Tekst oryginalny.
Rok 1934 znienawidzony minął bezpowrotnie. Na Pokuciu w Kołomyi upamiętnił swoje panowanie nietylko długotrwałem bezrobociem, spowodowanem groźnym kryzysem światowym, gospodarczym, który pogrążył najbiedniejsze warstwy społeczeństwa w otchłań straszliwej nędzy, nie i też cięższym kryzysem moralnym, nieuzależnionym od konjunktur światowych. Klika kołomyjska zawsze wesoła i rozbawiona bez poczucia człowieczeństwa, czy nie powinna nam przyświecać przykładami, pracą, uczciwością i obowiązkowością względem społeczeństwa miasta i Rzpltej? Hasła głoszone przez czołowych mężów stanu w Warszawie, zelektryzowały lud zawsze przychylnie odnoszący się do naszej ideologii. Jednak lud nie jest manekinem, by entuzjazmować się destrukcyjną robotą pewnej elity z grona kliki kołomyjskiej, dla której pijatyki, huczne polowania, lenistwo, nieład, bezhołowie i demoralizacja jest przewodnią myślą. Jakie społeczeństwo, tacy i jego posłowie. Trzeba więc wykuwać i przeciwstawiać czoło przeciwnościom. Trzeba uderzyć na alarm....". Tak napisał Nagay w noworocznym numerze swego organu, w artykule p.t. "Do walki o lepszy rok 1935". W kogo gromy te noworoczne miały uderzyć, nie wiedzieć takiemu, jak mnie, laikowi, który przyjechał do Kołomyi i akurat w pół roku dopiero po wypadkach owych, a więc za późno. Niebo się ponoć rozjaśniło, jak mi tu teraz mówią, po tych gromach, chociaż p. Nagay musiał na jakiś czas z "Prawdą Kołomyjską" wyprowadzić się z niewdzięcznej Kołomyi. Ale "prawda" jak wiadomo, zawsze zwycięża. To też p. Nagay, po chwilowej burzy, wrócił do starej swojej drukarni "Grafika" w Kołomyi, o czem nie omieszkał zanotować z triumfem (P.K. nr. 3 r. VI, str. 4):
"Klika straciła na rezonie, bo idą czasy, że popłacać będzie w Kołomyi praca prorządowa w czynach, a nie, jak dawniej, w chochsztaplerstwie".
Przeczytawszy pierwszą napotkaną w Kołomyi gazetę i takie w niej verba veritatis pomyślałęm sobie: toć ten Nagay, człek prorządowy i stary pewnie wiarus, nie tak źle znowu myśli, jak pisze po polsku. Z tą polszczyzną jednak, panie Nagay, zlituj sioę pan! Jak można piękny język tak kaleczyć, jak pan to czynisz w swoim własnym organie! Kalecz pan sobie, kogo ci się żywnie podoba, swoim piórem ciętem a zjadliwem, ale nie kalecz mowy ojczystej nawet dla "Prawdy Kołomyjskiej". Ja rozumiem - pomyślałem sobie dalej - ciebie, Nagay, zredukowali, Rychlika z B.G.K. - jeśli ci wierzyć - chcą zredukować, Chaleniaka, choć to stary niepodległościowiec (jak piszesz) też "klika też zjeść z bebechami". Ale poco człeku drukujesz to wszystko drogą farbą drukarską? Azali myślisz, żeś apostołem i że głos twój usłyszany będzie? Jeżeli tak, ano, pisz sobie "kolego" Nagay! Niech ci przyświeca "Prawda Kołomyjska"! Ja wyjeżdżam w góry, bo mi wstyd, że tu na Kresach takie "prawdy" wypisujecie w polskiej "prasie". Serwus, kolego Nagay!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz