Polsko-żydowskie realia okresu międzywojennego... Smutne, zupełnie nie potrzebne problemy, zatargi, także słowa: .."ktoby osadził bezczelnego żydziaka na miejscu"...
Dziennik Narodowy. 1922-11-24 R. 8 nr 237
O NAPIS POLSKI NA CMENTARZU ŻYDOWSKIM
W Piotrkowie zamieszkuje rodzina żydowska o nazwisku Pańscy. Rodzina ta uważa się za polską, toteż gdy jeden z Pańskich zmarł i gdy pochowano go na miejscowym cmentarzu żydowskim, rodzina umieściła na nagrobku odpowiedni napis w języku polskim.
Okazało się jednak, że język polski niewszędzie w Polsce ma prawo obywatelstwa, co więcej są miejsca, gdzie uważany jest za prowokację. Piotrkowska gmina żydowska zażadałą od rodziny nieboszczyka umieszczenia napisu hebrajskiego, a gdzy krewni się nie zgodzili, wniosła opór w drodze administracyjnej przez wszystkie instancje, aż do kompetentnego w takiej sprawie Ministerjum Wyznań i Oświecenia Publicznego.
I tu następuje naprawdę oszałamiająca decyzja: Polskie Ministerjum Wyznań i Oświecenia Publicznego uznaje napis polski na nagrobku za prowokację i uprawnia gminę żydowską w Piotrkowie do wykonania napisu hebrajskiego na koszt opornej rodziny zmarłego!!!
Jest rzeczą trudną do zrozumienia, że jakaś gmina żydowska w Polsce ośmiela się wytaczać spór tego rodzaju u polskich władz. Jednak wynik tego sporu, uznanie przez najwyższą polską władzę administracyjną języka polskiego za prowokację - jest czemś zupełnie potwornem.
Ministerjum według biurokratycznego "Szimla" uznało sprawę języka polskiego na cmentarzu żydowskim za sprawę żydowską i dało ją do rozstrzygnięcia referentowi żydowi (bo jest przecież autonomja wyznań). Ten ośmielił się wykonać atak na język polski, a wśród aprobujących decyzję referentów zabrakło w urzędzie p. Kumanieckiego kogoś, ktoby osadził bezczelnego żydziaka na miejscu.
W Gazeta Warszawska podają o ten oburzający fakt do wiadomości publicznej, zaznacza, że żądać będzie zajęcia się nim, komu należy.
POLNISCHE INSCHRIFT AUF DEM JÜDISCHEN FRIEDHOF
Eine jüdische Familie namens Panscy lebt in Piotrków. Diese Familie versteht sich als polnisch, und als einer der Panscys starb und auf dem örtlichen jüdischen Friedhof begraben wurde, ließ die Familie eine entsprechende Inschrift in polnischer Sprache auf seinen Grabstein setzen.
Es stellte sich jedoch heraus, dass die polnische Sprache nicht überall in Polen erlaubt war, außerdem gab es Orte, an denen sie als Provokation angesehen wurde. Die jüdische Gemeinde in Piotrków verlangte von der Familie des Verstorbenen, dass der Grabstein auf Hebräisch beschriftet wird, und als die Verwandten dem nicht zustimmten, wehrten sie sich auf dem Verwaltungsweg durch alle Instanzen bis hin zum zuständigen Ministerium für Religion und öffentliche Bildung.
Und hier kommt eine wirklich verblüffende Entscheidung: Das polnische Ministerium für Religion und Volksaufklärung erkannte die polnische Inschrift auf dem Grabstein als Provokation an und genehmigte der jüdischen Gemeinde in Piotrków die Anbringung einer hebräischen Inschrift auf Kosten der widerstandsfähigen Familie des Verstorbenen!
Es ist schwer zu verstehen, dass eine jüdische Gemeinde in Polen es wagt, einen Streit dieser Art vor die polnischen Behörden zu bringen. Das Ergebnis dieses Streits, die Anerkennung der polnischen Sprache durch die oberste polnische Verwaltungsbehörde als Provokation, ist jedoch etwas absolut Ungeheuerliches.
Laut der bürokratischen "Shimla" betrachtete das Ministerium die Frage der polnischen Sprache auf dem jüdischen Friedhof als eine jüdische Angelegenheit und überließ die Entscheidung einem jüdischen Beamten (schließlich gibt es eine Autonomie der Religionen). Dieser wagte es, die polnische Sprache anzugreifen, und unter denjenigen, die die Entscheidung billigten, gab es niemanden im Büro von Herrn Kumaniecki, der den unverschämten Juden in seine Schranken hätte weisen können.
Die Zeitung "Gazeta Warszawska" machte diese ungeheuerliche Tatsache öffentlich und kündigte an, dass sie verlangen würde, dass sich wer auch immer damit befassen würde.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz