Pozwoliłem sobie zamieścić ten interesujący materiał nie bez powodu. zajmowałem się wydarzeniami z okresu międzywojennego w gminach Brójce, Andrespol, Będków. Tyły tam bardziej lub mniej ciekawe historie. Jednak "wchodząc" do Wiskitna i okolicznych wiosek, nie przypuszczałem, że było tam tak "barwnie"! Przypadki bójek, zabójstw, kradzieży, wypadków samochodowych, także lotniczych, dają palmę pierszenstwa Wiskitnu! W tym materiałe uniewinniono wszystkich oskarżonych.
Express Wieczorny Ilustrowany. 1929-09-04 R. 7 nr 246
Zabójstwo z przed 16 laty
było wczoraj przedmiotem rozpraw przed Sądu Rejonowego w Łodzi
Świadkowie nie pamiętali co było, a oskarżeni stwierdzili, że są niewinni
Łódź 4 września.
Działo się to przed wojną, w roku 1913.
We wsi Wiskitno powiatu łódzkiego mieszkało w bliskim sąsiedztwie kilku chłopów: Ignacy Rosiak. Andrzej Szymkowski, Józef Piknia, Ignacy Poddymny i Roch Murawa.
Myliłby się kto sądził, że między sąsiadami panowała zgoda i przyjaźń. Wręcz przeciwnie, jeden drugiemu starał się umyślnie szkodzić, a że wspólnie prowadzili jakieś interesy, więc powodów do sporów nigdy nie zbrakło.
Szczególnie Rosiak, który uzyskał we wsi przezwisko ”głuchego” wraz z Szymkowskim i Piknią odgrażał się często Rochowi Murawie, że „go nauczy”.
Decydująca „lekcja” nastąpiła dnia 26 sierpnia 1913 roku około godziny 10 wieczorem.
Owego dnia wszyscy kamraci zetknęli się przypadkowo w knajpie, tam doszło do pierwszej potyczki.
Murawa począł wymyślać Rosiakowi od „złodziejów” i „głuchych”. Rosiak nie pozostał dłużny i nazwał go „szpiclem”.
Ponieważ wszyscy byli w stanie nietrzeźwym więc już w następnej chwili wynikła między nimi bójka, lecz właściciel knajpy wszystkich wyrzucił za drzwi. Tu dopiero, na wolnym powietrzu rozpoczęła się formalna bitwa.
Najpierw Rosiak chwycił bat i uderzył dwa razy Murawę w głowę. Murawa zaczął uciekać. Gdy dobiegł do zagrody Poddymnego, opar się o płot i począł stawiać czynny opór, krzycząc głośno:
- Mikołaju, synie mój, ratuj mnie, gdyż mnie zabija „głuchy pies”.
W tej chili podbiegł do niego Pikala i począł go obijać kijem, a powaliwszy go na ziemię, siadł mu na klatkę piersiową.
Zaalarmowani chłopi wybiegli ze swych chałup i rzucili się na pomoc Murawie, który był silnie pobity i skarżył się na bóle w piersi.
Lekarz stwierdził u Murawy złamanie 8 żeber i kilkanaście ran na całym ciele. Oczywiście, że obrażenia były śmiertelne, i w dwa dni po napaści Murawa zmarł.
Władze rosyjskie wszczęły wówczas w tej sprawie śledztwo i aresztowano Ignacego Rosiaka. Andrzeja Szymkowskiego oraz Józefa Pikalę.
Wybuch wojny wstrzymał bieg sprawy. Jak wiadomo Rosjanie zabrali wszystkie akty sądowe do Rosji i dopiero przed kilku laty do Piotrkowa przybył jeden wagon, naładowany pożółkłym papierem, na którym spisane były dzieje przedwojennych przestępców.
W przysłanych dokumentach odnaleziono między innymi akta dotyczące zabójstwa Murwawy.
Postępowanie więc wznowiono i wczoraj, wszyscy trzej rzekomi sprawcy śmierci Rocha Murawy, a więc Rosiak, Szymkowski i Pikala zasiedli na ławie oskarżonych. Oskarżeni do winy się nie przyznali.
Ciekawy był przebieg tej ciekawej sprawy. Na ławie oskarżonej zasiedli ludzie, którym od chwili popełnienia grzechu przybyło 16 lat. Również świadkowie zestarzeli się w ciągu tego czasu i słabo orientowali się w przebiegu krytycznego dnia. Wielu świadków sąd musiał odczytywać zeznania złożone u sędziego śledczego, aby przypomnieć szczegóły. Niektórzy świadkowie umarli w ciągu tego czasu.
W 1913 dochodzenie w tej sprawie prowadził „ziemski strażnik” Michał Górniak, który w dniu wczorajszym składał zeznania w mundurze policjanta. Wiele więc zmieniło się w ciągu tego czasu, o wielu szczegółach zapomniano….
Ktożby zresztą dokładnie pamiętał co się stało przed 16 laty…
- * -
Niezwykła tą sprawę rozważał sędzia Wilecki w asyście sędziego Faita i Bondziakowskiego. Oskarżał prokurator Chwałowski. Oskarżonych bronił adwokat Kobyliński.
Wszystkich oskarżonych uniewinniono.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz