Dynamicznie rozwija się historia Rodziny Włodarczyk. Udało mi się skontaktować z dyrektorem Szkoły w Wierzbiu, Panem Jackiem Błasikiem. Miła i efektywna rozmowa telefoniczna, dowiedziałem się kilku nowych faktów. Najsmutniejszy, to to, że Pan Bolesław (Boleś) Włodarczyk odszedł na zawsze. Ten pozytywny, to, że Pani Krystyna żyje! W dniu dzisiejszym zadzwoniła do mnie, nauczycielka tej szkoły, Pani Halina Piec. Długa rozmowa, wniosła sporo nowych wiadomości, chociażby takie, że Pani Krystyna mieszka w Katowicach, Pan Bolesław, aż do śmierci mieszkał w Łodzi, jego żona jest lekarzem. Nie chcę obecnie podawać więcej informacji, czekam na numer telefonu do Pani Krystyny. Po tej rozmowie, za jej zgodą, fakty z życia jej Rodziny, opiszę dokładniej, a jest o czym pisać!
Włodarczyk Bolesław-ojciec:
3 sierpnia 1931 r.
Tatuś wrócił wreszcie z tego wojska. Ponieważ mamusia nie miała czasu notować swoich spostrzeżeń nad Hanią, więc ten okres czasu kiedy ojciec chodził z karabinem zostanie tajemnicą. Przede wszystkim Hania zmieniła imię na Krysia. Mamusi przestało się podobać imię Hania, no i chciała trochę zrobić przyjemność tatusiowi, więc poszła do księdza, a ten dał się namówić na dodanie jeszcze jednego imienia t.j. Krystyna. W ten sposób z Hani zrodziła się Krysia. Pierwsze wrażenia ojca po powrocie z wojska: Dziewczynka bardzo urosła i zmężniała. gaworzy już na dobre. Rozumie się, są to wyrazy bez związku, często nie można ich wcale uchwycić, jednak mówi dużo. Główkę trzyma zupełnie prosto i pewnie. Przy tem rozgląda się na wszystkie strony. bardzo dużo się śmieje. Ogromnie jest wrażliwa na kolory. Potrafi zabawić się patrzeniem na jakąś kolorową rzecz dłuższy czas, a czasem krzyczy, gdy się ją zabiera, a ona jest na coś zapatrzona. Dobry ma też słuch. Najmniejszy hałas potrafi ją obudzić, albo zmusić do odwrócenia główki w kierunku źródła głosu. Gdy chce jakąś rzecz chwycić robi ruchy w kierunku danego przedmiotu, nie może go natomiast złapać garstką. Ruchy rąk jeszcze nie skoordynowane. Po zatem dużo krzyczy, je i śpi. Takie są wrażenia ojca przy spotkaniu z córką po 6-cio tygodniowem niewidzeniu się.
Włodarczyk Krysia - 9 lat:
dnia 16 IV.1941
Drugie święta Wielkanocne jesteśmy bez tatusia. Dlatego było nam smutno. W Wielką sobotę była u mnie Irka z którą zapoznałam się. W Boże Narodzenie u p.p. Leśniczych. Przyniosła nam 2 pisanki p.Dedkowa, Pani Dedkowa zaprosiła nas na pierwsze święta do siebie. mamusia poszła na rezurekcję, a Boleś i ja zostaliśmy. Zaraz po rezurekcji Mamusia poszła do pani Jaskólskiej na śniadanie i pani Leśniczowa też poszła, bo ona była na rezurekcji. Zjedliśmy śniadanie i czekamy aż przyjdą po nas. O 10 g. przyszli Rysiu i pan Włodek. Mnie zabrał p.Włodek, a synka Rysiu. W p.p.Dedków ładnie się bawiliśmy.
dnia 27.IV.1941 r.
Dzisiaj jest niedziela. Jest dżdżysto, więc jesteśmy w domu. W tygodniu mam robotę. Dzień ma 12 g, lekcji 3 grania, bo się uczę. W piątek dużo szło wojska. W tym roku pójdę do komunii. Już chodzę na katechizm. Mamusia bardzo chciała żebym dopiero chodziła jak Tatuś wróci. Ale Babcia i ja chciałyśmy w tym roku. Wreszcie Mamusia się zgodziła. Część moich koleżanek poszła w tamtym roku, a reszta w tym.
dnia 1.V.1941 r
Wczoraj przyszło dwóch żandarmów. Przyszli po podkurzać siatkę i ramki. Bo pewno nie pisałam, że nam zabrali ule. Po południu przyszła do mnie Hania Łachówna z dziećmi Edziem i Elusią. Edzio jest straszny urwis, trzeba go bardzo pilnować, żeby nie wyszedł na drogę. Elusia bawiła się lalką, a Boleś z Edziem w konie, a Hania i ja bawiłyśmy się w piłkę. Już późno było gdy poszła Hania z dziećmi.
dnia 5 maja 1941 r.
Bardzo się dziwię, że jest 5 maj a tak bardzo zimno jak by to była jesień a nie wiosna. Na katechizmie byłam w zimowym palcie i jeszcze było mi zimno. Pąki na drzewach nie rozkwitają. Wczoraj i dzisiaj nawet trochę śnieg padał. Wobec tego najwięcej jesteśmy w domu. Pewno nie pisałam że Mamusia nas uczy grać na fortepianie. Mamusia jest w dobrym humorze, pewno dlatego, że miała bardzo dobry sen o Tatusiu.
Włodarczyk Bolesław (Boleś):
Sołtysy, dnia 31 maja 44 r.
Jak wygląda nasz ogródek. W tym roku nie sadziliśmy wcale warzyw, bo bardzo kury kopią. Zasadziliśmy tylko kartofle, bober i groch okrągły, który bardzo lubię. A na boku słoneczniki. w ogródku naszym rośnie jabłoń, leszczyna, maliny i grusza.
Sołtysy, dnia 3.X. 44 r.
Moja pierwsza lekcja. Nauka moja zaczęła się dopiero 30 września. najpierw przeszkodziła choroba Babci, a potem byłem chory na odrę, więc dlatego tak późno zacząłem się uczyć. Bardzo tęskniłem za lekcjami. Najlepiej na pierwszej lekcji udały mi się rachunki. Przekonałem się, że nic nie zapomniałem, z czego bardzo się cieszę.
Sołtysy, dnia 14.X. 1944 r.
Prace jesienne w polu. teraz na polach jest gwarni i rojno. Rolnicy orzą, bronują i sieją żyto. Kobiety kopią kartofle. dzieci pasą krowy i palą ogniska. Słowiki i skowronki już odleciały, a dziś odlatywały dzikie gęsi. Gęgały na cały głos, jakby się z nami żegnały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz