Dalszy ciąg wierszy pisanych przez Genowefę Kądzielę podczas niemieckiej okupacji w Sokolnikach - Lesie. Przepiękny wiersz o wietrze!
WIATR – SWAWOLNIK.
Pędzi, huczy,
wyje, świszczy,
Zachichoce,
to zapiszczy.
To znów załka w łozach, kępach,
To zagubi się w ostępach…
Skacze znowu w leśne progi,
Pędzi w ciemnie, lecz bez trwogi.
Trzęsie pniami, konarami
Szumi liśćmi
Z pniami tańczy,
Rzuca liśćmi
Strumyk niańczy.
Wali dalej jak gromada
I na pola hen wypada;
Pędzi, leci
Praska, hasa
A w parowach nie popasa
Ryje, wierci skiby roli,
I przewraca i swawoli,
Wzbija kłęby i kurzawy,
Kręci wkoło, młyńcem błyśnie,
Żywą matnią dalej ciśnie,
Aż znużony myk na stawy.
Tu nurkuje, fale wzbija,
Gna i marszczy, pryska, siepie
Tysiąc zrębów w loty wybija
I na grzywach pianą trzepie.
Lecz już wskoczył na gościniec
I wysypał pyłu skrzynię.
I w podskokach,
I w podrygach,
I w przysiadach,
I jak fryga,
Jak źrebaczek,
To jak żaczek,
Pomalutku,
Pocichutku
Zleciał w dal, aż zoczył wieś.
Aż się zatrząsł od uciechy,
Gdy zobaczył chłopskie strzechy.
Wspiął się w palcach, stanął dęba,
i jak chyży lot jastrzębia,
Skrzydła swoje w lot rozpuszcza,
I jak horda i jak tłuszcza,
Wpada pośród chałup stado.
Praska w okna, w drzwi łomocze,
Samodziałem załopoce;
To zaskrzypi okiennicą,
To zatrzęsie kalenicą;
Hula, skacze,
Wyje, płacze,
Zachichoce,
To zastraszy,
To znów jęknie,
A to stęknie,
A to ryknie
Kozła fiknie.
To znów zginie gdzieś w opłotkach,
Wyrwie słomę gdzieś spod dachu,
To znów goni gdzieś po płotkach
I napędza ludziom strachu.
Tu wywraca wóz ze sianem,
Tam przewiewa wskroś sukmanę.
Potem wpada w brogi, stogi
I podwiewa z słomy poły;
Az stąd za pas bierze nogi,
Wpada z hurmem do stodoły.
Sypnie plewą ludzim w oczy,
W czterech kątach wraz zawyje,
pod pułapem krąg zatoczy,
Z dzikim świstem w szpary wryje.
I poleci,
I popłynie,
Potoczy się,
W dali zginie….
I zmęczony i zgoniony,
Ucieszony z swgo plonu,
W świat daleki i nieznany
Płynie w drutach telefonu.
Dn. 30.X,1940r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz