niedziela, 15 stycznia 2023

Andrespol - Głowno - Letniska - Napady - Ilustrowana Republika - 1927

 


Ilustrowana Republika. 1927-08-10 R. 3 no 218



Bezpieczeństwo na letniskach. Policja pono jest . Dwa krwawe napady pod Łodzią.

W porze letniej staje się niezmiernie aktualną kwestia utrzymania spokoju i bezpieczeństwa na letniskach podmiejskich, które, niestety, pod tym względem pozostawiają bardzo wiele do życzenia. Sama świadomość istnienia posterunku policyjnego na wsi letnikom nie wystarcza. Policja, jeśli ma spełnić należycie swe obowiązki polegające na zapewnienia obywatelom ładu, porządku i bezpieczeństwa, musi być przede wszystkiem widoczna. Tymczasem pod Łodzią policjant jest niemal okazem muzealnym. Nikt go nie widzi ani w dzień ani w nocy. Korzystają z tego oczywiście męty społeczne, siejąc panikę wśród letników częstemi awanturami, strzelaniną a nawet napadami. Dwa wypadki, jakie zdarzyły się onegdaj w dwóch miejscowościach letniskowych pod Łodzią, wykazują dobitnie, że środki bezpieczeństwa, przedsięwzięte przez policję na letniskach, daleko odbiegają od koniecznych potrzeb w tym kierunku.

We wsi Swoboda pod Głownem mieszka wraz z rodziną od kilku tygodni kupiec łódzki, niejaki Orbach, zamieszkały w Łodzi przy ul. Nowomieyskiej 9. Onegdaj o godzinie 7-ej wieczorem, rodzina Orbachów zasiadła na werandzie do kolacji. Wśród domowników panował wesoły nastrój. Nagle wśród kolacji rozległ się w pobliżu huk wystrzału karabinowego i jednocześnie p. O. z jękiem spadł z krzesła na ziemię. Na werandzie powstało wielkie zamieszanie. Zrozpaczone dzieci z płaczem rzuciły się na rannego ojca, który przed chwilą jeszcze siedział zdrów i wesół razem z nimi przy stole. Z głowy pana O. sączyła się wąska struga krwi. Zaalarmowani sąsiedzi zajęli się natychmiast ratowaniem nieszczęśliwej ofiary tajemniczego napadu. Po dłuższych zabiegach udało się pana O. przywrócić do przytomności. Pierwszej pomocy udzielił nieszczęśliwemu letnikowi, przebywający w Swobodzie starszy felczer p Szustak. Stwierdzono, że kula tkwi w głowie. Zawezwano więc lekarzy z Głowna, którzy nie mogli jednak podjąć się wyjęcia kuli. Rodzina wyjechała wobec tego z rannym natychmiast do Łodzi, gdzie jeden z chirurgów dokonał szczęśliwie operacji wyjęcia kuli Stan zdrowia pana O. jest poważny, nie budzący jednak obaw. Zawiadomiona o wypadku policja wszczęła w tej sprawie śledztwo. Sprawca napadu znikł bez śladu. 

Drugi wypadek zdarzył się bliżej Łodzi we wsi Andrespol w pobliżu Wiśniowej Góry. Jeden z gospodarzy andrespolskich niejaki Roth wyprawili onegdaj chrzciny, na które zaprosił swych znajomych z całej wsi. Wesołe towarzystwo wódką zakrapiało zabawę, która przeciągnęła się do późnego wieczora. Po zabawie goście w stanie podchmielonym rozsypali się po całej wsi i zaczęli napadać na spacerujących po drodze letników. W całej wsi powstała nieopisana panika. Letnicy poczęli w pośpiechu uciekać do swych mieszkań, zamykając za sobą szczelnie drzwi i okna. Awanturnicy nie zrazili się jednak ucieczką swych ofiar i nadal kontynuowali „polowanie na letników". W czasie awantur zostali dotkliwie pobici przez napastników dwaj łodzianie: niejaki Garfinikiel i Wajsman. - Obydwóch w stanie ciężkim odwieziono do Łodzi. Zaalarmowana o wypadkach policja przybyła już po ucieczce napastników, wobec czego ograniczono się tylko do spisania protokółu. Dwa wyżej opisane wypadki winny być ostrzeżeniem dla policji powiatowej, która widocznie zbyt mało wagi przywiązuje do bezpieczeństwa naszych letmisik, skoro podobne ekscesy zdarzają się coraz częściej, a winni wymykają się bezkarnie z rąk sprawiedliwości. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz