Bardzo ciekawy materiał zamieszczony w Der Heimatbote w maju 1979 roku. Dotyczy Zofiówki i Pabianic.
To był prawdziwie wiosenny dzień - jasne słońce, błękitne niebo, bezwietrznie - to była uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego 1936 r. I był to ważny dzień dla pabianickiej parafii.
Już o godzinie 7 rano przed kościołem zatrzymały się wozy drabiniaste podobne do tych, którymi rolnicy przywożą plony. Wozy były udekorowane młodą zielenią i wyposażone w prymitywne miejsca siedzące dla około 15-20 osób. Parafianie tłumnie wsiedli do wozów drabiniastych i ruszyli do Zofiówki. Na rowerach, przeważnie młodsi,własnymi wygodniejszymi pojazdami, jechali do Zofjówki także inni. Na przykład członkowie chóru puzonowego i kościelnego. Firma Krusche und Ender zapewniła transport paniom ze stowarzyszenia kobiet. Jak już wspomniałem, był to ważny dzień dla Pabianic, ponieważ w oddalonej o 10 kilometrów Zofjówce, najbiedniejszym kantoracie w gminie, miał zostać zainaugurowany nowy dom modlitwy.
Stara szkoła i dom modlitwy niszczały. Znajdował się obok cmentarza, w połowie drogi między Zofjówką a Czyżeminem, około 3 km od obu wsi. Był to budynek z desek. Od 1933 r., kiedy to społeczność polityczna wybudowała w Czyżeminie nowy budynek szkolny i mieszkanie dla nauczyciela, stara szkoła i dom modlitwy stały nieużywane i stopniowo popadały w ruinę. Postanowiono sprzedać zrujnowany budynek, przeznaczyć teren na cmentarz i wybudować nowy dom modlitwy z mieszkaniem dla księdza w środku wsi Zofjówka.
Plac budowy został podarowany Kantoratowi przez wdowę Jerchau. Plac budowy został przygotowany przez Otto Kolbe, który przejął cały nadzór nad budową, w tym zakup materiałów i zatrudnienie rzemieślników. I to wszystko bez zapłaty! Skarbiec kościelny nie mógł mu nawet zwrócić kosztów podróży między Pabianicami a placem budowy. Obecnie mieszka w Berlinie Wschodnim. Niniejszy raport jest również wyrazem wdzięczności i serdecznego pozdrowienia dla Otto Kolbe.
Cała budowla była wyjątkowa na tym terenie w tamtym czasie; wydłużona kwadratowa nawa, na końcu której znajdowało się półokrągłe prezbiterium. Wnętrze było również architektonicznie nowoczesne. Nowe ławki miały zostać zakupione później. Na razie ławki ze starej sali modlitewnej służyły jako miejsca siedzące.
Na uroczystość inauguracyjną rada zboru zaprosiła generalnego superintendenta D. Juliusa Bursche z Warszawy oraz pastorów Bruno Löfflera i Gustava Schedlera z Łodzi. Kiedy samochód z pastorem Rudolfem Schmidtem i generalnym superintendentem podjechał na miejsce festiwalu, chór dęty zaintonował pieśń: "Die Himmel rühmen" (Chwalcie niebiosa); następnie chór męski zaśpiewał: "Gott grüße dich!" (Bóg cię pozdrawia!). Gen.-Sup. Bursche dołączył do chórów i pastora Horna, który powitał go w Zofjówce.
Następnie pastor Horn udał się wraz z muzykami dętymi, kierownikami kantorów i współwyznawcami z Zofjówki do starego domu modlitwy. Tutaj, śpiewem, czytaniem Pisma Świętego i modlitwą, pożegnali to prawie stuletnie miejsce. W uroczystej procesji (patrz zdjęcie) udali się do nowego domu modlitwy. Przywódcy nieśli Biblię, krzyż ołtarzowy i świeczniki.
W międzyczasie przed nowym domem modlitwy zgromadził się duży tłum, w tym wielu katolików. Poprosiłem przełożonego generalnego o przemówienie powitalne w języku polskim. Zdumiony zapytał mnie: "Czy kiedykolwiek odprawiałeś w Zofjówce nabożeństwo po polsku? Odpowiedziałem przecząco, ale jednocześnie zaznaczyłem, że na każdym pogrzebie, ze względu na polskich sąsiadów, którzy przychodzą, kazanie pogrzebowe odbywa się również w języku polskim. Dodałem, że wśród zebranych jest starsza pani, która ofiarowała znaczną sumę na nasz budynek. Jest Polką i katoliczką. Jest to sędziwa matka pierwszego starosty łódzkiego po 1918 roku, Rzewuskiego. Generał Sup. spełnił moją prośbę. Katolicy potwierdzili to słyszalnym "Panie Boże zapłać"! Potem nastąpiło to, co zwykle: przekazanie kluczy, otwarcie nowego budynku, wejście zgromadzenia.
Gen.-Sup. wygłosił uroczyste przemówienie, a także modlitwę poświęcenia. Po uroczystości nie było bankietu. Nasi duchowi goście spieszyli się. Po południu tego samego dnia miała zostać poświęcona kaplica Elżbietanek w łódzkim Domu Miłosierdzia. Dlatego zaraz po nabożeństwie pastorzy Löffler i Schedler pojechali z gen. Burschem z powrotem do Łodzi.
W Łodzi doszło do nieprzyjemnego incydentu. Podczas kazania D.Burschego młodociani radykalni bracia krzyczeli:
Bursche precz! - Zakłócono nabożeństwo!!! Świętujący zbór został wyszydzony. Coś takiego nigdy wcześniej nie miało miejsca w Kościele Ewangelicko-Augsburskim w Polsce. Wschodziło niebezpieczne smocze nasienie. Dążono do konfrontacji, a nie do porozumienia; w pewnych kręgach naszego zboru opowiadano się za antagonizmem, a nie za braterską wspólnotą.
Powoli nadszedł wrzesień 1939 roku i styczeń 1945 roku. Nic nie widzieliśmy na oczy, bo nie chcieliśmy widzieć.
W Zofiówce jednak obchody gminne miały niezwykle piękny przebieg. Panie z koła gospodyń rozłożyły na placu wspaniały stół kawowy. Wszystkie smakołyki na stół podarowali pabianiccy piekarze i rzeźnicy. Stowarzyszenie kobiet podarowało kawę i herbatę, a woda Selter była prezentem od firmy Kunert. Pastor Rudolf Schmidt wygłosił przemówienie ewangelizacyjne, a P. Julius Horn opowiedział o budynku, który kosztował około 7000 złotych i nie miał długów. Suma na budowę została zebrana przez wielu darczyńców: prawdziwa praca społeczna małego człowieka. Oba chóry zachwyciły uczestników występami muzycznymi i wokalnymi. Bóg po raz kolejny dał pabianickiej społeczności piękny dzień i poczucie: jesteśmy jedną wielką zjednoczoną rodziną!
Jak tu pięknie.
Kiedy bracia są wiernie
razem w harmonii i pokoju!
Pastor Julius Horn, dawniej w Pabianicach.
Procesja kongregacji ze starego domu modlitwy do nowego. Na przedzie przywódcy: Neumann, Kirsch, Albrecht.
Das war ein echter Frühlingstag strahlende Sonne blauer Himmel, windstill - so war der Himmelfahrtstag Christi 1936. Und er war für die Kirchengemeinde Pabianice ein bedeutsamer Tag.
Schon gegen 7 Uhr morgens hielten vor der Kirche leiterwagen wie die Bauern sie beim Einbringen der Ernte benutzen. Die Wagen mit jungem Grün geschmückt und mit primitive: Sitzgelegenheit für ungefähr 15 bis 20 Personen versehen. Gemeindeglieder strömten herbei, bestiegen die Leiterwagen und auf ging's nach Zofiówka. Auf Fahrrädern, meist jüngere Leute, und mit bequemeren eingenen Farzeugen waren andere ebenfalls unterwegs in Richtung Zofjówka. So z. B. die Mitglieder des Posaunenchors und des Kirchen-Gesangvereins Die Firma Krusche und Ender stellte Fahrmöglichkeiten für die Damen des Frauenvereins zur Verfügung. Wie gesagt, ein bedeutsamer Tag für Pabianice, denn in dem 10 kilometer entfernt gelegenen, ärmsten Kantorat der Gemeinde - Zofjowka - sollte das neue Bethaus eingeweiht werden.
Das alte Schul-und Bethaus war baufällig geworden. Es lag neben dem Friedhof, auf halbem Wege zwischen Zofjowka und Czyzemin, von beide Dörfern etwa 3 km entfernt. Es war ein Bohlenbau. Seit im Jahre 1933 die politische Gemeinde ein neues Schulgebäude nebst Lehrerwohnung in Czyzemin errichtet hatte stand das alte Schul - und Bethaus ungebraucht da und verfiel zuschends. So beschloß man, das baufällige Gebäude zu verkaufen, den Platz dem Friedhof zuzuschlagen und ein neues Bethaus mit Küsterwohnung mitten im Dorf Zofjowka zu bauen.
Den Bauplatz schenkte dem Kantorat die Witwe Jerchau. Den Bauplatz fertigte Ing. Otto Kolbe an; er übernahm die gesamte Bauaufsicht, auch die Materialbeschaffung und das Andingen der Handwerker. Und das alles ohne Entgelt!! Nicht mal die Reisenkosten zwischen Pabianice und der Baustelle durfte die Kirchenkasse ihm ersetzen. Er lebt jetzt in Ost-Berlin. Dieser Bericht ist auch als dankbarer inniger Gruß an Otto Kolbe gedacht.
Der ganze Bau war damals in jener Gegend einmalig; ein langgestrecktes viereckiges Schiff an dessen Ende sich ein halbkreisförmiger Altarraum befand. Auch der Innenraum war architektonisch neuzeitlich. Neues Gestühl sollte später angeschafft werden. Einstweilen dienten als Sitzgelegenheit die Bänke aus dem alten Betsaal.
Nun ging Pastor Horn mit den Bläsern den Kantoratsvorstehern und den Glaubengenossen aus Zofjowka zum alten Bethaus. Hier nahm man mit Choral, Schriftlesung und Gebet Abschied von der Fast hundert Jahre alten Stätte. In feierlichem Zuge (siehe Bild) ging es dann zum neuen Bethaus. Die Vorsteher trugen die Bibel, das Altarkreuz und die Kerzenleuchter.
Vor dem neuen Bethaus hatte sich inzwischen eine große Menschenmenge angesammelt, darunter viele Katholiken. Ich bat den Gen.- Superintendenten um eine Begrüßungsansprache in polnischer Sprache. Er fragte erstaunt zurück: "Hast du in Zofjowka schon mal einen Gottesdienst in polnischer Sprache gehalten?" Ich verneinte,wies aber gleichzeitig daraufhin, daß bei jeder Beerdigung mit Rücksicht auf die mitgehenden polnischen Nachbarn auch eine Grabrede auf polnisch gehalten wird. Zudem befindet sich, fügte ich hinzu, unter den Versammelten eine alte Dame die eine namhafte Summe für unseren Bau gespendet hat. Sie ist Polin und Katholikin. Es ist die greise Mutter des ersten Starosten von Lodz nach 1918, Rzewski. Der Gen..-Sup. kam meiner Bitte nach. Die Katholiken quittierten das mit einem vernehmlichen "Panie Boże zapłać" (Der Herrgott vergelt es)! Dann folgte das Übliche: Schlüsselübergabe, Öffenen des Neubaus, Einzug der Gemeinde.
Die Festansprache hielt der Gen.-Sup., ebenso das Weihgebet. Ein Festessen gab es nach der Feier nicht. Unsere geistlich en Gäste hatten es sehr eilig. Am Nachmittag desselben Tages sollte nämlich die Elisabeth-Kapelle im Lodzer Haus der Barmherzigkeit eingewieht werden. Deshalb fuhren gleich nach dem Gottesdienst die Pastoren Löffler und Schedler mit dem Gen.-Sup. Bursche nach Lodz zurück.
In Lodz kam zu einem unliebsamen Zwischenfall. Während der Predigt von D.Bursche riefen jugendliche Radaubrüder:
Bursche raus! - Ein Gottesdienst wurde gestört!! Eine feiernde Gemeinde wurde verhöhnt. So etwas hatte es bis dahin in der Evangelisch-Augsburgischen Kirche in Polen noch nicht gegeben. Eine gefährliche Drachensaat ging auf. Man suchte Konfrontation und nicht Kommunikation, man war in gewissen Kreisen unserer Kirche für das Gegeneinander und nicht für das brüderliche Miteinander.
Der September 1939 und der Januar 1945 dämmerten langsam herauf. Mit sehenden Augen sahen wir nichts, weil wir nicht sehen wollten.
In Zofiowka aber nahm die Gemeindefeier einen äußerst schönen Verlauf. Die Damen des Frauenvereins hatten auf dem Festplatz eine herrliche Kaffeetafel gedeckt. Alle Leckerbissen, die darauf standen, waren von Pabianicer Bäckern und Fleischern gestiftet worden. Der Frauenverein spendete Kaffee und Tee und das Selterwasser war ein Geschenk der Firma Kunert. Pastor Rudolf Schmidt hielt einen Evangelisationsvortrag: P.Julius Horn gab den Rechenschaftsbericht über den erstellten Bau, der ca. 7.000 Zloty kostete und schuldenlos dastand. Die Bausumme wurde von vielen Spendern aufgebracht: ein echtes Gemeinschaftswerk des kleinen Mannes. Die beiden Chöre erfreuten die Festteilnehmer durch musikalische und gesangliche Darbietungen. Gott hatte wieder mal der Pabianicer Gemeinde einen schönen Tag beschert und ihr das Gefühl geschenkt: wir sind eine große geschlossene Familie!
Wie lieblich ist's hienieden.
wenn Brüder treu gesinnt in Eintracht
und in Frieden vertraut beisammen sind!
Pastor Julius Horn, früher Pabianice.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz