Mały wycinek walk w okolicach Andrespola, Kraszewa, Woli Rakowej.
6. BRYGADA GWARDII – STRONA 74 – 75
Toczone w dniach 21 i 22 listopada boje wciąż jeszcze trzymanej przed Bedoniem i Andrespolem 6. Brygady Gwardii były znów niezwykle krwawe, a i tak specjalnie nie pomogły w realizacji wielkiego zamiaru marszu na Łódź od zaplecza. Ciągle prowadzone były w osamotnieniu, na jakie brygada była skazana już od samego początku z powodu swojego wcześniejszego zboczenia na zachód. Współdziałanie ze stojącą dalej na północ pod Eufeminowem 72. Brygadą Piechoty, samą uwikłaną w ciężkie walki z Rosjanami i wielokrotnie proszącą o wsparcie, było równie mało prawdopodobne, jak wspólne pójście z 5. Brygadą Gwardii na jej cel, którym był Olechów.
6. Brygada Gwardii była, jak już wspominaliśmy, rozdzielona rzeczką Miazgą na dwie grupy. 1. batalion pułku fizylierów gwardii stał ciągle przez te dwa dni pod Bedoniem, trwając i krwawiąc pod nieprzyjacielskim ostrzałem, a przed sobą mając upragnione mosty na Miazdze. Posuwanie się naprzód było jednak niemożliwe. Jak zbawienie oddział ten przyjął więc rozkaz pułku, który nadszedł po południu 22 listopada, aby natychmiast wyruszyć do Woli Rakowej. Oderwał się ostrożnie od nieprzyjaciela – padł wtedy od strzału w głowę jego dowódca major Stieber – i pomaszerował najpierw wschodnim brzegiem Miazgi przez Hulankę do Bukowca, gdzie jednak wieczorem, gdy był już znany ogólny rozkaz odwrotu, zarządził postój w oczekiwaniu na resztę batalionów pułku.
1. i 2. bataliony szkolnego pułku piechoty, które w nocy na 21 listopada razem z 2. batalionem pułku fizylierów gwardii zajmowały w gotowości bojowej kwatery w Andrespolu i Kraszewie na zachodnim brzegu Miazgi, rankiem 21 listopada okopały się między północnym szpicem lasu położonym przy głównej drodze na Bukowiec i nasypem kolejowym na południe od Bedonia. Rosjanie stali naprzeciwko na odległej o około 800 m umocnionej pozycji. Przez cały dzień pułk był ostrzeliwany silnym ogniem artylerii i piechoty i znów ponosił ciężkie straty. Zginął dowódca 3. batalionu kapitan Knauff, a jego następca, kapitan Reiche, został ranny. I gdy tak trwał pod ciężkim ostrzałem, śmiałe uderzenie na południe wykonał 2. batalion pułku fizylierów gwardii (major von Buttlar) z 28. kompanią pionierów. Posuwali się przez las na zachód od głównej drogi na Wiśniową Górę, którą to miejscowość zaskoczeni Rosjanie opuścili i wycofali się do Feliksina. Niezmordowanym fizylierom gwardii udało się jeszcze pod wieczór nawiązać dawno wyczekiwaną łączność z 2. batalionem 54. pułku, tj. batalionem piechoty należącym do 9. Dywizji Kawalerii, a dzięki temu pośrednio także z siostrzaną 5. Brygadą (mapa nr 10).
Tego samego dnia również 9. Dywizja Kawalerii próbowała z tamtej strony wejść w kontakt z 6. Brygadą Gwardii, jednak bezskutecznie. Konni trudzili się tutaj przy wykonywaniu zadań piechoty, gdy zostawiwszy konie, pełnili w swych wysokich kawaleryjskich butach mozolną służbę strzelców. Oparciem dla nieprzyzwyczajonych do okopów i szańców kirasjerów i huzarów był 2. batalion 54. pułku. O godzinie 7 wieczorem posuwały się więc na Feliksin w pierwszej linii 5., 6. i 7. kompanie 54. pułku oraz 4. pułk kirasjerów, w drugiej zaś – 8. pułk huzarów i 8. kompania 54. pułku. Na lewo stała w gotowości 14. Brygada kawalerii, utrzymująca jednocześnie łączność z 5. Brygadą Gwardii generała von Belowa. Wojska szturmowe szły wolno naprzód pod silnym ostrzałem karabinów piechoty i maszynowych. Śmiałkowie ci wdarli się na 300 metrów w rosyjskie umocnienia na skraju Feliksina, po czym nie dało się już zrobić kroku. W tym wściekłym rosyjskim ogniu dalszy szturm był niemożliwy. W prawdziwej żołnierskiej wspólnocie walki padli śmiertelnie trafieni niejeden muszkieter i jeździec. Wojska na razie się okopały, gdy jednak zapadły ciemności, zawróciły na pierwotne pozycje, zostawiwszy przy nieprzyjacielu jedynie posterunki bojowe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz