Ohydna zbrodnia która miała miejsce w Majkowie Dużym 100 lat temu w dalszym ciągu przeraża kiedy czyta się ten materiał. Nie podaję pełnego nazwiska mordercy. Być może mieszkają jeszcze potomkowie rodzin S.
Ilustrowana Republika. 1925
Potworna zbrodnia pod Piotrkowem. Widły narzędziem okrutnego mordu. Po dokonaniu straszliwego czynu, zbrodniarz idzie do spowiedzi, a następnie oddaje się w ręce policji.
Z Piotrkowa donoszą nam: Ubiegłej nocy z środy ma czwartek do komisariatu pol. państwowej zgłosił się Walenty S., lat 40, mieszkaniec kolonji Majków Duży i oznajmił że między godziną 4 a 5 wieczorem zamordował 2 osoby, a mianowicie: małżonków Kutalskich. Wczoraj po otrzymaniu tej wiadomości, delegowaliśmy natychmiast na miejsce zbrodni naszego sprawozdawcę, który też przywiózł nam następujące szczegóły
Kutalscy na „wycugu". W swoim czasie właściciel 15-morgowego gospodarstwa w Majkowie Dużym, Walenty S., kupił od swego sąsiada niejakiego Kutalskiego 12 mórg gruntu. W akcie rejentalnym sprzedający Kutalski zabezpieczył dożywocie czyli tak zwany „wycug", który S. zobowiązał się dać rodzicom Kutalskiego. Przez 2 lata staruszkowie Kutalscy znosili okropne warunki pożycia w domu Szczepaniaków, którzy nieomal na każdym kroku starali się im dokuczać.
Rozmowa w stodole. Krytycznego dnia około godziny 4 po południu do znajdującego się w stodole S., zajętego rżnięciem sieczki zaszedł 80-letni Kutalski i w zwykłej rozmowie zwrócił uwagę, aby z paszą się obliczał, gdyż posiadany zapas może do nowych zbiorów nie wystarczyć. Słowa te wypowiedziane przez doświadczonego rolnika, nacechowane były troską o dobro gospodarstwa.
Widłami w głowę. W tej chwili stała się rzecz nieoczekiwana, straszna: W odpowiedzi, S. chwycił widły i w mgnieniu oka uderzył starca w głowę. Kutalski zachwiał się: miał jednak na tyle siły że wybiec na podwórze. Rozwścieczony S. podążył za nim i nie przestawał zadawać morderczych ciosów. Kutalski z roztrzaskaną czaszką zwalił się na ziemię; zwierzę jednak dalej masakrowało staruszka, wciąż okładając go widłami. Oszalały S. z temiż widłami wpadł do mieszkania i przebił niemi leżącą w łóżku chorą żonę Kutalskiego, 77-letnią staruszkę. Na krzyk ofiar nadbiegli sąsiedzi, widok jednak rozjuszonego zwierzęcia w ludzkiem ciele przeraził wszystkich.
Odważna służąca unika śmierci. Jedna tylko odważniejsza służąca staruszków rzuciła się na ratunek, ale i ją omal ten sam los nie spotkał!. S. wymierzył potężny cios, widły jedynak na szczęście ugrzęzły w stojącej obok drabinie, służąca szczęśliwie unikając ciosu, rzuciła się do ucieczki.
Pogoń zbrodniarza za 7-letnim chłopcem. S. nie ustawał w szalonej gonitwie za ofiarami zauważywszy 7-letniego wnuka zamordowanych, puścił się za nim w pogoń. Chłopiec zauważywszy grożące mu niebezpieczeństwo zabarykadował się w stodole, S. widząc bezskuteczność dobijania się, zrezygnował z trzeciej ofiary. Nawoływania żony S. do opamiętania się nie pomagały.
Dobijanie konającego. Zwyrodniały morderca pobiegł jeszcze na podwórze i leżącego w agonji Ignacego Kutalskiego, dającego słabe oznaki życia, dobił potężnemi uderzeniami trepem Oprzytomnienie. Wkrótce padem S., ochłonął, i zdając sobie sprawę z popełnionego czynu, symulował samobójstwo w ten sposób, że wskoczył do studni.
Zbrodniarz bał się własnej śmierci, albowiem rzucając się do studni, rękoma chwycił się krawędzi studni i zawisł tylko w powietrzu. Po kilka minutach wyciągnięto go stamtąd, nie obezwładniając. Skrucha. Wówczas skruszony zbrodniarz udał się do Gomulina, gdzie w miejscowym kościele wyspowiadał się. S. włóczył się jeszcze kilka godzin po okolicy, wreszcie udaj się do Piotrkowa, gdzie o godz. 9 wieczorem w Komisarjacie policji przyznał się do potwornego mordu. Natychmiast go aresztowano i osadzono w więzieniu.
Na miejscu zbrodni. Udajemy się na podwórze. Oczom naszym przedstawił się widok mrożący krew w żyłach: Z zniekształconej głowy starca sączy się jeszcze krew. Wchodzimy następnie do budynku. Na łóżku widzimy bodaj czy nie okropniejszy obraz zmasakrowanej czaszki ś.p, Anny Kutalskiej. Mimowoli trzeba się z przerażenia cofnąć. Ś. p. Ignacy Kutalski uchodził w okolicy za człowieka niepośledniej miary. Osoba staruszki napawała każdego mieszkańca głębokim szacunkiem, zarówno w okręgu przez nią zamieszkałym, jak i w dalszych okolicach. Od roku 1877 t.j. od czasu reformy sądów gminnych do 1919 piastował godność starszego ławnika w sądzie Kamocińskim. Ten szereg lat jego pracy społecznej dowodzi wielkiego poczucia obywatelskiego i dobrej opinji, jaką się cieszył, wybierany był bowiem rokrocznie z okręgu czterech gmin jako ławnik. W ciągu lat 4 niejednokrotnie zastępował sędziego. Nic też dziwnego, że cała okolica jest do głębi wstrząśnięta i oburzona na potwornego mordercę. Pogrzeb tragicznie zmarłych Kutalskich odbył się w sobotę dnia 14-go listopada o godz. 9 rano.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz