środa, 4 stycznia 2023

Pabianice - Niemieckie osadnictwo - Ewangelicy - Heimatbote 5/1955

 

Materiał zamieszczony w Heimatbote 5/1955 jest według mnie napisany uczciwie, proszę przeczytać:




Otrzymałem zlecenie na napisanie krótkiego artykułu o Pabianicach. Właściwie o Pabianicach można by napisać grube tomisko i historia jego niemieckości. Ci, którzy znają Pabianice, trudno się z tym nie zgodzić. Życie duchowe, kulturalne, gospodarcze i społeczne pabianickich Niemców było tak różnorodne, że spisanie historii pabianickich Niemców byłoby z pewnością satysfakcjonującym zadaniem. Poniższe wiersze mają na celu jedynie wywołanie wspomnień o Pabianicach.

 Jakże żywą parafią były Pabianice!

    Jakże często przestronny kościół nie mógł pomieścić wszystkich wiernych! Tylko w Wielki Piątek do Komunii Świętej przystąpiło około 1000 osób! W wielkanocny poranek, na pół godziny przed rozpoczęciem nabożeństwa rezurekcyjnego, kościół był przepełniony. Po tym nabożeństwie co roku setki osób gromadziły się na pięknym cmentarzu na uroczystości rezurekcyjne! W nabożeństwie dla dzieci było ponad 500 dzieci i 25 do 30 pomocników! Kiedy na krótko przed ostatnią wojną zbór został wezwany przez pastora Juliusa Horna do złożenia datków na remont kościoła, dary spłynęły ogromnym strumieniem. Jakaś gospodyni po nabożeństwie pospieszyła do domu i przyniosła 500 zł, jakaś firma natychmiast ofiarowała 1000 zł, kolega z Rzeszy, który odwiedzał krewnych w Pabianicach, przywiózł na ten cel 20 zł dla swojego dawnego macierzystego kościoła; całą kwotę, którą mógł przywieźć do Polski dzięki przepisom dewizowym. I praca się udała. W niedługim czasie kościół stanął w nowej świetności i blasku. Jakże pulsowało życie duchowe w Effinghausen - Starowa Góra, Kalino, Markówka, Königsbach - Bukowiec, Zofiówka, Czyżeminek! Wierni sekretarze kościelni, nauczyciele i kantorzy oferowali Słowo Boże społecznościom wiejskim podczas regularnych niedzielnych nabożeństw. W okresie zimowym we wszystkich większych miejscowościach gminy odbywały się wieczorne nabożeństwa i studia biblijne prowadzone przez trzech urzędujących pastorów. Jakże miłe było to, że społeczność i zgromadzenie braci połączyły się ze zgromadzeniem kościelnym na znak chrześcijańskiego ducha i słusznej miłości do siebie. Ileż błogosławieństw spłynęło na społeczność z tej wspólnej pracy na chwałę Bożą i zbawienie ludzi! Jakże niezmordowany był nieśmiertelny pastor Rudolf Schmidt w swojej pracy dla dobra zboru aż do śmierci. Funkcję tę pełnił przez 42 lata, wcześniej przez 5 lat pełnił posługę duszpasterską w Iłowie koło Sochaczewa i 4 lata w St. Johannis w Łodzi - naprawdę długi czas, w którym dzięki swojej pracy dziennikarskiej, nie tylko na łamach "Kalendarza Hausfreunda", stał się znany daleko poza granicami swojej parafii!

    Co można powiedzieć o pracy w niemieckiej szkole podstawowej i niemieckim gimnazjum! Tendencje do polonizacji były szczególnie silne w szkole podstawowej. Prawie połowę kadry nauczycielskiej stanowili Polacy. Pomijając ich starania o pozyskanie uczniów do Polski, nie można było winić polskich nauczycieli. Byli nienaganni w swojej postawie, a także szczerze starali się służyć niemieckiej młodzieży protestanckiej i przygotować ją do życia. Przez wszystkie lata swojego istnienia niemieckie gimnazjum musiało ciężko walczyć o swój byt. Mimo to odpowiedzialnym ludziom udawało się coraz bardziej rozbudowywać tę instytucję edukacyjną. W ten sposób mógłby służyć we właściwy sposób także młodemu pokoleniu. Życie klubowe kwitło. Kilka towarzystw śpiewaczych, różne chóry chóralne i puzonowe, towarzystwo szkolne i oświatowe, jak również inne towarzystwa świeckie wspierały poczucie wspólnoty i oferowały rozrywkę i wesołość członkom, jak również całej niemieckiej ludności. Działalność gospodarcza w Pabianicach miała ogromne znaczenie nie tylko dla niemieckiej ludności miasta, ale także dla całego kraju. Wielu z naszych towarzyszy wiary znalazło pracę i zarobek w ogromnym Zakładach włókienniczych Krusche & Ender, w "Chemicznym", w odlewni Aleksandra Kruschego, w Dobrzynce, w fabryce papieru i w wielu innych, mniejszych zakładach przemysłowych, które były prawie wyłącznie własnością niemiecką. Dobrobyt ludności niemieckiej był dla wielu Polaków przeszkodą, chociaż ci bardziej wyrozumiali spośród nich uznawali produktywną pracę Niemców. Dwa doświadczenia pozostaną dla mnie pod tym względem niezapomniane: Czekając na tramwaj Rzgów w Rudzie pewnego poniedziałkowego poranka, byłem świadkiem, jak jedna młoda Polka mówiła do drugiej: 

    "Aż włos się jeży, gdzie spojrzysz na domy wokół, wszystkie należą do Niemców, nawet fabryki!". Na co drugi odpowiedział: 

    "Czy jesteś ślepy, nie widzisz, dlaczego tak jest? Niemcy pracują, oszczędzają i budują, i bogacą się - ale nasi pracują przez cały tydzień, a w sobotę po południu i w niedzielę rozwalają cały swój zarobek.".. 

Innym razem znany pabianicki Polak zadał mi pytanie: 

     "Powiedz mi, jak Niemcy w Polsce mogą narzekać na swój los, skoro są tak bogaci i prawie wszystko tutaj należy do nich? 

      Przejdźcie się na przykład po Johannisstraße. Zobaczysz, że na całej ulicy nie ma trzech "polskich domów". 

Na moje kontrpytanie: 

     "Proszę mi pokazać tylko jeden dom w całych Pabianicach, który został podarowany Niemcom, a którego nie nabyli oni przez pracowitość swoich rąk i pot czoła w dziesiątkach lat wiernej i ciężkiej pracy?" - podał mi w odpowiedzi: "Tak, masz rację, to prawda, nikt Niemcom nic nie dał, oni na wszystko zapracowali!".

    Biorąc pod uwagę pionierską pracę, jaką grupa niemiecka wykonała w Polsce na przestrzeni wieków, niedawna przeszłość jest dla nas wszystkich niezwykle bolesna.

    Pociesza nas pewność, że do końca żyliśmy sprawiedliwie i z miłością do ziemi ojczystej, że byliśmy lojalni wobec państwa polskiego.

    Być może przyjdzie czas, że przyzna to również strona polska. Ale teraz, gdy Pan zaprowadził nas z powrotem do ziemi naszych przodków, pójdźmy naszą drogą z ufnością. To jest nasza wiara, że wierny Bóg będzie nadal dobrze postępował z nami i naszymi dziećmi w przyszłości, i dlatego będziemy nadal dowodzić naszymi drogami i mieć nadzieję w Nim. Tak

... "Naszymi drogami będziemy

Teraz w imię Jezusa pójdziemy;

Niech to nas prowadzi,

Wszystko będzie dobrze.

I dzięki jego łasce

Wszystko będzie pełne błogosławieństwa




   Mir ist der Auftrag geworden, einen kurzen Artikel über Pabianice zu schreiben. Eigentlich könnte man über Pabianice und die Geschichte seines Deutschtums einen dicken Band schreiben. Wer Pabianice kennt, wird kaum anderer Meinung sein. Das geistliche, kulturelle, wirtschaftliche und gesellschaftliche Leben der Pabianicer Deutschen war nämlich derart mannigfaltig, daß es gewiß eine dankbare Aufgabe wäre, die Geschichte des Pabianicer Deutschtums niederzuschreiben. Die nachfolgenden Zeilen sollen nur Erinnerungen an Pabianice wachrufen.

           Was war die Pabianicer Gemeinde doch für eine lebendige Kirchengemeinde!

    Wie oft konnte das geräumige Gotteshaus die Gottesdienstbesucher nicht fassen! Am Karfreitag allein rund 1 000 Abendmahlsgäste ! Am Ostermorgen, eine halbe Stunde vor Beginn des Auferstehungsgottesdienstes, die Kirche überfüllt. Nach diesem Gottesdienst fanden sich alljährlich Hunderte von Menschen auf dem schönen Friedhof zur Auferstehungsfeier zusammen! Im Kindergottesdienst bis über 500 Kinder und 25 bis 30 Helfer! Als kurz vor dem letzten Kriege die Gemeinde von Herrn Pastor Julius Horn aufgerufen wurde, für die Renovierung der Kirche zu spenden, flossen die Gaben im gewaltigen Strom zusammen. Eine Hausfrau eilte nach dem

    Gottesdienst nach Hause und holte 500 Zloty, eine Firma spendete sofort 1000 Zloty, ein reichsdeutscher Glaubensgenosse, der bei seinen Verwandten in Pabianice zu Besuch weilte, brachte für diesen Zweck für seine ehemalige Heimatkirche 20 Zloty; den gesamten Betrag, den er auf Grund der Devisenbestimmungen nach Polen einführen konnte. Und das Werk gelang. Kurze Zeit darauf stand das Gotteshaus im neuen Gewand schmuck und prächtig da.Wie pulsierte das geistliche Leben in Effinghausen! Kalino, Markowka, Königsbach, Sofiowka, Czyzeminek! Treue Kirchenvorsteher, lehrer und Kantoren boten in regelmäßigen Sonntagsgottesdiensten den ländlichen Gemeinden das Wort Gottes. Zur Winterzeit wurden von den drei amtierenden Pastoren in allen größeren Orten der Gemeinde Abendgottesdienste und Bibelstunden gehalten. Wie war doch das Zusammengehen der Gemeinschaft und der Brüdergemeine mit der Kirchengemeinde ein erfreuliches Zeichen der christlichen Gesinnung und der rechten liebe untereinander. Wieviel Segen floß aus diesem, gemeinsamen Wirken zur Ehre Gottes und zum Heile der Menschen in die Gemeinde hinein! Wie war der verewigte Pastor Rudolf Schmidt bis zu seinem Tode unermüdlich in seinem Wirken zum Wohle der Gemeinde. 42 Jahre hat er amtiert, nachdem er vorher 5 Jahre in Jlow bei Sochaczew und 4 Jahre an St. Johannis, Lodz, im seelsorgerischen Dienst gestanden hat - fürwahr eine lange Zeit, wobei er weit über die Grenzen seiner Gemeinde hinaus durch seine publizistische Arbeit, nicht zuletzt am "Hausfreund-Kalender", bekannt geworden ist!

    Was ließe sich alles berichten von der Arbeit an der deutschen Volksschule und am Deutschen Gymnasium! Besondersstark waren die Polonisierungstenqenzen an der Volksschule. Der lehrkörper bestand fast zur Hälfte aus Polen. Abgesehen von ihrem Bestreben, die Schuljugend ganz für Polen zu gewinnen, war den polnischen lehrern kein Vorwurf zu machen. Sie waren in ihrer Haltung einwandfrei und auch ehrlich bestrebt, der deutschen evangelischen Jugend zu dienen und sie fürs leben vorzubereiten. Das deutsche Gymnasium hat in all den Jahren seines Bestehens schwer um seine Existenz ringen müssen. Trotzdem war es den verantwortlichen Männern gelungen, diese lehranstalt immer mehr auszubauen. So konnte es ebenfalls der jungen Generation in rechter Weise dienen. Das Vereinsleben blühte. Einige Gesangvereine, verschiedene Gesang- und Posaunenchöre, der Schul und Bildungsverein, sowie andere weltliche Vereine förderten den Gemeinschaftssinn und boten den Mitgliedern, wie der gesamten deutschen Bevölkerung Unterhaltung und Frohsinn. Das wirtschaftliche Geschehen in Pabianice war von größter Bedeutung nicht nur für die deutsche Stadtbevölkerung, sondern darüber hinaus für das ganze land. Viele unserer Glaubengenossen fanden Arbeit und Verdienst in den gewaltigen Textilwerken Krusche & Ender, in der "Chemischen", in der Gießerei Alexander Krusche, in der Dobrzynka, in der Papierfabrik und in vielen anderen, kleineren Industriewerken, die fast ausschließlich in deutschem Eigentum standen. Der Wohlsland der deutschen Bevölkerung war vielen Polen ein Stein des Anstoßes, wenngleich die Verständigen unter ihnen das produktive Schaffen der Deutschen anerkannten. Zwei Erlebnisse werden mir in dieser Beziehung unvergeßlich bleiben: Als ich an einem Montagmorgen in Ruda auf die Rzgower Straßenbahn wartete, wurde ich Zeuge, wie eine junge Polin zur anderen sagte: "Es ist doch haarsträubend, wo man hier in der Umgebung auf Häuser schaut, gehören alle den Deutschen, sogar die Fabriken!" Darauf erwiderte die andere: "Bist du blind, siehst du nicht, warum es also ist? Die Deutschen arbeiten, sparen und bauen und werden reich - unsere leute aber schaffen die Woche hindurch, um am Samstagnachmittag und am Sonntag den ganzen Verdienst zu verjubeln .. , ."

    Ein andermal legte mir ein bekannter Pabianicer Pole die Frage vor: "Sagen Sie mir doch, wie können die Deutschen in Polen über ihr Ergehen klagen, wo sie doch so reich sind und ihnen hier fast alles gehört? Gehen Sie zum Beispiel durch die Johannisstraße. Sie werden sehen, Sie finden in der ganzen Straße nicht 3 "polnische Häuser". Auf meine Gegenfrage: "Zeigen Sie mir bitte in ganz Pabianice· nur ein Haus, das deutschen Menschen geschenkt worden wäre und das sie nicht durch den Fleiß ihrer Hände und den Schweiß ihres Angesichts in jahrzehntelanger, treuer und schwerer Arbeit erworben hätten?" - gab er mir zur Antwort: "Ja, Sie haben Recht, es ist wahr, den Deutschen hat niemand etwas geschenkt, sie haben sich alles erarbeitet!"

    In Anbetracht der Pionierarbeit, welche die deutsche Gruppe in Polen durch Jahrhunderte hindurch geleistet hat, ist die jüngste Vergangenheit für uns alle überaus schmerzlich.

    Tröstend ist für uns die Gewißheit, bis zuletzt rechtschaffen und in Liebe zur Heimaterde gelebt. und in Treue zum polnischen Staat gestanden zu haben.

    Vielleicht kommt noch die Zeit, da man dies auch von polnischer Seite zugeben wird. Nun uns aber der Herr in das Land unserer Ahnen zurückgeführt hat, wollen wir doch getrost unseres Weges ziehen .Es Ist unser Glaube, daß es der treue Gott auch in Zukunft mit uns und unseren Kindern wohl machen wird und darum wollen wir ihm auch weiterhin unsere Wege befehlen und auf ihn hoffen. Ja

."Unsere Wege wollen wir

Nun in Jesu Namen gehen;

Geht uns dieser leistern für,

So wird alles wohl bestehen

Und durch seinen Gnadenschein

Alles voller Segen sein

Treue Kirchenvorsteher





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz