To się nazywa Przyjaciel! Dominik Trojak nie pozwala mi podczas choroby się nudzić! Wczoraj w samo południe u bramy naszego domu przekazał mojej Eli dwie książki:
- Ernest Eilsberger Bitwa pod Brzezinami 23-24 listopada 1914 - stron 322.
- Georgij K. Korolkow Operacja Łódzka 1914 - 254 strony.
Wrócił piechotą do Gałkówka..., tylko 9 kilometrów!
Wielgachne dzięku Dominiku, nie szybko oddam te cudowne książki!
Oczywiście, kiedy zobaczyłem w tytule BĘDKÓW, a w treści wszystkie miejscowości z mojej gminy Brójce, nie mogłem się powstrzymać, aby z 1-szej książki przepisać tekst ze stron 49-54.
Wydaje mi się, że nie wszyscy znają tak dokładne relacje w wydarzeń jakie miały miejsce 23-24 listopada 1914 roku, a warto je poznać!.
MARSZ FLANKUJĄCY BRZEZINY – BĘDKÓW 19 LISTOPADA 1914 ROKU.
18 i 19 listopada maszerowały przez Brzeziny na południe: 49. Dywizja Rezerwowa, 50. Dywizja Rezerwowa, 3. Dywizja Piechoty Gwardii, 6. Dywizja Kawalerii oraz 9. Dywizja Kawalerii – były to te same jednostki, które podlegając wspólnie rozkazom głównodowodzącego XXV Korpusu Rezerwowego, generała Freiherr von Scheffer-Boyadela, miały 24 listopada znów zdobyć, tyle że od południa, tę samą miejscowość i dzięki temu odzyskać swobodę. Sześć dni dzieliło te wydarzenia. Ale jakich dni!
Odwaga i moc błyszczały w oczach żołnierzy, gdy ciągnęli z Brzezin na południe. Wytrwali w forsownych, codziennych od 10 listopada marszach i bojach, bo przecież – pomimo wszystko – triumfalny koniec wołał do nich: „W dwa dni wyparliśmy Rosjan do Łodzi.To sukces większy nawet niż ten pod Tannenbergiem! I ten plan także wymyślili Hindenburg z Ludendorffem! Ich duch nas prowadzi! Zwycięstwo musi być nasze!. Ta wiara kierowała dowódcami i szeregowcami. Zapomniano o wyczerpaniu, głodzie, zimnie. Cała naprzód!
„Cała naprzód” było także odpowiedzią generała Schweffera, gdy wieczorem 18 listopada, zupełnie sam, odcięty od całego świata i zdany tylko na siebie, miał zdecydować o działaniach w dniu następnym. W ostatnich dniach rozkazy z armii docierały bowiem do XXV Korpusu Rezerwowego już okrężną drogą i z opóźnieniem. Na rozkaz na dzień 18 listopada daremnie wyczekiwano przez cały 17 listopada i dopiero krótko po północy udało się wyłapać zniekształcony radiotelegram z naczelnego dowództwa. Podobnie nie chciał się zjawić rozkaz armijny na dzień 19 listopada, w konsekwencji generał von Scheffer musiał wydać polecenia samodzielnie. Zrobił to w duchu rozkazu armii z poprzedniego dnia, w którym pomimo niepełnej jego treści wyczytał, że należy wszelkimi środkami uniemożliwić odejście nieprzyjaciela na wschód, oraz zgodnie z wielokrotnie docierającymi do niego tego dnia telegraficznymi poleceniami, żeby przy uderzeniu na południe nie skręcać zbyt wcześnie na zachód do okrążenia.
Z niezrównaną brawurą wyznaczył więc generał von Scheffer swoim dywizjom cele marszu na dzień 19 listopada: leżały 25 i 30 km. Na południe od Brzezin i wydłużały średnicę okrążenia pod Łodzią do 35-40 km. 3 Dywizja Piechoty Gwardii miała podejść do Będkowa, a 49. i 50. Dywizje Rezerwowe jeszcze dalej na południe, bo do Łaknarza, wszystko po to, aby następnego dnia skręcić na zachód i zamknąć pierścień na południe od Łodzi. Z kolei 6. Dywizja Kawalerii – która już 18 listopada, bezpośrednio po zajęciu Brzezin, uderzyła przez Borową na Karpin, gdzie stanęła, pomimo silnego ognia piechoty i artylerii prowadzonego z zachodniego brzegu Miazgi, przed tym tak słynnym później, leżącym na drodze odwrotu mostem – otrzymała teraz rozkaz, aby do dotarciu gwardii przed Karpin przesunąć się dalej na południe przez 49. i 50. Dywizje rezerwowe, aż do Moszczenicy. Tutaj, w zawiasie obrotu, miała osłaniać od południa i wschodu flankę XXV Korpusu rezerwowego, a w szczególności zablokować linię kolejową i drogę do Piotrkowa oraz drogę do Tomaszowa.
Zaiste heroiczny plan! Ze względu na wspaniały cel: bezwarunkowe zamknięcie na południu pierścienia pod Łodzią, generał von Scheffer zaryzykował przerwanie w razie konieczności swoich linii odwrotu i stawienie czoła wszelkiemu zagrożeniu skrzydeł od wschodu i od południa – ale zaryzykował to z odpowiedzialną pewnością, że szybkość jego działań może zapobiec każdemu niebezpieczeństwu. Albowiem gdy dojdzie już do połączenia na południe od Łodzi, to dotychczasowe odwrotowe linie komunikacyjne stracą swoje znaczenie. Zamknięciu wspólnego pierścienia musiałoby jednak towarzyszyć dziesięciokrotne zwiększenie sił w każdym jego ogniwie, tak żeby żadne naciski od strony dawnych skrzydeł nie mogły go rozsadzić. Godna podziwu jest ta wielkość i odwaga planów, które dostosowując się do logicznej prostoty planów kampanii autorstwa dowództwa armii, podążały tylko za tą całością i godziły się na niebezpieczeństwo z niewzruszoną wiarą w sukces wieńczący własne odosobnienie.
Mimo to z pewnością ogarnęło głównodowodzącego uczucie ulgi, gdy 19 listopada o godzinie 3.30 rano dotarł do niego, dzięki pośrednictwu XX Korpusu Armijnego, krótki fragment z rozkazu armii na dzień 19 listopada, który uczynił niepotrzebnymi osiągnięcie tych przed wieczorem ustalonych celów marszowych. Dowództwo armii wyznaczyło bowiem dla XXV Korpusu Rezerwowego i 3. Dywizji Piechoty Gwardii jako front ataku na Łódź linię Bukowiec-Będków, z silniejszą tylko obsadą za lewym skrzydłem. Czego jednak generał von Scheffer jeszcze nie był świadom, a co już zaczynało budzić niepokój dowództwa armii, to fakt, że rosnący nacisk z południa nowo przybyłych korpusów armijnych rosyjskiej 5. Armii na znajdujący się na północy wschód od Łodzi XX Korpus Armijny absolutnie wymagał w interesie tego ostatniego korpusu utrzymania w miarę możliwości jakiegoś wąskiego połączenia pomiędzy nim i XXV Korpusem Rezerwowym. A tymczasem będące już w marszu dywizje w samą porę zdążyły się jeszcze 19 listopada obrócić na zachód. 3. Dywizja piechota Gwardii przez Karpin na Wolę Rakową, zaś 49. i 50. Dywizje Rezerwowe przez Będków na Kruszów.
Naturalnie, to, że 6. Brygada Gwardii (generał von Friedeburg) już o godzinie 8 rano tj. podczas wychodzenia z Brzezin, zboczyła na zachód, nie było po myśli rozkazu armii, a jeszcze mniej korpusu. Generał Litzmann uwierzył jednak pilnemu meldunkowi 5. pułku gwardii oraz odgłosom walki, które dochodziły z Małczewa – Rosjanie rano po raz drugi zaatakowali 1. i 3. bataliony 5. pułku gwardii – w efekcie czołowa brygada Friedeburga (szkolny pułk piechoty i pułk fizylierów gwardii) miała wraz z 2. batalionem 5. pułku gwardii i 2. dywizjonem 5. pułku artylerii lekkiej gwardii skręcić pod Witkowicami na Małczew. Generał von Friedeburg napotkał tam już walczącą pod Małczewem 72. Brygadę Piechoty z XX Korpusu Armijnego, do której pasa ataku Małczew-Bedoń miejsce to należało i Rosjanie zostali wspólnymi siłami stamtąd odparci. Niemniej powrót okazał się już teraz niemożliwy. Gdy więc straszliwie pokiereszowane w nocnych i porannych walkach 1. i 3. bataliony 5. pułku gwardii zostały przed południem odwołane z powrotem do Brzezin, brygada Friedeburga skręciła razem z 72. Brygadą Piechoty (generał Schaer) na południowy zachód na miejscowośc Bedoń i majątek Bedoń. Rosjanie stawili tutaj zażarty opór. Powtarzające się szturmy nie przyniosły skutków i nie udało się tego dnia wyrwać z rąk nieprzyjaciela Bedonia i położonych za nim dwu mostów na Miazdze. Generał von Friedeburg i generał Schaer mieli nadzieję, że następnego dnia odciąży ich marsz XXV Korpusu Rezerwowego na południe od Bedonia. Przez całą noc trwały w alarmie bojowym: 1. i 3. bataliony pułku fizylierów gwardii na południowym skraju Eufeminowa, 1. i 3. bataliony szkolnego pułku piechoty na wzniesieniu odległym o 1 km na północny wschód od majątku Bedoń, 2. batalion szkolnego pułku piechoty na zachodnim skraju Ignacowa oraz 2. batalion 5. pułku gwardii w obwodzie we wschodniej części Gałkówka.
Z resztą 5. Brygady Gwardii (generał von Below), tj. z 5. pułkiem grenadierów gwardii, do którego przyłączył się 3. batalion pułku fizylierów gwardii, oraz z 6. pułkiem artylerii lekkiej gwardii i połową 2. dywizjonu 17. pułku artylerii ciężkiej, generał Litzmann pomaszerował rano dalej na południe przez Borową do Karpina. Tutaj natknął się na Rosjan. Ogień piechoty i artylerii, który dzień wcześniej tak mocno dokuczał 6. Dywizji Kawalerii, teraz chciał przeszkodzić w posuwaniu się gwardii. Po dwugodzinnym ostrzale artyleryjskim rosyjskiej pozycji pod Kurowicami-Dalkowem na zachodnim brzegu Miazgi około godziny 4 po południu cztery bataliony zaatakowały krzycząc „Hurra” przejście przez rzeczkę oraz położone za nią wzgórza. Nie wstrzymując pochodu, odrzucono Rosjan aż do Woli Rakowej. Tam oraz w sąsiadującej od południa okolicy 5. Brygada Gwardii stanęła na nocleg. W nocy wysłano jeszcze do osłony lewego skrzydła do Modlicy nad Wolbórką 2. kompanię 5. pułku grenadierów gwardii. Podczas zdobywania mostu padł tam od pchnięcia bagnetem jej dowódca, porucznik Katzler. Z kolei na północy 5. Brygadę Gwardii dzieliła od jej siostrzanej brygady pod Bedoniem odległośc 10 km, pomiędzy nimi znajdowała się długa na 6 km połać lasu oraz rzeczka Miazga. Miejscowość Bukowiec, wymieniona w rozkazie jako najbardziej na północ wysunięty punkt skrzydłowy frontu ataku, leżała nad Miazgą dokładnie w środku tego obszaru, z tym że z Borowej można było tam dojść dość łatwo, z Bedonia natomiast była niedostępna. Oficerom ordynansowym, którzy z obu stron próbowali nawiązać łączność między brygadami gwardii, nie udawało się się przejść, gdyż wszędzie natrafiali na Rosjan.
Toczący się bez przeszkód ze strony nieprzyjaciela marsz na południe 49. i 50. Dywizji Rezerwowych, które przez Będzelin-Stefanów-Łaznów-Zacharz kierowały się na Będków, potwierdził opinię generała von Scheffera: nieprzygotowani na taką brawurę Rosjanie nie mieli tutaj na pozycjach dość sił, żeby odrzucić XXV Korpus Rezerwowy. Jeszcze nawet 19 listopada po południu 49. Dywizja Rezerwowa była w stanie bezproblemowo skręcić w Będkowie na zachód i stanąć na nocleg w okolicach Szyncyc. Nie zważając na nadzwyczajne tego dnia wyniki marszowe wojsk – przeszły one przecież do Szyncyc ponad 35 km po piaszczystych i gliniastych polskich drogach – generął von Thiesenhausen przezornie wysunął dodatkowo 1. i 2. bataliony 228. pułku do Głuchowa i Kruszowa, czym zamknął główną drogę odwrotu z Łodzi przez Rzgów i Tuszyn do Piotrkowa. Na północy, skąd stale rozbrzmiewały odgłosy walki – to gwardia walczyła pod Karpinem – stał odłączony już w Będkowie i dowodzony przez majora von Zimmermanna 1. batalion 225. pułku, a jego zadaniem było zajęcie z frontem na północ przejścia na Wolbórce koło młyna Ruta. 50. Dywizja Rezerwowa spędzała natomiast noc w okolicach Będków- Łaznów.
6. Dywizja Kawalerii przez cały 19 listopada najpierw wyszła z Karpina, który przekazała 3. Dywizji Piechoty Gwardii, na wschód na stację Rokiciny, potem posuwała się wzdłuż linii kolejowej na południe. Pod Biskupią Wolą przecięła kolumnę marszową 49. Dywizji Rezerwowej i wieczorem dotarła do stacji kolejowej Baby. Tutaj i w okolicach zajęła kwatery na noc. Do niej i do 50. Dywizji Rezerwowej należała niebezpieczna osłona południowej i wschodniej flanki XXV Korpusu Rezerwowego.
Nie było jednak tak, żeby miejsca przemarszów i noclegów oddziałów armijnych były w tych dniach wolne od Rosjan. Także teraz panowało to, co wyżej opisano jako płytką wodę. Rosjanie byli wszędzie. W dzień dzięki karabinom utrzymywani byli w pełnej respektu odległości, ale wieczorami zjawiali się w tych samych kwaterach. Dalej następowało uproszczone branie do niewoli: „Ruski, choć ze mną”, „Czeszę bardzo na podróż do Niemcy”, Jamais, sacre boche”. „Z ciebie żaden Francuz, ale znam i ten język, en avant!”
Obecnie jednak groziło większe niebezpieczeństwo. W dwóch nieodległych od siebie miejscach Rosjanie otworzyli śluzy i ze wschodu z Tomaszowa oraz z południa z Piotrkowa spływały na XXV Korpus rezerwowy silne kolumny składające się ze wszystkich rodzajów broni. Te ze wschodu przybywały z głębokiej Rosji, ale te z Piotrkowa pochodziły z rosyjskiej 5. Armii generała Plehwe, zrobiły teraz: W tył zwrot! Naprzód marsz! Marsz! I szybko pomknęły na północny wschód, grożąc odparciem tego niezwykle śmiałego marszu flankującego wykonywanego przez XXV Korpus Rezerwowy.
Generał von Scheffer nie denerwuje się. „Naprzód na zachód”, tak mówi się teraz także u niego. Przecież nie tylko XXV Korpus Rezerwowy dał się dogonić i związać pojawiającym się na flankach rosyjskim wojskom. „Pabianice na południe od Łodzi muszą być jutro osiągnięte, tutaj musimy spotkać korpus kawalerii Frommela i tutaj trzeba razem z nim zamknąć pierścień wokół Łodzi”. Oczywiście generał von Scheffer nie miał żadnych informacji o zbliżaniu się korpusu kawalerii Frommela. W ogóle nie wiedział gdzie stoi w tej chwili prawe skrzydło armii okrążającej, ale jedno uznawał za absolutny pewnik: podobnie jak on, również generał Frommel zrobi wszystko, aby zdążyć dojść na południe od Łodzi, aby dokonać decydującego aktu zamknięcia okrążenia. Za 24 godziny ta wielka gra wojenna musi być już zakończona zwycięstwem, bo tylko do tego czasu napływający ze wschodu i południa Rosjanie mogą być powstrzymani i wiązani przez 6. Dywizję Kawalerii. Piechota musi więc dalej maszerować na zachód.
Ta myśl przewodnia generała von Scheffera pokrywała się zresztą z zamiarem naczelnego dowództwa armii, które na próżno szukało teraz przez jedyny możliwy jeszcze środek łączności, jakim było radio, kontaktu z osamotnionym korpusem. Rosyjska radiostacja w Łodzi dobrze opanowała ciągłe zagłuszanie niemieckiej łączności radiowej. Mimo wszystko jednak jeszcze 19 listopada wieczorem naczelne dowództwo 9. Armii wierzyło na podstawie posiadanych informacji w odniesienie następnego dnia wielkiego sukcesu. Czuło się do tego uprawnione zwłaszcza ze względu na pozornie zakończone powodzeniem okrążenie nieprzyjacielskiego prawego skrzydła przez XXV Korpus Rezerwowy. Co do zaistniałych kłopotów XX Korpusu Armijnego – Rosjanie wciąż silnie naciskali na niego w kierunku na północny wschód z zamiarem przełamania – naczelne dowództwo miało nadzieję, że mogą one jeszcze zostać opanowane.
Rosjanie natomiast ze swojej strony wyglądali tak, jak gdyby już porzucili nadzieję na ocalenie z kotła pod Łodzią. Znaleziona później przy wziętym do niewoli sztabie depesza radiowa, którą dowódca rosyjskiej 2. Armii generał Scheidemann skierował 19 listopada z Pabianic do sąsiadujących z lewej i prawej armii, 5 . (generał Plehwe) i 1. (generał Rennenkampf), brzmiała rozpaczliwie: „Armia jest okrążona. Niemiecki korpus armijny zajął obszar Brzeziny-Koluszki-Gałków, obchodząc tym prawe skrzydło naszego I Korpusu...1. (5.) Armia jeszcze nie nadeszła. Gdzie oni są? Dlaczego nie atakują? Ryzykujemy klęskę operacji”. Podobnie był sporządzony radiotelegram do generalissimusa Mikołaja Mikołajewicza.
Z tymi alarmistycznymi depeszami nie idzie jednak w parze podawana w gazetach Ententy wiadomość z Petersburga, że niemiecka armia w rosyjskiej Polsce jest rzekomo pobita, a armia rosyjska okrążyła i wzięła do niewoli 40 tys. Niemców. Podano nawet nazwiska wziętych do niewoli generałów. Drukowane dementi już się nie pojawiło, kłamstwo to przegrało na krwawym polu bitwy.
Wieczorem 19 listopada 49. Dywizja Rezerwowa stała na obszarze Kruszów – Rzepki – Czarnocin – Szyncyce - Głuchów. Na północ od tego miejsca, oddzielone Wolbórką, nad którą pod młynem Ruta trzymał straż 1. batalion 225. pułku, zaś pod Modlicą 2. kompania 5. pułku grenadierów gwardii, spędzały noc na obszarze Romanów – Wola Rakowa – Brójce – Wardzyn – Pałczew. 5. Brygada Gwardii i sztab dywizji. Dalej na północ ziała 10-kilometrowa luka aż do Bedonia, gdzie stała 6. Dywizja Kawalerii, 50. Dywizja Rezerwowa i 9. Dywizja Kawalerii ubezpieczały flanki korpusu rezerwowego na południu i wschodzie: 6. Dywizja Kawalerii pod Brzezinami. Zostawiony przez 9. Dywizję Kawalerii 19. pułk dragonów strzegł z Głowna kierunku północno-wschodniego. Sztab korpusu znajdował się w Będkowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz