środa, 21 lipca 2021

Andrespol - Wiśniowa Góra - Ceramika - Krause - Napad - Śmierć - Echo - 1928

     Działo się w gminie Andrespol! Oprócz terści, fascynuje mnie pierwsze zdjęcie pokazujące dom, zarazem sklep mięsny Stefana Winkla.







Echo. 1928-12-03 R. 4 nr 287

             SZCZEGÓŁY KRWAWEJ TRAGEDJI W ANDRESPOLU

                             Gniazdo zawalidrogów pod bokiem Łodzi.

Zamieszczona w sobotnim nu merze wiadomość, otrzymana od przygodnego korespondenta i— o krwawem zajściu pod Andrzejowem spowodowała wysłanie naszego sprawozdawcy na miejsce wypadku. Z opisu niżej zamieszczonego widzimy, -że chodziło tu o krwawy epilog napadu na spokojnego mieszkańca Andrespola, dokonanego przez notorycznych zawalidrogów, niepokojących stale te okolice. Na wieść o ponurej tragedji w Andrespolu pod Łodzią wyruszyłem niezwłocznie na miejsce. Okazało się, że z Andrzejowa do Andrespola trzeba iść trzy kilometry w górę najpierw drogą polną a później szosą. Jak na złość nigdzie nie mogłem dostać furmanki, zatem wóz ani auto nie jechały szosą. Po godzinie wreszcie, klnąc w żywe kamienie swą wycieczkę, zziajany dobrnąłem do jakiejś knajpy, której właściciel w sposób nadspodziewanie uprzejmy poinformował mnie, że do miejsca tragedji będzie jeszcze kilometr. Zauważy pan taki niski domek przy szosie akurat naprzeciwko kaflarni Krauzego. Ano co robić!-  jeszcze kilometr po miłem swojskiem błotku. Z lewej strony jakiś wielki budynek fabryczny, z prawej parterowy domek drewniany. W nim z frontu dwa sklepy: w jednym rezyduje zegarmistrz o dźwięcznem nazwisku Kajdanow, w drugim mieści się skład wędlin i mięsa Stefana Winkla. Nazwisko to i imię widnieje na szyldach po obu stronach drzwi sklepowych.

A więc to tu!

 Trup znajdował się w sąsiedniej zagrodzie u kowala w szopie.. Idziemy przeto do kowala, brniemy w nieprawdopodobnem błocie przez dziedziniec. W kuźni wre praca. Młoty dzwonią, miech sapie. Gdzie trup? O, tam za temi drzwiami. Takie sobie proste drzwi z nieheblowauych desek. Stajemy u progu szopy. Mieści się w niej widocznie warsztat stolarski, bo widać na ścianach wiszące piły i stające na półkach heble. W szopie tłum ludzi. Jakaś babina w chustce pochlipuje. Tłum, milcząc, rozstępuje się. I oto oczom naszym ukazuje się podłoga, wysłana słomą. Na środku leży „coś" przykryte żółtym papierem. Ukazują się zsiniałe już zwłoki szczupłego czarniawego młodzieńca. Odzianv nędznie: wvszarzała połatanai podarta marynarka, wybrudzona wapnem i gipsem, wdzianą bezpośrednio na brudną koszule. 

Jak sie nazywał zabity, ile miał lat. gdzie mieszkał? 

Notuję: Mieczysław Głogówski, 23 lata. mieszkaniec Wiśniowej Góry. 

Kto go zabił? - Ano wiadomo: rzeźnik Winkel. Z brauninga go zastrzelił. A w jakich okolicznościach? Kto to może wiedzieć? Kaflarze widzieli, to powiedzą. 

Wchodzimy do sklepu Stefana Winkla. I tu oełno ludzi. Za kontuarom żona Winkla Marjanna. Przystojna kobieta — typ rzeźniczki o tryskających krwią i zdrowiem policzkach. Okazuje sie. że Stefana Winkla niema. Pojechał do Łodzi na badanie". 

Nagle podchodzi do nas jakiś przystojny jeeomość w burce i długich butach. 

— Panowie pewnie z redakcji ?— zadaje zupełnie trafne pytanie. — Opowiem panom wszystko od początku. gdvż byłem obecny przy zajściu i nawet brałem w niem udział. Usadowiliśmy sie w małym pokoiku za sklepem i rozmówca zaczął swe opowiadanie. 

— Nazywam sie Hafensztajn, Robert Hafensztajn. mam lat 33 mieszkam na Wiśniowej Górze handluje nierogacizną wspólnie z Bolesławem Jarzyną. Stefana Winkla znamy bardzo dobrze, pozostajemy z nim bowiem w stosunkach handlowych . Jest to bardzo zacny i porządny człowiek. Poza sklepem detalicznym, prowadzi hurtowy handel schabami wiepierzowemi, dostawia też mięso dla wojska. Onegdaj po o godzinie 5 wieczorem przyjechaliśmy z Jarzyna do Winkla z transportem bitych świń. Zrzuciliśmy mięso z wozu i poszliśmy na piwo do restauracji Rota przy moście. Naraz wpadają do knajpy brat zabitego Mieczysława Głogowsklego 43 letni Woiciech i kolega jego Henryk Wutzke, obydwaj kaflarze od Krauzego. Podbiegają do Jarzvnv i pytają: ilu was tu jest. bo nas tu jest paru"! Widać było. że zamierzają sprowokować awanturę.


Przeczuwając to właściciel restauracjl przywołał do siebie Jarzynę. Tymczasem przed piwiarnia zebrała sie większa banda kolegów Głogowskiego, wobec czego Jarzyna wyszedł kuchnią i udał sie do Winkla. W międzyczasie awanturnicy znaleźli sobie inna ofiarę. Napadli na przechodzaceeo szosą mieszkańca Żakowic 55-letniego Wilhelma Kiblera i pobili go ciężko. 

Jest tu nawet obecny. Zawołam go.

 Po chwili do izbv wchodzi starszy, szpakowaty mężczyzna, ubogo odziany. Na twarzy jego widnieją ślady okaleczeń. — Pobili mnie łobuzy I wódkę kazali sobie stawiać. Bili, a gdy zemdlałem, to mnie woda oblewali znęcali sie dalej.. 

— A teraz wrócimy do Jarzyny — ciągnął dalel Hafensztajn. — Po przyjściu do Winkla usiadł sobie w kuchni. Naraz wpadło dwóch awanturników kaflarzy i zaczełi go bić. Na odgłos bółki wszedł do kuchni Stefan Winkler.

 — Nie pozwolę mojego gościa krzywdzić u mnie w mieszkaniu. — Wspólnie ze mna i z Jarzyną wypchnął awanturników do sklepu, gdzie bvła Mariana Winklowa. Nagle jeden z awanturników wyjął z kieszeni krótki łom żelazny zadał nim Winklowi straszliwy cios w głowe. Jednocześnie w okna posypał sie grąd kamieni. Zalewając się krwią padł rzeźnik na ziemię. Wówczas żona jego nie tracąc przytomności umysłu, pobiegła do kuchni, przyniosła stamtąd wiadro wody i chlusnęła nią w męża. To przywróciło mu przytomność. Zerwał się i pobiegł do sąsiedniego pokoju, skąd po chwili wrócił i braunlngiem w ręku. Stanął w oknie i zaczął prażyć napastników. Rozpierzchli się, a na miejscu pozostali trzej ciężko ranni prowodyrzy: Wojciech i Mieczysław Głogowski oraz Henryk Wutzke. Siedliśmy z rannym Winklem na wóz i pognaliśmy co koń wy skoczy ku stacji w Andrzejowie na posterunek policji. Wkrótce potem przybyło z Łodzi pogotowie ratunkowe, które zabrało do szpitala ciężko rannych Wojciecha Głogowskiego i Henryka Wutzkego. Mieczysław Głogowski przed przybyciem pogotowia zmarł w szopie, do której go przeniesiono. Również i Winkiel pojechał do Łodzi na opatrunek. Taką żeśmy przeżyli straszną tragedję, kończy nasz rozmówca. 

— Winkiel był w prawie strzelać po działał we własnej obronie. Wkrótce potem opuściliśmy sklep Winkla. Jakiś gospodarz ulitował się nad nami i podwiózł nas wozem do stacji. W drodze wyłoniła się rozmowa: - porządny człowiek ten Winkiel.— oświadczył mój woźnica — a ci bracia Głogowscy i Wutzke to znani awanturnicy i nożowcy, jak wogóle wszyscy kaflarze od Krauzego. Niema soboty, by nie wywołali jakiejś krwawej awantury po wypłacie. Przechodniów biją, na furmanki napadają, rabują, uprząż przerzynają.. 

Tu na Wiśniowej Górze i w Feliksinie straszna granda mieszka. W Feliksinie naprzykład żaden obcy się nie pokaże bo go zaraz pobiją i obrabują jeśli nie położą trupem. Toć niedalej, jak trzy lata temu wyrżnięto w Feliksinie wycieczkę młodvch chłopców z Widzewa. Trzech padło trupem, kilku zostało okrutnie pokaleczonych. Takie tu u nas strony. A policji mało. Prawie wcale. Dobrze, że zamożniejsi gospodarze mają broń. Tak gawędząc dojechaliśmy do stacji. W wagonie zastanawialiśmy się nad tem, że tu pod Łodzią istnieje dziki Meksyk, gdzie wyrzynają całe wycieczki. I pomyśleć, że tysiące ludzi nie bacząc na nie, wyjeżdża corocznie na Wiśniową Górę na letnisko. Tak więc bezpieczeństwo publiczne u nas na wsi przedstawia bardzo dużo do życzenia. A w Sejmie mówi się o dalszem okrojeniu wydatków na policje. K.

2 komentarze:

  1. Hm, Mieczysław Głogowski to brat Andrzeja G (ten z Woli Rakowej)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście ,pechowa rodzina https://geneteka.genealodzy.pl/index.php?op=gt&lang=pol&bdm=B&w=05ld&rid=1456&search_lastname=G%C5%82ogowski%20&search_name=&search_lastname2=&search_name2=&from_date=&to_date=&near=1&rpp1=&ordertable=

    OdpowiedzUsuń