powiat Kluki, Antonina Soboń, Grafenort, powiat Kluki, Marianna Michalska, Grafenort, powiat Kluki, za potajemną sprzedaż artykułów spożywczych.

Następujące osoby zostały ukarane grzywną w wysokości 300 RM: Olga David, Stawek, Gmina Kleszczów, za robienie masła pomimo zakazu.

Der Landrat des Kreises Lask.

 Bekantmachung. Betr.: Verhängung von Ordnungsstrafen. Wegen Verstoßes gegen die Verbrauchsregelungs-Strafverordnung habe ich die nachstehend aufgeführten Personen mit Ordnungsstrafen belegt:

Mit 50 RM wurden bestraft: Marianna Chojnacka, Grafenort, Gem Klucksdorf, Antonina Sobon, Grafenort, Gem. Klucksdorf, Marianna Michalska, Grafenort, Gem. Klucksdorf, weil sie Lebensmittel gegen Abgabe von Stollen auf dem Schleichwege veräußert haben. 

Mit 300 RM. wurden bestraft: Olga David, Stawek, Gem. Kiestau, well sie trotz Verbots Butter hergestellt hat.

Głos Piotrkowski : pismo Polskiej Partii Robotniczej. 1947-10-24 R. 3 nr 293

Unieważniam zagubione dowody, osobisty, kartę rowerową, książeczkę wojskową; kartę RKU na nazwisko Stanisz Feliks, zamieszkały Nowy Janów, gmina Kluki. 

niedziela, 13 kwietnia 2025

Majków Średni - 60-lecie urodzin Bieruta - Zobowiązania - Głos Robotniczy - 1952

 

Głos Robotniczy : organ KW i KŁ Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. 1952-04-25 R. 8 nr 99

CHŁOPI Z MAJKOWA ŚREDNIEGO WYKONALI ZOBOWIĄZANIE.

Po prawej stronie drogi ciągną się okazałe, w większości murowane budynki gospodarcze chłopów gromady Majków Średni, w powiecie piotrkowskim. Przed każdym domem ogrodzony ogródek, dobrze utrzymany. Na drodze i przed domami panuje czystość i porządek. Przez otwarte okna mieszkań dobiegają z głośników radiowych dźwięki muzyki, cała gromada bowiem jest zradiofonizowana.

Od szeregu dni Majków Średni żyje wiosną i pracą przy siewach. Głośno rozbrzmiewają pokrzykiwania chłopów na konie, ciągnące siewniki, brony i kultywatory. Wszyscy gospodarze zrozumieli tu, że wczesne i szybkie siewy - to bogatsze i lepsze plony. Skoro tylko ziemia trochę obeschła, wnet wszyscy chłopi wyszli w pole. W domach zostały tylko dzieci i starcy. Jeszcze przed świętami rozpoczął siewy Stanisław Pieluszek, a w ślad za nim poszli inni chłopi, 18 kwietnia, w dniu 60- lecia urodzin Prezydenta Bolesława Bieruta. Pieluszek miał już obsiane swe pole, inni chłopi również spieszyli się bardzo, aby do wieczora zakończyć siewy, aby wypełnić swe zobowiązania.

Gromada Majków Średni długo i starannie przygotowywała się do akcji siewnej, a najwięcej czasu na przygotowanie poświęcał sołtys Stanisław Wężyk. Na zebraniach gromadzkich informował chłopów, kiedy mogą otrzymać nawozy sztuczne, kwalifikowane ziarno siewne i potrzebne narzędzi rolnicze. Ponieważ w gromadzie znajduje się 7 prywatnych siewników, więc ustalono ich pracę w ten sposób, że każdy chłop mógł w terminie obsiać swe pola siewnikiem. Nie zapomniano także o pomocy sąsiedzkiej dla nie posiadających sprzężaju, a takich gospodarzy jest kilku. Małorolnemu, Mieczysławowi Kotasowi pomógł uprawić ziemię Piotr Tuta, a Ignacemu Sierantowi pomógł Ignacy Pietras.

Nad właściwą realizacją pomocy sąsiedzkiej i terminowym wykonaniem siewów w gromadzie czuwał sołtys Wężyk. I on już ukończył siewy. Wężyk ma dziewięcioro dzieci, jest więc dla kogo pracować. Najstarszy syn, liczący 17 lat, uczy się w Szkole Przemysłowej w Piotrkowie. Troje dzieci chodzi do szkoły podstawowej, a pozostałe - to jeszcze maleństwa.

- Mimo tak licznej rodziny - powiada Wężyk - żyję w dostatku i o wiele lepiej mi się powodzi niż przed wojną. Z tych 6,5 hektara ziemi wyżywi się cała rodzina, a co należy się państwu, to jeszcze z nadwyżką odstawiam, gdyż zrozumiałem, że dobrobyt mój i mej rodziny zawdzięczam władzy ludowej i naszemu kochanemu prezydentowi Bierutowi.

Wężyk był dwa razy w Warszawie: wkrótce po wyzwoleniu i w 1950 roku. Opowiadał potem sąsiadom, jak szybko odbudowuje się nasza stolica, jakie powstają tam wielkie i piękne domy. Cieszy się, że z roku na rok wzrasta świadomość wśród mieszkańców gromady, a praca jego, jako sołtysa, staje się lżejsza. Raduje go szybkie zakończenie siewów w gromadzie.

- Są już u nas chłopi, co z niechęcią patrzą na swe wąskie, małe poletka, które tak niewygodnie uprawiać maszynami - oświadcza Wężyk. 

- Coraz częściej rozmawiają oni między sobą o spółdzielniach produkcyjnych i chcieliby ujrzeć na własne oczy ich gospodarkę. Trzeba więc, ażeby ZSCh pomógł im zorganizować wycieczkę do spółdzielni produkcyjnej. Niech sami przekonają się o wyższością gospodarki zespołowej nad indywidualną, a w przyszłym roku na pewno siać będą zespołowo.

Tak więc w dzień 60-lecia urodzin Prezydenta Bieruta jeszcze przed zachodem słońca, gromada Majków Średni, zakończyła siewy, zwycięsko wykonując swe zadania.

                                                                                           S.Lewandowski.




piątek, 11 kwietnia 2025

Czarnocin - Ubiory - Zwyczaje - Podania - Ilustrowane okolice Piotrkowa - 1926

 Bardzo ciekawy materiał pokazujący wiejskie tradycje.

Ilustrowane okolice Piotrkowa - 1926 - Michał Rawita-Witanowski

CZARNOCIN - Lud w okolicy i jego ubiory, zwyczaje i podania.

Niezaprzeczenie, że jednym ze zwyczajów najbardziej przypominających dobę jeszcze pogańską narodu naszego, są obrzędy zachowywane przez lud wiejski w czasie wiosennego przesilenia się dnia z nocą, co przypada na dzień 23 czerwca. Naogół niewiele ich pozostało, skutkiem prześladowania, jakiemu ulegały, gdy już Sobór Kostantynopolitański (680 r.) zalecał i duchowieństwu wytępiać zwyczaj palenia ogni świętojańskich, jako zabytek czci ożywczego boga. - słońca. Z tego powodu rzadko spotykamy go w pierwotnej formie, i jak odgłosy gdzieś tam daleko śpiewanej pieśni, dochodzą nas tylko niewyraźne echa w owych mgłą czasu przysłoniętych pogańskich objatów. Jak drogocenne perły zbierać je należy po wszystkich zakątkach ziem naszych, a zestawiane razem dadzą nam zrozumienie tych pełnych tajemnic, bałwochwalczych obrzędów. . Otóż w Czarnocinie na tydzień przed Św. Janem, gdy mrok zapada, jeżdżą po wsi konno, szeregiem, dziewczęta-siedząc na koniach po męsku i potrząsają trzymanemi do góry tyczkami z wiechciami słomy - co nazywają „wiosna". w wigilję św. Jana, przed chatami gdzie są dziewczęta zakładają wieńce plecione z kwiatów oraz bylicy (artemisia) i łopianu (lappa), tych ziół mitycznych, obrzędowych. Wszak już w XVII wieku piszący Kacper Twardowski, w poemacie p. t. „Bylica świętojańska" powiada: 

„W dwudziesty czwarty dzień czerwca Xiężyca 

Swą uroczystość miała ta Święcica (Artemisia) 

Ku czci jej ognie z tryumfem palono, 

Domy, kościoły, Bylicą majono".

Gdy zmierzch zapadnie nie palą już stosów sobótkowych (zwyczaj ten zaniknął), tylko chłopcy wiejscy biegają z zapalonemi wiechciami słomy, zatkniętemi na drążkach, wokoło granic pól uprawnych, - " bo to pomaga od gradobicia". Staruszka, Franciszka Bednarek, opowiadała piszącemu, że i tu dawniej palono „Sobótki" t. j. stosy suchego drzewa, zwłaszcza jałowcu i choiny, bo: 

"Gdzie sobótki zapalajom 

Tam grady nie przeszkadzajom". 

Przy tej zabawie śpiewano i tańczono, przeskakując przez płonące stosy, wreszcie -„orano dziwkami".· Zwyczaj zasadzał się na tem, że parobcy chwytali dziewczynę, najczęściej nielubianą za „plotkowanie", jeden za nogi drugi za ramiona i naśladując oranie pługiem, po kilka razy wokoło ogniska przewłóczyli. Około północy, zarówno dziewczęta, jak i chłopcy, idą szukać po lesie kwiatu paproci, który raz tylko do roku, w noc świętojańską z hukiem rozkwita. Kto kwiat ten ujrzy, a zgarnie go „za pazuchę" temu wszytkie skarby ukryte w ziemi - będą wiadome. Lecz na odnalezienie tego cudownego ziela nie można iść z pustemi rękami, trzeba się zaopatrzyć w „świętości", gdyż straszne wiedźmy bronią dostępu śmiałkowi. Zaiste, ileż to czaru poezji, ileż wieści z prastarych wieków, odnaleść można wpośród wsi naszych ! Trzeba je tylko całem sercem ukochać, starać się, aby je poznać i zrozumieć, a otworzą one przed nami prawdziwe skarby wiedzy, jak ów kwiat cudownej paproci. (tekst oryginalny).

Majkowice - Zamek - Historia - Ilustrowane okolice Piotrkowa - 1926


Ilustrowane okolice Piotrkowa - 1926

ZAMKI NAD PILICĄ. Majkowice - Surdega - Bąkowa Góra. 

Podanie o Florjanie Szarym. protoplaście Jelitczyków - i jego złym sąsiedzie.

W Polsce Piastowskiej, jeszcze poza wiek XV, spostrzegamy możne rody szlacheckie, gnieżdżące się okolicami. Posiadłości takie rodowe, żyjące pod jedną i tą samą proklamą czyli zawołaniem herbowem, rozrastały się z czasem rozgałęzionymi konarami, z rzadka tylko osamotnione wypuszczając odrośle. Piotrkowskie strony, owe lesiste płaszczyzny, między źródliskami Neru a Pilicą, wyginające się za Radomskiem w lekkiej pochyłości ku Kielcom, w strony chęcińskie, przedewszystkiem-były gniazdem rodzinnem „braci herbowej"-pieczętującej się godłem Kożlichrogów. Tam to leżały Majkowice, ojcowizna sławnego Florjana Szarego, tam to nad nurtami Pilicy wznosił się legendarny ów zamek Surdega, u stóp którego gnieździły się stare domy Jeilitczyków, i rozchodziły się po świecie, po różnych ziemiach Rzeczypospolitej.

Obok Kożlichrogów, od niepamiętnych czasów usadowił się i rozrodził w Sieradkiem ród Poraitów, używający za godło na tarczach róży czerwonej, pięciolistnej. Ten dwoma przeważnie rozchodził się konarami: kiedy jedna gałęź osiadła w stronach Piotrkowa i Radomska, w okolicy gęsto przez Jelitczyków zajętej; druga krzewiła się nad Wartą, we właściwem Sieradzkiem. Poraici dziedzictwami swemi licznie ich w tej stronie poprzegradzali; w okolicach Radomska gnieżdżąc się w Zamościu, Żłobnicy, Kodrębiu, Sobiekarsku, Krępy i Garnku - sąsiadowali z Jelitczykami na Jajkach i Kobielach, w Piotrkowskiem: Suchcice, Dobrzelew, Chrzanowce i były siedliskiem Różyców, słabszych już tutaj, wobec licznie rozrodzonej braci Sarjuszowego v. Jelitczykowego domu: na Gomólinie, Kożlichrogach, Woźnikach, Postękalicach, Cieszanowicach, Mierzynie, Łąkach, Białej, Kamocinie i Łochyńsku.  




Gdy według opowieści B. Paprockiego tego najdawniejszego z naszych heroldyków - „wszyscy Jelitowie rozumieją za najstarsze: gniazdo owe Majkowic, w sieradzkiej ziemi, w pow. piotrkowskim" - niem się przedewszystkiem zajmiemy. Wieś Majkowice daw. Mojkowice - leży na północno - wschód od Piotrkowa, nieopodal Pilicy. Najbliższy do niej dojazd od Sulejowa, gdyż znajduje się w sąsiedniej parafji Ręczno. 

Są tam na wzgórku ruiny zamku Florjana Szarego, protoplasty rodu Jelitczyków. Rycerz ten za czasów Władysława Łokietka, biorąc udział w owej sławnej bitwie z Krzyżakami-1331 - padł ranny na polu zwycięstwa. Według słów Długosza - „Nazajutrz, jak tylko dzień rozświtał, król udał się na pobojowisko, dla pozbierania ciał rycerzy poległych i przypatrzenia się tak sromotnej a strasznej nieprzyjaciół klęsce. A gdy oglądał i rozpoznawał zwłoki pobitych, natrafił na. jednego z szlachty, który w walecznej  rozprawie skłóty włóczniami ległszy żywy między trupy, wyciekające z łona swego wnętrzności wpychał rękami obiema. Był to Florjan nazwiskiem -Szary. Król zastanowiwszy się nad nim, tknięty litością rzekł do towarzyszącej mu drużyny, "Jak ciężką mękę ponosi ten nasz rycerz!" Na co on zebrawszy siły odpowiedział: „To mniej boli niż zły sąsiad." Zaczem król: „Bądź rzecze, dobrej myśli, jeżeli się z tej rany wyleczysz, uwolnię cię moją łaską od tak złego sąsiedztwa." A gdy go podjęto i troskliwem staraniem do zdrowia przywrócono, król dał mu hojne opatrzenie, a domowi jego, noszącemu w herbie trzy włócznie, przydał od owego zdarzenia nową nazwę - (proclama) Jelita, zarzuciwszy dawną Kożlerogi".

Potomkowie owego Florjana Szarego, zwać się poczęli Sarjuszami a słowa bohatera wypowiedziane do Króla Łokietka „To mniej boli" - używali odtąd jako dewizę herbową. Zamek w Majkowicach zbudowany w stylu gotyckim, z cegły - Posiada jeszcze dobrze zachowaną wieżę „strażnicę" -- oraz część zachowanych murów - a piwnice ,o silnych sklepieniach łukowatych dotąd służą do przechowywania ziemniaków. Ze szczytu wzgórza tego, ku zachodowi, widać nad Pilicą wzniesienia ziemne. to drugi ziarnek Surdega -- niegdyś również własność Florjana Szarego. Paprocki opisując gniazdo Jelitczyków - Majkowice - mówi tak dalej - "przy którym jest zamek niedaleko nad rz. Pilicą, · stary murowany, rzeczony Surdega, już spustoszały, a to była własna majętność Florjana wyżej mianowanego". Jak widzimy - autor nie znając tych miejscowości dwa oddzielne zamczyska: Majkowice i Srdegę - identyfikuje - uważając za jedno i to samo.

Będków - Michał Rawita-Witanowski - ILUSTROWANE OKOLICE PIOTRKOWA - 1930

 

Bardzo ciekawie opisana historia "mojego" Będkowa!

Michał Rawita-Witanowski

ILUSTROWANE OKOLICE PIOTRKOWA - 1930

O dwa kilometry od przystanku kolejowego w Czarnocinie znajduje się miasteczko Będków. Idąc od stacji nad brzegami Wolbórki, zasilonej tu dopływem strumienia Kurówki, przebywamy most drewniany na rzece i stajemy wobec okazałej świątyni będkowskiej. Z aktów kościelnych dowiadujemy się, że fundacja to z XV wieku dziedziców miejscowości tej, zamożnej szlachty sieradzkiej Spinków, którzy współcześnie uzyskali przywilej miejski dla osady. Mury jego czerwienią się zdała nietynkowaną cegłą, a mając w planie formę krzyża, wyniosłymi szczytami, przybranymi w pinakle oraz wieżą, górują nad okolicą. Zdaje się, że niektóre części kościoła, jak np. boczne kaplice, musiały być później dobudowane, a wieża z kopułą miedzią pokryta, niezaprzeczenie jest conajmniej o wiek późniejszą. Pod względem architektury kościół ten ma parę wyróżniających go szczegółów. Oto część kapłańska zakończoną jest trzema ścianami, z których środkowa, znacznie od szerokości tejże części węższa, zębatym kończy się szczytem. Plan taki wymagał odmiennego związania dachu i mniej też kształtną onemu nadaje postać. Lecz co osobliwsze - zębate szczyty przybrane są w kolumny, których rowkowania niespotykanym gdzieindziej sposobem, ślimakowato pną się ku górze. Wnęki · wyłożone glazurowaną cegłą i takież „żabki" kończące śpiczaste pinakle, lśniąc w blasku dnia słonecznego, niezwykle efektowne wywołują wrażenie. Zdaniem Sobieszczańskiego-tych budowniczych osobliwości w żadnym z dawnych kościołów polskich spotkać nie można. 

Na południowej ścianie kaplicy, po prawej stronie położonej, znajduje się tablica erekcyjna, nad arkadą zamurowanego wejścia. Wykonana z kamienia ciosowego, ma u góry trzy wypukło rzeźbione herby: w pośrodku Spinków, po bokach godła pokrewnych rodów - Abdanków i Jastrzębców, całość podtrzymują dwa lwy heraldyczne. Niezwykłego kształtu herb dziedziców, Paprocki błędnie nazywa Prusem III lub Wilczekosy, gdy ostatnie badania średniowiecznych znaków szlachty polskiej dowodzą, iż jest to herb „Wążonki", przypominający w rysunku wijące się węże, a zawołania „Moszczenica", gdyż ród ten rozsiedlony był w okolicy pobliskiej wsi Moszczenicy. Najdawniejsze pieczęcie Spinków piszących się z Będkowa, z lat 1404 - 13, dowodzą tego. Pod herbami wyryty napis majuskułami gotyckiemi głosi, iż r. pańsk. 1462 budowla ta i miasto założone zostały przez panów: Piotra Wspinka, dziekana kieleckiego, kanonika gnieźnieńskiego i poznańskiego, tudzież Franciszka i Mikołaja, w owym czasie dziedziców Będkowa. Ostatnie ośm głosek napisu, które się na tablicy powyższej nie zmieściły, wykuto na dodatkowym kamieniu u dołu.


Wejście główne do kościoła, od strony wieży, przyozdobione jest nader pięknemi odrzwiami z ciosowego kamienia, nad któremi te same trzy herby, co i na tablicy erekcyjnej, lecz oddzielnie się mieszczą Wewnątrz kościół wybielony, uległ licznym przebudowom. Sklepienie środkowej nawy, gdy runęło, zastąpione zostało sztucznie ułożonym z desek, częściowo jednak zachowane w bocznych kaplicach, ma charakkr gotycki. Około wielkiego ołtarza w prezbytorjum wisi na ścianie zardzewiały miecz obosieczny niemiecki, wydobyty z jakiegoś pobojowiska w okolicy. Obok tron biskupi z żelaza, prześlicznej roboty, niegdyś własność Antoniego Dembowskiego z Będkowa, pasterza djecezji kujawskiej, złożony przez arcyb. Popiela dla tutejszej świątyni Nad nim rozpięto gobelin, ofiarowany w r. 1752 temuż biskupowi włocławskiemu, z odpowiednią u dołu dedykacją. Na wprost wejścia do zakrystji, ujęte w kamienne oddrzwia o profilu gotyckimi nad niem rozwieszone portrety i herby, wykonane na blasze, pamiątki uroczystych pogrzebów tutejszych parafjan. Wśród nich zwraca uwagę niewielki wizerunek św. Mikołaja, malowany w guście bizantyńskim, w srebrzystych ramach.  

W prawej kaplicy obraz N M. Panny przYpomina pędzel Smuglewicza, choć uległ przemalowaniu pod wpływem niewłaściwej pruderji, gdy np. aniołkom otaczającym Bogarodzicę, dodano na biodrach przepaski. Stanowił on dawniej zasłonę w głównym ołtarzu. W przeciwległej kaplicy spostrzegamy też obraz Przemienienia Pańskiego, zdaje się włoskiej roboty, przez czas bardzo uszkodzony. Niegdyś, jak to z papierów kościelnych wyczytać można, było tu liczne marmurowe pomniki możnej rodziny dziedziców. Z nich jeden zaledwie przechował się w świątyni, wmurowany przy prezbyterjum. Jest to nagrobek Zofji Spinkówny, córki Stanisława, dziedzica Będkowa, zm. 1574 r. Po następnych właścicielach Gliszczyńskich, Dembowskich i Bielińskich, żadnych prawie pamiątek nie zostało. W miasteczku, oprócz kilku drewnianych domostw z charakterystycznemi podcieniami w rynku, nic ciekawego nie widać. Zburzono od dawna gmach giełdy, który na przestronnym placu wznieść kazał niegdyś Dembowski, aby stworzyć w nim ognisko handlu dla miasteczka. Gdy Będków był jeszcze wioską, należał do parafii w Rososze, gdzie też zachowaną została pierwotna świątynia modrzewiowa. Pustka tu wielka, gdyż kościołek rzadko jest nawiedzany, będąc tylko filią parafii Bedkowkiej. Zaciekawiają w nim szczątki tryptyku z wyobrażeniem św. Jadwigi i Katarzyny, oraz rzeźbiony w drzewie relikwiarz, o pięknych barokowych zarysach......

Kamocin - Piotrków - Kronika wypadków i nie tylko - 1882 - 1948

 

Tydzień. 1882-04-30 R. 10 Nr 18

Licytacyje w Gubernii Piotrkowskiej, - W d. 21 czerw. (3 lipca), w sądzie okręgowym piotrkowskim, na sprzedaż dwóch osad karczmarskich wc wsi Kamocin, od sumy 250 rs. każda.  

Hausfreund : Volks-Kalender für das Jahr 1909. Jg 30

Warschauer Diöcese

 Petrikau u. b. Fil. Kamocin. Johann Buse, Pastor, geb. b. 5. Juni 1859, ordin. 29. Oktober 1882 

Kleszczów u. b. Fil. Dziepułć. Häfke Rob. Pastor, geboren den 2. November 1868, ord. 3. Dezember. 1893 

Diecezja warszawska

Petrikau i b. Fil. Kamocin. Johann Buse, pastor, ur. 5 czerwca 1859 r., ordyn. 29 października 1882 r. 

Kleszczów i b. Fil. Dziepułć. Häfke Rob. Pastor, ur. 2 listopada 1868, ordynowany 3 grudnia. 1893 

Dziennik Piotrkowski : codzienne pismo polityczne i gospodarcze. 1935-09-16 R. 21 no 252

WYPADEK samochodowy 

Samochód ciężarowy S. A. Piotrkowskiej Manufaktury jadąc z przyczepką na ulicy Piłsudskiego obok posesji nr. 77 uderzył w konia należąc go do Józefa Kondejewskiego mieszkańca wsi Kamocin gminy Szydłów. Koń doznał ciężkiego okaleczenia. Winę ponosi nieostrożny wieśniak, który nie zjechał na bok.

Głos Trybunalski : niezależny organ polityczny. 1937-06-14 R. 14 nr 147

KOBIETA w wieku lat 79, Otylia Zonenberg, wzrostu średniego, pochyła, szpakowata oczy niebieskie, twarz okrągła, szczupła, wyszła z domu we wsi Kamocin gm. Szydłów w niedzielę dnia 6 czerwca i zaginęła. Ktoby wiedział, gdzie się znajduje będzie łaskaw zawiadomić gminę Szydłów pow. Piotrkowski. 

Łodzianin : organ P.P.S. 1938-04-10 no 101

SYNALEK APTEKARZA PRZEJECHAŁ NA ŚMIERĆ MŁODEGO WIEŚNIAKA.

W dniu onegdajszym został śmiertelnie przejechany przez samochód prywatny 16-letni wieśniak, Jan Drabik, ze wsi Kamocin, pod Łodzią. Chłopak jechał wozem jednokonnym, gdy nadjechał nagle samochód prywatny, pędzący z niedozwoloną szybkością. W wyniku zderzenia chłopak dostał się pod koła auta, które przygniotło nieszczęśliwego wieśniaka. Przybyły lekarz pogotowia stwierdził u denata złamanie kręgosłupa i rozdarcie jamy brzusznej i przwiózł go do szpitala, gdzie Dronik, nie odzyskawszy przytomności, zmarł. W dniu wczorajszym udało się policji ustalić Nr. wozu oraz nazwisko jego właściciela. Okazało się, że autem, zaopatrzonym w numer rejestracyjny A 46.397 jechał syn znanego aptekarza tuszyńskiego, 21-letni Karol Ende. Młody Ende prawdopodobnie wracał z jakiejś libacji w towarzystwie kilku osób. Ende został w dniu wczorajszym zatrzymany i osadzony w areszcie do dyspozycji sędziego śledczego.


Głos Piotrkowski : pismo Polskiej Partii Robotniczej. 1947-09-13 nr 252

Karambol na szosie. 10-go września br. o godz. 11-ej na szosie Piotrków - Łask. na 12-tym kilometrze! około wsi Kamocin, samochód ciężarowy najechał na brykę ob. Królikiewicza Władysława, zam. we wsi Kamocin, gm. Szydłów. Królikiewicz wraz z żoną ulegli ogólnym obrażeniom ciała. 

czwartek, 10 kwietnia 2025

Kamocin - Piotrków - Przygoda z Kantorem - Echo - 1933

 

Echo. 1933-11-29 R. 9 nr 330

BURZA W KAMOCINIE. NIEZWYKŁA PRZYGODA AMELJI.

Gdy mój brzuszek zaczął się wdzięcznie a ponętnie zaokrąglać- wysunęły się przed nim dwie alternatywy, przestać jeść i schudnąć, lub dalej jeść i tyć. Lubię jeść. Przecież, gdy tylko chwilkę się zastanowimy dojdziemy wszyscy, jak jeden mąż i wszystkie żony do zgodnego wniosku, że właściwie człowiek tylko po to żyje, aby jeść. Cały świat nie robi nic innego od wielu lat jak tylko zastanawia się nad zagadnieniem aby każdy człowiek mógł jeść tyle ile zechce. Wielka wojna dlatego tylko miała miejsce, że Niemcom przyszedł apetyt na rosyjski kawior bez cła i francuskie wina za fenigi. W rezultacie muszą się wprawdzie zadowolić niemieckiem piwem, które sobie sami nawarzyli ale ochota była i na to tylko po to miliony ludzi poległo w latach 1914- 1918  aby usiłować zrealizować chęć jednego narodu do zjadania przysmaków innego narodu.  

Dzisiejsze wszelkie wyczyny najrozmaitszych konferencyj maja na celu wyłącznie rozwiązanie kwestji jedzenia. Międzynarodowe obrady zbożowe zamierzały rozwiązać kwestje tego rodzaju, aby Chińczyk mógł jeść chleb z polskiej pszenicy, Afrykańczyk z pszenicy amerykańskiej. Kryzys polega na tem, że wielu ludzi nie może jeść tych rzeczy, na które ma apetyt. Radio wymyślono po to, aby muzyczka pomagała ludziom przy trawieniu. Naturalnie nie Polskie Radjo, które jest ponure jak grabarz na własnym pogrzebie i które w porze obiadowej wogóle milczy a przy kolacji poucza nas o mądrościach nawożenia gleby gliniastej. 

Nie wierzcie ludziom, którzy powiadają: ach dla mnie jedzenie nie odgrywa najmniejszej roli Tak mówią tylko ludzie, którzy mają chory żołądek i lekarz zabronił im przyjemnie się odżywiać, lub też cierpią na cukrzycę. Zresztą co tu dużo gadać. Wiadomem jest ponad wszelką wątpliwość, że człowiek głodny, względnie człowiek jedzący bardzo skromnie jest zazwyczaj w złym humorze, jest ponury jak program Polskiego Radja i żołądkuje się o byle głupstwo. Zupełnie inaczej układa swój stosunek do życia człowiek, który lubi jeść i który ma za co jeść. Taki człowiek jest jowialny, patrzy na świat i życie z uśmiechem, niczem się nie przejmuje, jest zawsze w dobrym humorze, uważa kobiety za zło, ale zło bardzo przyjemne, stara się unikać małżeństwa, pije wódkę gdyż jest życzliwie usposobiony dla państwa a więc i dla monopolu, nie narzeka nigdy na podatki, tylko po prostu ich nie płaci, to samo robi się z Kasą Chorych, słowem zachowuje się w życiu jak człowiek rozsądny. 
W ZACISZNYM POKOIKU. 
Panna. a w każdym razie niezamężna Amelja Majer z Kamocin przeżyła niesamopwitą przygodę. Zaczęła się ta niezwykła i jedyna w dziejach ludzkości przygoda zgoła niewinnie. Faktem jest że kantor i nauczyciel Kamocin, pan Freilich zaprosił pewnego wieczoru Amelię aby w pokoju odśpiewać z nią pieśni, które następnie miały być wykonane w towarzystwie całego kamocińskiego chóru. Samo zaproszenie nie było dziwne, gdyż Freilich często zapraszał do siebie „pojedyncze" chórzystki, by z dala od gwaru ludzkiego przerabiać z niemi na osobności poszczególne pieśni.
Zaczęło się od pieśni i to jest najdziwniejsze, nie bardzo wiadomo, na czem się właściwie skończyło. W każdym razie przygoda ta zaważyła poważnie na życiu Ąmelji Majer - Podczas owej pierwszej wizyty Freilich poczęstował ją winem, które miało dziwnie słodkawy i odurzający smak. I od owej chwili coś się zmieniło w życiu Amelji. Dzień w dzień zachodziła do Freilicha i długo u niego bawiła. Chodziła tam, jak sama opowiada, pod jakimś wewnętrznym przymusem. Te długie i częste wizyty, przeciągające się niekiedy do późnej nocy, zwróciły uwagę co ciekawszych mieszkańców Kamocina, którzy poczeli bacznie przvglądać sie Amjlii i Freilichowi i wyciągać z ich wyglądu swoiste wnioski. Jak owi ciekawi opowiadają, widzieli oni przez szpary okien mieszkania Freilicha niesłychane rzeczy, nie licujące według ich niesłusznego zdania z godnością kantora i nauczyciela. W Kamocinie zawrzało jak w kotle. Mieszkańcy podzielili się na dwa obozy. Jeden potępiał z oburzeniem kantora, drugi twierdził, że to wszystko są wymysły zawistnych. Żądano przeniesienia kantora do innej miejscowości. Sprawą zainteresował się wreszcie pastor i konsystorz gminy. Pastor przeprowadził w tej sprawie dochodzenie, w którego świetle kantor Freilich okazał się winny. Sąd Grodzki wysłuchał wyników dochodzeń pastora kamocińskiego i obrony pełnomocnika kantora i na tem tymczasem sprawę zakończył. Niesamowite przygody Amelii Majer będą we właściwym czasie podane, w formie zakończenia ich, do wiadomości czytelników krateczek. Jerzy Krzecki.

Kamocin - Piotrków - Niemieckie osadnictwo - 1900-39


Monika Braun na swojej stronie o Majkowie i okolicy wstawiła kilka zdjęć z nagrobkami z cmentarza ewangelickiego z Kamocina. Zainteresował mnie ten temat, okazało się, że w tej wsi było ok. 1000 ewangelików! W gazetach z okresu międzywojennego wyszukałem kilka materiałów o mieszkańcach tej wsi. Być może kogoś zainteresują.

Tydzień. 1900-02-25 R. 28 Nr 8

Wypadki w powiecie piotrkowskim. W pierwszej połowie lutego w piotrkowskim powiecie miały miejsce następujące wypadki: We wsi Postękalice, skutkiem złego urządzenia komina spalił się dom Głowackiego z oborą i stodołą, zaasekurowany na sumę 300 rub. Niasekurownego inwentarza spaliło się za 80 rb.

-We wsi Srock rządowy, z tej samej przyczyny spalił się dom włościanina Kuchty, zaasekurowany na 320 rub. Nieasakurowanego inwentarza spaliło się za 20 r.

-We wsi Kamocin spalił się dom z obórką włocinina Dominiaka asekurowany na 100 rb.

Tydzień. 1905-09-10 R. 33 Nr 37

Napaść. W dniu 6 b. m. o 8 godzinie wieczorem, na powracającego z Piotrkowa mieszkańca wsi Kamocin Władysława Grochulskiego, szewca, napadł na 2 wiorście za Szczekanicą mieszkaniec m. Piotrkowa Trzaska i po parokrotnych strzałach z rewolweru trafił go w brodę, zadawszy Grochulskiemu nieszkodliwą ranę, poczem ograbił go ze sprawunków i skór oraz rb. 14 i zbiegł. 


Dziennik Piotrkowski. 1937-10-05 nr 274

Ślub z przeszkodami. W dniu 2 bm. o godz. 17 we wsi Kamocin, gm. Szydłów podczas wyjazdu z zagrody Zachariasza Wilhelma młodej pary do ślubu z towarzyszącymi im gośćmi, jeden z gości utrzymujący porządek wyjazdu furmanek Werk Damel, miesz. tejże wsi, chcąc zatrzymać jadącą w oddali od orszaku furmankę Kolasińskiego, chwycił za lejce jego konia. Spłoszony koń dwukrotnie kopnął tylną nogą Werka Damela w głowę, skutkiem czego Werk stracił przytomność i w stanie beznadziejnym został przewieziony do szpitala św. Trójcy w Piotrkowie.

Głos Trybunalski : niezależny organ polityczny. 1938-02-23 R. 15 nr 39



Po 60 latach po raz pierwszy Polak został sołtysem we wsi Kamocin.

W powiecie piotrkowskim istnieje kilka gromad, w których znaczny odsetek, często nawet połowę mieszkańców stanowią obywatele narodowości niemieckiej, którzy osiedlili się w okolicach Piotrkowa po drugim rozbiorze Polski.

Do takich ośrodków należą: Jarosty, Kamocin, Wiaderno, Meszcze Gieski i wiele innych. Współżycie obu narodowości jest względnie poprawne. Tylko podczas akcji przedwyborczej do Rady gminnej, czy gromadzkiej ścierają się antagonizmy.

Ostatnio terenem ożywionej agitacji była wieś Kamocin pod Piotrkowem w której przewagę liczebną mają gospodarze - koloniści.

Z ich grona od 60 lat wybierany był zawsze sołtys, dzięki solidarnej postawie niemieckich mieszkańców.

Dopiero teraz sytuacja zmieniłą się na korzyść Polaków, którzy w zaciętej walce przeprowadzili swojego kandydata, wybierając sołtysem gospodarza M.Maciejewskiego.

Dziennik Narodowy. 1938-08-26 R. 24 nr 191

Budowa Ewang. Domu Ludowego w Kamocinie. Wieś Kamocin gm. Szydłów należy do największych skupisk obywateli wyznania ewangelickiego na terenie powiatu Piotrkowskiego. Zamieszkuje tam z górą 1000 ewangelików, którzy dotychczas pozbawieni byli odpowiedniej siedziby jako ogniska życia kulturalno oświatowego. Z inicjatywy Proboszcza Parafii Ew. Augsburskiej w Piotrkowie ks. Pastorn M. Petznika rozpoczęto pracę nad budową Domu Ludowego w Kamocinie. Inuguracja prac odbyła się w ubiegły poniedziałek z udziałem przedstawicieli władz państwowych, gminnych i społeczeństwa miejscowego. Dom oddany zostanie do użytku jeszcze w roku najbliższym.

Dziennik Narodowy. 1939-05-06 R. 25 nr 115

Niemiec znieważył Naród Polski. We wsi Kamocin, gm. Szydłów w pow. piotrkowskim, uważanej za większe skupisko niemieckich kolonistów w powiecie piotrkowskim, w czasie uroczystości majowych pomiędzy mieszkańcami tej kolonii wywiązała się rozmowa na tematy polityczne, w czasie której niejaki Hugo Flatt dopuścił się zniewagi Narodu Polskiego. Zuchwałego Niemca pociągnięto do odpowiedzialności karnej.

Dziennik Piotrkowski. 1939-05-20 nr 138

Kto go zabił. W dniu 18 b. m. na polach wsi Kamocin, gm. Szydłów w przydrożnym rowie znaleziono zwłoki Króla Franciszka lat 52, mieszkańca Górki Pabianickiej. Przyczyna śmierci narazie nieustalona. 



Rogowiec - Pustkowie - Kleszczów - Pogrzeb - Rodzina Braun

 

Od kilku dni jestem członkiem ciekawej strony na Facebooku, której administratorem jest Monika Braun

Majków i okolice - Nasze Korzenie

W materiałach tam zamieszczanych jest również temat Rogowca i jego mieszkańców (zamieszcza je najlepszy archiwista z okolic Kleszczowa - Stasiu Hejak). Wczoraj swój komentarz zamieściła Ada Braun:

"Dzień dobry, czy mogłabym poprosić o źródło zdjęcia? Chętnie się z nim zapoznam lepiej. Wspomniany w opisie Kazimierz Braun to dziadek męża, Roman również spokrewniony"...

W związku z tym, że wspomniane osoby Kazimierz i Roman są mi bliskie, postanowiłem "pogrzebać" w rodzinnym archiwum i zamieścić zdjęcia które są związane z rodziną Braunów.  W tym miejscu pozdrawiam Adę, z równoczesnym pytaniem: czy posiada zdjęcia związane z Pustkowiem, Rogowcem, rodziną Braunów?

Zamieszczam dwa zdjęcia w smutnym temacie pożegnań... Są na tch zdjęcia osoby które w większości odeszły na zawsze, jest to historia tych ziem zarazem pamięć o nich.

Pogrzeb Romana Brauna


Od lewej:

Franciszek Braun (Franz) - Pustkowie, Stefan Milczarek - Rogowiec, Genowefa Nagoda, Halina Duda, Bolesław Duda, Wacława Duda, Eugenia Duda, Aleksander Braun (Łódź), Jasia Braun, Zenia Laskowska (Łódź), Jan Laskowski (Łódź), Władysława Braun (żona Franciszka), Apolonia Braun (Łódź), Emma Braun (Rogowiec), Lodzia Braun (dziecko), Halina Duda, Halina Braun (Rogowiec), żona Mańka Brauna (Kurnos), Wiesia Piontek (Łódź), Maniek Braun (Kurnos), Jaśka Podlecka, Kazimierz Braun (Pustkowie), Anna Mielczarek, Piotr Podlecki (Łódź), Eugeniusz Braun, żona Kazika Brauna (Pustkowie), Jan Braun, Władysława Braun.

Pogrzeb Franciszka (Franz) Braun - Pustkowie.


Rozpoznano 17 osób:

Jadwiga Braun, Jan Braun, Władysława Braun, Halina Grabarczyk, Zenobia Laskowska, Jan Laskowski, Marian Braun, Roman Braun, Jerzy Braun, Bolesław Duda, Mieczysław Jan Braun - Syn Franciszka, M.Braun - synowa Franciszka, żona Mietka, Adam Kukuła-zięć Franciszka, Zenia Kukuła, Anna Milczarek, Gienia Duda, Stefan Milczarek.

czwartek, 3 kwietnia 2025

Majków - Kronika wypadków i nie tylko.... -- cz.2

Tydzień. 1885-11-15 R. 13 Nr 46

Nad samym ranem d. 12 b. m. zmarł nagle w wieku lat 67 . p. Antoni Przyłuski b. właściciel dóbr Majków - od lat kilku zamieszkały z rodziną w naszem mieście i powszechną cieszący się sympatyją, dla swej nieposzlakowanej niczem prawości charakteru i takichże uczuć rodzinnych i społecznych.

Głos Trybunalski : niezależny organ polityczny. 1937-05-09 R. 14 nr 115

Na gorącym uczynku. Mieszkaniec Piotrkowa, 17-letni Feliks ....enc (ul. Jerozolimska 53) został ujęty · na gorącym uczynku kradzieży drobiu w zagrodzie Dominika Hoffera, zamieszkałego we wsi Majków Duży, gm. Szydłów.

Dziennik Narodowy. 1938-07-28 R. 24 nr 167

Dzieci puściły z dymem zagrodę. We wsi Majków Duży pod Piotrkowem wybuchł groźny pożar w zabudowaniach Józefa Dziubeckiego. Ogień strawił dom mieszkalny i budynki gospodarcze oraz tegoroczne zbiory siana i narzędzia rolnicze, wyrządzając strat na sumę około 5.000 zł. Jak się okazało pożar wywołały pozostawione bez opieki dzieci, których rodzice bawili w polu przy żniwach. Dzieci rozpaliły ognisko, od którego następnie zajęły się budynki.

Kolonia Majków - Piotrków - Podwójna zbrodnia - Ilustrowana Republika - 1925

 Ohydna zbrodnia która miała miejsce w Majkowie Dużym 100 lat temu w dalszym ciągu przeraża kiedy czyta się ten materiał. Nie podaję pełnego nazwiska mordercy. Być może mieszkają jeszcze potomkowie rodzin S.

Ilustrowana Republika. 1925

Potworna zbrodnia pod Piotrkowem. Widły narzędziem okrutnego mordu. Po dokonaniu straszliwego czynu, zbrodniarz idzie do spowiedzi, a następnie oddaje się w ręce policji. 

Z Piotrkowa donoszą nam: Ubiegłej nocy z środy ma czwartek do komisariatu pol. państwowej zgłosił się Walenty S., lat 40, mieszkaniec kolonji Majków Duży i oznajmił że między godziną 4 a 5 wieczorem zamordował 2 osoby, a mianowicie: małżonków Kutalskich. Wczoraj po otrzymaniu tej wiadomości, delegowaliśmy natychmiast na miejsce zbrodni naszego sprawozdawcę, który też przywiózł nam następujące szczegóły

Kutalscy na „wycugu". W swoim czasie właściciel 15-morgowego gospodarstwa w Majkowie Dużym, Walenty S., kupił od swego sąsiada niejakiego Kutalskiego 12 mórg gruntu. W akcie rejentalnym sprzedający Kutalski zabezpieczył dożywocie czyli tak zwany „wycug", który S. zobowiązał się dać rodzicom Kutalskiego. Przez 2 lata staruszkowie Kutalscy znosili okropne warunki pożycia w domu Szczepaniaków, którzy nieomal na każdym kroku starali się im dokuczać. 

Rozmowa w stodole. Krytycznego dnia około godziny 4 po południu do znajdującego się w stodole S., zajętego rżnięciem sieczki zaszedł 80-letni Kutalski i w zwykłej rozmowie zwrócił uwagę, aby z paszą się obliczał, gdyż posiadany zapas może do nowych zbiorów nie wystarczyć. Słowa te wypowiedziane przez doświadczonego rolnika, nacechowane były troską o dobro gospodarstwa.

Widłami w głowę. W tej chwili stała się rzecz nieoczekiwana, straszna: W odpowiedzi, S. chwycił widły i w mgnieniu oka uderzył starca w głowę. Kutalski zachwiał się: miał jednak na tyle siły że wybiec na podwórze. Rozwścieczony S. podążył za nim i nie przestawał zadawać morderczych ciosów. Kutalski z roztrzaskaną czaszką zwalił się na ziemię; zwierzę jednak dalej masakrowało staruszka, wciąż okładając go widłami. Oszalały S. z temiż widłami wpadł do mieszkania i przebił niemi leżącą w łóżku chorą żonę Kutalskiego, 77-letnią staruszkę. Na krzyk ofiar nadbiegli sąsiedzi, widok jednak rozjuszonego zwierzęcia w ludzkiem ciele przeraził wszystkich. 

Odważna służąca unika śmierci. Jedna tylko odważniejsza służąca staruszków rzuciła się na ratunek, ale i ją omal ten sam los nie spotkał!. S. wymierzył potężny cios, widły jedynak na szczęście ugrzęzły w stojącej obok drabinie, służąca szczęśliwie unikając ciosu, rzuciła się do ucieczki.

Pogoń zbrodniarza za 7-letnim chłopcem. S. nie ustawał w szalonej gonitwie za ofiarami zauważywszy 7-letniego wnuka zamordowanych, puścił się za nim w pogoń. Chłopiec zauważywszy grożące mu niebezpieczeństwo zabarykadował się w stodole, S. widząc bezskuteczność dobijania się, zrezygnował z trzeciej ofiary. Nawoływania żony S. do opamiętania się nie pomagały. 

Dobijanie konającego. Zwyrodniały morderca pobiegł jeszcze na podwórze i leżącego w agonji Ignacego Kutalskiego, dającego słabe oznaki życia, dobił potężnemi uderzeniami trepem Oprzytomnienie. Wkrótce padem S., ochłonął, i zdając sobie sprawę z popełnionego czynu, symulował samobójstwo w ten sposób, że wskoczył do studni.

Zbrodniarz bał się własnej śmierci, albowiem rzucając się do studni, rękoma chwycił się krawędzi studni i zawisł tylko w powietrzu. Po kilka minutach wyciągnięto go stamtąd, nie obezwładniając. Skrucha. Wówczas skruszony zbrodniarz udał się do Gomulina, gdzie w miejscowym kościele wyspowiadał się. S. włóczył się jeszcze kilka godzin po okolicy, wreszcie udaj się do Piotrkowa, gdzie o godz. 9 wieczorem w Komisarjacie policji przyznał się do potwornego mordu. Natychmiast go aresztowano i osadzono w więzieniu. 

Na miejscu zbrodni. Udajemy się na podwórze. Oczom naszym przedstawił się widok mrożący krew w żyłach: Z zniekształconej głowy starca sączy się jeszcze krew. Wchodzimy następnie do budynku. Na łóżku widzimy bodaj czy nie okropniejszy obraz zmasakrowanej czaszki ś.p, Anny Kutalskiej. Mimowoli trzeba się z przerażenia cofnąć. Ś. p. Ignacy Kutalski uchodził w okolicy za człowieka niepośledniej miary. Osoba staruszki napawała każdego mieszkańca głębokim szacunkiem, zarówno w okręgu przez nią zamieszkałym, jak i w dalszych okolicach. Od roku 1877 t.j. od czasu reformy sądów gminnych do 1919 piastował godność starszego ławnika w sądzie Kamocińskim. Ten szereg lat jego pracy społecznej dowodzi wielkiego poczucia obywatelskiego i dobrej opinji, jaką się cieszył, wybierany był bowiem rokrocznie z okręgu czterech gmin jako ławnik. W ciągu lat 4 niejednokrotnie zastępował sędziego. Nic też dziwnego, że cała okolica jest do głębi wstrząśnięta i oburzona na potwornego mordercę. Pogrzeb tragicznie zmarłych Kutalskich odbył się w sobotę dnia 14-go listopada o godz. 9 rano. 

Majków - Kronika wypadków i nie tylko.... - 1881 - 1938 - cz.1

Tydzień. 1881-05-22 R. 9 Nr 21

- Tegoż dnia we wsi Majków pow. petrokowskim, znaleziono martwe ciało włościanina N. Janoty, 52 lat. Śladów gwałtu na ciele nie odkryto.

Łódzkie Echo Wieczorne. 1925-11-12 R. 1 nr 253

KRWAWY MORDERCA POD ŁODZIĄ.

Małżeństwo na śmierć zakłute widłami.

 W dniu wczorajszym o godzinie 5 po południu wieś Majków Duży, gminy Szydłów, powiatu piotrkowskiego, była widownia okropnego, podwójnego morderstwa. Mieszkaniec tej wsi Walenty Szczepański dopuścił się zbrodni wyrafinowanego morderstwa. na osobach małżonków Kutalskich. Szczepaniak posprzeczał się o jakąś błahostkę z Ignacym Kutalskim. którego w trakcie kłótni zamordował widłami. Po dokonaniu tego oszołomiony nieludzkim wprost czynem zbrodniarz wpadł do mieszkania zamordowanego i tem samem narzędziem pozbawił życia żonę Ignacego Kutatlskiego. Obydwie ofiary strasznej bestji w ciele ludzkiem po kilku godzinach wyzionęły ducha. Krwawy morderca udał się sam na posterunek policyjny. gdzie został natychmiast aresztowany. Zwłoki zabezpieczono na miejscu do przyjścia śledczych władz sądowych. Szczegóły w jutrzejszym "Kurierze Łódzkim"

Łódzkie Echo Wieczorne. 1927-09-09 R. 3 nr 212

Soczyste jabłka przyczyną zbrodni. Kula złoczyńcy zwaliła z nóg wieśniaka.

Ubiegłej nocy Edward Biech (Blech?), zamożny gospodarz, zamieszkały we wsi Majków Duży, pod Piotrkowem zbudzony został szmerami dochodzącemi z sąsiadującego z domem ogrodu owocowego. Wybiegłszy przed dom ujrzał osobnika strząsającego jabłka. Odważmy wieśniak pochwycił amatora cudzych owoców za ramię, lecz w tejże chwili złodziej uwolniwszy się szarpnięciem z uścisku rzucił się do ucieczki. Kiedy wieśniak zaczął go ścigać, złoczyńca wydobywszy rewolwer strzelił do niego. Kula przeszyła lewą pierś Biecha, ponad sercem. Krzyki rannego zbudziły sąsiadów, którzy nieprzytomnego Biecha odwieźli do szpitala. Stan wieśniaka beznadziejny. Zbiegłego napastnika szukają władze śledcze. 

Ilustrowana Republika. 1929-08-19 R. 7 nr 226

„Tani" węgiel i... oszukany kmiotek.. We wsi Majków powiatu piotrkowskiego do gospodarza Franciszka Pytlocha zgłosił się jakiś nieznajomy i przedstawiwszy się jako kolejarz, zaproponował kupno mu 12 korcy węgla po 4 złote za korzec. Na tak ponętną propozycje Pytloch zgodził się d wyjechał razem z nieznajomym furmanką do Piotrkowa, skąd miał węgiel zabrać. Po drodze nieznajomy wziął od Pytlocha 48 złotych a gdy przyjechali do Piotrkowa nagle znikł. Oszukany kmiotek zawiadomił o tem komisariat policji, (b).

Głos Trybunalski : niezależny organ polityczny. 1938-01-12 R. 15 nr 8

Piotrkowianin strzela do wieśniaka na zabawie tanecznej 

We wsi Majków Średni gm. gm. Szydłów, pod Piotrkowem odbywała się zabawa taneczna, urządzona staraniem tamtejszej młodzieży. Na zabawę tę w charakterze gościa przybył m. in. niejaki Marian Guć, zam. w Piotrkowie \przy ul. 1-go Maja 6. Osobnik ten, znajdując się w stanie pijanym, wywołał awanturę, która następnie zamieniła się w bójkę. W pewnym momencie Guć dobył rewolweru i strzelił zeń do przeciwników, trafiając w jamę brzuszną mieszkańca wsi: Byki., gm. Szydłów, 27-letniego Jana Piątka. Rannego w stanie bardzo ciężkim przewieziono do szpitala św. Trójcy w Piotrkowie, zaś sprawcą postrzelenia. zainteresowała się policja. 

Dziennik Narodowy. 1938-09-29 R. 24 nr 219

Olbrzymi pożar w folwarku Majków pod Piotrkowem.

W dniu onegdajszym w grodzie Leonarda Filipiaka we wsi Majków Folwark pod Piotrkowem wybuchł groźny pożar który strawił dom mieszkalny, oborę i stodołę z tegorocznemi zbiorami oraz żywy i martwy inwentarz, wyrządzając strat na sumę około 7000 zł. Ustalono, że pożar powstał wskutek zaprószenia ognia przez domowników.


środa, 2 kwietnia 2025

Majków Duży - Rodzina Karcz - Głos Robotniczy - 1951

Dlaczego wstawiam materiał poświęcony wsi Majków Duży? 

Wczoraj zaprosiła mnie na Facebooku moja imienniczka Monika Braun, której zaproszenie z przyjemnością przyjąłem. Okazało się, że jest administratorem ciekawej strony:

Majków i okolice - Nasze Korzenie

Wszystko, co jest związane z historią, mnie interesuje. Majków jest położony niezbyt daleko od terenów Kleszczowa, w szczególności Rogowca. Czytając materiały tam zamieszczone, pojawiają się tam nazwiska bardzo mi bliskie, np. osoba Romana Brauna, brata mojego taty. 

Chciałbym "wkupić" się, dlatego zamieszczam materiał poświęcony tym okolicom.

Głos Robotniczy:1951-12-15/16 R. 7 nr 323

ŻOŁNIERZE I ZMP-OWCY Z GROMADY MAJKÓW.

Ojciec pieszczotliwie gładził ręką sukno munduru. Oglądał ogorzałą, czerstwą, tryskającą zdrowiem twarz syna, który wyrósł i zmężniał, 

- W wojsku zrobiono, ze mnie człowieka. Nauka i praca, szkolenie, życie z kolegami, opieka oficerów, będących starszymi braćmi, przyjaciółmi i opiekunami żołnierzy - wszystko to uczyniło mnie takim jakim jestem - powiedział Krystian Karcz do ojca. 

Opowiadaniom i pytaniom nie było końca. A czy mają wygodne łóżka? A jak z nauką? 

- Uczymy się razem, wspólnie. Silniejsi w nauce pomagają słabszym. - A jak tam z jedzeniem? Czy pod dostatkiem? 

- Dobrze i w bród - odpowiedział Krystian i ze swej strony zapytał: A jak tam gromada stoi ze sprzedażą państwu zboża? Czy już wszystko odstawiliście? 

- Noo.... Niby odwożą -- odparł jakoś niepewnie stary Karcz, a Karczowa odeszła do pieca. Krystian przenosił pytający wzrok z ojca na matkę i znów zapytał: to jeszcze macie zaległości? Z dalszej rozmowy dowiedział się, że gromada Majków Duży znajduje się na szarym końcu gminy, że się ludzie ociągają i t. p. 



To nie dobrze - stwierdził Krystian - zaczął opowiadać. Słuchali go z uwagą. Mówił o sojuszu robotniczo chłopskim, o wielkich budowlach socjalizmu, o wspaniałych fabrykach, o nowej socjalistycznej Warszawie, o wysiłku tysięcy robotników w walce o uczynienie Polski krajem silnym i bogatym, w którym zarówno chłop jak i robotnik wieść będą dostatnie, szczęśliwe i spokojne życie. O ludowym Wojsku Polskim, stojącym na straży pokoju, na straży pokojowej, twórczej pracy robotnika i chłopa. o wojsku, którego oficerami są synowie robotników i chłopów. 

- Sprzedając państwu zboże dajecie je przecież swoim dzieciom, które pełnią zaszczytną służbę wojskową, uczą się w szkołach, korzystają z bezpłatnej nauki oraz stypendiów - stwierdził. 

- Masz rację synu - przytaknęli Karczowie. Kiedy rano Krystian wyjrzał oknem, przed domem zobaczył swoich kolegów, członków ZMP Wojtanię, Radkiego i Pietrasa. Skinęli mu przyjaźnie dłońmi. - Zaraz wrócę, powiedział do matki, wychodrząc; 

- Gdzie ojciec? - zapytał jeszcze. 

- W stodole, przygotowuje zboże do sprzedaży - odpowiedziała matka. Koledzy powitali go serdecznie i szybko przystąpili do sprawy z którą przyszli. Z troską w głosie mówili. że ich gromada wlecze się na szarym końcu, żeby im pomógł, on, doświadczony „stary" żołnierz. Dodał im otuchy krótkim żołnierskim: zrobi się! Przez kilka dni uwijali się jak w ukropie. żołnierz i ojciec rozmawiali z chłopakami Karczewa z kobietami, ZMP-owcy działali wśród kolegów z organizacji i niezorganizowanych. Tłumaczyli, przytaczali przykłady, pomagali, tam gdzie było to potrzebne. Pomagał im dzielnie Bronisław Miller, który również przyjechał ze swej jednostki wojskowej na urlop. - Trzeba do ludzi mówić z sercem, bo nie zawsze wszystko rozumieją, a wtedy obudzimy „śpiący" Majków - mówili między sobą. I obudzili. Na gromadzkim zebraniu chłopi z Majkowa Dużego postanowili razem, manifestacyjnie odstawić zboże. „Spiący" Majków ze śpiewem, przy dźwiękach harmonii, z transparentami odstawił ziarno. Gromada Majków Duży tego dnia sprzedała Państwu 350 kwintali ziarna. Wieczorem ZMP-owcy wraz z żołnierzami cieszyli się jak dzieci, że ich wysiłki przyniosły tak wspaniałe rezultaty. ZMP-owiec Pietras, z lekka się zająkując i spoglądając po obecnych rzucił nieśmiało: Sąsiednie gromady jak Rokszyce, Gomulin i Kolonia Gomulin nie wykonały jeszcze planu. - Mało Ci było, Pietras, w Majkowie roboty? Będziesz miał pracę w Rokszycach lub Gomulinie - zapewnili go. Trzeba będzie i tam, jak w Majkowie, przekonać chłopów o obowiązku jaki mają wobec Państwa. 

- Czy aby damy radę: - zastanowił się przez chwilę Wojtania, ale Krystian Karcz objął ich ramionami rzucił stanowczo: zrobi się!

                                                                                                       Janina Borówko

wtorek, 1 kwietnia 2025

Rokiciny - Kronika wypadków i nie tylko... - 1874 - 1938 - cz.3

 

Tydzień. 1874-03-01 R. 2 No 9

W dniu 1. b.m. pod stacyią Rokiciny z pociągu osobowego wypadł konduktor Józef Gajewski, skutkiem czego ranioną miał dość ciężko głowę. - po opatrzeniu przez lekarza, zawiezionym został do Warszawy.

Tydzień. 1881-02-27 R. 9 Nr 9

Pod względem zdrowotnym. W VII oddziale lekarskim drogi żelaznej, dokonano w dniu 21 lutego, rewizyi pod względem zdrowotnym dwóch bufetów stacyjnych: (Petrokow, Rokiciny), kuchni, piwnic, naczyń kuchennych i wszelkich artykułów żywności. Rewizyje takie, stosownie do instrukcyi,  będą się odbywały stale co pewien przeciąg czasu.

Tydzień. 1881-04-24 R. 9 Nr 17

Ku przestrodze podróżujących drogą żelazną, podajemy fakt następujący. Przed paru tygodniami, piszący te słowa, wsiadłszy do wagonu 3-ej klasy w Petrokowie, był świadkiem następującego zdarzenia. W chwili prawie odejścia pociągu, po drugim dzwonku, jeden z pasażerów w języku słowackim opowiada konduktorowi, że "jakiś pan" w jego obecności oberżnął pasy u okien i wyszedł do bufetu. Konduktor rzeczywiście zauważył brak aż siedmiu pasów w tym wagonie (wagon był duży, przejściowy). W chwili tej rozmowy wchodzi ów "pan" do wagonu. Był to człowiek bardzo przyzwoitej powierzchowności, średniego wieku, z długą, czarną brodą; usłyszawszy powyższe obwinienie, srodze się rozgniewał na poczciwego słowaka, a gniew swój wyrażał niemiecko-polską. mową; groził przysięgą, legitymował się swoim zagranicznym paszportem, wszystko na nic. Zacnego obywatela. wzięto w obserwacyję, a zebrało się wiele ciekawych; rumiana buzia bohatera mieniła się chwilami, on jednak starał się najspokojniej palić cygaro i nie zważać na ciekawe spojrzenia licznej galeryi. Tymczasem zbliżała się chwila tragiczna: dojechaliśmy do Rokicin, tu pociąg zatrzymuje się dłużej; Skorzystano z tego i poproszono cywilizowanego pasażera do rewizyi... kieszenie wypchane miał pasami! Ruszyliśmy dalej, ale już bez naszego kulturtregera.
                                                                                                     Piotrkowianin.

Tydzień. 1882-07-30 R. 10 Nr 31

Z wagonu. W dniu 26-m wieczorem, za Rokicinami, z pociągu idącego z Warszawy do Piotrkowa, wyskoczył bezpłatny pasażer - żydek z Brzezin, lat 22, jak sam zeznaje. Jechał on bez biletu i miał zapłacić karę, której unikając, nie zawahał się narazić życia; wyskoczył bowiem w pełnym biegu z pociągu. Oprócz jednak małoznacznego rozcięcia błony śluzowej w ustach i lekkiego podrapania twarzy - żadnych innych obrażeń nie dostał.


Tydzień. 1888-05-06 R. 16 Nr 19

W dniu 18 Kwietnia r. b. zgubiłem 4 kwity: trzy wydane przez W-nych Panów Brujewicz - jeden wydany w miesiącu Maju 1887 r. na summę 187 rubli z kopiejkami drugi wydany w miesiącu Lutym 1888 r. na summę rs. 7 kop. 90. trzeci na 10 sztuk drzewa wreszcie jeden kwit W-go Chudzyńskiego wydany w roku 1887 na summę rs. 36 z kopiejkami; jednocześnie zginęła książeczka legitymacyjna wydana przez Wójta Gminy Łaznów w brzezińskim powiecie. Kwitów tych nikomu nie odstąpiłem ani sprzedawałem; dlatego też ostrzegam, że nie mają one dla nikogo żadnej wartości. Mosiek Blankiet z Rokicin.

Tydzień. 1890-11-23 R. 18 Nr 47

FATALNE WYPADKI

W jednym dniu 12-ym b. m. dwóch młodych i silnych ludzi, dzięki własnej nieostrożności, ponieśli ciężkie kalectwo, przy kolei pod Rokicinami. Jeden z nich rekrut, Stanisław Nowakowski, lat 21, zdążający do Piotrkowa do popisu, będąc pijanym, zbliżył się zanadto do nadchodzącego pociągu, tak, że koło urwało mu stopę. Przewiezionemu do szpitala Św. Trójcy amputowano goleń.

Drugi Józef Balcerek, lat 20, wsiadłwszy na pociąg towarowy, zeskoczył w biegu i wpadł pod koła pociągu, który obciął mu nogę w kolanie i zgruchotał udo. Przewiezionemu w rozpaczliwym stanie do miejscowego szpitala, udzielono natychmiast pomocy lekarskiej.

Tydzień. 1896-03-29 R. 24 Nr 13

 - Z kolei wiedeńskiej. Pasażerowie, przejeżdżający Koluszki, uskarżają się na słabe oświetlenie peronu tej stacyi i na brak znaków ostrzegających, z pod którego peronu i gdzie dany pociąg odchodzi. Pomyłki zdarzają się zbyt często, a niezbyt przyjemnie (zwłaszcza temu, kto z czasem liczyć się musi) zamiast, dajmy na to, do Łodzi, jechać do Piotrkowa lub Warszawy. W tych dniach byliśmy świadkami takiej pomyłki, która naraziła pasażerów na stratę całej nieledwie nocy, spędzonej na st. Rokiciny, w pobliżu której nie ma nawet przyzwoitego zajazdu, gdzieżby przespać się można.  


Tydzień. 1896-09-20 R. 24 Nr 38

Konie rywalami kolei. Niedbalstwo kolei łódzkiej w obsłudze swych klijentów wywołało pośród przemysłowców łódzkich projekt utworzenia spółki, która zajmie się sprowadzaniem do Łodzi towarów końmi szosą ze st. Rokiciny. Projekt ten znalazł w Łodzi wielu stronników.

Tydzień. 1896-10-25 R. 24 Nr 43

Sprawa Kaczmarków. Sąd okręgowy tutejszy w poniedziałek 13 b. m. rozpatrywał sprawę o fałszerstwo i otrucie, w której na ławie oskarżonych zasiadła rodzina włościańska Kaczmarków ze wsi Janki gm. Ciosny w pow. brzezińskim, a mianowicie małżonkowie Piotr i Aleksandra Kaczmarek, ze wsi Zelgoszcz gm. Dobra w pow. brzezińskim. Włościanin wsi Janki, Mikołaj Kotynia, wziął na wychowanie dziewczynę nieprawego urodzenia Aleksandrę Kratkowską, którą, skoro wyrosła, wydał za mąż za Piotra Kaczmarka. Przybrany ojciec wyposażył młodą parę i sprzedał jej osadę swoją za 815 rs., z których wziął gotowizną tylko 2151rs. zaś 600 podarował Kaczmarkom z warunkiem, aby oddali mu na mieszkanie połowę domu do końca życia i wydawali corocznie odpowiednią ilość zboża; gdyby zaś warunku tego nie spełnili, obowiązani będą rs. 600 natychmiast wypłacić. W kilka lat Kotynia, jako wdowiec, ożenił się powtórnie i od tej chwili rozpoczęły się swary z przybranemi dziećmi, które doprowadziły do zupełnego zerwania. Kaczmarkowie odmówili Kotyni wydawania zboża i ten wyprowadził się od nich. Na skutek skargi Kotyni sąd gminny zobowiązał małżonków Kaczmarek do wypłacania dożywocia, zastrzeżonego w akcie darowizny oddanej mu osady przez opiekuna i dobrodzieja. Po upływie roku Kaczmarkowie przedstawili sądowi gminnemu akt notaryjalny, mocą którego Kotynia za 250 rs. zrzekł się dożywocia. Akt ten okazał się fałszywym; przed rejentem bowiem Pulińskim w Brzezinach stawał do aktu zamiast Kotyni, podający się za niego Franciszek Kaczmarek, brat Piotra. Piotr Kaczmarek podmawiał do tego czynu włościanina ze wsi Rokiciny, Józefa Tumczyka lecz bezskutecznie.  

Za sfałszowanie aktu rejentalnego, przez podstawienie osoby obcej za stronę przeciwną, Kaczmarkowie oddani zostali pod sąd i sprawę ich naznaczono na 26 kwietnia r. b. do Łodzi, lecz sprawa upadla z powodu nieprzybycia do sądu Aleksandry Kaczmarek, która była chorą. Ostatecznie i w trzecim terminie sprawa osądzoną być nie mogła, z powodu nie przybycia świadków Kotyni i Tomczyka, którzy jak się okazało zmarli otruci arszenikiem. Śledztwo przedwstępne doprowadziło do wniosków jakoby Tomczyk otruty był przez Piotra Kaczmarka, który podrzucił mu chleb z twarogiem posypanym arszenikiem; zaś Mikołaja Kotynię otruł Józef Kaczmarek, wsypawszy do garnka z barszczem, który miał jeść Kotynia, proszek arszeniku. Oba te otrucia dokonane zostały w celu usunięcia najgłówniejszych świadków w sprawie o sfałszowanie aktu rejentalnego. Sąd w komplecie: przewodniczący Gersog, członkowie Kołczanowski i Hudniew, po długiej naradzie, uznawszy winę podsądnych za niedowiedzioną dostatecznie, uwolnił ich od wszelkiej odpowiedzialności. Oskarżał podprokurator Lwowicz. Obrony wnosili adwokaci przysięgli: Lewy i Jackowski, oraz obrońca Blucher. 

Tydzień. 1897-06-06 R. 25 Nr 23

NAPAD NA CYKLISTĘ.

"Kur. Warsz."donosi: Na drodze z Rokicin do Łodzi w tych dniach dwóch włościan jadących w stanie nietrzeźwym najechało rozmyślnie powracającego do Łodzi na rowerze 21 letniego Ottona Hofmana, syna fabrykanta łódzkiego. Uderzony dyszlem od wozu p. H. zleciał z roweru i dostał się pod koła, które złamały mu rękę i nogę, oraz przyczyniły ciężką ranę w głowie. Sprawcy wypadku uszli bezkarnie.

Rozwój. 1898-10-29 No 249

W okolicach Rokicin w wielu miejscach nie wykopano kartofli z powodu braku ludzi; o robotnika bardzo trudno; obecnie jeszcze kopią kartofle.

Głos Trybunalski : niezależny organ polityczny. 1928-03-22 R. 5 nr 68

Złodzieje bombardują kolejarza węglem. W dniu 26 sierpnia 1927 r. w budce pociągu towarowego jechał jeden z pracowników kolejowych, wracając z Piotrkowa do Rokicin. Wkrótce kolejarz ów zauważył, iż do pociągu wskoczyli dwaj osobnicy, którzy z wielką wprawą poczęli zrzucać z jednego wagonu grube kawały węgla. Kolejarz, widząc, że robota idzie szybko i z wielką wprawą, wyskoczył z budki, usiłując interwenjować, jednak zmuszony był cofnąć się, bowiem jeden z owych osobników rozpoczął formalny atak, bombardując budkę kawałkami węgla, a po chwili wszedł do schronienia owego pracownika, bijąc go i kalecząc. Jednak siły okazały się nierówne, kolejarz obezwładnił napastnika i na bloku Moszczenickim wezwał do pomocy obsługę pociągu. Okazało się, że wprawnym złodziejem jest Stanisław Cechowski, robotnik, zam. we wsi Raków, gm. Uszczym. Po rozprawie sądowej Sąd skazał Cechowskiego na 6 miesięcy więzienia. 

Hasło Łódzkie : dziennik bezpartyjny. 1928-12-02 R. 2 nr 333

Katastrofa kolejowa pod Koluszkami. 7 wagonów towarowych uległo rozbiciu.

Wczoraj około godz. 9 wieczorem na odcinku linii kolejowej Rokiciny-Koluszki miała miejsce katastrofa kolejowa. Od Rokicin do Koluszek zdążał pociąg towarowy Nr. 194. Przed semaforem wjazdowym pociąg zatrzymał się, oczekując na sygnał wjazdowy. Skoro najbliższa stacja zarządziła otwarcie drogi, pociąg ruszył. Lokomotywa szarpnąwszy silnie wagonami, spowodowała katastrofę. 7 wagonów naładowanych węglem, na skutek zerwania połączeń spadło z szyn i stoczyło się z nasypu torowego.  

Ładunek wagonów posypał się do pobliskich rowów. Tor został uszkodzony, droga zatarasowana. Przerwa w komunikacji trwała do godz. 3.20 nad ranem. Na miejsce katastrofy przybyła pomoc techniczna drużyn kolejowych, która zajęła się naprawianiem toru i uporządkowaniem drogi. Jak stwierdzono, powodem katastrofy było istotnie zbyt silne ruszenie z miejsca lokomotywy, która szarpnąwszy wagonami, obciążonemi ładunkiem, pozrywała połączenia. Dalsze dochodzenie w toku.

Rozwój. 1929-07-27 No 206

Zderzenie 2 autobusów z winy pijanego szofera. Na terenie powiatu brzezińskiego na szosie Rokiciny - Ujazd miała miejsce katastrofa automobilowa. Dwa autobusy Nr. ŁD 81339 i ŁD 80921 zdążające w przeciwnych kierunkach wpadły na siebie. Skutkiem zderzenia oba auta strzaskały się.

Dwaj pasażerowie podczas katastrofy odnieśli rany. Wdrożone dochodzenie policyjne ustaliło, że szofer jednego z autobusów Hipolit Rutkowski był tego dnia kompletnie pijany i jechał lewą stroną szosy. Aresztowano go i pociągnięto do odpowiedzialności karnej,-  

Głos Poranny : dziennik społeczny, polityczny i literacki. 1932-08-26 R. 4 nr 235

MASOWE NAPADY NA POCIĄGI ZAŁADOWANE WĘGLEM.

Ostatnio mnożą się z każdym dniem doniesienia o coraz to nowych wypadkach kradzieży w~ia z pociągów towarowych i o stałych utarczkach policjantów, eskortujących węgiel ze złodziejami kolejowymi. 

Kradzieże mają najczęściej miejsce na terenie powiatów: brzezińskiego, piotrkowskiego  radomskiego.

Na szlaku kolejowym Czarnocin - Rokiciny w powiecie brzezińskim, posterunkowy Baleciak Józef strzelił do jakiegoś młodego osobnika, kradnącego węgiel z wagonów, kładąc go trupem na miejscu. Zabitym okazał się 18-letni mieszkaniec Rokicin, Marjan Pawelec.

Na tym samym szlaku Czarnocin - Rokiciny, posterunkowy Bąkowski Władysław, eskortując pociąg węglowy Nr. 108a, był ostrzeliwany z zasadzki przez nieujawnionych osobników, ukrytych w zaroślach. Bąkowski szwanku nie odniósł. Kule przebiły ścianki wagonu i utknęła w ładunku węgla.


Głos Poranny : dziennik społeczny, polityczny i literacki. 1933-11-15 R. 5 nr 316

ZŁOŚLIWA STACJA

Podróżni, przesiadając się w Koluszkach, zamiast do Łodzi, przyjeżdżają do... Rokicin 

Dziecko nawet wie o tem, że pociągi służą do szybkiej komunikacji, a służba kolejowa dla ułatwiania jej podróżnym. Tak przynajmniej jest na całym świecie, oczywiście, za wyjątkiem... Koluszek. Na tej dziwnej stacji istnieją inne pojęcia o komunikacji kolejowej. Że twierdzenie to nie jest gołosłowne świadczy szereg faktów, które zebrane razem, dają w sumie Koluszkom przydomek "Złośliwej stacji" .

Tak, Koluszki są złośliwe. Podróżni, którzy wyjeżdżają o godz. 18-ej kurjerem krakowskim . Z Warszawy w kierunku Łodzi przybywają mniej więcej po półtoragodzinnej jeździe do Koluszek. Pociąg zatrzymuje się po jednej stronie stacji, aby dostać się do łódzkiego trzeba przejść na drugą stronę. Rzeczywiście stoi już tam szereg oświetlonych wagonów, kręcą się podróżni, służba kolejowa Oczywiście wszyscy zadowoleni, że mają miejsca, układają bagaże. Po kilku minutach żelazny smok rusza. Lecz o dziwo! Rusza w innym kierunku W pociągu robi się zamieszanie, podróżni przebiegają wagony, Pytają się, krzyczą, załamują ręce. Pan konduktor objaśnia: Państwo wsiedliście w Koluszkach do złego pociągu. Ten nie idzie do Łodzi. Cóż robić? Zatrzymać pociągu nie można, w biegu , wyskoczyć - też nie. Trzeba zacisnąć zęby i czekać na najbliższą stację Rokiciny i tam wysiąść. W Rokicinach można poczekać na najbliższy pociąg aby dostać się do Łodzi. Podróżni szemrzą, narzekają na koleje, na Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego w Koluszkach nie czyni się nic, aby ułatwić podróżnym orjentację, cóż robi tam służba kolejowa? Pociąg w Koluszkach jakby, przez jakąś złośliwość nie jest zapatrzony w żadną tablicę. a że jest oświetlony i stoi na łódzkim torze, podróżni mylą się i wsiadają doń.

Pociąg łódzki czeka także, ale bez tablicy orjentacyjnej. Co gorsza, tablica ta stoi właśnie opodal złego pociągu. W tych warunkach pomyłka jest zupełnie zrozumiała. Nie trzeba objaśniać ile szkód powoduje takie zaniedbanie kardynalnych obowiązków przez służbę kolejową w Koluszkach. Podróżni nie przyjeżdżają na czas do Łodzi, są zmuszeni czekać na stacji w Rokicinach, muszą płacić za dodatkowy bilet. Tracą czas, pieniądze i zaufanie do kolei.

W imieniu tysięcy podróżnych, którzy przybywają codzień do Koluszek apelujemy do władz, aby zechciały zainteresować się nieporządkami, jakie panują na tej ważne stacji węzłowej.

W Koluszkach muszą znaleźć odpowiednio ustawione tablice orjentacyjne przy każdym pociągu. Wtedy dopiero uniknie się pomyłek, tak fatalnych w skutkach. Może wtedy zniknie przydomek "złośliwej stacji".


Ilustrowana Republika. 1936-02-01 R. 14 nr 31

Nasz reporter zanotował

Do szpitala Św. Józefa został przywieziony spod Rokicin 19-letni Józef Wojdera, zamieszkały niedaleko Rokicin, który nocy ubiegłej dostał się pod pociąg i został znaleziony nad ranem na torze, nieprzytomny, z obciętemi obiema nogami. Stan nieszczęśliwego jest ciężki. Policja prowadzi dochodzenie celem ustalenia tła tragedji, w której Wojdera został tak strasznie poraniony.

Echo. 1936-06-21 R. 12 nr 172

Tanie bilety wycieczkowe . Kolej nie zapomina o słomianych wdowcach.  

ŁÓDŹ 21 czerwca. Jak się dowiadujemy Ministerstwo Komunikacji wprowadziło ulgowe bilety wycieczkowe przeznaczone dla tych, którzy pragną niedzielę czy Święta spędzić w jakiejś miejscowości letniskowej. Wybrano trzy takie miejscowości, a mianowicie Grotniki, Kolumnę i Rokiciny. Przy bilecie wycieczkowym obowiązuje zniżka 33 proc. Przy zastosowaniu tej zniżki bilet do Kolumny kosztować będzie zł. 1,80, do Grotnik— zł. 1.60 i do Rokicin — zł. 2,70. Bilety wycieczkowe sprzedawane są we wszystkich kasach kolejowych i biurach podróży. Inną inowacją są bilety odcinkowo- tygodniowe upoważniające do dwukrotnego przejazdu dziennie, w relacjach nie przekraczających 100 kilometrów. Bilety te są ważne do wszystkich stacyj, leżących w promieniu nie większym jak 100 kilometrów od Łodzi, z tym warunkiem że mogą być w ciągu tygodnia tylko dwa razy dziennie wykorzystane do podróży tam i z powrotem. Ceny tych biletów, odcinkowo- tygodniowych wynoszą : do Andrzejowa zł. 1,80, do Gałkówka zł. 3, do Zduńskiej Woli zł. 6.70, do Justynowa zł. 2,80, do Grotnik zł. 4, do Strykowa zł. 4,60 do Żakowic zł. 4,30 i do Łasku zł. 5.50.

Głos Trybunalski : niezależny organ polityczny. 1937-03-04 R. 14 nr 57

Stalowy rumak „uciekł" z furmanki. Mieszkaniec kolonii Rokiciny pow. brzezińskiego, Konrad Orziński, zawiadomił tut. komisariat policji, że w dniu onegdajszym przejeżdżał ul, Pierackiego w Piotrkowie furmanką na której miał rower będący jego własnością. W pewnym momencie rower ten został mu skradziony. Poszkodowany szacuje stratę· na 70. zł. 

Orędownik : ilustrowane pismo narodowe i katolickie : wydanie ł[ódzkie]. 1937-03-12 R. 67 nr 58

ŚMIERĆ POD KOŁAMI POCIĄGU.

Piotrków 10.3. W dniu 8. b. m. o godz. 22-ej pomiędzy przystankami Rokiciny - Baby, na szlaku Piotrków - Koluszki, poniósł straszną śmierć, starszy torowy 53-letni Szymura Szymon z Rokicin.

Usiłując przebiec tor przed pociągiem towarowym. Szymura wpadł pod koła pociągu pospiesznego. Zwłoki były rozrzucone na przestrzeni kilkudziesięciu metrów. Odciętej głowy nie odnaleziono. Prawdopodobnie została zmiażdżona doszczętnie.

Wypadek wywołał przygnębiające wrażenie, tak na funkcjonariuszach P.K.P. jak i na pasażerach. Kilka osób na widok zmasakrowanych zwłok zemdlało.

Głos Trybunalski : niezależny organ polityczny. 1937-03-25 R. 14 nr 76

Strzelał do człowieka z tyłu i posiedzi za to w więzieniu 

Henryk Fiszer, zam. we wsi Bµkowiec w pow. łódzkim, 28 grudnia r. ub . znajdował się we wsi Rokiciny, pow. brzezińskiego, przechadzając się około dworca. W pewnym momencie z pobliskiej piwiarni wyszedł jakiś osobnik, który będąc w stanie pijanym - począł bić Fiszera. Napadnięty rzucił się do ucieczki. W tej chwili z piwiarni wyszedł inny osobnik, który dobył rewolweru i strzelił 2 razy w kierunku uciekającego. Fiszer został raniony w głowę, na szczęście lekko. Scenę tę widział przechodzący ulicą policjant, który zbliżył się do strzelającego osobnika, odebrał mu broń i następnie wylegitymował go. Okazało się, że do Fiszera strzelał mieszkaniec wsi Rokiciny, 25 letni Wł. Szulc, którego pociągnięto do odpowiedzialności. W dniu onegdajszym Szulc zasiadł na ławie oskarżonych przed piotrkowskim sądem okręgowym, gdzie wina została mu całkowicie dowiedziona. Sąd po przesłuchaniu świadków i naradzie ogłosił wyrok, na mocy którego Władysław Szulc skazany został na półtora roku więzienia...

Dziennik Narodowy. 1938-12-21 R. 24 nr 298

Tragiczna śmierć piotrkowianina. Maszynista P. K. P. — Pasiński Kazimierz, lat 46, zamieszkały w Piotrkowie przy ul. Pierackiego 9, w pobliżu stacji Rokiciny poniósł tragiczną śmierć. W czasie postoju pociągu opuścił on parowóz celem zbadania stanu tłoków. W chwili, kiedy udał się po narzędzia, aby dokonać reperacji — nastąpił wybuch zbiornika powietrza. Jeden z kawałków rozerwanego zbiornika uderzył Pasińskiego w głową z taką siłą, że ten padł na ziemię, ponosząc śmierć na miejscu.

Dziennik Narodowy. 1938-12-21 R. 24 nr 298

Śmiertelny epilog wyprawy po czarne diamenty. Węglokrad zginął pod kołami pociągu

Na torze kolejowym na odcinku Koluszki — Rokiciny znaleziono zwłoki młodego mężczyzny, zmasakrowane przez koła pociągu. Powiadomiona o wypadku policja wdrożyła dochodzenie i ustaliła, że przejechanym mężczyzną jest Antoni Wieloch, mieszkaniec wsi Będzelin pow. brzezińskiego. Wieloch był znanym policji węglokradem. Zginął niewątpliwie podczas kradzieży węgla z biegnącego pociągu, z którego musiał spaść pod koła pociągu.