Na to odezwał się Cłapiński tylko: „jak ty możesz zabić?!" Szuster zaś odrzekł: „cicho bądź, ciebie nic to nic obchodzi!" Cłapiński nie odzywał się więcej, gdyż obaj mieli bagnety, więc się bał ich. Szuster mówił mu również, że gdy był w lesie na grzybach, obok domu jego babki wstąpił do niej i widział, że ma pieniądze, że on wraz z Oberbergem już miesiąc temu planowali napad na jego babkę. Po wypiciu wódki, wszyscy ruszyli w drogę do domu Tomczakowej. Po drodze ułożyli się, że Cłapiński wejdzie z Oberbergiem do mieszkania Tomczakowej, Szuster zaś wlezie przez okno. wychodzące na drogę, zamykane na okiennice, do pokoju i zabierze pieniądze. Szuster zaznaczył, również, że pieniądze te mają leżeć w szufladzie w pokoju i że je już znajdzie, byleby tylko głośno mówili z babką tak, by nie słyszała, gdy on wejdzie przez okno do pokoju. Szuster zagroził Cłapióskiemu i 0berbergowi, że ich zabije po opuszczeniu więzienia, gdyby go wydali, zaznaczając przytem, że i ich również wydałby wówczas sądowi. Kiedy się zbliżyli do furtki domu, była ona zamknięta, Oberberg skoczył na furtkę, zawisł nad nią i otworzył z zasuwki, Szuster zaś przeskoczył przez parkan i rozerwawszy sobie przytem palto, znalazł się w podwórzu, gdzie się skrył. Cłapiński i Obergiem zapukali do drzwi sieni, przyczem gdy babka zbliżyła się i z wewnątrz zapytała, kto się dobija, odezwał się Oberberg: „nie obawiajacic się, to ja Marjan Cłapiński!" Babka wówczas otworzyła drzwi, nie wydalając się w podwórze i obaj weszli do kuchni. Po przywitaniu się z babką i dziadkiem, który leżał już w kuchni rozebrany w łóżku, obaj usiedli przy stole obok okna w kuchni, a Cłapiński wytłumaczył babce i dziadkowi, tak jak przedtem się umówił z kolegami, że przyszedł zaprosić ich na weselę, które ma się odbyć w niedzielę, poniedziałek i wtorek Oberberga zaś przed stawił jako brata swojej narzeczonej, Stanisławy Kusiak. , której ani jej rodziny, dziadkowie nie znali. Po upływie pół godziny, Oberberg mrugnął na Cłapińskiego i stuknął w stół. Wówczas Cłapiński pożegnał się z leżącym dalej w łóżku dziadkiem i z babką, Oberberg wyszedł pierwszy i skrył się za drzwiami po lewej stronie sieni, tak, że babka tego nie zauważyła, Cłapiński zaś wyszedł za nim. Za nimi podążyła babka ze sieni w podwórze. Na odległość jednego kroku od sieni, w tym momencie, gdy Cłapiński stał około jeden krok za otwartą furtką, zauważył on w świetle księżyca, jak nagle, gdy babka wracała do sieni, doskoczył do niej z podwórza, z prawej strony sieni, Szuster i ugodził ją bagnetem w plecy. Babka krzyknęła: „ 0 Jesus!" Czy zdążyła wejść do sieni Cłapiński nie zauważył, widział tylko, jak Szuster i 0berberg doskoczyli do drzwi sieni, chcąc wejść do wnętrza, lecz zastali je zamknięte i mimo, iż dobijali się do nich, nikt nie otworzył, Cłapiński będąc już przy drodze za furtką, zaczął krzyczeć: „policja"! wtedy dobiegli do Cłapińskiego Szuster i Oberberg, przyczem Szuster krzyknął doń „nie krzycz cholero!" poczem odezwał się do Oberberga: dźgnij go!" Cłapiński począł uciekać, 0berberg zaś gonił go i porzucił coś w polu. Dokąd się oni następnie udali nic wiadomo. Cłapiński uciekł w stronę szosy i około godz. 9,30 wieczorem powrócił do Łodzi, Stanisław Szuster i Roman Oberberg ukryli się i do tej pory nie zostali ujęci. Na podstawie powyższych danych urząd prokuratorski przy sądzie okręgowym w Łodzi oskarżył mieszk. m. Łodzi, Marjana Cłapińskiego, syna Jana i Rozalji, z Tomczaków, urodzonego w Łodzi dn. 6 sierpnia 1907 roku o to, że dnia 4 listopada 1924 r. we folwarku Bolesławów, gm. Wiskitno, pow. łódzkiego po uprzednim porozumieniu się, działając świadomie wspólnie z innymi, nie ujętymi dotąd sprawcami, w celu zysku, zabił bagnetem babkę swoją po stronie swej matki, Teofilę Tomczak, Przestępstwo to przewidziane w art. 51,455 p. 1 i 12, podlega na zasadzie art. 2 ustawy z dn, 30 czerwca 1919 r. Di u. nr, 55 poz. 341 i par, 1 rozporządzęnia rady ministrów z dn. 23 czerwca 1924 r. Dz. u. nr. 53 poz. 532 w przedmiocie sądów doraźnych rozpoznaniu przez sąd doraźny w Łodzi. As. PRZEWÓD SĄDOWY. Sprawę tę rozważał sąd doraźny pod przewodnictwem wiceprezesa S, 0. B. Witkowskiego, w asystencji sędziów okr. Bolesława Wilkowskiego, Antoniego Illinicza. Oskarżony szczupły, niepozorny młodzieniec przez cały ciąg rozprawy zanosi się od płaczu, zeznając to samo co na śledztwie. Wszyscy świadkowie zeznają zupełnie zgodnie z okolicznościami sprawy, jedynie tylko świadek Antoni Sęk zmienia swoje zeznania, złożone pierwotnie w dochodzeniu policyjnym. Wobec tego zarządza przewodniczący sądu na wniosek prokuratora M. Wileckiego konfrontacje tego świadka z wywiadowcą urzędu śledczego, Antoniem Felicianiakiem, poczem dopiero, zgodnie z tym ostatnim, podaje, że podsądny został wyrzucony z Tow. „Strzelca" za niesforne zachowanie się względem przełożonych oficerów, oraz źe miał on łatwy dostęp do zbrojni „Strzelca". Biegli lekarz Dr. Stanisław Nowicka oraz chemik Andrzej Sosnowski podają dokładne orzeczenie lekarskie i chemiczne, przyczem dochodzą zgodnie do wniosku, że bagnetem znajdującym się na stole sędziowskim nie mogła być zadana zmarłej Tomczakowej rana, opisana w protokóle oględzin, ponieważ bagnet ten jest za krótki, krew na nim zbyt dawna, a rana za głęboka.
MOWA PROKURATORA.
Wielkie wrażenie na publiczności, zapełniającej salę rozpraw po brzegi, wywarła mowa przedstawiciela oskarżenia publicznego, prokuratora kameralnego p. Marcelego Wileckiego. W szeroko ujętem przemówieniu, z dobitnością frazesu jasnego i mocnego popierał prokurator tezę winy oskarżonego, dając sądowi jasny obraz sprawy od chwili zrodzenia się pomysłu zabicia babki, w jego głowie, aż do momentu wykonania tego zamiaru. Na wstępie zaznacza rzecznik oskarżenia, że sprawa ta należy do rzędu tych licznych zbrodni, które rzucają smutno światło na zanik wszelkich uczuć etycznych w czasach powojennych. Na ławie oskarżonych zasiadł 17-letni młodzieniec, oskarżony o zabójstwo z chęcią zysku, o najwstrętniejszy mord rabunkowy, do którego chyba człowiek o zwierzęcych instynktach zdolny być może. Nie pomny związków krwi, ani dobrodziejstw przez dziadków i babkę wyświadczonych nie wahał się podsądny planować napad na nich i zatopić bagnet w sercu swej babki, a tylko poświęceniu tej ostatniej zawdzięczać należy, że dziadka swego nie zgładził. Opisawszy szczegółowo przebieg całej sprawy i przechodząc do kwestji motywów zabójstwa, wykazuje prokurator iż powodował się on wyłącznie chęcią zysku ponieważ były mu potrzebne pieniądze na ślub brata jego narzeczonej Stanisławy Kusiak, przeto nie namyślając się długo, postanowił zdobyć jej w tak zbrodniczy sposób, i w tym celu ubrał sobie do pomocy dwóch, nie ujętych dotąd godnych siebie kommifitonów. Dłuższą uwagę poświęcił prokurator psychologii młodocianego zbrodniarza i zaznaczając, że zwłaszcza jeżeli chodzi o zabójstwo, popełnione, nie w szale gwałtownego afektu, lecz zimno, trzeźwo i wyrachowanie, trudno jest uwierzyć by taki morderca był zupełnie normalni by w jego psychicznej budowie nie brakło jakichkolwiek zasadniczych wykrzywień. Znajomość takiej duszy przestępców to nieodzowny warunek dla sumiennego ustalenia stosunku między winą, odpowiedzialnością i karą. Dusza Marjana Cłapińskiego zostanie spowita wiecznie w cieniu tajemnicy bez względu na to, co dochodzenie i rozprawa doraźna zdołała zeń wydobyć. Właściwie poznał sąd tylko same wewnętrzne fakta, trudno zaś było zgłębić jego psychikę. Człowiekowi normalnemu trudno jest pojąć te straszne wewnętrzne skojarzenia, które każą mordować rodzoną babkę dla 250 zł. Taka choroba duszy, na jaką cierpi podsądny jest wszelako udziałem wszystkich niemal zbrodniarzy, a społeczeństwo z konieczności musi się przed nimi bronić w drodze najsilniejszych represji. Wysnuwając z tych teorji ogromną szkodliwość podsądnego, uważa pro kurator, iż jedyną ekspicjecją za tą straszną zbrodnię, może być tylko kara śmierci. Obrońca adw. Edward Angerstein wykazywał, iż oskarżony do zabójstwa bezpośrednio ręki nie przykładał, lecz ze strachu musiał ulec przemocy swych kolegów i towarzyszyć im do domu swej babki. Ze względu na młody wiek i nie doświadczenie życia, prosił o łagodny wyrok dla podsądnego, który raz zbłądziwszy może się poprawić.
WYROK.
Sąd po dwugodzinnej naradzie o godzinie 4.30 ogłosił wyrok skazujący Marjana Cłapińskiego po pozbawieniu praw na karę śmierci przez rozstrzelanie. Obrońca oskarżonego wysłał do prezydenta Rzeczypospolitej obszernie motywowany telegram o ułaskawienie. Późnym wieczorem nadeszła odpowiedź, z Warszawy, darująca skazanemu życie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz