Następny materiał dotyczący mieszkańców Gałkowa (materiał pochodzi z Muzeum w Gałkówku). Odręcznie pisane wspomnienia przez Kosiorka Romualda. Czytając ten materiał, może wydawać się, ze jest pisany bez składu i ładu. Ma swoją wartość, pokazuje losy młodego człowieka którego zaskoczyła ta straszliwa wojna. Dużo szczęścia przy tak częstym przemieszczaniu, wielu z jego rówieśników nie przeżyło, nie miało okazji napisać podobnych wspomnień. Zachowałem oryginalną pisownię, bardzo istotne są nazwiska jego kolegów, czy też przełożonych.
Kosiorek Romuald - Legitymacja Z.B.O.W.i.D. Nr. 300200 - Gałków Duży 129.
PRZEBIEG KAMPANII WRZEŚNIOWEJ
Wybuch II-wojny światowej 1939 roku, ja jako pracownik Składnicy Uzbrojenia Nr.4 w Gałkowie Małym, pod dowództwem majora Skawińskiego i jego zastępców kapitana Kozłowskiego i podoficerów, szefa Składnicy chorążego Kubasika, Ogniomistrza Selandra, Ogniomistrza Ragusa, Ogniomistrza Marciniaka, plutonowego pirotechnika Gębka, plutonowego pirotechnik Bańczak, plutonowy pirotechnik Nowicki, to znaczy magazynierów tejże Składnicy Uzbrojenia Nr.4. Ja Kosiorek Romuald plutonowy rezerwy i Siemieczuk Stefan kapral.
Otrzymaliśmy karty Mobilizacyjne, w tych pierwszych dniach września zmobilizowano samochody z Przedsiębiorstw Łódzkich celem rozsyłania amunicji dla poszczególnych Pułków Armii Samodzielnym pododdziałom naszej Armii. Pierwsze dni września zdążyliśmy załadować na samochody wszystką amunicje artyleryjską i karabinową, oraz materiały wybuchowe, prochy i petardy oraz rakiety. Bodajże w pierwszych dniach jak nieprzyjaciel przerwał linię bojową na Pomorzu i szedł klinami w kierunku Piotrków Trybunalski wtenczas zebrano wszystkich zmobilizowanych i wydano rozkazy - plutonowy Kosiorek Romuald i kapral Siemieczuk Stafan zameldują się we Fortach Bema w Warszawie, a inni podoficerowie zawodowi w innych oddziałach pod warszawskich.
Z chwilą dojechania do Warszawy złożenia meldunku we Fortach Bema wychodzi oficer inspekcyjny i mówi
- tutaj nie macie co robić, tu mamy dość wojska, daję wam rozkaz: pojedziecie do Fortów w Brześciu nad Bugiem.
I na to zarządzenie, rozkaz wykonaliśmy jadąc przez Siedlce - Mińsk Mazowiecki - Biała Podlaska - Brześć nad Bugiem. Z rozbiciem naszych oddziałów, jednostek wojskowych również nie było wielkiej obrony ze strony naszych pododdziałów rozbitych. Zameldowaliśmy się w Oddziale Chorodczyn Podlaski i tam zebrano kompanię żołnierzy. Spisano nazwiska i wysłano bez broni nad jezioro Lubiąż, pod Kanał Królewski, okolice Pińska i tak błądził dowódca z powrotem na Kowel i lasy Kowelskie. Tam rozbrajała nas po raz pierwszy Armia Radziecka z tankietkami, segregując żołnierzy podoficerów i oficerów na poszczególne grupy. Po tej segregacji żołnierzy, zwalniano i kazano iść do domów, a Policję, podoficerów i oficerów zatrzymano do dalszej dyspozycji władz wojskowych Związku Radzieckiego. Bardzo wielu z nas pozdejmowało naszywki i odznaczenia dla braku rozpoznania i zwolniono nas do domów jako żołnierzy zwykłych szeregowców.
Po drodze powrotnej pod Sinicą wystawione były placówki i czujki przez wojska niemieckie i po raz drugi aresztowali nas, i zabrali do szkoły powszechnej Sinnicy, z tam tond po kilku godzinach wywieźli nas do Mińska Mazowieckiego i tam spędzili ze wszystkich stron wojska.
Około 1.500 ludzi zamknęli do ujeżdżalni gdzie stał pułk naszej kawalerii. Na drugi dzień sprowadzili około 20-tu samochodów z przyczepami krytymi plandekami i wyprowadzili na dziedziniec, ustawili szóstkami i ładowali po 60-ciu ludzi do przyczepy. Ja powiedziałem, że ustawimy się samym końcu tych szóstek.
I tak zostaliśmy załadowani do ostatniego wozu i ostatniej przyczepy. Wozy skierowali w stronę Warszawy przez Pionki, Modlin, przez Bug z Narwią, do Prus Wschodnich. Ten ostatni wóz zmylił drogę, w Pułtusku wykręcił powrotnie na Płońsk, Zakroczym, Warszawę z tego żeśmy skorzystali, zatrzymał się w polu. W tym momencie uciekliśmy z wozu, była noc i cieniem tego wozu, a Niemcy z przedniego wozu oświetlali na boki samochodu i nic nie mogli zauważyć, po kilku minutach wóz tylny był opróżniony przez Niewolników Polskich. Do rana schowaliśmy się pod stery przydrożne, rano zauważyliśmy młodzieńca pasącego krowy przed wsią, w porozumieniu z tym młodzieńcem i dał nam mapę gdzie jesteśmy - od Płońska około 20 kilometrów. Z tamtąt udaliśmy się w dalszą drogę, na Zakroczym przyjechaliśmy łódką przez naszą rzekę Wisłę w kierunku Leoncina, Miedniewice, Skierniewice, Jerzów, Brzeziny, Gałków i tak powróciliśmy po miesiącu czasu do swych domów.
Z wyślizgnięciem się z niewoli niemieckiej która nam groziła na przeciąg II-ej wojny Polski z Niemcami Hitlerowskimi. A potem jeszcze nie byłem pewny, czy mnie nie aresztują za Związek Strzelecki i jako Instruktora Przysposobienia Wojskowego, bo miałem zadanie szpiegowania niemców - co robią i do jakich partii należą. na to robiłem zbiórki i prowadziłem ćwiczenia nocne z Junakami nap. przez Kolonię Gałkówek - Jordanów - Janówkę w marcu 1939.
Co się okazało, że godz. 1 w nocy we wsi Jordanów u sołtysa Hanysa i jego szwagra Karola paliły się światła, nie zasłaniając okien roletami, a były zarządzenia przez Władze Zwierzchnie Polski Sanacyjnej, aby przestrzegać stanu pogotowia alarmowego i nalotu samolotów nieprzyjacielskich.
A dałem poufne zarządzenie mojemu zastępcy Suligorskiemu, który prowadził szperaczy aby meldował o wszystkich spostrzeżeniach , dał znać do drużyny którą ja prowadziłem - około 50 ze szperaczami. Dosyć niefortunnie podszedł do sprawy, bo narobił alarmu, zamiast wejść do mieszkania zobaczyć co robią, czy czyszczą broń, czy czytają gazetki Hitlerowskie. Usłyszałem te krzyki podszedłem na podwórko i udaję, ze nie wiem o co chodzi, a ob. Suligorski Józef zaczyna wykrzykiwać na zewnątrz tego gospodarstwa zamiast wejść do środka i zobaczyć co się tam robi.
Wszyscy ci niemcy byli mi znajomi, bo na tym terenie we wsi Eufeminów budowałem drogę do Kolonii Gałkówek do szkoły w Eufeminowie, a na zastępstwo akurat był tam niemiec Jesse, który tam miał nadzór przy tej drodze. Pomimo, że byłem w mundurze wojskowym poznał mnie i zaczął mi tytułować panie inżynierze - my tys tak krowa sprzedać i tak po trochu wypić. Ja na to co miałem robić. Pomyślałem sobie jaki obrót weźmie przyszła wojna światowa. Zrezygnowałem aby przeprowadzać rewizje po mieszkaniach i piwnicach dałem rozkaz drużynie i powiedziałem: wracamy z ćwiczeń nocnych, dać się chłopcom napić się wody i maszerujemy dalej. Na to miałem przeczucie, że mogłem się poruszać w późniejszym czasie byłej okupacji. Zmyliło im umysły i podejrzenia do dalszej roboty szpiegowania którą przyjąłem w listopadzie 1939 roku przez Komendanta byłego w Brzezinach kap.Plutę Edmunda zamieszkałego w Koluszkach, przyszedł do mnie jako cywilny człowiek i w moim mieszkaniu złożyłem mu przysięgę na rzecz Armii Podziemnej.
A cała drużynę zdałem podporucznikowi Szczepaniakowi Stanisławowi który przyjął chętnie, bo był moim junakiem. Od 1935-go roku właśnie z nim zakonserwowałem 10-sięć karabinów Mauzera i 4-ry pistolety Vist, które to zostały zachowane do dużych skrzyń drewnianych i obite papą. na jego polu w ogrodzie zostały zakopane przez na obu. Do tej pory nie znaleziono, trudno tak pamięciowo było odszukać tego miejsca. Bo mi była potrzebna kiedy zorganizowałem na PKP 32 Sokistów Ochrony Kolei i była mi bardzo potrzebna w 1945 roku. Od 3-go lutego tegoż roku było brak karabinów do służby wartowniczej, pilnowania mostów, przepustów i stacji kolejowych oraz wagonów z różnymi materiałami.
Nadmieniam, ze ob.Szczepaniak i jego brat Wojciech zginęli w 44 roku, domysły były różne, prawdopodobnie miał narzeczoną która miała być pochodzenia i ona musiała się przyczynić do jego aresztowania i wykończenia jego i wielu innych z naszego terenu. Już swego czasu podawałem 18-tu ludzi, a to z różnych przyczyn jak zabijania świń Ołubka Józefa. Przeprowadzania za granice i wymiany dowodów itp. były szofer Amstkomisarz Gminy Pawlikowski Franciszek.
Pietowski Antoni podejrzany za szpiegostwo przy wynoszeniu nalepek kierunkowych z wagonów wysyłania amunicji na front wschodni. Siekiereckich ojca i syna Kazimierza podejrzanych za czytanie gazetek i siania propagandy itp. Michalskiego Longina za to, że wychodził na Borowe i bił Niemców na zabawach chałupniczych, oraz że na zebraniu wyborczym na wójta Gminy w Gałkowie Dużym postawili kandydaturę niemca i chcieli go koniecznie forsować, a on im wtedy dogryzł - że szwabów nie dopuścimy do rządzenia polakami itp. i na to miejsce Powiat w Brzezinach wystawił wójta Komisarycznego Sokołowskiego Józefa który przetrwał do wybuchu II-ej wojny światowej i z nim współpracowałem jako instruktor PWiWF Kosiorek Romuald i wszystkim wywiadzie moim musiał wiedzieć. Również do samej wojny swoim sąsiadom niemcom dogryzał przez to musiał uciekać na protektorat General Gubernament i tam pozostawał całą II wojnę światową.
Kosiorek R.
- ciąg dalszy nastąpi -
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz